Jan Władysław Woś. Polacy we Florencji

Spis treści numeru 4/2014

Polacy we Florencji

Florencja – miasto muzeum! Miasto wspaniałych galerii sztuki, bibliotek i przebogatych archiwów! Dla Polaków jego nazwa nie jest pustym dźwiękiem, ale wywołuje wspomnienie ludzi, którzy tworzyli dzieje polskiego narodu i polską kulturę. Przede wszystkim przywodzi na myśl twórców naszej literatury: Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, Juliana Ursyna Niemcewicza, Juliusza Słowackiego, Adama Mickiewicza, Cypriana Kamila Norwida, Józefa Ignacego Kraszewskiego, Teofila Lenartowicza, Adama Asnyka, Stanisława Brzozowskiego, Władysława Bełzę, Marię Konopnicką, Władysława Stanisława Reymonta, Stefana Żeromskiego, Leopolda Staffa, Jarosława Iwaszkiewicza, Czesława Miłosza! Działaczy politycznych takich jak Tadeusz Kościuszko, generał Jan Henryk Dąbrowski, Stanisław Małachowski, Stanisław Staszic czy książę Adam Czartoryski. Uczonych tej miary co romanista Edward Porębowicz, filolog klasyczny Kazimierz Feliks Kumaniecki, historyk filozofii i estetyki Władysław Tatarkiewicz. Ludzi książki, m.in. znakomitego antykwariusza Wilfrida Michała Wojnicza i typografa Samuela Tyszkiewicza.

Historia polskiej obecności nad Arnem jest długa i bogata. Obejmuje okres od średniowiecza po dzień dzisiejszy. Nie sposób napisać o wszystkich, którzy gościli we Florencji. Wspomnę tylko niektórych, nie zawsze najwybitniejszych i najsłynniejszych.

Pierwszym znanym z imienia Polakiem, który przebywał we Florencji, był Jan, doktor dekretów, poseł króla Władysława Jagiełły na dwór neapolitański. W marcu 1406 r. w powrotnej drodze do Polski Jan zatrzymał się w stolicy Toskanii, gdzie przyjęto go z nadzwyczajnymi honorami. Wręczono mu list do króla (w liście tym polecano monarsze florentyńczyków działających na terenie Polski) oraz niezwykły podarek: parę lwów, które Jagiełło od dawna pragnął posiadać w swym zwierzyńcu.

W połowie roku 1420 przez pewien czas przebywał we Florencji Paweł Włodkowic z Brudzenia. Nasz znakomity kanonista i obrońca polskiej racji stanu zabiegał na dworze papieskim (Marcin V rezydował wówczas ze swym dworem nad Arnem) o unieważnienie nieprzychylnego dla Polaków wyroku, wydanego we Wrocławiu w styczniu owego roku przez sprzyjającego Krzyżakom króla Węgier Zygmunta Luksemburskiego. Misja Włodkowica zakończyła się sukcesem. Papież po zasięgnięciu rady prawników z Uniwersytetu Florenckiego uchylił wyrok i nakazał, aby obie strony przygotowały się do nowego procesu.

Dwukrotnie, w roku 1436 i w roku 1449, przebywał we Florencji historyk Jan Długosz. Kanonik krakowski posłował do Rzymu, aby uzyskać od papieża potwierdzenie tytułu kardynalskiego dla biskupa krakowskiego. Tytuł ten został nadany przez soborowego antypapieża Feliksa V. Mikołaj V potwierdził nominację. W czasie pobytu we Florencji Długosz zbierał materiały do swych Roczników. Zakupił także rękopis historii Liwiusza z notami marginalnymi Francesca Petrarki.

W wieku XV i XVI we Florencji przejazdem zatrzymywało się wielu Polaków, m.in. geograf Maciej Miechowita, historyk Jan Orzelski, kardynał Jerzy Radziwiłł, dyplomata i polemista Stanisław Reszka (był we Florencji dwukrotnie: przez kilka dni w lutym 1587 r. i w czerwcu roku następnego). Z tego okresu mamy ciekawy zapis dotyczący jednodniowego pobytu we Florencji – 11 maja 1585 r. – szlachcica Macieja Rywockiego i jego podopiecznych. Rywocki w swych Księgach peregrynackich podaje na ten temat kilka rzeczowych informacji. Nie jest to jednak intelektualista i koneser. Co prawda Florencja robi na nim wrażenie z powodu dużej liczby kamiennych mostów i pałaców (napisze nawet, że jest bardzo piękna), ale interesują go przede wszystkim wielkość przedmiotów lub obiektów, ich waga, cena oraz najróżniejsze nieznane mu dziwności, jak np. morskie świnki biegające swobodnie w salonach Pałacu Pittich. Jeden z marmurowych stołów, który zwrócił jego uwagę w Pałacu Medyceuszy, wycenił na 80 tysięcy polskich złotych. Nic nie pisze natomiast o jego wartości artystycznej. Także sławne Drzwi Raju w Baptysterium San Giovanni, arcydzieło Ghibertiego, nie wywołują w nim żadnych wrażeń artystycznych. Notuje jedynie ich wymiary w łokciach.

Od połowy XV w. pojawiają się na Uniwersytecie Florenckim studenci Polacy, np. Paweł z Orłowa, przyszły kanonik płocki, czy – kilka dziesiątków lat później – Walenty Sierpiński z Lublina, lekarz, pragnący pogłębić swą wiedzę medyczną.

Pierwszym Polakiem, który przyjechał do Florencji jedynie po to, by podziwiać jej piękno, był poeta Jan Smolik. Wedle jego opinii jest ona jednym z czterech najpiękniejszych miast Półwyspu Apenińskiego (obok Rzymu, Neapolu i Wenecji). Smolik bawił we Florencji w latach 80. XVI w.

Polakiem, który pracował we Florencji i zajmował odpowiedzialne stanowisko, był Wielkopolanin Maciej Barski-Kochler, lekarz cieszący się olbrzymim autorytetem. Przez kilka lat kierował centralnym szpitalem miasta – Santa Maria Nova. Zmarł przedwcześnie w wieku 38 lat 17 września 1591 r. Jego bracia – Jan, spowiednik Anny Jagiellonki, i Andrzej, prawnik w służbie dyplomatycznej Zygmunta III – wystawili mu w krużgankach szpitala okazały pomnik, który zachował się do naszych dni.

W 1611 r. Florencję odwiedził młody magnat Jakub Sobieski, pamiętnikarz i mąż stanu, ojciec Jana, przyszłego króla Polski. Relacja, jaką pozostawił ze swego pobytu, jest entuzjastyczna i pełna zachwytów. Sobieski zwraca uwagę na piękne położenie miasta, jego szerokie ulice, przestronne pałace, liczne fontanny i cztery mosty. Podziwia kaplice grobowe Medyceuszy i dzieła sztuki zgromadzone przez Franciszka I. Nie omieszkał także zwiedzić biblioteki, posiadającej w swych zbiorach „skrypta bardzo sławne”.

Prawie przez miesiąc w pierwszych tygodniach 1625 r. bawił na dworze Medyceuszy Władysław Waza, przyszły król Władysław IV. Wizytę ową można by nazwać „rodzinną”. Regentka, arcyksiężna Maria Magdalena Habsburżanka, sprawująca rządy w imieniu małoletniego Ferdynanda II, była bowiem rodzoną siostrą Anny, matki Władysława, a zatem jego ciotką. Pobyt księcia był niezwykle urozmaicony. Wiedząc, że Władysław interesuje się teatrem, przygotowano specjalnie dla niego kilka przedstawień: 28 stycznia w Uffizi zaprezentowano dramat o św. Urszuli z muzyką Marca da Gagliana, w dniu następnym w Pałacu Pittich komedię dell’arte, 1 lutego jeszcze jedną komedię, 3 lutego w Poggio Reale operę Wyzwolenie Ruggiera z wyspy Alcyny Franceski Caccini (kompozytorka zadedykowała swe dzieła polskiemu księciu), 8 lutego balet i na koniec, 12 lutego, ponownie komedię. Poza tym dwukrotnie, 6 i 11 lutego, zorganizowano specjalnie dla Władysława tradycyjny mecz piłkarski na placu przed kościołem św. Krzyża. Z tej okazji wręczono mu książeczkę z regułami rozgrywki. Brutalna gra nie znalazła uznania w oczach Stefana Paca, towarzyszącego księciu w podróży. Z różnych zapisków wiemy, że Władysław, zapalony piechur, incognito krążył po mieście. Zwiedził m.in. Galerię Uffizi, katedrę (wszedł nawet na szczyt kopuły), odwiedził kościół Zwiastowania NMP, Pałac Pittich, bazylikę San Lorenzo, kaplice nagrobne Medyceuszy, Bibliotekę Laurencjańską i kościół San Marco, gdzie pokazano mu zmumifikowane ciało św. Antonina, arcybiskupa Florencji. Nie obeszło się bez polowań na zające i dziki. Niektórzy historycy sugerują, że Władysław spotkał się z Galileuszem. Jest to jednak tylko przypuszczenie.

Na przestrzeni dziejów nie brakowało Polaków, którzy wykładali na miejscowych uczelniach. W latach 1666-1670 profesorem matematyki na Uniwersytecie Florenckim był jezuita Adam Kochański – duch niespokojny, stwarzający ciągłe kłopoty swym przełożonym zakonnym. W 1677 r. został nadwornym matematykiem i bibliotekarzem króla Jana III. W czasie pobytu we Florencji Kochański prowadził korespondencję z Leibnizem, który interesował się jego pracami.

Z nauczycieli akademickich warto przypomnieć profesorów wykładających w sławnej Akademii Sztuk Pięknych: malarza i rytownika Józefa Walla (1751-1798), malarza Karola Emila Boratyńskiego (1806?-1876) oraz rzeźbiarza Wiktora Brodzkiego (1817-1904).

Wśród Polaków, którzy odwiedzili Florencję, szczególne miejsce zajmuje August Moszyński, dygnitarz polsko-saski, architekt wszechstronnie wykształcony w Dreźnie w duchu ideałów oświeceniowych, koneser reprezentujący nowy stosunek do dzieł sztuki. Zaprzyjaźnił się ze Stanisławem Poniatowskim w czasie pobytu przyszłego króla w Saksonii. Byli sobie podobni pod względem umysłowości i zainteresowań. Stanisław August powierzył mu opiekę nad swymi prywatnymi zbiorami sztuki. W październiku 1784 r. Moszyński za zgodą króla wyjechał z Warszawy dla poratowania zdrowia i pragnąc uwolnić się od kłopotów, których sam był przyczyną. W czasie podróży prowadził w języku francuskim dziennik, stanowiący bezcenne źródło informacji o nim samym i jego peregrynacjach. Najpierw udał się do południowej Francji, a potem do Włoch. W końcu kwietnia 1785 r. przyjechał do Florencji. Pobyt nad Arnem trwał około dwóch tygodni. Miasto zrobiło na nim ogromne wrażenie z powodu zabytków i dzieł sztuki. Moszyński miał wyrobiony gust. Notował w dzienniku uwagi na temat florenckiej architektury. Zdecydowanie nie podobały mu się pałace. Wedle jego oceny są ponure, ciemne, przypominają raczej więzienia, a nie wielkopańskie rezydencje. Przypadły mu za to do gustu ulice i place. Najbardziej ze wszystkich zwiedzonych świątyń podobał mu się kościół Zwiastowania NMP. Zachwycony był zbiorami Galerii Uffizi. Obejrzał je wielokrotnie w ekstatycznym zachwycie. Tyle arcydzieł malarstwa zgromadzonych w jednym miejscu! Jego uwagę zwrócił posąg Wenus Medycejskiej w sali Trybuny. Uznał go za arcydzieło wśród posągów kobiecych, podobnie jak Apollo Belwederski jest najlepszym posągiem mężczyzny – doda w swym dzienniku.

W domu Michała Anioła notuje ze zdziwieniem i oburzeniem, że rysunki artysty leżą w nieoszklonych gablotach i przykryte są kurzem. Oburza go też, że marmurowe rzeźby wielkich mistrzów stoją na placach, niechronione od zmian atmosferycznych. W czasie pobytu we Florencji Moszyński był tak pochłonięty kontemplacją dzieł sztuki, że nawet – jak wyznaje w dzienniku – nie zwracał uwagi na piękne kobiety. Nasz podróżnik to baczny obserwator życia codziennego. Docenia świetną organizację centralnego szpitala i panującą tam czystość. Notuje, że personel szpitalny, mający pod swą opieką około tysiąca chorych, jest bardzo dobrze opłacany. Zauważa, że biblioteki pełne są studiującej młodzieży. Nie uchodzi jego uwagi, że trzy działające we Florencji teatry, choć nie zawsze prezentują ciekawy repertuar, każdego wieczoru są pełne, co zapewnia im samowystarczalność finansową. Interesuje się systemem fiskalnym. Zadziwia go, że mieszkańcy płacą 53% podatku od dochodów, co jego zdaniem przyczynia się do ich ubożenia.

Moszyński wielokrotnie pisze w swym dzienniku, że szukał towarzystwa kolekcjonerów, ludzi sztuki, uczonych. Czynił to także we Florencji. Poznał tu dyrektora Biblioteki Laurencjańskiej księdza Angela Marię Bandiniego, autora katalogów rękopisów łacińskich i greckich, który osobiście pokazał mu cenny księgozbiór, oraz Felixa Fontanę, fizyka i przyrodnika, twórcę Gabinetu Historii Naturalnej. Moszyński, interesujący się także naukami przyrodniczymi, z ogromną ciekawością obejrzał w Gabinecie anatomiczne modele woskowe. Poznał również markiza Lorenza Ginoriego i na jego zaproszenie zwiedził należącą do niego manufakturę porcelany, gdzie pracowało około 150 osób. Po wizycie notuje, że wyroby „są niezłe”. Moszyńskiego, obeznanego ze znakomitą gatunkowo i niezwykle piękną porcelaną miśnieńską, wyroby manufaktury florenckiej nie mogły zachwycić.

Pobyt we Florencji Moszyński zmuszony był przerwać ze względów finansowych i z powodu uciążliwych upałów, które niezmiernie dawały mu się we znaki. 14 maja dotarł do Rzymu.

We Florencji rozpoczął swą karierę dyplomatyczną w sierpniu 1799 r. książę Adam Jerzy Czartoryski, późniejszy przywódca Hotelu Lambert. Mianowany ambasadorem cara Pawła I na dworze sabaudzkim Emanuela IV, podążył za wygnanym władcą do Toskanii. Bardzo szybko nawiązał tu stosunki towarzyskie z przedstawicielami arystokracji i elity umysłowej, m.in. z Vittoriem Alfierim. Pobyt trwał około roku. Potem jeszcze kilka razy gościł we Florencji. Ostatni raz w 1837 r. Odwiedził wówczas swą młodszą siostrę Zofię Zamoyską, chorą na raka macicy. Było to ich ostatnie widzenie. Zamoyska zmarła w kilka dni po jego wyjeździe, 28 lutego. Pochowana została w kaplicy Salvatich w kościele św. Krzyża. Jej pomnik nagrobny z kararyjskiego marmuru, wykonany przez Lorenza Bartoliniego, zwraca powszechną uwagę zwiedzających i uważany jest za jedno z najznakomitszych dzieł mistrza.

U schyłku życia we Florencji mieszkał przez kilka lat bratanek ostatniego króla Polski i jego imiennik Stanisław Poniatowski (jego ojcem był Kazimierz, najstarszy brat monarchy). To postać niezwykle ciekawa. Dzięki zabiegom matki i wuja otrzymał bardzo staranne wykształcenie. Wiele podróżował po Europie. Był wielokrotnie posłem na sejmy. Pełnił urząd podskarbiego wielkiego litewskiego. Był kawalerem maltańskim i generałem lejtnantem oraz członkiem konfederacji Sejmu Czteroletniego. W swych rozległych dobrach przeprowadził uwłaszczenie chłopów. Stanisław August, który widział w nim swego następcę na tronie Polski, bardzo wcześnie zaczął powierzać mu misje polityczne. Młody Poniatowski spotykał się z wielkimi tego świata: carycą Katarzyną II, z królem Fryderykiem II, z cesarzem Józefem II, papieżem Piusem VI i wielu, wielu innymi. Człowiek instytucja! I przeciwieństwo drugiego bratanka króla, swawolnego księcia Józefa Poniatowskiego. Po uchwaleniu Konstytucji 3 maja Stanisław Poniatowski wyjechał z Polski i osiadł w Rzymie. Ten stateczny i poważny człowiek, koneser sztuki i kolekcjoner zakochał się nad Tybrem w… prostej szewcowej Kasandrze Luci, która została jego kochanką. Nie ukrywał swego romansu. W papieskim Rzymie wybuchł skandal. Księciu groził proces przed trybunałem Państwa Kościelnego. Poniatowskiemu nie pozostało nic innego tylko uciekać z Wiecznego Miasta razem z ukochaną. W 1820 r. para osiedliła się we Florencji, gdzie przyjęto ich niezwykle serdecznie i z szacunkiem. Po śmierci męża szewcowej Poniatowski zawarł z nią związek małżeński. Szczęśliwa para dochowała się czworga dzieci: Józefa Michała, Karola, Heleny i Konstancji. Potomstwo zostało zalegalizowane i chłopcy dali początek włosko-francuskiej linii książąt Poniatowskich di Monte Rotondo, istniejącej do dzisiaj. Wszystkie dzieci Stanisława i Kasandry miały predyspozycje muzyczne i występowały na scenach operowych, ale najzdolniejszy okazał się Józef Michał, urodzony w Rzymie w 1816 r. kompozytor, dyrygent, uzdolniony tenor, niezwykle zasłużony dla kultury muzycznej Toskanii. Studiował bel canto we Florencji pod kierunkiem Ferdinanda Ceccheriniego i od 1839 r. występował jako śpiewak we florenckim teatrze Pergola. Ponadto był cenionym animatorem życia muzycznego we Florencji. Jego opera Giovanni da Procida została wystawiona nad Arnem w 1838 r. Na organizowanych przez siebie stałych koncertach zaprezentował po raz pierwszy publiczności florenckiej symfonie Beethovena. Powierzano mu również obowiązki dyplomatyczne. W 1849 r. był posłem toskańskim w Brukseli, a od 1854 r. ministrem pełnomocnym w Paryżu, gdzie zaprzyjaźnił się z Napoleonem III. Z woli cesarza otrzymał godność senatora Cesarstwa Francuskiego. W 1860 r. objął stanowisko dyrektora opery włoskiej w Paryżu. Jedna z wnuczek Stanisława i szewcowej, Maria Anna, córka margrabiny Heleny Ricci, śpiewaczki operowej odnoszącej sukcesy na scenie operowej we Florencji, poślubiła Aleksandra Walewskiego, syna cesarza Napoleona Bonapartego i Marii Walewskiej.

Stanisław Poniatowski zmarł we Florencji 13 lutego 1833 r. Pochowany został w jednej z kaplic kościoła św. Marka. Płaskorzeźba zdobiąca monumentalny nagrobek księcia przedstawia scenę uwłaszczenia chłopów.

W latach 30. XIX w. we Florencji żyło stosunkowo wielu Polaków, więcej nawet niż w Rzymie. Wielu z nich schroniło się przed prześladowaniami carskimi za udział w powstaniu listopadowym, np. Józef Potocki, Edward Lange, Karol Emil Boratyński i najsłynniejszy – Konstanty Ordon, bohater Mickiewiczowskiej Reduty, który po niezwykle burzliwym żywocie osiadł we Florencji. Lubiany za swe pogodne usposobienie, zmarł śmiercią samobójczą w maju 1886 r.

Bawili we Florencji wszyscy trzej nasi wielcy romantycy. Najdłużej Juliusz Słowacki, bo około półtora roku – od połowy lipca 1837 r. do grudnia roku 1838. Osiadł w stolicy Toskanii za radą swego wuja Teofila Januszewskiego, po prawie rocznej podróży na Bliski Wschód. Był to niezwykle intensywny i płodny okres w twórczości poety. W gościnnym domu Bernarda Zaydlera napisał m.in. Ojca zadżumionych, W Szwajcarii, Wacława. Tu też stworzył Poema Piasta Dantyszka herbu Leliwa o piekle, zainspirowane lekturą Alighieriego, jak sam wyzna: natchnięte niby echem dalekim Danta, napisane w ojczyźnie tego księcia ponurych wieszczów… Pozował nieco na światowca. Bywał na „środach” u Charlotty Survilliers, córki króla neapolitańskiego. Uczęszczał do bibliotek i do teatrów. Czytał po hiszpańsku Calderona i po włosku Boską Komedię. Wieczorami odbywał długie spacery. Jednym z celów jego przechadzek był symboliczny grób Dantego w kościele św. Krzyża. Kontemplując „ponury, patrzący z wysoka” posąg Alighieriego, szukał natchnienia. Dla Słowackiego Florencja to przede wszystkim miasto Dantego, którego uważał za swego mistrza w sztuce poetyckiej i brata w tułactwie. Polski poeta odwiedzał muzea i kościoły. Zachwycał się rzeźbami Michała Anioła w kaplicy Medyceuszy, podziwiał obrazy Fra Angelica w klasztorze św. Marka, Zwiastowanie Leonarda da Vinci i Wiosnę Sandra Botticellego w Uffizi, a w sali Trybuny Wenus Medycejską.

Trzykrotnie bawił we Florencji Adam Mickiewicz. Ostatni raz w kwietniu 1848 r. jako komendant Legionu Polskiego, który miał walczyć o wyzwolenie północnych Włoch. Zatrzymał się w hotelu San Marco przy ulicy Saponari. 16 kwietnia przed hotelem odbyła się wielka manifestacja ludności na rzecz Legionu. Mickiewicz z balkonu wygłosił do zebranych słynne przemówienie. Scena została utrwalona na rysunku przez legionistę Aleksandra Zielińskiego. Na drugi dzień poeta został przyjęty w Pałacu Pittich przez wielkiego księcia Toskanii Leopolda II Habsburga Lotaryńskiego, mającego w swych planach walkę o wyzwolenie północnych Włoch spod panowania austriackiego. Książę wyasygnował pieniądze na utrzymanie Legionu i na werbowanie ochotników. Podczas audiencji towarzyszył Mickiewiczowi pułkownik Wincenty Jan Nepomucen Siodołkowicz, który jako pierwszy podpisał w Rzymie akt zawiązania Legionu. Po kilku latach powrócił on do Florencji, gdzie spędził ostatnie lata swego życia. Siodołkowicz, kawaler orderu Virtuti Militari i Legii Honorowej, zmarł we Florencji 16 sierpnia 1858 r. Mickiewicz w 1848 r. spotkał się także z niektórymi Polakami, m.in. z Bernardem Zaydlerem i malarzem Karolem Emilem Boratyńskim, który wsparł finansowo militarne poczynania poety. Legioniści opuścili Florencję 21 kwietnia. Nie był to pierwszy pobyt Mickiewicza nad Arnem. W październiku 1829 r. poeta zwiedził stolicę Toskanii w towarzystwie Antoniego Edwarda Odyńca, który szczegółowo opisał przebieg tej wizyty. Spotkali się m.in. z działaczem emigracyjnym i kompozytorem Michałem Kleofasem Ogińskim, mieszkającym we Florencji od 1823 r. Z relacji Odyńca dowiadujemy się, że Mickiewiczowi w stolicy Toskanii niezmiernie dokuczały komary, które starał się odstraszyć bezustannym paleniem fajki.

(…)

 

Ciąg dalszy w papierowym wydaniu „Akcentu”.