Wacława Milewska. Norwid czyta Słowackiego

Spis treści numeru 1/2022

Norwid czyta Słowackiego

Tło ideowe rysunku Cypriana Kamila Norwida

O stosunku Cypriana Norwida do twórczości Juliusza Słowackiego napisano już wiele, koncentrując się głównie na analizie prelekcji wygłoszonych przez Norwida w Paryżu w 1860 roku i opublikowanych staraniem grona jego przyjaciół rok później1.

Mniej znanym zagadnieniem są realizacje artystyczne Norwida inspirowane utworami Słowackiego. Prac tych jest zaledwie kilka, przy czym większość nie została rozpoznana jako oddźwięk lektury dzieł wieszcza. Jeden z wyjątków stanowi piórkowy rysunek z 1855 roku, który sam Norwid zatytułował cytatem i oznaczeniem jego źródła: „COŚ CZYTAJĄCA… WIECZNIE, NA KAMIENIACH…” (z Króla-Ducha)2. Przy okazji warto nadmienić, że jest to w sztuce polskiej najwcześniejsze z dzieł – zresztą nielicznych – które zainspirowane zostały tym mistycznym poematem Słowackiego.

(…)

Przywołany przez Norwida w tytule szkicu wers pochodzi z jednego z najpiękniejszych fragmentów Króla-Ducha – z monologu Popiela rozpaczającego po śmierci Wandy:

Lecz pierwéj nim ją oddałem płomieniom,
O! ileż strasznych słyszała lamentów!
(…)
Każę podziemnym zamienić się cieniom
W gmachy filarów pełne i zakrętów…
W alabastrowej Cię położę trumnie.
Każę strzec wieków Śpiewaczce… kolu
mnie.

Zabalsamowaną… wiecznym zdjętą spaniem,
Cicho na białych atłasach położę…
Sam przyjdę… jak lew legnę… i wzdychaniem
Śmiertelnym twój sen spokojny zatrwożę.
Więc może wstaniesz… i pocałowaniem
Dasz mi ocknienia światłości i zorze?
I słuch mi weźmiesz, w tych podziemnych cieniach
Coś czytająca… wiecznie… na kamieniach?

W kraju bez słońca, bez gwiazd i księżyca,
Gdzie wiecznie smętnie, posępnie i głucho,
Ja, rycerz, jako śpiąca nawałnica,
Z otwartą, szklanną źrenicą i suchą;
A ty – jak moja smętna czytelnica,
Perła po perle ton lejąca w ucho,
Taka wyrazów i pieśni mistrzyni,
Że pieśń… z tysiąca lat… chwilę uczyni!
3

Popiel nazywa tu Wandę „coś czytającą… wiecznie… na kamieniach”, „smętną czytelnicą”, „wyrazów i pieśni mistrzynią”. Skąd zna te jej umiejętności i upodobania i dlaczego o nich właśnie wspomina w swym żałobnym lamencie?

By odpowiedzieć na te pytania trzeba przypomnieć nie tylko silnie przekształcony przez Słowackiego mit Wandy, przedstawiony w I Rapsodzie Króla-Ducha, ale także jej wcześniejsze i późniejsze palingenetyczne dzieje, odtworzone w dalszym rapsodzie poematu i w innych utworach wieszcza.

W Królu-Duchu Słowacki uczynił Wandę córką Lecha, przywódcy plemion żyjących nad Gopłem, a Popiela, pogrobowca Wenedów pokonanych niegdyś przez Lechitów4 – „pierwszą ręką księcia”5, „najpierwszym Złotym Wojewodą”6 i dowódcą jego wojsk. W istocie Popiel, służąc Lechowi, czekał na sposobny moment pomszczenia zagłady swojego narodu.

W czasie powrotu z jednej z wojennych wypraw Popiel natrafił na pole zasłane mnóstwem martwych czarnych orłów. Rycerze przystroili skrzydłami tych ptaków swoje pancerze, a Popiel przypiął je sobie do hełmu. Gdy zjawił się w zamku, jego widok wywołał przerażenie i gniew księcia. Lech dopiero co usłyszał od córki przeczytaną przez nią wykładnię jej złowieszczego snu:

Ona – ta dziwna na harfach mistrzyni,
Mająca duchów niebieskich naturę,
Czytała w jakiejś Sybilijnej skrzyni,
(Może przed wieki będąca za córę
Rzymianom), że jej koronę na głowie
Zerwą na koniach lecący orłowie7.

Lech już miał wezwać guślarzy, by wytłumaczyli znaczenie tej przepowiedni, gdy nagle stanął przed nim Popiel – „skrzydlaty orzeł”8, który swoje „wojska latające”9, swoje husarze / Przed zamkiem rzędy długimi ustawił / I sen jak w jasnéj błyskawicy zjawił10 Lech kazał dowódcę wojsk uwięzić. Wanda, nieświadoma swej wieszczej mocy, sama siebie winująca, / Że wtenczas śniła11 i spowodowała surową decyzję ojca, otworzyła po kryjomu bramę lochu i uwolniła Popiela. Po latach jej sen się jednak spełnił.

Popiel powrócił do kraju, w którym królowała już Wanda, na czele stutysięcznej hordy Germanów, jako najeźdźca i mściciel. Pokonał jej wojska i postawił upokarzające warunki kapitulacji. Mimo że od dawna Wandę kochał i chciał pojąć za żonę, zachował się bezwzględnie i grubiańsko, czym popchnął ją do samobójczej śmierci. Rozpaczając nad jej ciałem, przywoływał w przebłyskach metempsychicznej pamięci obrazy świadczące o ich niegdyś wspólnie przeżytej przeszłości. Mówiąc o „gmachach filarów pełnych i zakrętów”, kolumnie – „wieków Śpiewaczce”, zabalsamowaniu, „alabastrowej trumnie” i położeniu się w niej obok ukochanej, o kraju bez gwiazd, słońca i księżyca / Gdzie wiecznie smutno, posępnie i głucho, o tysiącu lat, które miną jak jedna chwila, wreszcie o pocałunku, którym umiłowana obudzi go ze śmiertelnego snu – przypominał finał ich dawnego związku w inkarnacjach endogamicznej, królewskiej pary w starożytnym Egipcie, „w roku jakimś tysiącowym”12, w bogato zdobionej komorze grobowej we wnętrzu piramidy13.

Historię tej pary Słowacki opowiedział kilkakrotnie w różnych mistycznych dziełach jako eksplikację pewnego etapu spirytualnego rozwoju dwóch wielkich duchów – męskiego i żeńskiego – „rozmiłowanych w sobie”14, ale i rozmiłowanych w Bogu i ku celom finalnym twarzą obróconych15.

(…)

1 Norwid wygłosił sześć prelekcji o twórczości Słowackiego w Czytelni Polskiej przy Passage du Commerce 25 w Paryżu między 7 kwietnia a 12 maja 1860 roku. Te stenografowane wykłady ukazały się drukiem pod tytułem O Juliuszu Słowackim w sześciu publicznych posiedzeniach (z dodatkiem rozbioru „Balladyny”). Analizowali je m.in.: W. Hahn: Cyprian Norwid o Słowackim (w:) tegoż: Szkice literackie o Słowackim. Brody 1909, ss. 137-149; M. Straszewska: Norwid o Słowackim (na marginesie prelekcji paryskich) (w:) Nowe studia o Norwidzie. Red. J.W. Gomulicki i J.Z. Jakubowski. Warszawa 1961, ss. 97-124; T. Żabski: Z problematyki rozprawy Norwida „O Juliuszu Słowackim”. „Acta Universitatis Wratislaviensis” 1962, nr 1: „Prace Literackie” III, ss. 99-119; W. Rzońca: Słowacki w rozprawie Norwida „O sztuce” (dla Polaków). „Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza” 1991-1992, t. XXVI-XXVII, ss. 119-126; J. Fert: Nad-Słowacki, czyli Norwid jako wielbiciel, krytyk i komentator Juliusza Słowackiego. „Ethos” 2009, nr 3-4, ss. 117-127; W. Toruń: Norwid i Słowacki. „Dialog Dwóch Kultur” 2008, z. 1, ss. 151-154; S. Rzepczyński: Aktualizacja tradycji jako formuła komparatystyki. Przypadek Norwida. „Rocznik Słupski” 2013, nr 11, ss. 97-108; A. Ziołowicz: Cypriana Norwida sztuka żywego słowa. „Ruch Literacki” 2017, z. 4, ss. 361-368; K. Samsel: Jak Cyprian Norwid zrozumiał „Króla Ducha” Juliusza Słowackiego? „Bibliotekarz Podlaski” 2017, z. 4 (XXXVII), ss. 97-114; S. Rzepczyński: Bieguny ducha narodu polskiego. Wokół Norwidowskiej „Lekcji IV” wykładów o Słowackim. „Colloquia Litteraria” 2017, nr 1, s. 36; M. Buś: Jak są zrobione wykłady Norwida o Słowackim. „Colloquia Litteraria” 2017, nr 1, ss. 7-33.

2 C.K. Norwid: COŚ, CZYTAJĄCA… WIECZNIE, NA KAMIENIACH…, (Kobieta czytająca z głazu). 1855. Tusz piórem, papier; 19 x 12,7. Sygn. i dat.: NORwid 1855; napis u dołu: COŚ, CZYTAJĄCA… WIECZNIE, NA KAMIENIACH… (z Króla-Ducha). Album Umarli żywi (zwany też „Żywi i umarli”) Teofila Lenartowicza. Biblioteka Polskiej Akademii Nauk, Kraków, Nr inw. 2029, k. 171.

3 J. Słowacki: Król-Duch, Rapsod I, pieśń II, w. 289-304 (w:) tegoż: Dzieła wszystkie. T. VII. Pod red. J. Kleinera. Wrocław 1956, s. 168.

4 Popiel był synem Rosy Wenedy, zapłodnionej prochami Wenedów poległych w walce z Lechitami. W jego ciało wcielił się duch greckiego wojownika Hera Armeńczyka.

5 J. Słowacki: Król-Duch, Rapsod I, pieśń I, w. 323, dz. cyt., s. 154.

6 Tamże, w. 327, s. 154.

7 Tamże, w. 497-503, s. 159.

8 Tamże, w. 379, s. 155.

9 Tamże, w. 368, s. 155.

10 Tamże, w. 509-511, s. 159.

11 Tamże, w. 513-514, s. 159.

12 J. Słowacki: [Dialog troisty z Helionem, Helois i przeciwnikami]. [Rozmowa III], w. 438 (w:) tegoż: Dzieła wszystkie. T. XIV. Pod red. J. Kleinera. Wrocław 1954, s. 319.

13 Wszystkie te obrazy są reminiscencją z podróży do Egiptu w 1836 roku (20 X 1836 – 2 I 1837), gdzie poeta widział w Gizie piramidy, zwiedził wnętrze i stanął na szczycie piramidy Cheopsa, następnie popłynął Nilem do Luksoru i Karnaku, a w drodze powrotnej do Kairu zwiedził Dolinę Królów w Tebach. Natomiast alabastrowy sarkofag widział w Londynie w 1831 roku. To sarkofag faraona Setiego I (1290-1279 p.n.e.), pokryty inskrypcjami i dekoracjami figuralnymi z Księgi Bram i Księgi Umarłych. Odkryty w 1817 roku, został zakupiony przez angielskiego prywatnego nabywcę i był udostępniany miłośnikom starożytności (J. Śliwa: „Grobowiec oświecony stał się lampążywych”. Juliusz Słowacki i sarkofag Setiego I. „Światowid. Rocznik Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego”, Nowa seria, t. 1 (XLII), Warszawa 1999, ss. 176-177). Słowacki pisał o tym sarkofagu w innych utworach, m.in. w wierszu List do Aleksandra H. [Hołyńskiego], w. 165-169, i w Samuelu Zborowskim, akt I, w. 252).

14 J. Słowacki: [Próby poematu filozoficznego]. [Kontynuacja dziejów Heliona i Helois], w. 6 (w:) tegoż: Dzieła wszystkie. T. XV. Pod red. J. Kleinera. Wrocław 1955, s. 116.

15 J. Słowacki: [Dialog troisty….], w. 91-92, dz. cyt., s. 311.

Całość w wydaniu tradycyjnym „Akcentu”.