Edyta Antoniak-Kiedos. Sprawna, jeszcze nie zawsze stateczna

Spis treści numeru 2/2013

Sprawna, jeszcze nie zawsze stateczna

 

W lubelskim środowisku literackim Magdalena Jankowska jest osobą znaną i cenioną. Jej wiersze z poprzednich tomów dobrze przyjęto także poza regionem, wśród przychylnych krytyków znaleźli się m.in. Krzysztof Stankiewicz, Jerzy Gizella czy Bohdan Zadura. Ten ostatni, rekomendując najnowsze utwory Jankowskiej w nocie umieszczonej na skrzydełku obwoluty tomu, zaświadcza, iż potwierdzają one artystyczną klasę tej poezji, skondensowanej, intelektualnej i zarazem zmysłowej, łączącej wyczucie językowe z przenikliwością obserwacji, poruszającej uniwersalne problemy zawsze w nawiązaniu do społecznego kontekstu współczesności.
Nietrudno zgodzić się z redaktorem naczelnym „Twórczości”. Kolejne tomy lubelskiej poetki obfitowały bowiem w urokliwe wiersze-iskierki, w których paradoksy językowe splatały się z paradoksami życia, a silny kontekst intelektualny/kulturowy nadawał tej poezji znamiona filozoficzne. Takimi „błyskami” zachwycał szczególnie przedostatni tom – Salon mebli kuchennych (2006). Weźmy na przykład nawiązujący do powieści Marqueza utwór Sto dni samotności: „całe lato / plecy bez olejku” czy dwuwiersz Rośnie – „genealogiczne / drzewko nieszczęścia”. Te enigmatyczne liryki przypominały mi momentami twórczość innej polskiej poetki – Barbary Gruszki-Zych, która kiedyś podobnie potrafiła w kilku słowach zawrzeć siłę wielkich poematów. Najbardziej charakterystyczny byłby tu jej wiersz Miłość z tomu Napić się pierwszej wody (1989), gdzie czytamy: ktoś rozbił / nade mną / dzban pełen ognia. Jednak Gruszka-Zych poszła w swej twórczości w stronę prywatnego dziennika, skupiła się na sprawach osobistych, by z nich tworzyć coś na kształt rodzinnej mitologii. Magdalena Jankowska szuka zaś pęknięć rzeczywistości, rys, niespójności czy – jak w ostatnim tomie Maciej Melecki – „szeregu zerwań” (oczywiście lubelska poetka stosuje zupełnie inne metody). Jej wiersze nie są tylko zapiskiem prywatnych doświadczeń, obserwacji, spotkań – autorka nade wszystko stara się uchwycić złożoność świata, wychodząc od prostych, codziennych spraw.
W najnowszym tomie, zatytułowanym Skrzyżowanie, nadal podąża ona w dawno wybranym przez siebie kierunku, który świetnie określa utwór To ja!, gdzie Jankowska zdradza: „z zachwytem przymierzam / niesłuszne posądzenia” (s. 53). Poetka staje się krawcem, projektantem, który igłą ironii, nawleczoną na nitkę ponurego absurdu, szyje nowe elementy, przymierza materie i materiały (słów, znaczeń), sprawdza, co pasuje, a co nie zgadza się z konwencją. Jednocześnie jak wzięty kreator ma jednak świadomość, że:

czasem wiersz
nie odzwierciedla

i nasza prawa strona
nie jest jego lewą

czasem w wierszu widać

że jest on lustrem weneckim

zza szkła podmiotu lirycznego
patrzymy i musimy świadczyć
(s. 7)

Gry ze słowem i jego utartymi znaczeniami to jeden z ulubionych konceptów poetyckich Jankowskiej. Lustro, jego zdolność odbijania rzeczywistości, oraz specyficzne właściwości lustra weneckiego zostały tu „skrzyżowane”, by pokazać złożoną sytuację poety. Podobnie postępuje autorka w wierszu Uwaga, gdzie z kolei prozaiczne ostrzeżenie „świeżo malowane” i zwyczajny przejazd windą nasuwają myśl natury wręcz eschatologicznej – w przyszłości sprawdzaj dotykiem / i daj się unieść trochę wcześniej.
Spora część tekstów Magdaleny Jankowskiej dotyczy relacji damsko-męskich, nie jest to jednak poezja miłosna, przypomina raczej skargę osoby miłości pozbawionej, wypytującej o sens i kres wzniosłych uczuć, gdy cała szuflada / gwarancji i miłosnych listów (s. 10). Zwróćmy uwagę na wiersz Żadnych szarad, ujawniający gorzką prawdę o domowej przemocy, jakże subtelnie zakamuflowaną w dyskretnych aluzjach: wszystko na swoim miejscu / zupa się udała warga się goi (s. 9). W utworach ze Skrzyżowania panuje nie tyle smutek czy też żal, co gorycz osoby oszukanej, zwabionej błyskotkami i odartej ze złudzeń. Potwierdzają to liryki takie jak: Drugi ożenek, U ex-teścia, Relacje małżeńskie. Zresztą już w samych tytułach pobrzmiewa nuta klęski. Na doniosłą rolę, jaką odgrywają one w poezji Jankowskiej, wskazywał już – recenzując tom Kula i skrzydło (1992) – Tomasz Majeran („Odra” 1993, nr 7-8). Nowy zbiór nie przynosi pod tym względem zmiany – tu również nadają one tekstom nowe znaczenia, wzbogacają kontekst. Bez nich wiersze te byłyby uboższe. Czasem tytuł przybiera formę niebanalnej metafory, na przykład Początek drogi w połowie trasy, gdy mimo upływu lat trzeba zaczynać od nowa; czasem stanowi konstytutywny składnik utworu, jak choćby w następującym wypadku – Huto mojego ciała: „to już / wygaszanie” (s. 44).
W jednym z liryków poetka wprost zadaje pytanie – „jak żyć?” (s. 18), szczególnie w drugiej połowie życia, gdy po dawnej urodzie zostały wspomnienia, a porządek formowany przez tyle lat nie przetrwał, choć miał w ostatnich dniach gwarantować poczucie bezpieczeństwa, spokój, radość. Krótkie liryki, jakby wzorowane na haiku lub aforyzmach, brzmią dramatycznie, np. Z pamiętnika pewnego okresu: nadchodzi wiosna // widzę / jak umiera śnieg (s. 50) oraz Co mnie czeka?: już tylko // wczoraj / ma swoje nieodkryte twarze (s. 51). Bohaterka tych wierszy to kobieta (lub – jak mówi poetka – „osobnik żeński”), której słowo „starość” nie przechodzi jeszcze przez gardło, ale coraz częściej zauważa ją wokół siebie, choćby w osobie „mamy naszej koleżanki” (s. 40) czy tych co imieninowe spotkanie / zaczynają od wyliczenia bliskich / i dalekich zmarłych (s. 32).
Wydaje się, że tytułowy wiersz w kontekście innych utworów należy traktować właśnie jako metaforę starości:

sprawna i stateczna
czy jest lepszy wybór

choć to w sumie suma
(jeszcze i już)

uzyskana w wyniku
pokonywania trzech pasm

jezdni (pieszo) to na dwu
to na jednej zmianie świateł
(s. 48)

Niedawna „rozważna i romantyczna”, rodem z powieści Jane Austen, zmieniła się w „sprawną i stateczną”; nic bardziej oczywistego – w jesieni życia zupełnie co innego zyskuje na wartości. Z tym że skrzyżowanie nie oznacza końca, jest szansą na zmianę trasy, umożliwia wybór między trzema nowymi kierunkami, a jeśli nie ma zakazu zawracania, staje się nawet nadzieją na powrót.
Szczególne znaczenie ma liryk poświęcony „pamięci Urszuli Jaros”. W tym jedynym w zbiorze wierszu opatrzonym dedykacją Jankowska odchodzi od własnych spraw, składając hołd zmarłej poetce, autorce zaledwie czterech tomów (Pokoje kobiet z 1979 roku, Stracone ogrody z 1984, <i.ach, pokorna=”” być=”” mogłam<=”” i=””> z 1992 oraz pośmiertnego zbioru Wiersze, wydanego w 2008 roku w bibliotece „Akcentu”). Pogmatwane, trudne losy i samobójcza śmierć autorki Pokojów kobiet pięknie ujmuje ostatni czterowiersz: wody / pobliskiej rzeki // poniosły / jej cierpienie (s. 46). Nie sądzę, by uprawnione było doszukiwać się tu fascynacji poetkami-samobójczyniami, jak Sylwia Plath czy Anne Sexton, albo pisarką Virginią Woolf – to raczej wyraz solidarności, empatii wobec kobiet odtrąconych, nierozumianych. W jakimś sensie Magdalena Jankowska również czuje się jedną z nich, cicho grozi jednak wierszem otwierającym tom – Jeszcze kiedyś tak zagram, że tych co przede mną / skupiają na sobie uwagę // potraktuję jak support (s. 5). Zakładam, że lubelskie poetki znały się i przyjaźniły, co dodatkowo wzmacniałoby siłę powyższego wyznania.
______________________

Magdalena Jankowska: Skrzyżowanie. Wydawnictwo Ex-Libris, Lublin 2011, s. 56.