Rafał Praszczałek. Układanka

Spis treści numeru 4/2005

Układanka

 

(…)

5: Kiedy dojechał do domu, uderzyło go coś w wyglądzie śpiącego osiedla. Przypominało mu objedzonego i cuchnącego pijaka, który zasnął przed telewizorem.

Pomiędzy blokami można było zwykle usłyszeć gwizd wiatru.

– Bloki jak zęby – pomyślał. – Zęby, spomiędzy których sączy się pijacki zaduch.

Ruszył w stronę skupiska betonowych kolosów. W jednym z nich znajdowała się jego klitka. Pomiędzy przystankiem a blokowiskiem rozpościerał się kawał gliny, którą przecinał szlak z ułożonych niechlujnie betonowych płyt. Przeskakiwał z jednej na drugą. Zmęczony i otępiały chciał jak najszybciej wrócić do siebie. Rozciągnąć się w łóżku i zasnąć. Ta mała wygolona suczka wydoiła go jak trzeba, no, ale tego właśnie spodziewał się po kimś, kto nosi przykrótką koszulkę z napisem Panna Posuwajko (bo tak przetłumaczył sobie na własny użytek angielskie MissPussyGalore). Oblizał się łakomie na wspomnienie jej ciała i jego zastosowań. Nadal czuł zapach stosunku.

– Takie rzeczy nie zdarzają się w takim momencie – pomyślał widząc zbliżających się ku niemu mężczyzn. Było ich czterech.

– Czterech to dużo – przemknęło mu przez myśl.

 

7: Wracam z dalekiej podróży ma tę zaletę, że gracz musi spełniać minimalne wymogi społeczne. Oczywiście dobrze jest rozpocząć grę posiadając willę pod miastem, gromadkę dzieci i znajomego armatora, który daje Ci nowy jacht, kiedy masz już dość starego, ale satysfakcja będzie taka sama, jeśli zamiast domu, żony, dzieci i znajomego armatora masz karton, butelkę i funfli do picia (no i tę książkę – inaczej byś tego nie czytał).

Zasada jest dość prosta:

Do każdego wypowiadanego zdania dodajemy w domyśle „…bo wracam z dalekiej podróży”. Nadaje to specyficzny ton wypowiedzi. Ton lekkiego zniecierpliwienia, ton, który pasuje do wymagającej i rozpuszczonej damy1.

Popatrzmy na wypowiedź:

Tu jest brudno – nie posprzątałeś. Mogłeś postarać się bardziej.

I porównajmy z tą:

Mogłeś postarać się bardziej, bo wracam z dalekiej podróży.

Na powyższym przykładzie widzimy jak zasada gry (dodanie tytułowej frazy) staje się furtką do ciągu argumentacyjnego. Oczywiście używając żądanej końcówki stajemy się tymi, którymi wypowiada się pewien ton. Ważne, by nie wymawiać na głos tego, co powinno być dodane wyłącznie w głowie.

Wracam z dalekiej podróży ma kilka podstawowych przebiegów (zabawne, że o grach tego rzędu można wypowiadać się w ten sam sposób, co o chorobach). Wyróżniamy zatem: przebieg naiwny i agresywny.

Przebieg naiwny charakteryzuje się odkrywaniem na nowo tego, co już znane. Przykład: Moja żona nigdy nie wydawała mi się tak piękna, bo wracam z dalekiej podróży.

Przebieg agresywny często przekształca się w całkiem inną grę.

 

4: Bo to nie był taki, wie pan, proszę pana, jeden z tych, co to tutaj jest ich pełno. On był – jak to się mówi – inszej krwi był. Wtedy, co ja czekałam na windę – on – raz jeden wtedy wyszedł tak rano. Ubrany był stylowo. Znaczy się, czasem jak się zachodzi do bratowej, to u niej wszystko chodzi przez te dzieciaki. I wiwa jest i wiwa zwaj i te emtywi – to czasem się człowiek napatrzy na to tałatajstwo. Mnie bratowa tych dzieciaków nie wciska, niech pan sobie nie myśli. Sama się garnę, bo co mam sama siedzieć w domu, a ona to pracuje, to czasem wyjdzie, to mi coś kupi, to ja się sama garnę, żeby przy dzieciakach posiedzieć. Tam to wszystko przez tego starszego gra, te wiwy i te emtywi, to on, bo nie młodszy przecież. No to ja napatrzona jestem, napatrzona. Jak tylko on wyszedł z tej klitki swojej, to od razu zauważyłam, że stylowy. Jak z telewizora taki, że niby ta koszulka i buty i zegarek nawet. Wie pan, ja się nie zastanawiałam, skąd on pieniądze ma. Bo skąd? Mnie to nie obchodzi. Ani dudu. A niby młody spod jedynki, to za co terenowy ten wóz ma? Za co się pytam? Stary jak miał raz szczęście, że talon na poloneza dostał, to chlał tydzień. A ten? No, ja nie powiem, że gówniarz, bo on ma swojego ochroniarza nawet, ale szczyl ma dziewiętnaście lat i w życiu jednego dnia uczciwie nie przepracował. To ja się też nie pytam, skąd tamten miał na ciuchy i zegarek, ale ustawiony był to pewne. No, ale jakby naprawdę taki ustawiony był, to niby skąd by się do nas na kupę, pod siódemkę sprowadził? Jak mnie minął, to aż mnie tą perfumą wielkiego świata owiało. Nie powiem, nie powiem, nie wszystkie dziewczyny tak się perfumują. No i zaczekaliśmy i winda przyjechała.

 

5: – Co jest, kurwa? – zainteresował się najniższy. – Najniższy znaczy musi mieć gadane, inaczej by odpadł z grupy – przemknęło mu przez myśl. – Czterech to dużo.

Czterech stało półkolem.

– Co jest, kurwa, się pytałem? – to jak licytacja; za trzecim razem, można coś sprzedać albo kupić.

Dwóch wyższych wymieniło spojrzenia za plecami wygadanego knypka. Czwarty z nich splunął na ziemię.

– Ty to jakiś, kurwa, guchy jesteś, czy jak? – podeszli jeszcze bliżej. Nie, nie był guchy. Na pewno, kurwa, nie był guchy.

Zobaczył się takim, jakim go zapewne zostawią; skrzep w połowie szlaku z betonowych, nierównomiernie rozmieszczonych płyt. Noc nad betonem i gliną. Noc zapadła nad jego ciałem.

– Za kwadrans unieważniam wszystkie wykrzykniki – powiedział z namysłem. – Uwińcie się chłopcy, bo potem nikt z nas nie będzie mógł legalnie krzyczeć – puścił oczko do najniższego. (…)

Całość w tradycyjnym wydaniu „Akcentu”.