Przemek Witkowski. Wiersze

Spis treści numeru 4/2008

Fabula rustica

 

Jest jakiś żal?
Być może. Gliniasta ziemia smakuje jak orzech.
Powinienem ująć to w trzech słowach:
zwyczajnie się boję
Edward Pasewicz

bo myśmy wtedy rzadko kiedy byli święci,
choć mieliśmy obcowanie i kościół
nie powiem, ot prawie powszechny
i żywot wietrzny i wspólne zabawki,
że każdy sięgał jak po szklankę wody,
a prościej to już się chyba tylko pali fajki
albo się skręca te meble z broszur ikei,
(które każdy zbierał, by je kiedyś kupić
na nową drogę szkoda, że jej nie ma?
i chyba nie wróci?)

i nie da się ukryć wszyscyśmy robili
te przykre badania, co się na wyniki
czeka w ciężkich nerwach i się pilnie modli
w te dni wiosenne w korytarzach pustych,
do wszystkich świętych lekarzy w kitlach
i robi się skrzętnie ów rachunek smutny,
tych naszych ciepłych, brzydkich wspomnień.

i tylko wolno przechodzili medycy i siostry,
księżniczki łaski, kaci w białych pludrach,
gołąb nad jej głową, wąż pod jej stopami,
któż doczeka wnuków? kogóż pochowamy?
a potem płakałem, aż mi oczy pękły
i zaraz wszystko skrzętnie zapomniałem.

a jaki by nie był miłej piosnki koniec,
słońce wzejdzie, tak jak zawsze wschodzi,
przeciwko światu, wszystkim dobrym ludziom
i zawsze na finiszu brama się na amen
dla państwa zatrzaśnie.

 

Auschwitz tours

już wy dobrze wiecie komu

masz może już te wszystkie nacięcia,
które chciałaś zebrać, planowane razy,
i te kilogramy, które matce oddasz,
tak jak ona wcześniej swojej własnej dała,
co to z kolei je przecież wyniosła z pociągu,
co sobie jechał dziarsko na Sobibór, Kielce
i sympatyczny Niemiec był tam za kierowcę
(nie szkodzi, że z trupią czaszką na swojej czapeczce,
nie szkodzi, nie szkodzi, nie zdarzy się to więcej?)

i czy już teraz możesz prosto chodzić
na za dużych szpilkach, paląc skrycie fajki,
tnąc się po kątach, biorąc wszystkie proszki,
które pamiętam miałaś pochowane skrzętnie?

lecz tytuł otwiera wszystkie rzeczy małe,
które już dawno chcieliśmy zapomnieć
i dobrze pamiętam to był chyba wtorek
i grób się zapadał od samego tchnienia.
ja sypnąłem grudkę, tak na pożegnanie,
że może zatka wszystkie te żyły, arterie
i może wreszcie wszyscy twoi zmarli
dadzą spokój, pójdą dalej sami?

z braku zapachów, pęcherzyków, śladów,
z braku witamin rozwija się ta właśnie bakteria,
lecz muszę iść (czyżbym strzelił gafę?)
czas już dawno na mnie, więc mówię
dobranoc moje drogie dzieci, dobranoc,
wszystkie moje drogie, zapomniane
dziewczęta.