Specjalista od wzruszeń
Ja nie jestem dogłębnie zielony
Ani rozkojarzony
Jak polny konik staruszek
Specjalista od wzruszeń
Na początek mi rzekła pamiętaj
Bądź szarmancki nie tylko od święta
Nie zapominaj o urodzinach
I że czekam na syna
Posadziłem więc drzewko w ogrodzie
Dom buduję a w samochodzie
Na fotelu fotelik niewielki
Peryferie kolejki
Świat poznaję języków się uczę
Coś zarobię do domu coś wrzucę
Nawet czasem ekstra sukienkę
Poprowadzę pod rękę
Lecz jednego wciąż pojąć nie umiem
Choć już prawie mam miliard w rozumie
Wszystko wokół się kręci jak trzeba
Pod dostatkiem i miodu i chleba
Czemuż ona przemierzoną aleją
Wraca tam gdzie beztrosko się śmieją
Tam gdzie świerszcze liryczną zgrają
Z nocnych przygód się żabom zwierzają
Kiedy jednak spod rzęs zasłony
Wyjrzy do mnie dogłębnie zielony
Mokry smutek tej mojej żaby
To przedziwnie staję się słaby
Jakiś taki dogłębnie zielony
Całkiem rozkojarzony
Jak polny konik staruszek
Specjalista od wzruszeń
I już jestem dogłębnie zielony
Całkiem rozkojarzony
Jak polny konik staruszek
Specjalista od wzruszeń
Serca żarówką
Zanim odejdziesz popatrz na mnie
I może szepnij ciepłe słówko
A ja zdumieniem cię nakarmię
Serca poświecę ci żarówką
Zanim odpłyniesz z pierwszą rosą
Znikniesz w czeluściach jasnooka
Przywołaj nasze chwile bose
I nie patrz na mnie z tak wysoka
Kiedy z ostatnim moim świtem
Jak świteź wyszłaś z szarej toni
To nie dziw się że byłem przy tym
Że wreszcie miałem cię dogonić
Nic nie wymaże z mej pamięci
Śmiałości warg twych kiedy nocą
Obcy nam byli wszyscy święci
Wszystkie dlaczego jak to po co
Za to żeś ze mną wytrzymała
Żeś hardość moją chciała znosić
Niech wszystkim świętym będzie chwała
Więc choć już o nic nie chcę prosić
Pozostań proszę miła moja
W powojach zdarzeń pięknych zresztą
Ale wyłącznie chciej być swoja
Jeżeli moją masz być pieśnią