Małgorzata Szlachetka. Listy na wielką skalę

Spis treści numeru 4/2006

Listy na wielką skalę

 

Listy do żony to dziewiętnasty tom Dzieł zebranych Stanisława Ignacego Witkiewicza, które ukazały się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego. Książka doczekała się recenzji w wielu gazetach – począwszy od opiniotwórczych dzienników po kolorowe magazyny kobiece. Być może dlatego, że prywatne listy artystów, które z założenia nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego, zawsze są łakomym kąskiem. Szukamy w nich skandali i sensacji. Tym bardziej w korespondencji pisarza i człowieka tak kontrowersyjnego jak Witkacy. Od lat z niecierpliwością czekano na wydanie całego zbioru listów, z których pierwszy nosi datę 21 marca 1923, a ostatni 15 sierpnia 1939 roku. Wcześniej wybrane listy – począwszy od lat osiemdziesiątych – publikowano m.in. na łamach „Twórczości”. W 1990 roku Komitet Redakcyjny PIW postanowił wydać w czterech tomach wszystkie 1258 listów. Opracowania ich pełnego zbioru podjęła się Anna Micińska, która przygotowała je do druku, ale przedwczesna śmierć w 2001 roku nie pozwoliła jej dokończyć dzieła.

Pierwsza część Listów do żony zawiera korespondencję z lat 1923-1927. Publikacja wyróżnia się starannym opracowaniem merytorycznym. Objaśniające tekst przypisy znanego witkacologa prof. Janusza Deglera zadowolą nawet najbardziej dociekliwych czytelników. To nieocenione kompendium wiedzy na temat szczegółów biografii Witkacego, jego licznych przyjaciół oraz bogatej twórczości.

Witkacy prywatny

Listy Witkacego, na co wielokrotnie zwracali uwagę recenzenci i krytycy, pokazują artystę bez maski. Człowieka prywatnego. Autor Szewców przez całe życie starannie kreował swój wizerunek. Jak pisze Jan Błoński, kleił go z urazów, cierpień, ambicji i namiętności własnych. Witold Gombrowicz (równie zdolny autokreator) w Dzienniku zwraca uwagę, że Witkacy był wiecznie odstawiający wariata. Autor Ferdydurke przyznaje, że drażniły go takie eksperymenty z formą. Wydaje się, że jeśli Witkacy w ogóle zdejmuje maskę, to wyłącznie w listach do najbliższych przyjaciół. Czytając Listy do żony możemy odnieść wrażenie, że bariera sztuczności między pisarzem a adresatką nie istnieje. Wobec „najdroższej Nineczki” zdobywa się na szczerość. Nie boi się odsłonić i pokazać wewnętrznej słabości. Korespondencja między nimi trwała 16 lat, a więc przez cały okres ich małżeństwa. Witkacy starał się pisać codziennie, nawet jeśli miałoby to być kilka słów naprędce skreślonych na odwrocie karty pocztowej. Z niecierpliwością czekał też na odpowiedzi od żony. W jednym z pierwszych listów, jeszcze z okresu narzeczeństwa, prosi: Pisz częściej, istotniej i wyraźniej.

Grono osób, z którymi pisarz korespondował, jest bogate – w końcu prawie całe życie Witkacy spędził w prowincjonalnym Zakopanem. Janusz Degler szacuje, że ocalało blisko 3000 listów! Wiele zaginęło lub zostało świadomie zniszczonych (pisarz osobiście zniszczył wszystkie listy, które latami wysyłał do ojca). Witkacy korespondował m.in. z Romanem Ingardenem, Tadeuszem Kotarbińskim, Władysławem Tatarkiewiczem, Bronisławem Malinowskim, ale także Marią Pawlikowską-Jasnorzewską, Tadeuszem (Boyem) Żeleńskim, Karolem Szymanowskim i Jarosławem Iwaszkiewiczem. Poza tym było też liczne grono przyjaciół i znajomych zakopiańskich, wydawcy i wreszcie kobiety Witkacego.

Zastanawia też częstotliwość wysyłania listów, biorąc pod uwagę, że Witkacy był szalenie zapracowanym człowiekiem. Do niemieckiego filozofa Hansa Corneliusa, w trakcie ich czteroletniej znajomości, wysłał ponad 100 listów! (A przynajmniej tyle ich się zachowało). Pamiętajmy, że równolegle powstawały utwory literackie, krytyczne i filozoficzne. Tylko w latach 1918-1928 napisał co najmniej 37 sztuk teatralnych. Co więcej, cały czas malował dla Firmy Portretowej… Przytoczone liczby potwierdzają, jak wielką aktywnością twórczą wykazywał się Witkacy. Nie dziwi, w tym kontekście, uwaga Jadwigi: (…) byłam zmęczona i nie nadążałam za tym piekielnie intensywnym życiem jakie Staś prowadził (…).

Witkacy pisał listy chętnie, ale w żadnym razie nie włączał ich do swojej twórczości. Nie spodziewajmy się więc w nich manifestów literackich czy filozoficznych tyrad. Autor Pożegnania jesieni pisał głównie o stanie swoich finansów (ciągle doskwierał mu brak floty), zdrowiu, a także słynnych „orgiach”, czyli przyjęciach, na których pił i eksperymentował z narkotykami (peyotl, mescalina). W listach do Jadwigi skrupulatnie opisuje codzienne, nawet drobne zdarzenia – z kim się spotkał, czyj portret namalował i ile stron nowego dramatu napisał. Zamiast „opisuje” bardziej pasuje tutaj określenie „donosi”. Styl listów Witkacego momentami przypomina wojskowy raport, złożony z krótkich zdań oznajmujących. Witkacy wylicza sumy, które otrzymał za namalowane portrety lub musiał pożyczyć od przyjaciół. Paradoksalnie, fragmentów dotyczących twórczości jest najmniej. Na przykład uwagi na temat powstawania Pożegnania jesieni są wyjątkowo lakoniczne i jakby mimochodem wplecione w wypowiedź artysty. Wydają się nie mieć znaczenia, chociaż dla miłośników twórczości Witkacego są bezcenne. (Piszę powieść. Przedzieram się przez gąszcze własnej psychofizjologii; Powieść leży odłogiem czy Powieść pozbawia możności pisania.) Teoretycy literatury, którzy spodziewali się rewolucyjnych przemyśleń, mogą być zawiedzeni. Zdecydowanie więcej tu plotek na temat życia zakopiańskiej śmietanki towarzyskiej i utyskiwań na klientów Firmy Portretowej (Już mam wstręt do twarzy. O, czemu ludzie nie są zwierzętami – tak by było ładnie). Witkacy pisze na przykład o wypadku rodziny Kaszniców, którym wówczas żyła cała okolica. Z górskiej wycieczki nie wróciły trzy osoby (mąż, syn i przewodnik). Ocalała tylko żona, która po dwóch dniach dotarła do ludzi. Spekulacjom na temat tej sensacyjnej historii Witkacy poświęca aż cztery listy do Niny. Nie selekcjonuje faktów. Jego listy momentami sprawiają wrażenie zapisu strumienia świadomości. Przypominają kameralną, prywatną rozmowę, w której tematy błahe sąsiadują z ważnymi przemyśleniami. Konstrukcją rządzą luźne skojarzenia. Rozważania na temat najnowszej sztuki są tak samo istotne, jak informacja o zakupie maszynki do żylet za 10 zł czy rozbrajające wyznanie: Jestem w rozpaczy, bo brązowe ubranie po wypraniu w Krakowie śmierdzi mydłem. Witkacy skarży się na ból zębów, hemoroidy i porannego kaca. Donosi żonie o słynnej przygodzie z bąkiem, który miał czelność użądlić go w przyrodzenie. Jednocześnie nieustannie zapewnia, że „Definitywnie Zaczyna Nowe Życie”. Regularnie rzuca palenie i alkohol, aby po kilku dniach poinformować o powrocie do nałogów. Nie unika bolesnych tematów, jak chociażby aborcja Jadwigi w 1925 roku, na którą kobieta zgodziła się pod wpływem jego perswazji. Brak autocenzury i wyjątkowa szczerość, z jaką formułuje myśli, potwierdzają, że niemal codzienne „raporty” do żony miały dla Witkacego szczególne znaczenie.

Świństwa b. umiarkowane

Kim w takim razie była Jadwiga w jego życiu? Ich związek był wyjątkowo niekonwencjonalny, ale do końca pozostawali wobec siebie lojalni. Magdalena Samozwaniec – wujeczna siostra Jadwigi – na kartach Zalotnicy niebieskiej wspomina: Taki człowiek jak Witkacy nie mógł być tym, co się po mieszczańsku nazywa „dobrym mężem”, kochał ją jednak (…). Mieszkali razem zaledwie dwa lata. Potem ona przeniosła się do Warszawy, a on został w Zakopanem. Rzadko się odwiedzali. Ona miała zwyczaj przyjeżdżać na narty lub na kilka letnich tygodni. On czasami odwiedzał ją w Warszawie (później jeździł do stolicy również z powodu kochanki). Oboje cenili sobie prywatność. Oddalenie musiało wpłynąć na formę korespondencji oraz wzajemne relacje. Witkacy wielokrotnie błaga ją w listach o przyjazd. Potwierdza to chociażby seria – przesyconych gwałtownymi emocjami – telegramów, wysłanych w lutym 1927 roku. (Przyjeżdżaj koniecznie zaraz Witkiewicz; Zmienić decyzję koniecznie stan groźny kiedy przyjazd proszę zaraz Witkiewicz. Następnego dnia jest urażony jej postawą: Jeśli nie możesz i nie rozumiesz, to nie mam nic do wyjaśnienia W. A gdy prośby nie przynoszą efektów, pisze krótkie: Jak nie to nie W.). Czy znajdziemy w naszej literaturze równie ciekawą kłótnię małżeńską? Listy do żony są fascynującym zapisem historii dramatycznego związku dwóch diametralnie różnych osobowości.

Jadwiga Unrug miała świadomość, że jest zdradzana. Jak przyznaje w powojennym Wspomnieniu o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu, działo się tak po części z powodu jej letniego temperamentu. Mąż z rozbrajającą szczerością pisał do niej: Zdaje mi się, że abstynencja erotyczna, której się oddaję, wpływa na mnie fatalnie. Witkacy od 1929 roku miał stałą kochankę – Czesławę Oknińską-Korzeniowską. Poznał ją oczywiście, gdy przyszła zamówić sobie portret. Obie kobiety mieszkały w Warszawie. Pisarz nie starał się nawet ukrywać tego romansu przed żoną. Kiedyś nawet zaproponował Jadwidze adopcję Oknińskiej! Poza tą były też inne, mniej znaczące znajomości. Ekscentryczny malarz podobał się kobietom. W jednym z listów do Hansa Corneliusa Witkacy tak podsumowuje swoje podboje: Zdradziłem ją [Czesławę] już z około 10 babami – przeważnie z powodu jej zachowania.

W obszernej korespondencji łatwo odnajdziemy echa kryzysów, które dotykały małżeństwo Witkiewiczów. Niestety nie znamy treści listów Jadwigi, dlatego wielu rzeczy możemy się jedynie domyślać. List Twój b. zimny – takie, z pozoru mało istotne, uwagi zmuszają do czytania między wierszami. Wyczulają na słowa. Wymagają umiejętności wczucia się w sytuację drugiej strony, mnożą domysły. Witkacy wielokrotnie zastrzega, że ze swojej wolności nie zrezygnuje: Błagam Cię, zgódź się na mnie takiego, jakim jestem, i nie bierz na smycz. Przyznaje, że nie chce, aby żona była dla niego symbolem wyrzeczenia. W listach z lipca 1927 roku, otwarcie zostaje podniesiona kwestia rozstania. Witkacy żali się, że dwa lata kochał ją bez wzajemności, aby potem męczyć się w okropnych sprzecznościach. Następnie dziwi się, że Nina staje dęba na wszystkie kopyta, gdy on wyciąga rękę do zgody. Kryzys udaje się zażegnać we wrześniu, gdy Jadwiga na kilka tygodni przyjeżdża do Zakopanego. Późniejsza korespondencja wskazuje na to, że Witkiewiczowa (przynajmniej „na zewnątrz”) pogodziła się z bujnym temperamentem męża. Stanisław pisze jej nawet o swoich kochankach. Jadwiga staje się jego powiernicą, psychoterapeutką i zaufanym doradcą. Korespondencja z żoną to dokument psychologiczny, nie dający się porównać z niczym innym w naszej literaturze – podkreśla Janusz Degler. Witkacy powierza Jadwidze korektę swoich artykułów i książek. Musi mieć do niej zaufanie, jeśli prosi o reprezentowanie swoich interesów w rozmowach z warszawskimi wydawcami, krytykami i redaktorami gazet. W pierwszym tomie Listów do żony znajdziemy także wiele pięknych, poetyckich wyznań miłosnych. Słów sprawiających wrażenie całkowicie szczerych. B. proszę Cię, żebyś nie czuła się osamotniona, bo mój duch jest zawsze przy Tobie – zaklina 27 czerwca 1927 roku. Niemal w każdym liście zapewnia żonę o swojej miłości. Nieustannie przekonuje Jadwigę, że bez jej wsparcia nie poradzi sobie w życiu.

Te wyznania zyskają szczególną wagę, gdy uświadomimy sobie, że Witkacego od wczesnej młodości prześladowała obsesja samobójstwa. W listach, które pisze do innych osób, problem ten stale powraca. Szczególnie w momentach przełomowych, takich jak samobójcza śmierć narzeczonej Jadwigi Janczewskiej czy rozstanie z Czesławą Oknińską. O tym, że nie były to jedynie puste słowa, może świadczyć to, że w jednym z listów z 1914 roku Witkacy prosi Bronisława Malinowskiego o przywiezienie cyjanku potasu! Trzeba zauważyć, że w korespondencji do Jadwigi Witkacy rzadko wspomina o samobójstwie (wątek ten pojawia się dopiero w 84 liście.) Pisarz nie chciał martwić żony, dlatego te najczarniejsze, paraliżujące wolę myśli zachowywał dla siebie. Nie oznacza to jednak, że Witkacy nie skarży się na „ciemne” strony swojego życia. Poeta często mówi o braku pieniędzy oraz niezrozumieniu jego twórczości przez otoczenie. Wydaje mu się, że tytaniczna praca nie przynosi żadnych efektów. Kolejne premiery sztuk są odwoływane, a nowe publikacje przechodzą niemal bez echa. Czasami jest w stanie spojrzeć na tę sytuację z ironicznym dystansem, na przykład gdy w liście z 21 czerwca 1926 roku nazywa siebie: Wielkim dramaturgiem, aczkolwiek nieznanym i przez lada swołocz w jaja i zadek kopanym. W innym miejscu daje wyraz bezsilności: Nie mogę żyć z ludźmi. To bydło i idioci.

Gry językowe Witkacego

Do tej pory skupiłam się na treści Listów do żony, ale warto wspomnieć też o ich formie. Witkacy nie przywiązywał do niej wagi. Zresztą wielokrotnie przyznawał, że listów pisać nie umie, choć biorąc pod uwagę to, jak często je wysyłał, można odnieść wrażenie, że nie robił nic innego poza ich pisaniem. Ilość musiała odbić się na jakości. Kreślone są pośpiesznie i na czym się dało – starych kartach pocztowych, rysunkach, kartkach wyrwanych z zeszytu „w kratkę”, a nawet rękopisach. Ale przecież każdy z nich nosi znamię oryginalnej osobowości autora. Nie sposób pomylić ich z jakąkolwiek inną korespondencją. Witkacy, także w listach, tworzy swoje rytuały. Chętnie wtrąca obce słówka – angielskie, niemieckie, francuskie. Czasami dla kaprysu nadaje im bardziej polską formę (żiury – jury). Świadomie pisze wyrazy z błędem (zgnembiony, zawjodłem, wyrok sondowy) oraz przemyca słowa stylizowane na gwarę (megła, śniks, pedział, wybrałem pirsze). Nagle, wewnątrz tekstu pisanego „po bożemu”, pojawia się zapis fonetyczny (bydle). Takie „niegramatyczności” nigdy nie są przypadkowe. „Waryat z Krupówek” świadomie eksperymentuje z językiem, bada możliwości jego transformacji. Wprowadza w ten sposób element komiczny, który często pozwala rozładować napięcie. Listy Witkacego mienią się różnymi odcieniami – wiele w nich ironii, sarkazmu, a nawet złośliwości. Nie można autorowi odmówić poczucia humoru. Gdy zapomina przywieźć Jadwidze obiecane drobiazgi z Zakopanego, kaja się: Co za świństwo z mojej strony. Rozumiem już parasol, ale prawidła! .

Stanisław Ignacy Witkiewicz bawi się konwencją. 16 sierpnia 1925 roku wysyła list napisany przez swoje alterego, czyli Sekretarza (znanego także jako niejaki Witkasiewicz). Sekretarz pisze w tajemnicy przed Stasiem. Jadwiga chętnie przyjmuje zaproszenie do gry: Dziękuję bardzo za list do Sekretarza. Niestety, biedaczek jest tak speszony, że pisał do Ciebie po imieniu, a Ty do niego przez „pan”, że pisać nie może z powodu utraty kontenansu. Ale przecież takie „przebieranki” to nic nowego. Witkacy lubi zaskakiwać swoich przyjaciół. Używa formy pluralis maiestatis – Postanowiliśmy, My z Bożej Łaski i Przezorności Witkacy i Ignacy Mąż Twój (…). Trawestuje wzór listów antycznych czy apostolskich. Do tych, którzy śmią dłuższy czas nie odpisywać, wysyła gotowe listy (z urzędową formułą „niepotrzebne skreślić”). Takie pismo wymagało tylko złożenia podpisu; czasami Witkacy zastrzega wspaniałomyślnie, że wystarczy tylko podpis nieczytelny.

Przed nami jeszcze publikacja trzech tomów listów Witkacego do żony-arystokratki. Warto na nie czekać, chociaż już dziś wiadomo, że happy endu nie będzie.


Stanisław Ignacy Witkiewicz: Listy do żony (1923-1927). Przygotowała do druku Anna Micińska, opracował i przypisami opatrzył Janusz Degler. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2005, ss. 497 + 5 nlb.