Wiesława Turżańska. Ziemkiewicza weryfikowanie wartości

Spis treści numeru 4/2017

Ziemkiewicza  weryfikowanie wartości

Potężnym cieniem wzdłuż i wszerz przesłaniasz Polskę całą / Bo Polska Twoim dziełem jest. Zasługą Twą i chwałą. Ten infantylny dystych znajduje się na okładce „Płomyka” z 9 września 1935 roku. Dopełnieniem jest umieszczona powyżej ilustracja: w prostokąt wypełniony błękitem wpisana została mapa II Rzeczpospolitej w pomarańczowym kolorze, na nią zaś cieniem kładzie się olbrzymi profil Józefa Piłsudskiego. Wspominam zachowany w domu numer przedwojennego tygodnika, gdyż skojarzył mi się z tytułem wydanej w 2017 roku książki Rafała Ziemkiewicza Złowrogi cień marszałka. To pewnie zbieg okoliczności, nie można jednak wykluczyć świadomej inspiracji, ponieważ RAZ (jak nazywają niektórzy autora) przez kilkanaście lat badał teksty źródłowe dotyczące okresu przedwojennego, a także studiował liczne opracowania historyczne. W efekcie opublikował w 2014 roku publicystyczno-historyczną książkę Jakie piękne samobójstwo, na okładce której zamieścił prowokacyjne pytanie: Dlaczego Polacy walczyli o swoje zniewolenie? Prowokacja odniosła skutek, gdyż posypały się gromy, szczególnie ze strony dziennikarzy gazet prawicowych, w tym rodzimego dla Ziemkiewicza tygodnika „DoRzeczy”. Jednym z najbardziej obrazowo sformułowanych zarzutów, jakimi posłużono się w polemikach, było oskarżenie autora o „panświnizm”. Natomiast historycy zachowali powściągliwość, wskazywali na różne lapsusy, nadinterpretację faktów prowadzącą do uproszczeń czy przesadnych uogólnień. Zwracali też uwagę na emocjonalny język pełen dosadnych kolokwializmów oraz brak bibliografii. Ponieważ zarzuty te odnieść można zarazem do Złowrogiego cienia marszałka, będącego przedłużeniem prac nad wcześniejszą książką, warto poświęcić jej nieco uwagi.

Zapewne na żarliwość dyskusji wpłynął fakt, że Jakie piękne samobójstwo ukazało się w 70. rocznicę powstania warszawskiego oraz 75. rocznicę wybuchu II wojny światowej. RAZ nie negował bohaterstwa ani żołnierzy, ani ludności cywilnej, nie ujął też czci milionom ofiar, lecz stwierdził, iż piłsudczykowski model patriotyzmu, oparty na insurekcjonizmie, zawierał w sobie gen zagłady. Skrytykował też koncepcję Władysława Sikorskiego, który mówił o potrzebie wniesienia przez Polaków „kapitału krwi”. Zdaniem Ziemkiewicza kapitał ów nie miał znaczenia dla wielkiej trójki podczas konferencji w Teheranie, Jałcie i Poczdamie, a sam wybuch powstania warszawskiego był Stalinowi wręcz na rękę. Źródeł wojennej hekatomby autor dopatrywał się w zapoczątkowanej przez przewrót majowy polityce sanacji. Szczególnie ostre słowa skierował pod adresem nieudolnych następców Piłsudskiego – Edwarda Rydza-Śmigłego i Józefa Becka.

RAZ przedstawił również swoją koncepcję Realpolitik – jego zdaniem należało przyjąć żądania Hitlera w kwestii Gdańska, zgodzić się na budowę autostrady eksterytorialnej i przystąpić do paktu antykominternowskiego zamiast ulegać cynicznej polityce Wielkiej Brytanii i podpisywać z nią w imię propagandy mocarstwowej układy sojusznicze, kierujące agresję Rzeszy na Polskę. Nawiasem mówiąc, podobnie uważał Stanisław Cat-Mackiewicz: Posunięcie angielskie w sprawie gwarancji (…) było dyplomatycznie znakomite. Nadawało agresji Hitlera ten kierunek, którego sobie Anglia życzyła1. RAZ strawestował słynne przemówienie Becka o honorze, stwierdzając, iż jedyną rzeczą bezcenną w życiu narodów jest biologiczne przetrwanie2, po czym dodał, że skoro już do wojny doszło, to należało podpisać korzystny akt kapitulacji, by zminimalizować straty wśród ludności. Gdy weźmiemy pod uwagę te opinie, łatwo zrozumiemy powracające w książce twierdzenie, iż tytułowe „piękne samobójstwo” Polacy popełnili w imię gangsterskich interesów Anglii, Francji, USA i ZSRR. A ponieważ autor jest – jak mówił o sobie Jerzy Giedroyć – „zwierzęciem politycznym”, w publikacji znalazło się wiele komentarzy na temat bieżącej sytuacji w Polsce. Oczywiście Ziemkiewicz bywał stronniczy, zarówno na sprawy aktualne, jak i na historię patrzył często przez pryzmat idei Romana Dmowskiego (Złowrogi cień marszałka zadedykował zresztą swojemu dziadkowi, legioniście i działaczowi Stronnictwa Narodowego). Nie można jednak zanegować poglądu, że zbudowany na klęskach kompensacyjny mit „szlachetnego cierpiętnictwa” do dziś tkwi silnie w mentalności Polaków i odrywa ich od rzeczywistości.

Trudno nie zauważyć, że nad przedstawioną w książce Jakie piękne samobójstwo analizą przyczyn narodowych katastrof wyraźnie unosił się „cień” Józefa Piłsudskiego. Tym samym w najnowszej publikacji wiele wątków tematycznych, ocen, diagnoz powtarza się, tylko w innych konfiguracjach i z odmiennie rozłożonymi akcentami. Ponadto obie książki to eseje historyczno-polityczne, a Ziemkiewicza można uznać za kontynuatora konwencji zapoczątkowanej w Polsce przed II wojną światową przez Karola Zbyszewskiego, którego Niemcewicz od przodu i tyłu ukazał się w lutym 1939 roku i wywołał oburzenie krytyków związanych z różnymi opcjami politycznymi, zarzucających autorowi „szarganie świętości”. Jest jednak pewna różnica: Zbyszewski, wskazując, iż mitologizowanie przeszłości wiedzie do klęski, poszedł w kierunku błazenady, Ziemkiewicz natomiast posłużył się ostrą perswazją, opartą na starannym doborze argumentów. Zapowiedzią takiej taktyki jest już prowokacyjne zdanie umieszczone na okładce publikacji: „Odzyskał Polskę – zniszczył polskość”. Uzasadnieniu tego twierdzenia służy cały wywód (poprowadzony zresztą w trochę meandryczny sposób), co nie oznacza, że autor całkowicie pomija zasługi komendanta, jakkolwiek ogranicza je tylko do lat 1918-1922.

Ziemkiewicz dowodzi, że ukształtowany w okresie sanacji kult Piłsudskiego jako twórcy Legionów, wskrzesiciela niepodległości oraz wodza mającego moralne prawo do sprawowania rządów dyktatorskich miał na celu uzasadnienie przewrotu majowego i etyczną legitymizację reżimu. A zgodnie z zasadą, że zwycięzcy tworzą historię, propaganda sanacyjna eliminowała niewygodne fakty, kreując wizerunek marszałka jako wręcz nadczłowieka. Dlatego w artykułach prasowych dominowały w latach 30. takie określenia jak: „ojcowski opiekun i bohaterski obrońca Ojczyzny”, „wielki budowniczy Polski Odrodzonej”, „wielki wychowawca narodu” czy „największy skarb narodu” (s. 14). Można tylko dodać, że zacytowany przeze mnie na początku wierszyk mieścił się w tej konwencji. W eseju Ziemkiewicza jest poza tym mowa m.in. o indoktrynacji, jakiej poddano system oświaty, a także o absurdalnym i jedynym w swoim rodzaju akcie prawnym z kwietnia 1938 roku, czyli Ustawie o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego. Zarazem – opierając się na eseju Andrzeja Kijowskiego Krypta św. Leonarda – autor wskazuje, iż popularność kultu wodza wynikała z zaszłości historycznych, bowiem po zdradzie ostatniego króla masową wyobraźnią zawładnęli przywódcy wojskowi (książę Józef Poniatowski, Tadeusz Kościuszko, Romuald Traugutt), a Roman Dmowski, Wojciech Korfanty i Wincenty Witos do takiego wzoru nie pasowali.

Jednakże Ziemkiewicza interesuje nie tyle demitologizacja samego kultu, ile kwestia, że stał się on elementem tożsamości narodowej, przez co rzutuje na współczesność, sprawiając, że Polacy od ponad ćwierć wieku mają problem z zagospodarowaniem odzyskanej suwerenności. Zgodnie z tą tezą autor stara się unaocznić, jak po 1989 roku ów sanacyjny paradygmat przywództwa wykorzystują politycy różnych opcji w walce o „rząd dusz”. Dlatego w książce – a szczególnie w ostatnim rozdziale, zatytułowanym Pompowanie wielkości pada tak wiele ostrych słów pod adresem Lecha Wałęsy, Donalda Tuska, Adama Michnika i środowiska „Gazety Wyborczej”, a także Jarosława Kaczyńskiego. Z tego też wypływa niezbyt optymistyczna diagnoza sytuacji polskiego społeczeństwa, w którym nie zdążyły wykształcić się ideały republikańskie i które bez sprzeciwu przyjmuje model wodzowski oparty na tzw. dyktaturze moralnej. Oczywiście wiele w tych dywagacjach subiektywizmu wynikającego z przekonań ideowych. Nie dziwi więc, że jednym z największych zarzutów, jakie RAZ stawia marszałkowi, jest oskarżenie o zniszczenie polskiego republikanizmu, który autor uznaje za wartość rudymentarną: istotę polskości stanowi republikanizm, pęd ku wolności, równości i sprawiedliwości, przekonanie, że naród jest suwerenem króla, że prawa kardynalne gwarantujące wolność są nadrzędne wobec czyjejkolwiek despotycznej woli (s.19).

Taki pogląd pociąga za sobą daleko posuniętą idealizację ideologii sarmackiej, którą Ziemkiewicz uznaje za prefigurację koncepcji endeckiej: ale myśl narodowej demokracji była republikańska z ducha, a przez to arcypolska, żądanie demokracji było jej rdzeniem, istotą, budowa klasy średniej i republikańskiej, polskiej elity – sposobem na odzyskanie państwa i niepodległości (s. 435). By przypomnieć słabo utrwalony w świadomości społecznej program stronnictwa, autor przedstawia jego historię. Najpierw pisze o założonej w 1887 roku z inicjatywy Zygmunta Miłkowskiego, uczestnika powstania styczniowego, Lidze Polskiej, następnie o przekształceniu się tej partii w Ligę Narodową pod przewodnictwem Romana Dmowskiego, wreszcie – o współtworzonym przez Dmowskiego i powstałym na gruncie Ligi Narodowej Stronnictwie Narodowo-Demokratycznym, założonym w 1897 roku i od roku 1905 działającym legalnie w zaborze rosyjskim. Dość obszerna analiza programu i działań endecji ma służyć podważeniu obciążającego ją stereotypu, a także ukazaniu Dmowskiego jako człowieka o większej dojrzałości politycznej niż Piłsudski.

Rozważania owe, dotyczące przede wszystkim koncepcji odzyskania niepodległości, zajmują sporą część publikacji. Zresztą trzy czwarte liczącej 443 strony książki odnosi się do okresu przed przewrotem majowym. Wynika to z faktu, że Złowrogi cień marszałka nie jest biografią, a autora interesują przede wszystkim mechanizmy tworzenia mitu i jego konsekwencje. Ziemkiewicz wychodzi z założenia, że Piłsudski i Dmowski wysnuli odmienne wnioski z klęski powstania styczniowego, choć obaj dążyli do odrodzenia Polski. Pierwszy z nich, pod wpływem fascynacji literaturą romantyczną, szczególnie utworami Juliusza Słowackiego, postawił na nieustający zbrojny opór wobec caratu, tzw. ubojowienie, Dmowski zaś poszedł w kierunku organicyzmu, zakładając, iż należy upolitycznić lud, by nie powtórzyła się sytuacja znana choćby z Wiernej rzeki czy Rozdzióbią nas kruki, wrony Stefana Żeromskiego. RAZ podważa również podręcznikowe uproszczenia dotyczące stosunku Dmowskiego do Rosji, wskazując, iż stawiał on na Wielką Brytanię, będącą w sojuszu z Francją i z Rosją, ponieważ zakładał, że po pokonaniu Austrii i Prus oraz scaleniu ziem trzech zaborów będzie możliwe odzyskanie niepodległości przez Polskę.

Nie bez powodu Ziemkiewicz wylicza dziesiątki organizacji powstałych w czasach zaborów w celu prowadzenia walki cywilnej i podkreśla, że efektem ich istnienia był akces najniższych warstw społeczeństwa do wojska w czasie nawały bolszewickiej. Przy tej okazji oddaje też sprawiedliwość działaniom ludowców oraz samemu Wincentemu Witosowi, który w krytycznym momencie wojny stanął na czele Rządu Obrony Narodowej i wydał odezwę do chłopów. Zarazem autor uważa, że niekwestionowaną zasługą Piłsudskiego było zwycięstwo w wojnie z sowiecką Rosją. Jednakże portret osobowościowy marszałka wypada w książce nieciekawie – to egocentryk, megaloman działający często na zasadzie „jakoś to będzie”, a nawet „człowiek demolka”: Gdzie się pojawi, oczekuje bezwarunkowego podporządkowania się albo rękami tych, którzy mu się bezwarunkowo podporządkowali, wszystko rozpieprzy (…). Niezdolny do jakiejkolwiek kooperacji, do funkcjonowania innego niż w roli dyktatora, nadczłowieka (s. 117). Natomiast Dmowski jawi się jako polityczny analityk, strateg, zwolennik patriotyzmu pracy, racjonalista jasno formułujący założenia ideowe swojej partii. Jego antysemityzm jest zaledwie wzmiankowany, i to jedynie w odniesieniu do finansowych elit, choć pojawia się też informacja, że przywódca endecji był zwolennikiem wysiedlenia ludności żydowskiej z Polski.

Nie można się jednak zgodzić ze stwierdzeniem, że odpowiedzialność moralna endecji za zabójstwo Gabriela Narutowicza to wymysł. Choć Ziemkiewicz pisze o rozbuchanej atmosferze nienawiści, a Niewiadomskiego nazywa człowiekiem zaburzonym psychicznie i dodaje, że prawica jednoznacznie potępiła ów mord polityczny, nie przywołuje w tym przypadku cytatów z ówczesnej prasy. A przecież w kilka dni po zamachu działacz endecki ksiądz Kazimierz Lutosławski pisał w „Myśli Narodowej”: Co się właściwie stało? Oto do walki o to, kto ma być w Polsce gospodarzem, stanął Naród Polski z jednej strony, a blok mniejszości, pod żydowskim przewodem, z drugiej. Polskie narzędzie tej samej siły międzynarodowej – spisek belwedersko-masoński, wystąpił stanowczo do walki przeciw Narodowi, chcąc przez wspólne z Żydami i ich podkomendnymi narzucenia Polsce nieznanej osoby prezydenta utwierdzić swoje nad Polską panowanie3. RAZ mimowolnie konstatuje też nieprzystawalność idealistycznych koncepcji Dmowskiego do rzeczywistości II RP, gdy zauważa, że w latach 30. endecka młodzież, którą biła policja po ulicach, która przedarła się przez tortury zboczonego Kostka-Biernackiego w Berezie Kartuskiej (…), uznała to za niewarte uwagi pierdzielenie starych zgredów (s. 436).

Za to ciekawie zostaje podważone przeciwstawienie: Piłsudski socjalista i Dmowski katolik. Ziemkiewicz udowadnia, że obaj przywódcy byli w tym zakresie pragmatystami. Dmowski darwinista uznał, iż katolicyzm może być czynnikiem łączącym wszystkich Polaków, a Piłsudski jako towarzysz Wiktor zamieszczał w „Robotniku” artykuły o niepodległościowej tematyce (notabene, jako podwójny konwertyta także zabiegał o dobre stosunki z Kościołem, choć starał się oddzielać wiarę od polityki). Cóż, już dawno powiedziano: „Paryż wart jest mszy”. Jak też twierdzą inni biografowie marszałka, wybór przez niego socjalizmu był przypadkowy, a szybkie osiągnięcie w PPS pozycji lidera wynikało z faktu aresztowania większości działaczy. Ziemkiewicz uznaje, że Piłsudski zawsze był szczęściarzem, dlatego jako motto zamieszcza wypowiedź jego brata, Bronisława: Ten Ziuk ma szalone szczęście, wszystko mu na dobre wychodzi, a wszystko dlatego, że siebie stawia na pierwszym planie (…), a durni wierzą mu i zachwycają się nim. (…) Zawsze gbur, egoista i zarozumiały, i szczęście jego coraz bardziej go psuje. Przywołana ocena z lat gimnazjalnych ukierunkowuje sposób postrzegania większości działań komendanta, któremu RAZ nie odmawia ani wielkiego patriotyzmu, ani idealizmu, ani też charyzmy. Dowodzi jednak, iż na fenomen Piłsudskiego złożyły się w jednakowym stopniu jego osobowość i czynniki zewnętrzne. Wywód, choć oparty na faktach ustalonych przez biografów i historyków, pozostaje jednocześnie zgodny z Realpolitik Ziemkiewicza i intrygująco ukazuje drugą stronę medalu.

Przykładem może być fragment poświęcony latom, kiedy Piłsudski jako towarzysz Mieczysław kierował Organizacją Bojową PPS, dokonującą zamachów na carskich urzędników, czego efektem były nasilone represje i śmierć cywilów. Źródło terroru widzi RAZ w fascynacji powstaniem styczniowym, a konkretnie ideą Stefana Bobrowskiego: im więcej krwi wyleją z Polaków Moskale, tym lepiej; braciom, synom i innym krewnym zabitych tym trudniej będzie potem układać sobie normalne życie w „wychodku” zaboru (s. 57). Ziemkiewicz przypomina też, że finansowanie PPS odbywało się głównie poprzez akcje ekspropriacyjne, te zaś polegały na napadach zarówno na polskich kapitalistów, jak i na urzędy gminne, kasy pocztowe, sklepowe czy fabryczne. A do bojówkarzy dołączali, zwabieni żądzą zysku, zwykli kryminaliści. Autor zaznacza jednak, że w kwestiach finansowych marszałkowi nigdy nie można było zarzucić nieuczciwości. Krytycznie ocenia natomiast tzw. przemoc brutalną wobec opornych rodaków oraz konkluduje, że próba wywołania w 1905 roku rewolucji w Kongresówce nie tylko zakończyła się klęską, ale też doprowadziła do wojny polsko-polskiej, co na długo zraziło do Piłsudskiego tamtejszą ludność, powodując m.in., że w 1914 roku wrogo przyjęto na ziemiach królestwa Pierwszą Kompanię Kadrową.

Pojawia się też pogląd, iż wtedy właśnie marszałek zaczął pogardzać rodakami, uznając ich za tchórzy, co znalazło wyraz m.in. w – licznie cytowanych w książce – wulgarnych sentencjach typu: Polacy naród wspaniały, tylko ludzie kurwy (s. 12). Jednocześnie w tym okresie ujawnia się w pismach Piłsudskiego mitotwórcza autokreacja, gdyż klęskę potraktował on jako zwycięstwo moralne, pisząc o „wyżynach dyktatury moralnej” (s. 85). Uzasadniając autorytarne zapędy Piłsudskiego, autor przywołuje dość znaną historię o wizycie Żeromskiego w 1909 roku w Zakopanem, kiedy to przyszły marszałek, siedząc przy pasjansie w kalesonach, bo jedyną parę spodni oddał do zacerowania, oświadczył, że jeśli karty dobrze się ułożą, to zostanie dyktatorem Polski. Zdaniem Ziemkiewicza Piłsudski przez całe życie chciał być polskim Napoleonem i już jako towarzysz Mieczysław potrafił wytworzyć w oddziałach strzeleckich ślepą karność, poczucie odrębności czy wręcz wyjątkowości, co spowodowało, że w kolejnych latach środowisko legionistów działało na zasadzie sitwy.

RAZ porusza też kwestię drażliwą, a często pomijaną, czyli zagadnienie współpracy Piłsudskiego z wywiadem Austrii i Niemiec. Opierając się na książce Lodowa ściana. Sekrety polityki Józefa Piłsudskiego 1914-1918 Ryszarda Świętka, dowodzi, iż bez wywiadowczych kontaktów nie byłoby możliwe utworzenie związków strzeleckich, a następnie Pierwszej Kompanii Kadrowej. W zamian jednak zobowiązano się dostarczać informacji szpiegowskich zbieranych przez działających w Kongresówce socjalistów. Co więcej, wywołanie antyrosyjskiego powstania – mimo odmiennego celu – było w interesie zarówno Piłsudskiego, jak i Austrii oraz Niemiec. Przy okazji autor rozbija mit marszałka jako twórcy Legionów, wskazując, że po fiasku wyprawy Pierwszej Kompanii Kadrowej w zaborze rosyjskim Austriacy chcieli wcielić strzelców do c.k. armii. Sytuację uratował Władysław Sikorski oraz popierający go wpływowy Juliusz Leo, inicjujący powstanie Legionów. Powołany wówczas Naczelny Komitet Narodowy Piłsudskiemu – ikonie ruchu strzeleckiego – przydzielił funkcję dowódcy I Brygady. Ziemkiewicz szczegółowo opisuje konflikty komendanta z NKN oraz grę z wywiadami aż do kryzysu przysięgowego w 1917 roku, kiedy to Legiony przeformowano w Polnische Wehrmacht. Wskazuje przy okazji, iż Niemcy oddali Piłsudskiemu ogromną przysługę, gdyż internując go w Magdeburgu, przysporzyli mu popularności i unieważnili wszystkie oskarżenia o kolaborację z wywiadami innych państw.

Podważony został ponadto mit Sulejówka. RAZ dowodzi, że w 1923 roku naczelnik nie tyle wycofał się w prywatność, ile przeniósł walkę o władzę w dziedzinę moralności. Jeżdżąc po kraju, agitował, przedstawiał siebie i swych żołnierzy w roli ofiar. Wyzywał rządzących, przede wszystkim endeków, od złodziei, kanalii, łotrów, krwiopijców, a wtórowali mu wierni legioniści, z którymi widywał się często. Można więc mówić o tzw. pełzającym zamachu stanu. Zdaniem Ziemkiewicza, 12 maja miał być w planach Piłsudskiego demonstracją siły, ale przekształcił się w wojnę domową, zakończoną szybko dzięki odpowiedzialnej postawie Wincentego Witosa i Stanisława Wojciechowskiego. Autor dodaje, iż do przewrotu doszło, kiedy republika zaczynała podnosić się z kryzysu, na sanacji nie zostawia zaś suchej nitki, obwiniając o wszystko marszałka. I tu pojawiają się wątpliwości, gdyż RAZ przyznaje, że Piłsudski nie był typowym dyktatorem, lecz swego rodzaju romantycznym idealistą, przekonanym, że odrodzenie moralne nastąpiło jedynie w wojsku. Dlatego wyjście widział w narzuceniu całej Polsce wojskowości i wojskowych rządów (s. 363), a to oczywiście okazało się zgubne, gdyż kierownicze stanowiska – od tych najwyższych do najniższych – obejmowali dawni legioniści, ludzie niekompetentni. Dodajmy, że o fatalnej polityce kadrowej pisali nawet apologeci marszałka, tacy jak Mieczysław Pruszyński: A jeden z naszych ministrów skarbu, przydzielony z wojska pułkownik, objąwszy funkcję, nie wiedział, czym się różnią dewizy od dywizji wojska!4.

Ziemkiewicz konstatuje, że każdy dyktator staje się zależny od ludzi, na których się opiera, a owo wierne wojsko – choć nie dyskutowało, tylko potakiwało i prężyło się na baczność – zaczęło sterować Marszałkiem (s. 363). Nie można więc mówić o jednoosobowej odpowiedzialności. Bez wątpienia Piłsudski niszczył znienawidzonego Władysława Sikorskiego, zadecydował o aresztowaniu i przetrzymywaniu w strasznych warunkach generała Tadeusza Rozwadowskiego (który zmarł po wypuszczeniu) i podobnie postąpił z opozycją w czasie – urągającego prawu – procesu brzeskiego. Za zgodą marszałka utworzono w 1934 roku – na wzór ówczesnego Dachau – obóz w Berezie Kartuskiej dla przeciwników politycznych, przy czym warto zauważyć, że na rok przed śmiercią Piłsudski był już człowiekiem schorowanym, toteż nie można go do końca obciążać winą za stosowane tam tortury. Trudno też jednoznacznie stwierdzić, na ile marszałek odpowiadał za zaginięcie bądź śmierć generała Włodzimierza Zagórskiego, tajemnicze zgony innych niewygodnych ludzi czy też ich brutalne pobicia. No i do tej pory nie wyjaśniono zagadkowego samobójstwa Eugenii Lewickiej, ostatniej miłości naczelnika. Zapewne też jako Generalny Inspektor Sił Zbrojnych Piłsudski nie docenił roli lotnictwa, ale trudno krytykować jego politykę zagraniczną, skoro w 1933 roku – jak wiele wskazuje – bezskutecznie proponował Francji wojnę prewencyjną przeciwko Niemcom, rok później zaś podpisał z nimi korzystne traktaty, będąc zwolennikiem zachowania równowagi między Rzeszą a ZSRR. Decyzja Becka o podpisaniu umowy z Wielką Brytanią stanowiła wyraźne złamanie tej reguły. Wspomniany już Pruszyński zakłada, że właśnie z tego powodu Walery Sławek po śmierci Piłsudskiego wykluczony został przez obóz rządzący z polityki i popełnił samobójstwo.

Ziemkiewicz w swoim oglądzie rzeczywistości jest tendencyjny, co zresztą mieści się w konwencji personal view. Czytelników może drażnić ogromna dygresyjność i powtarzalność spostrzeżeń, a także emocjonalizm, który prawie eksploduje w ostatnich partiach publikacji. Powstaje wrażenie, że autor pisał je w pośpiechu, chcąc, by Złowrogi cień marszałka ukazał się w uchwalonym przez sejm Roku Marszałka Józefa Piłsudskiego. Mimo tych mankamentów książkę możemy uznać za znakomitą podstawę do dyskusji nad przeszłością i jej wpływem na czasy obecne. Zarazem przychodzą mi na myśl słowa Tadeusza Konwickiego, które kilkakrotnie powtarzał w rozmowach z Przemysławem Kanieckim: Nie ma historii, są tylko jej interpretacje.


Rafał A. Ziemkiewicz: Złowrogi cień marszałka. Fabryka Słów, Lublin 2017, ss. 425.

1 S. Cat-Mackiewicz: Lata nadziei. 17 września 1939 – 5 lipca 1945. Warszawa 1990, s. 22.

2 R. A. Ziemkiewicz: Jakie piękne samobójstwo. Narracje o wojnie, cynizmie i szaleństwie. Lublin 2014, s. 38.

3 C. Miłosz: Wyprawa w dwudziestolecie. Kraków 1999, s. 217.

4 M. Pruszyński: Tajemnica Piłsudskiego. Warszawa 1997, s. 186.