Magdalena Jankowska. Prawdziwie, że dobry

Spis treści numeru 3/2019

Prawdziwie, że dobry

Grażyna Lutosławska, związana z Radiem Lublin od końca lat osiemdziesiątych, gdzie już czternasty rok prowadzi popularną audycję poświęconą kulturze „Nie tylko rozrywkowa niedziela radiowa”, w roku 2015 powołała do życia emitowany w tym paśmie serial radiowy. Odcinki pisanego i reżyserowanego przez nią Bazarku ukazują się w cyklu tygodniowym, przy czym premiera odbywa się w niedzielę o 9.15 (powtórka w godzinach nocnych).

Bazarek wpisuje się w tradycję klasycznych pozycji tego gatunku – Matysiaków, zapoczątkowanych w 1956 roku, i W Jezioranach, które powstały cztery lata później. Cykle stworzone w Programie Pierwszym Polskiego Radia przez Jerzego Janickiego i Andrzeja Mularczyka to – co podkreślają autorzy – powieści radiowe, opierające się na szerzej zakrojonej fabule. Natomiast w Bazarku jest ona skonstruowana minimalistycznie – bez rozwiniętego zespołu wątków. Miejsce „dziejów” wynikających z przyczynowo-skutkowego układu zdarzeń zajmuje „dzianie się”, sprowadzone do kilku powtarzalnych aktywności dnia codziennego – istniejących niemalże bez wzajemnych konsekwencji. Zdarzenia wypełniające piętnastominutowe odcinki zazwyczaj stanowią integralną całość, zatem odbiór dowolnego z nich z zasady nie wymaga znajomości poprzednich, chociaż orientacja w prowadzeniu relacji z dorosłymi dziećmi i rozwijających się historii uczuciowych może być ważnym uzupełnieniem. Toteż te ciągi scen ogniskują uwagę odbiorcy na wizji świata, której wyznacznikiem staje się celebracja chwili, oddanie temu, co „tu i teraz”.

Ewidentna jest też różnica w traktowaniu rzeczywistości zewnętrznej. O ile pierwsze z seriali radiowych były publicystycznie związane z bieżącymi wydarzeniami w kraju, o tyle lubelska autorka stroni od nich z żelazną konsekwencją. Ani słowem nie wspomina o targających krajem napięciach politycznych. Żadnych kampanii, wyborów, zmian w rządzie, afer gospodarczych, głośnych procesów. Z ostatnich tendencji i zdarzeń uwzględnia tylko te, które nie mają tak drażliwego charakteru, choć również mogą stać się przedmiotem sporu. Odwołuje się więc głównie do różnych zaleceń kształtujących życie codzienne, w które obfitują radio, prasa i telewizja.

W kwietniu 2019 roku na antenie Radia Lublin wybrzmiał dwusetny odcinek Bazarku, co zwraca uwagę na jego rosnące znaczenie w działalności twórczej Grażyny Lutosławskiej. To przecież uznana autorka książek dla dzieci: Leon i kotka, czyli jak rozumieć mowę zegara (2004), Wielkie zmiany w dużym lesie (2005), Jak Arni i Dobek ratowali świat (2015), Bajki od rzeczy (2018), i dorosłych: Jatymy wesołe i rzewne, niektóre o miłości (2019). W swoim dorobku ma też scenariusze teatralne: O dwóch krasnoludkach i jednym końcu świata, wystawiony w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie (marzec 2009), i Anioł za lodówką, który znalazł się w repertuarze Teatru im. Andersena w Lublinie (2016). Napisała wiele tekstów piosenek do spektakli, m.in. powstałych na scenie Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni – Królowa Śniegu (2013) oraz Śnieżka i krasnoludki (2015). Ponadto moderuje spotkania poświęcone kulturze (m.in. w Teatrze Starym: Bitwa o kulturę i Bitwa o literaturę). Prowadzi blog.

Na skromnie obchodzony jubileusz, który odbył się w ramach cyklu spotkań z ludźmi radia pod tytułem Na własne uszy, przybyli wierni słuchacze Bazarku, związani z jego bohaterami uczuciem szczerej sympatii i urzeczeni atmosferą świata wykreowanego przez Grażynę Lutosławską. Jak się okazało, dokonane przez nią redukcje w obrazie rzeczywistości pozwoliły stworzyć świat w atrakcyjnym dla odbiorców kształcie, którego realistyczna konwencja nie podlega wątpliwości.

Słuchowisko przemawia już wspaniale zaprojektowaną czołówką. Zaczyna ją prosta, bardzo rytmiczna melodia – wzięta wprawdzie z bazy do wykorzystania, ale brzmiącą jak pisana na zamówienie. Po kilku taktach „um-papa”, „um-papa” wybrzmiewa tytuł słuchowiska i nazwisko autorki oraz realizatora – Jarosława Gołofita, po czym Grażyna Lutosławska podaje numer odcinka. Następnie włączają się głosy postaci. Dzień dobry, to ja Stanisław – z wielką uprzejmością mówi Wojciech Dobrowolski – a to moja żona Helena – dodaje z galanterią. – Helena – Grażyna Jakubecka skromnie przedstawia swoją postać. – To jest pani Wiesia – kontynuuje prezentację pan Stanisław. – Wiesława – grająca ją Ilona Kolejda-Zgiet z emfazą przeciąga swoje imię. – Pan Lucjan, dzień dobry – Stanisław Wojciecha Dobrowolskiego wita się ze spotkanym mężczyzną. – A dobry, dobry, prawdziwie, że dobry – śpiewnie odpowiada Michał Zgiet w roli dobrodusznego Lucjana. – To ile mam zważyć tych buraczków? – z zawodową usłużnością, ale i nutą matczynego zatroskania w głosie pyta Teresa Filarska jako pani Zosia, handlująca produktami rolnymi. Następnie włącza się polifonia głosów z deklaracją „to nasz bazarek, prawdziwie, że nasz”, co nie tylko ujawnia tytułowe miejsce zdarzeń, ale przede wszystkim uświadamia emocjonalny stosunek, jaki mają do niego bohaterowie.

Synteza słowa i muzyki w tej zapowiedzi stanowi doskonałą introdukcję każdego odcinka. Postaci, jak nakazuje ekonomia dzieła radiowego, są zarysowane szybko i dynamicznie, a każda z nich została obdarzona jakąś cechą dystynktywną. Zderzenie odmiennych charakterów już na wstępie ujawnia podstawowe źródło napięć dramaturgicznych.

Aktorzy swoim głosem – jego wysokością, barwą, intonacją, akcentem, a także rytmem i szybkością mówienia – zdołali w tych krótkich kwestiach wydobyć cechy charakterologiczne postaci. Tak wykreowane portrety głosowe znakomicie konkretyzują się i uplastyczniają w trakcie „czytania uchem”, więc już na tym etapie odbioru powstają foniczne wyróżniki postaci. Lekko zachrypły tembr głosu Michała Zgieta wywołuje wyobrażenie pana Lucjana jako człowieka rosłego i silnego, przy tym niezwykle serdecznego. Emocjonalne frazowanie Ilony Kolejdy-Zgiet stwarza sylwetkę afektowanej pani Wiesławy, a kategoryczne sądy wypowiadane z siłą i prędkością karabinu maszynowego „obrazują” jej dominującą postawę i autorytaryzm. Na tym tle rzeczowy, nieco szorstki i obciążony nutą pretensji ton Teresy Filarskiej stanowi istotny kontrapunkt, oddając psychikę prostej, ale pewnej swego kobiety. Natomiast ciepły głos Wojciecha Dobrowolskiego, jakim prezentuje pozostałych bohaterów, nadaje jego postaci skromność właściwą ludziom świadomym własnej wartości. W podobnie wyciszony sposób mówi Grażyna Jakubecka, czym skłania nas do wyobrażenia sobie Heleny jako osoby o łagodnym usposobieniu i naturalnym sposobie bycia.

Gra obydwu uruchomionych w czołówce elementów – aktywnej semantycznie muzyki i wpisanych w kanał wokalny dźwięków mowy – nie ustaje w tym momencie, choć wtedy właśnie przybiera najintensywniejszą formę. Inicjalna melodia wybrzmiewa także na końcu każdego odcinka, gdy aktorzy – tym razem niemal z lektorską powściągliwością – prezentują obsadę. Powstaje więc swoista klamra akustyczna, której wewnętrzną przestrzeń segmentują muzyczne fragmenty, oddzielające sceny niczym teatralna kurtyna i będące dźwiękowym ekwiwalentem informacji o zmianie miejsca akcji. Ta bowiem rozgrywa się nie tylko w otwartej przestrzeni targowiska, ale i zam­kniętej – mieszkania Heleny i Stanisława. Muzyka tworzy zatem ramę dla wkomponowanych w nią słów i efektów akustycznych, przy czym lejtmotyw ma wpływ także na rytm odcinka. Tym niemniej słowo staje się głównym elementem faktury tego słuchowiska i zyskuje pierwszeństwo przed „kuchnią akustyczną”, która wszakże wspiera stwarzanie dźwiękowego obrazu.

Brzmienie całości, które tak wiele zawdzięcza tym kilku taktom wydobytym z fortepianu, służy ukazaniu zamierzonego przez Grażynę Lutosławską klimatu prostoty i swojskości. Bo to przecież bazarek, nie bazar. Użycie przez autorkę takiego zdrobnienia jako tytułu wiele mówi o jej zamiarach wobec świata przedstawionego w słuchowisku. Od razu sugeruje, że chodzi o miejsce ukształtowane na ludzką miarę, dające szansę na spotkanie się i skomunikowanie. Miejsce nadzwyczaj demokratyczne, gdzie bywają wszyscy, bez względu na pozycję społeczną, nawyki kulturowe, wyznawane wartości, postawę wobec innych. Gdzie ludzie przychodzą po zakupy i po… rozmawiać, jak bohaterowie deklarują w czołówce.

Tu przy straganie pani Zosi skupiają się kontakty towarzyskie. Tu odbywają się te współczesne zgromadzenia obywateli debatujących niczym na agorze, z tą jednak różnicą wobec ateńskiego pierwowzoru, że tu się nie politykuje, a w centrum zainteresowania, przynajmniej z pozoru, stoi jedzenie. Lecz na marginesie kupowania płodów rolnych, szacowania ich jakości, dzielenia się przepisami, lansowania różnych diet lub ich negowania, postaci odsłaniają siebie, swoje bolączki i niespełnione tęsknoty. Nicując zalecenia i instruktarze wszechobecnych poradników – od wiecznie spornych zasad żywienia po koncepcję szczęścia i samorealizacji – tak naprawdę na tym lokalnym targowisku szukają odpowiedzi na pytanie, jak żyć. W efekcie miejsce zaopatrywania się w wiejskie produkty przekształca się nie tylko w centrum wymiany myśli, ale niekiedy wręcz w ośrodek zarządzania własnym losem.

Przecież każda sobota z zakupami na bazarku to otwarta szansa na kontakt z drugim człowiekiem. Na pogawędkę, która da poczucie społecznego funkcjonowania. Dlatego nawet spór w drobnej sprawie jest wart wyjścia z domu, bo przecież bohaterowie oprócz Anki to ludzie starsi i poza panią Zofią już nieczynni zawodowo, z wyłączeniem jednej pary małżeńskiej – żyjący w pojedynkę. Prawie wszyscy pozostają z dala od dorosłych dzieci, chociaż są nimi ciągle zaabsorbowani. Spotkania na targowisku mają więc niemal terapeutyczne znaczenie. Pozwalają odmienić swoje życie lub choćby „przepracować” problemy. Pan Lucjan spotkał tu Zofię, w której się zakochał, i otacza ją nieskrywaną adoracją, co ona przyjmuje z właściwą sobie powściągliwością, ale i wyczuwalnym wzruszeniem. Nieustannie pobudzona Wiesława zyskała publiczność, przed którą może dawać wyraz przejęciu się wszystkim, co ją spotyka. Odgrywa więc swój teatr zmieniających się uczuć wobec partnerki syna i ekscytuje rozwojem związku z Grzegorzem, który nie budzi zaufania u pozostałych, a pomysł założenia z nim wspólnej firmy rodzi wręcz ich niepokój.

Bywalcy tego targowiska (pięć postaci głównych i epizodyczna – grana przez Dorotę Juliannę Mościbrodzką Anula) tworzą zróżnicowaną społeczność, o czym świadczy ich sposób mówienia. Zasadniczo język bohaterów jest wypadkową potocznej polszczyzny, lekko zindywidualizowany na poziomie składniowym i leksykalnym. Jednak każda z postaci ma jakąś charakterystyczną właściwość wysławiania się. Pan Lucjan – nawykowy wtręt: „prawdziwie, że dobry”, który cechuje ludzi starej daty i chyba robotniczego pochodzenia. Wiesława wypowiada swoje kategoryczne sądy zapożyczonymi stylami, a mieszanie konwencji staje się wielokrotnie źródłem najprzedniejszego komizmu. Zofia, właścicielka straganu, buduje proste zdania, które potrafią zabrzmieć jak sentencja. Czasem w istocie zawierają głęboką myśl, innym zaś razem są zabawną imitacją tej formy. Małżonkowie, ci wzorcowi wręcz inteligenci – ludzie o dużej wiedzy ogólnej, oczytani, znający teatr i sztuki plastyczne, skłonni do refleksji natury filozoficznej – posługują się najbogatszym językiem. Jednak nawet i Stanisław nie został oszczędzony przez autorkę, dystansującą się od przejawów jego erudycji poprzez przypisanie mu ocierającego się o manierę zwyczaju ciągłego oznajmiania „czytałem”. W ten sposób Lutosławska kształtuje określone typy bohaterów, a ich dialogi – rozbawiają, dają wzruszenie, poczucie przyjemności.

Kiedy akcja słuchowiska przenosi się do domu Heleny i Stanisława, rzeczywistość staje się bardziej intymna. Obcujemy z ich „małą stabilizacją”. Akustyk starannie oddał topografię wnętrza, słyszymy więc, kiedy są w kuchni, przedpokoju lub łazience. Cichnący gwizd czajnika, stukanie naczyń, plusk wody w zlewozmywaku opowiadają o egzystencji małżeństwa z wieloletnim stażem. Ale wszystko to, co bohaterowie robią, składa się na element „świętowania życia”. Staranne nakrywanie stołu, na nim produkty wybrane z namysłem i potrawy przyrządzone z najwyższą troską o zdrowie oraz radością z ich urody i oczekiwanego smaku. Niespieszny posiłek, podczas którego zwrot „proszę, podaj mi” stanowi integralną część miłej konwersacji czy też głębszej rozmowy, kiedy dociekania dotykają meandrów ludzkich zachowań. Jest także miejsce dla wspomnień i zdziwienie dzisiejszym światem. Uwaga, z jaką tych dwoje emerytów traktuje wszystko, z sobą nawzajem, to klucz do odnalezienia sensu życia w samym jego procesie. Odgłosy domowej krzątaniny, w którą wsłuchujemy się w niedzielne – sprzyjające dłuższym śniadaniom – poranki, mają szansę mieszać się z dźwiękami naszego otoczenia i stwarzać poczucie robienia czegoś razem, a to przecież niezwykle cenny efekt.

Grażyna Lutosławska pokazuje relacje międzyludzkie spełniające się w rozmowie, co wprost doskonale służy teatrowi wyobraźni. Takie ujęcie wynika nie tylko z przyjęcia określonych założeń konstrukcyjnych przy pisaniu scenariusza, ale także z idealistycznej wizji więzi międzyludzkich. Jednak idea ta funkcjonuje dyskretnie, bo przecież słyszymy, że prawie wszystko obraca się tu wokół jedzenia. To na przykład kupowanie produktów „od Romanów”, co jest najwyższym znakiem jakości, dzielenie się przepisami, określanie smaku potraw i ich składu, spory, co z czym łączyć i jak przyprawiać. Gałka muszkatołowa stała się wręcz symbolem podejścia do sztuki kulinarnej. Przecież gdyby zebrać bazarkowe receptury, mogłaby powstać spora książka kulinarna.

Niewątpliwie w Bazarku funkcja artystyczna zbiegła się z misją społeczną, jakiej podjęła się twórczyni tego cyklu. W słuchowisko zostały wpisane treści edukacyjne, lecz nie można powiedzieć, że serial został nimi obciążony, bo nauczanie nie staje się mentorskie. Autorka ustami swoich bohaterów otwarcie promuje wegetarianizm, który jest etycznym, łatwym, zdrowym i bardzo smacznym sposobem odżywiania. Zachęca do uprzejmości i sąsiedzkiej samopomocy. Mniej jawnie, choć ze szczególną intensywnością, uświadamia wartość bliskości i to, że nigdy nie jest za późno, żeby o nią zabiegać. Wyraża też przekonanie, że miłość w stałym związku można zachować na długie lata, trzeba ją tylko należycie pielęgnować, wyzbywając się niszczycielskiej małostkowości. Rodzicielstwo zaś nie upoważnia do zawłaszczania dorosłych dzieci. Prawdy przezierające poprzez żywe dialogi w znakomicie odegranych scenkach tracą tendencyjną sztywność, dają natomiast wizję rzeczywistości, w której chciałoby się żyć.

W dobie kultury wizualnej cztery lata trwania Bazarku – serialu słuchowiskowego, którego dominantą jest niewidoczność – to dowód niezaprzeczalnego sukcesu.


 

Polskie Radio Lublin – Bazarek. Tekst słuchowiska i reżyseria Grażyna Lutosławska. Obsada: Teresa Filarska – Zofia; Ilona Kolejda-Zgiet – Wiesława; Grażyna Jakubecka – Helena; Stanisław Dobrowolski – Stanisław; Michał Zgiet – Lucjan; Dorota Julianna Mościbrodzka – Anka. Realizacja akustyczna Jarosław Gołofit.