Ewa Dunaj. „a ja wrócę do domu, w którym już wcale nie płaczę”

Spis treści numeru 2/2023

a ja wrócę do domu,
w którym już wcale nie płaczę”1

Przygotowując się do pisania o twórczości Kamili Janiak, natrafiłam na nieoczekiwaną trudność. Początkowo udało mi się znaleźć jedynie informacje o wydanych dotychczas tomach poetyckich: frajerom śmierć i inne historie (2007), kto zabił bambi (2009), zwęglona jantar (2016), wiersze przeciwko ludzkości (2018), zakaz rozmów z osobami nieobecnymi fizycznie (2020), miłość (2022). Bardzo długo jednak nie byłam w stanie ich ani kupić, ani wypożyczyć – wydawnictwa informowały, że niewielkie nakłady zostały wyczerpane, w bibliotekach i antykwariatach ich nie było, a wersje elektroniczne w przypadku pierwszych tytułów chyba w ogóle w obiegu czytelniczym się nie znalazły. Obawiałam się, że moja znajomość poezji Janiak będzie bardzo pobieżna, oparta głównie na wierszach zamieszczonych na stronach internetowych wydawnictw (m.in. Biura Literackiego), skąd zaczerpnęłam także informacje o dokonaniach artystycznych i szerokich zainteresowaniach autorki. Na szczęście dzięki pomocy moich redakcyjnych kolegów z „Akcentu”, a także życzliwej postawie samej poetki udało mi się w końcu zdobyć wszystkie tomy (chociaż niektóre tylko w wersjach elektronicznych). Uderzająca konsekwencja w graficznych oprawach tych wierszy i stanowiąca wręcz wartość dodaną gra pomiędzy słowem a jego plastycznym ukształtowaniem przekonały mnie, że warto było czekać. Prowokujące kolory, deformacje, nakładające się na siebie teksty i obrazki mogą kojarzyć się z komiksami Charlesa Burnsa, ale także przywodzą na myśl pierwsze książki polskiej Awangardy. Niewątpliwie wzmacniają doznania czytelnika i wzbogacają wiersze dodatkowymi, pozawerbalnymi treściami.

Kamila Janiak urodziła się w 1984 roku, debiutowała na łamach „Akcentu” w 2004 roku, wiersze publikowała również m.in. w „Odrze”, „FA-arcie”, „ArtPapierze”, „Opcjach”, „Ricie Baum”, „Wakacie”, „Gazecie Wyborczej”, „Dzienniku”, zinie „83 Ściana Wschodnia”, a także w antologii poezji kobiet Solistki (2009).

Ponadto śpiewa w grungowym We Hate Roses, hc punkowym Posing Dirt, w electro-industrialnym Das Moon, w heavy folkowym Delira & Kompany, a także z Kamilem Strzyżewskim współtworzy zespół Tak Zwani Mordercy, mający w repertuarze utwory w stylu acoustic grunge, z lirycznymi tekstami2. Już samo wyliczenie nurtów subkulturowych i nazw własnych kapeli, z którymi artystka była/jest związana lub które uważa za sobie bliskie, charakteryzuje jej nastawienie do rzeczywistości, uzewnętrzniane także w wypowiedziach poetyckich. Drapieżność, agresję, złość, bunt należy tutaj uznać nie tylko za formy ekspresji, lecz także za elementy konsekwentnej postawy wobec świata zewnętrznego i ludzi. Wyjątkiem są zwierzęta – „moje zwierzęta są w domu same” (pasek życia, z tomu wiersze przeciwko ludzkości, s. 18) – które przecież „…są milsze od dzieci”, jak mawiał dziadek wszystkich buntowników, święty Andrzej Bursa z Krakowa.

Krytycy i czytelnicy docenili tę mroczną siłę wyrazu – Kamila Janiak była nominowana do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej (2019), jest także laureatką Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2021).

Przeglądam zatem rozproszone i trudno dostępne wiersze, czasem zamieszczane na stronach wydawnictw, a zaczerpnięte z tomów opatrzonych adnotacją „nakład wyczerpany” i – jak to zwykle bywa z niskonakładowymi publikacjami – nieosiągalnych w bibliotekach. Głęboko żałuję, że zapomniany został dawny dobry obyczaj, gdy wydawnictwa, w dobrze pojętym interesie swoich autorów i własnym, wysyłały po jednym egzemplarzu do wszystkich, lub przynajmniej największych, bibliotek w kraju (uniwersyteckich, wojewódzkich). Przedzieram się przez strony internetowe, czytam pojedyncze wiersze, wracam do nich, wreszcie – po otrzymaniu i skompletowaniu wszystkich tomów – próbuję uporządkować przekaz w nich zawarty, znaleźć najważniejsze motywy, emocje, tonacje, melodie słów.

Być może właśnie z powodu tych początkowych trudności w uzyskaniu dostępu do wierszy Kamili Janiak najszybciej trafiają do mnie przebijające z nich i widoczne na pierwszy rzut oka złe emocje: żal, wściekłość, agresja – takie było moje pierwsze wrażenie z pobieżnej lektury.

Egzystencja postrzegana jest tutaj jako ból i absurd. Wiersze Janiak to wyraziste mikroopowieści, dla których początkiem są mikroobserwacje. Bohaterowie liryczni istnieją osobno, tylko pozornie wchodzą w interakcje, prowadzą jakieś rozmowy, które formalnie są dialogami, ale tak naprawdę składają się jedynie z kwestii wygłaszanych w pustkę i pozostających bez żadnej reakcji. Alienacja, kosmiczna próżnia wokół każdego z bohaterów pogłębione zostają jeszcze istnieniem mediów i elektronicznych komunikatorów, które dostarczają ciągle nowych i nowych informacji, nieskładających się na spójny obraz rzeczywistości, a tylko intensyfikujących poczucie osobności, oddzielności, osamotnienia, izolacji.

Wypowiedzi poetyckie ukształtowane są najczęściej w taki sposób, by wydobyć i podkreślić opozycję „ja – świat”. Zdarzenia dotyczące „ja lirycznego” stanowią kontrapunkt do zdarzeń obserwowanych z dystansu (realnie bądź na ekranie jakiegoś elektronicznego gadżetu). Nieustannie powraca poczucie osobności, niemożności bądź nieumiejętności bycia razem, kamuflowane przez manifestowanie braku potrzeby wspólnotowości. Zimna maska, „rękawiczki chłodu” (tak pisał chyba Grochowiak o Poświatowskiej, w której się rozpaczliwie kochał, a która umierała na serce, lecz tam był to dystans spowodowany brakiem wzajemności, tutaj natomiast te lodowe maski stanowią wielki kwantyfikator emocjonalny, zapewniający poczucie bezpieczeństwa, chroniący przed zranieniem, ale zarazem paraliżujący i uniemożliwiający jakąkolwiek bliskość).

Wszechobecność śmierci, umierania w zasadzie mnie nie dziwi. W przypadku pierwszych tomów Janiak może być uzasadniona jej młodym wiekiem. Piszę to bez jakichkolwiek złych intencji i traktuję jako przypuszczenie oczywiste, chociaż doskonale pamiętam, jak drażniły mnie tego typu komentarze recenzentów w odniesieniu do moich własnych wierszy, kiedy miałam parędziesiąt lat mniej. To jednak niezaprzeczalny fakt, że o sprawach ostatecznych można pisać tak prosto i bezpośrednio, bez lęku, jedynie wtedy, gdy w naszej świadomości jawią się one jako zjawiska odległe i abstrakcyjne, obserwowane z dystansu. Natomiast w najnowszej liryce Janiak pewna nadmiarowość motywów choroby i śmierci, tworząca mroczną, nieco przytłaczającą atmosferę, wydaje się konsekwencją chociażby pandemicznej traumy, doświadczenia na tyle nowego i istotnego, że musiało znaleźć odzwierciedlenie w poetyckim zapisie.

(…)

1 K. Janiak: bez łez (w:) tejże: zakaz rozmów z osobami nieobecnymi fizycznie. Poznań 2020, s. 67.

2 Zob. m.in. Kamila Janiak. https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/utwory/ja-soba-smiercia/ (01.11.2022); Kamila Janiak. https://poecipolscy.pl/poezja/prezentacja/kamila-janiak/ (01.11.2022).

Dalszy ciąg w wydaniu tradycyjnym „Akcentu”.