Anna Piliszewska. Wiersze

Spis treści numeru 4/2020

Co piszczy w trawie

Z pamięci postrzępionej jak kapelusz pradziadka
wyroiły się głosy – wnet się ciągną wskroś dawnych, pegeerowskich pól
i dalej, pod budkę z piwem, gdzie traktorzyści piją gorzkie, pieniste, tanie
piwo prosto z butelek i gdzie sprzedają pyszne, śmietankowe bambino.

Za metalową siatką
kobiety się posuwają na kolanach, zbierając do łubianek truskawki –
w nylonowych chałatach, w gumofilcach i chustkach
pstrzą się, pełznąc cierpliwie. A południe linieje sierścią złotego światła
i słychać polne koniki w kępach trawy i ziół.

Przed ogrodzeniem z drutu można chwilę przystanąć i zapuścić żurawia.
Można tak stać i stać. Lizać lody i chłonąć
szepty, szumy, szelesty.

Być może idzie na burzę, bo krążą chmary komarów
i tworzą ponad głowami brzęczące aureole. I ropucha obwieszcza,
że końca świata nie będzie, a to, co trwa, będzie trwać.

Mam pięć lat. Nie uwierzę,
że nie będziemy tu chodzić – że za dwadzieścia lat prowizoryczną bramkę
ktoś okręci łańcuchem i zakluczy na kłódkę, że zżartą przez deszcze siatkę
zastąpią murem z betonu. I już nie będzie wiadomo
co piszczy w trawie.

Pokuszenie

Pod krzywym krzakiem kaliny zakopywaliśmy wszystko,
co było ważne: szable i epolety, ordery, legitymacje,
psa Cywila i koty – coś trzeszczało
w powietrzu, gdy zjadała je ziemia i trawiła cierpliwie,
zanim stały się ziemią.

Ziemia je, żeby rodzić – mawiał ojciec i z nonszalancją
nabijał wiśniową fajkę. Palił wolno i wzdychał. Sennie
mrużył powieki, kiedy wkładał kapelusz, nim wychodził
na sznapsen do starego Szmuela.

Szmuel mieszkał tuż obok
w ceglanym, przestronnym domu. przez wielką dziurę
w płocie wpełzaliśmy z chichotem, żeby móc się pobawić
w cieniu jego ogrodu, w którym rosła czeremcha i trzy
krzywe jawory.

Któregoś razu nagle
wyjechaliśmy nocą. i wnet przybyli jacyś – kręcili się. Zapragnęli
Szmuelowego domu – zupełnie tak, jak się pragnie zakazanych
jabłek. I zastrzelili starca. W pień wycięli jawory,
zasadzili jabłonie.

Ale to było potem,
kiedy już wyrąbano kalinę, która być może była
drzewem wiadomości dobrego i złego, nierodzącym owoców
na pokuszenie…

Więcej wierszy w wydaniu tradycyjnym „Akcentu”.