Posłowie do po-obrazia, posłowie jak po-obrazie
Zespół składający się z blisko 90. prac na papierze i zatytułowany „OPUS J. JOYCE” powstał w latach 1989-1990. Jego inspiracja i moja praca nad nim związane są z osobą mojego przyjaciela – kolekcjonera i znanego psychoanalityka Michela Jolibois, adepta szkoły Jacques’a Lacana („Causa freudine”). Nasze spotkanie i znajomość spowodowane były jego zainteresowaniem moją twórczością, bowiem jest on amatorem i kolekcjonerem sztuki współczesnej, a niektóre elementy obecne w mojej pracy plastycznej, jak niszczenie – darcie, jej charakter fragmentarny, były dla niego, psychoanalityka, dodatkowymi informacjami i pewnego rodzaju „odkryciem”. W takich okolicznościach i kontekście zacząłem pracować wokół dzieła Joyce’a „Finnegans Wake”.
Dzisiaj, patrząc na dokonane dzieło z perspektywy kilkunastu lat, odczuwam dodatkową potrzebę wyjaśnienia paru zasadniczych faktów, które i dla mnie są pewną zagadką. Mianowicie, w miarę jak posuwała się moja znajomość tego fascynującego „dziwoląga” literackiego, którego normalna lektura jest zupełnie niemożliwa, odnajdywałem zdumiewającą mnie dzisiaj energię do pracy czysto plastycznej. Już sama próba poznania dzieła pociągała za sobą żywe konflikty, bo nie znam zupełnie języka angielskiego, a pierwsze zatrzymujące mnie i fascynujące fragmenty poznałem z francuskiego przekładu, który potem „nanosiłem” na odszukany odpowiedni fragment w oryginale angielskim. Zostawała zawsze s u b s t a n c j a dźwiękowa i treść, i znak graficzny zespołu liter, i to właśnie powodowało decyzję przywłaszczania go sobie, na czas mojej pracy plastycznej, na powierzchni papieru. Zaczynałem od jego skopiowania, dużymi literami, które zaraz uzupełniałem dodatkowymi r y s o w a n y m i znakami, powstającymi „na gorąco”, w czasie… obróbki plastycznej! W miarę jak posuwała się moja praca i te „odkrycia”, przepisane fragmenty znikały nieraz całkowicie albo częściowo, przykryte farbą czy zakreślone kreską – nieczytelne.
Jedna decyzja i rezultat plastyczny pociągały za sobą następne, tworząc tym samym teren nieznany, ale odkrywczy, prawdziwie twórczy i osobisty – stwierdzany wzrokiem – wizualny i natychmiast odwołujący się w pamięci do poetyki tekstu. Pisana, r y s owa n a stronica tekstu znikała przykryta farbą, a na powierzchni papieru pojawiała się inna: r y s o w a n a jak p i s a n a.
Te właśnie przemiany formalne w mojej pracy plastycznej były dla mnie tak fascynujące i… „niemoralne” w swoich rezultatach. Przepisywana zawartość tekstu Joyce’a , zmieniła się, w y m a z y w a n a b e z c z e l n i e, w inny rezultat, plastyczny, uwolniony zupełnie od charakteru płaskiej i banalnej ilustracji od dzieła literackiego.
papier „Cansson” akrylik, farba drukarska, tłusta kredka
transfer – sitodruk (rysunek Joyce’a)
Prace poziome – format 56 x 75 cm
papier „Cansson” akrylik, farba drukarska, tłusta kredka