Edyta Antoniak-Kiedos. Poezja kobiet w męskim świecie literatury

Spis treści numeru 4/2021

Poezja kobiet w męskim świecie literatury

Po lekturze „Bez zaszeregowania”Karola Maliszewskiego

Kilka lat temu, pisząc artykuł o twórczości lirycznej autorów związanych z Instytutem Wydawniczym Świadectwo z Bydgoszczy i Klubem Literackim w gliwickim klubie „Perełka”, rozmawiałam z nieżyjącym już poetą Jerzym Suchankiem, który pytany o dalsze losy jednej z poetek smutno wyliczył: „miała talent, dobrze się zapowiadała, wyszła za mąż, urodziła dzieci i znikła”. Wtedy – jako wojująca krytyczka, doktorantka i animatorka kultury – byłam pewna, że najgorsze, co może się przydarzyć kobiecie, to utonąć w rodzinnych sprawach i zniknąć. Ile takich gwiazd rozbłysło na poetyckim i recenzenckim niebie? Ile kobiet wybrało dom, dzieci, obowiązki dnia codziennego zamiast literackiej kariery? Ilu jednak udało się pogodzić jedno i drugie? A ile zrezygnowało z macierzyństwa, poświęciło ogrom czasu, zdrowia i sił, by zaistnieć w świecie wysokoartystycznej literatury? Nikt nie prowadzi dokładnej statystyki. Byłaby ona zresztą zakłamana, bo jak wymierzyć starania i efekty, gdy każde z tych pytań zmierza do pochwalania jednej postawy, negowania zaś innej. A przecież życiowe wybory często nie są łatwe, a rezygnacja z poetyckiej ścieżki na jakimś etapie nie wyklucza powrotu na nią w latach późniejszych. Nierzadko zdarzają się też autorki, które debiutują w jesieni życia, nieraz jako babcie czy emerytki. Nie wyklucza to literackiego sukcesu, choć w większości przypadków twórczość ta sytuowana jest poza mainstreamem. Ot, taka lokalna, „miejscowa” poetka, dobra na spotkania autorskie z przedszkolakami lub w klubie seniora. Nie można jednak deprecjonować tych późnych debiutów. Wystarczy przeczytać wiersze Aleksandry Słowik, by się przekonać, że kobieta urodzona w 1946 roku, a debiutująca książką Jednoczęściowy wierzchni strój kobiecy dopiero w roku 2010 potrafi pisać znakomite utwory liryczne. Poza tym dojrzały wiek poetki może być sporym atutem, bo wiąże się często z wiedzą, doświadczeniem czy pokorą wobec losu, jak w jednym z wierszy bez tytułu:

przyjąć
zapisywać
kolejne objawy
grudki
krusząca się kora
spolegliwe ciało
mrówki
znaczą korytarz
kopiec
ku pamięci
trzymają straż

zespół niepokoju
po odstawieniu życia1

Jakkolwiek filozoficznie to brzmi: „odstawić życie” można w każdym wieku. Pytanie tylko, co jest życiem prawdziwym, właściwym, wartościowym, dającym szczęście oraz spełnienie. Każdy szuka odpowiedzi na swój sposób. Dla kobiet pióra z uwagi na ich ogromną wrażliwość, wyczulenie na słowa, zmysły i nastroje jest to zadanie jeszcze trudniejsze, zwłaszcza że w świecie literatury panują niepisane zasady ustalone przez jego męską część.

W najlepszej sytuacji są jednak pisarki, które zawodowo związały się z uczelnią wyższą, dziennikarstwem, pracują w wydawnictwie czy redakcji literackiego czasopisma albo są wziętymi tłumaczkami. Wtedy piszący mężczyźni mają do nich większy dystans, oceniają je również przez pryzmat zawodowych dokonań, uzyskanej niezależności i odpuszczają nierzadko złośliwe komentarze. Aby uzyskać ów status, kobiety niejednokrotnie muszą brutalnie rozpychać się łokciami, niszcząc niestety zwłaszcza żeńską konkurencję. O braku kobiecej solidarności, a wręcz o zapalczywości w zwalczaniu uczelnianych i literackich konkurentek długo można by pisać. Schemat jest jednak dość przewidywalny, za sukcesem przeważnie stoją: potwornie ciężka praca, ogromny talent oraz mnóstwo wyrzeczeń, a w licznych przypadkach także nieczysta gra, kąśliwy język, czasem rozpoznawalne dzięki komuś z rodziny nazwisko itp. To ostatnie potrafi jednak tak samo pomóc, jak i zaszkodzić. Może to tajemnica poliszynela, ale od lat obserwuję deprecjonowanie kobiet w środowisku literackim (i naukowym). Wiek, uroda, a nawet to, kim jest życiowy partner, mogą mieć znaczenie przy budowaniu pozycji w literackich rankingach i hierarchiach. Zaryzykuję stwierdzenie, że tak było zawsze, ale przecież chcemy być postrzegane na tych samych prawach co mężczyźni. Należy się w związku z tym upominać o odpowiednie podejście do naszego dorobku literackiego i pracy naukowej, bywa bowiem różnie…

Gdy myślę o niespełnieniu artystycznym kobiety, zawsze w mojej pamięci pojawia się postać Sylwii Plath. Można się zastanawiać nad jej życiowymi wyborami, nad relacjami z mężem, dziećmi, nad jej chorobą, poczuciem zdrady, straconymi złudzeniami czy zawiedzionymi ambicjami. Cokolwiek by jednak powiedzieć – mąż poetki Ted Hughes zrobił oszałamiającą karierę literacką, dożył starości, a po niej została legenda spłycona do melodramatycznego filmu pt. Sylvia (reż. Christine Jeffs, USA-Wielka Brytania 2003). Ile takich początkujących poetek, z mniejszym (większym?) talentem i marzeniami poddało się, nim ich gwiazda naprawdę miała szansę rozbłysnąć? Chyba nie ma narzędzi i metod, by to zbadać.

Są jednak autorki, które przyznają, że trudno pogodzić marzenia, ambicje i szarą rzeczywistość. Ostatnio taki przejmujący tom wydała Ewa Chyra-Szwarc, która nawiązując do osobistych doświadczeń, pyta tytułem debiutanckiej książki: A co jeśli Jezus miał depresję? (2020). Rodzinna historia pisana jest bólem kobiet, śmiercią najbliższych, skomplikowanymi relacjami matki i córki (przejmujący wiersz Do matki, w którym czytamy: Niczego ode mnie nie wymagałaś / Byłam jak pory roku – / następowałam po sobie2). Czuć tu osławiony „dramat udanego dziecka”, wnikliwie opisany przez Alice Miller w książce pod takim właśnie tytułem. Debiutantka zmaga się z pytaniem o rolę, jaką każdy odgrywać ma w swojej rodzinie; o to, jaki schemat musi zrealizować – czy podda mu się bezrefleksyjnie, czy będzie walczył o coś więcej. Kobieta-poetka bez wsparcia najbliższych może czasem czuć się wyklęta, wieść życie równie tragiczne i niepokorne jak osławieni kaskaderzy literatury. Skrajnym przypadkiem będzie z pewnością biografia Bronisławy Wajs, czyli słynnej Papuszy – cygańskiej poetki piszącej w języku romskim, a odrzuconej przez własny lud – lecz ile takich nierozumianych, zahukanych autorek porzuciło pióro? Ile zostało wyszydzonych przez rodzinę, odrzuconych przez znajomych? Ile (najpewniej nocami) pisze do szuflady lub na anonimowych forach internetowych, kryjąc swoją tożsamość w obawie przed kompromitacją lub ośmieszeniem? Pytania pozostają otwarte.

(…)

1 A. Słowik: *** [przyjąć…] (w:) tejże: Czuwanie przy zwłokach. Szczecin 2015, s. 36.

2 E. Chyra-Szwarc: Do matki (w:) tejże: A co jeśli Jezus miał depresję? Nowa Ruda 2020, s. 16.

Dalszy ciąg w wydaniu papierowym „Akcentu”.