Agnieszka Reszczyk. W poszukiwaniu głębi

Spis treści numeru 3/2018

W poszukiwaniu głębi

Już tytuł – Ulica Bernardyńska – wskazuje na lubelski kontekst najnowszej książki poetyckiej ks. prof. Alfreda Marka Wierzbickiego. A Lublinowi ten teolog, etyk i poeta poświęcił wiele swoich wierszy, zebranych chociażby w tomie Autoportret z miastem (2013). Gdy zastanawiam się, dlaczego Lublin stał się aż tak ważny dla tego, który z racji odbytych licznych podróży do różnych części świata może czuć się jego obywatelem, przychodzi mi na myśl refleksja innego uczonego i kapłana-poety, dobrze przez ks. Wierzbickiego znanego i cenionego – ks. prof. Janusza Stanisława Pasierba: Po tylu podróżach wiadomo już mniej więcej, że świat może być jedną rzeką, jednym kościołem, jedną ulicą, drzewem za oknem, odrobiną książek, płyt i – last but not least – kilku dobrymi ludźmi. Można jeździć po całym świecie, ale gdzieś trzeba mieszkać1.

Liczne podróże uświadomiły zapewne autorowi Znaków szczególnych, że zakotwiczenie w świecie zawdzięcza temu najbliższemu sercu miastu, gdyż wybór wierszy Ulica Bernardyńska ustanawia osobistą oś świata autora, którą współtworzą dwa miłorzęby w zaułku / pochyłe, rozgałęzione ku sobie2 (Ulica Bernardyńska, UB, s. 32).

Ta dziesiąta z kolei książka poetycka ks. Wierzbickiego, firmowana tym razem przez Fundację Chrońmy Dziedzictwo, składa się z piętnastu liryków (siedmiu dawniejszych i ośmiu nowych) i zasługuje na zainteresowanie czytelników także z uwagi na jej walor estetyczny – wysmakowane kompozycyjnie artystyczne fotografie Piotra Łucjana. Zdjęcia tego lubelskiego malarza i fotografika, przedstawiające zwłaszcza Lublin, choć także Kraków w latach 80. ubiegłego wieku i dom Brunona Schulza w Drohobyczu, nie pełnią tu tylko funkcji ornamentacyjnej, istnieje bowiem między nimi a wierszami subtelna komunikacja wynikająca ze współuczestnictwa w rejestrowaniu wrażeń i obrazów. Nieprzypadkowo przeto na ulicy Bernardyńskiej 12, w galerii Piotra Łucjana, odbyło się 23 kwietnia 2018 roku spotkanie promujące ten najnowszy wybór wierszy Wierzbickiego, które poprowadziła Aleksandra Zinczuk. Dodajmy przy tym, że kluczem doboru zamieszczonych w tomie liryków są według ich autora dwie kategorie: miejsce (w sensie geograficznym) i galeria (miejsce – w sensie kulturowym – spotkania ludzi ze sztuką, z obrazami mistrzów).

Autobiograficzny rys poezji Wierzbickiego – na co wskazywał już Sławomir Jacek Żurek – nadają „konkretne miejsca i twarze konkretnych ludzi”3. Są to zarówno miejsca najbliższe i bliskie (Lublin z ulicą Bernardyńską, Drohobycz), jak i odległe w przestrzeni geograficznej, choć często bywa, że ważne (Aleppo, Emaus, Manopello, Kana) bądź obojętne – mimo że przepiękne, jak wulkaniczna wyspa Santorini – wystarczy, iż „raz w życiu zobaczone” (Liczebniki Santorini, UB, s. 26). Podobnie jest w przypadku ludzi. Poeta przywołuje tych, których spotkał osobiście (Jan Góra, Sasza Bojczenko z Czerniowiec, „tajemnicza Łesia”, „Marta, koleżanka z klasy”), tych, którzy zaistnieli w szczególny sposób w historii i dziejach kultury polskiej („Klonowic opłakujący śmierć Kochanowskiego”, „Kościuszko i Mickiewicz”, Zuzanna Ginczanka), oraz tych, których poznał jedynie pośrednio, obcując z ich wybitnymi dziełami (Vincent van Gogh, Michelangelo Merisi da Caravaggio, Andrea Mantegna).

Na uwagę czytelnika zasługuje również poprzedni wybór poetycki ks. Alfreda M. Wierzbickiego, 76 wierszy, wydany w 2017 roku z okazji 60. urodzin jubilata oraz obchodów 700-lecia Lublina. W tomie tym lista przywoływanych miejsc oraz ludzi jest znacznie bardziej bogata. Jeśli chodzi o miejsca, to geograficzną przestrzeń wyznaczają tu chociażby: Czarnolas, Łęczna, Piaseczno, Pińsk nad Piną, ale także – Rzym, Neapol, Mediolan, Paryż, Qumran, Nazaret, Galilea, Turyn. Na kartach jubileuszowego zbioru wierszy przywołuje poeta osoby zasłużone dla literatury (niektóre znane mu osobiście), takie jak: Józef Czechowicz, Dante Alighieri, Julia Hartwig, Zbigniew Herbert, Ryszard Kapuściński, Cyprian Kamil Norwid, Czesław Miłosz, Władysław Panas, a także dla filozofii – Arystoteles, eleaci, Heraklit z Efezu, Friedrich Hölderlin (poeta, który interesował się teologią, filozofią, biblistyką), Friedrich Nietzsche, Sokrates, Giambattista Vico. W gronie znamienitych postaci znaleźli się również muzycy (Dinu Lipati, Wolfgang Amadeusz Mozart), artyści malarze (Caravaggio, El Greco, Andrea Mantegna, Paul Klee, Vincent van Gogh, William Turner) oraz święci (św. Augustyn, św. Franciszek, św. Krzysztof, św. Tomasz). Kultura jest bowiem „zjawiskiem geograficznym”4. Rozwija się wśród tego, co jednostkowe a społeczne, narodowe a międzynarodowe, elitarne a masowe, odrębne (prowincjonalne) a powszechne (uniwersalne). O pełnym uczestnictwie w kulturze, zanurzeniu w jej żywiole, można mówić tylko wtedy, gdy to, co narodowe, rozpozna się w tym, co (ogólno)ludzkie.

Profesor Alfred M. Wierzbicki jest myślicielem. Liryki zebrane w obu omawianych wyborach wierszy nie są jedynie poetyckimi zapiskami z odbytych podróży czy spotkań z ludźmi. W poezji autora Miejsc i twarzy mamy bowiem do czynienia z przezwyciężaniem powierzchowności. Jak zauważył Sławomir Jacek Żurek, te, najczęściej naukowe, wędrówki profesora Wierzbickiego, nauczającego o „sumieniu i wolności”, odbywają się jednocześnie w głębszych wymiarach ludzkiej egzystencji, sięgając w obszary ludzkiego trwania, których istnienie potwierdzić może tylko drugi człowiek5. O tym, że realny konkret staje się pretekstem do snucia głębszych refleksji, świadczy wiersz Pracowity dzień – poeta dotyka w nim zarówno kwestii zmagania się z sobą w procesie tworzenia, jak i samego procesu, który czasami nie przynosi rezultatów: Będę szczery: bez konkluzji pozostawiam dzień i zdanie (Pracowity dzień, UB, s. 5). Bywa, że trud tworzenia przypomina nieustannie trwającą walkę z aniołem, dokonującą się „między kuchnią biurkiem i ołtarzem” (Jeszcze trwa, UB, s. 10). W rozmowie opublikowanej w książce Świat trzeba dokończyć. Rozmowy o imponderabiliach ks. Wierzbicki zwierzał się Łukaszowi Marcińczakowi: Mówimy za Norwidem, że poezja ma dać odpowiednie rzeczy słowo, ale żeby to zrobić, trzeba umieć panować, a nawet, powiedziałbym, rządzić językiem, kreować go, bo to nie jest tak, że dostajemy gotowy język. Na tym polega proces twórczy, że język wypracowujemy. Wiem to z własnych przeżyć związanych z pisaniem, rzadko kiedy byłem zadowolony z ostatecznego rezultatu. To jest jakiś rodzaj zmagania się z językiem, który powinien przylegać do rzeczywistości, odsłaniać ją, a z trudem to czyni6. Ale za to, dzięki słowu poetyckiemu, autor Fotografii rodzinnej łączy ludzi oddalonych od siebie w przestrzeni:

Harfy tkaniny świątki wiklina
rumiane dziewczyny na szkle
zapach wosku miodu i gryczanej kaszy
lirnik w zaułku blask i dźwięk dzwonków

Znalazłem coś dla siebie
kolorowa misa od Tatarki z Krymu
czeka na gości z bliska i z daleka.

(Jarmark Jagielloński, UB, s. 12)

Profesor Wierzbicki mottem tomu poetyckiego Inaczej każdej wiosny (1993) uczynił słowa Simone Weil: Kruchość rzeczy cennych jest piękna, bo kruchość jest znakiem istnienia. W tym kontekście słowo poetyckie z uwagi na swoją siłę sprawczą, którą czerpie z zanurzenia w Słowie, staje się znakiem ocalenia. Świat wyrażony przez słowo zmienia swój status ontologiczny. Dzięki słowu zostaje „wyrwany” ze strumienia czasu linearnego. Trwa.

Istnienie przeciwieństw jest w twórczości poetyckiej autora Jak ciemność w ciemności immanentną zasadą funkcjonowania świata. Bohater liryczny tej poezji, tożsamy z „ja” samego autora, wyznaje, iż chciałby umieć narysować „portret zmysłowoduchowy” (Etiudy)7; myśli o „trwaniu i przemijaniu”, w których są „nadmiar i niedosyt piękna” (s. 8), oraz zauważa, że drzewo Judasza jest „w połowie kwitnące w połowie cierniste”, gdyż drzewa – drzewo rajskie i drzewo krzyża – „uparcie uczestniczą” w ludzkiej doli. W nich bowiem „bujność ogrodu” występuje „wbrew kolcom śmierci” (Drzewo Judasza, 76 W, s. 21). „Ja” liryczne ma również silną świadomość własnego przemijania i nie boi się myśleć o rzeczach ostatecznych. Wyznaje, iż Wspomnienia jednego brzegu przechodzą / w myśl o drugim (Punkt zero, 76 W, s. 36). Widzenie „tamtej strony” okazuje się „powrotem do początku” (*** Majaczenie mamy przed śmiercią?, 76 W, s. 58), w istocie narodzinami – powołaniem do nowego życia, a ściślej: do ŻYCIA. O życiu człowieka w wieczności świadczy fakt, że – zacytujmy słowa poety – Umarłych nie ma na cmentarzu, jesteśmy tylko my / z wiarą kruchą jak gałązka (Dzień zaduszny, 76 W, s. 37). Póki co, nie wiedząc, co przyniesie przyszłość, pragnie on tylko jednego: tego, co wydarza się z chwili / na chwilę. Trwania w ciele dopóki / życie kocha go „jak straceńca” (O pragnieniu, 76 W, s. 47).

Wierzbicki jest estetą. Czyta świat jak dzieło sztuki uczynione przez Boskiego Mistrza, które uświadamia mu coś bardzo istotnego: każda chwila jest darem (Dar, 76 W, s. 59). Świat zachwyca i ujmuje swoim pięknem rozpoznawalnym podczas kontaktu człowieka z naturą, gdyż tylko wagary na łące / i w parku pod zielonymi drzewami / były propedeutyką piękna (Etiudy, 76 W, s. 14), a w przyrodzie rozpoznać można także muzykę – „Fale bijącego o dom oceanu” pozwalają słuchać „koncertu z najcichszym adagio / Mozarta” (Föhn, 76 W, s. 17). Pisząc o naturze, teolog-poeta używa słownictwa podniosłego, namaszczonego – sakralizuje świat stworzony. Natura jest bowiem dziełem uczynionym przez Boga w akcie stwórczym, dlatego pojawiają się w tej poezji: „poranek prawdziwie podniosły” czy „zniszczone bóstwo traw, liści i kwiatów”. Cechuje ją również wyczulenie na kolor, wyraźnie uchwytne chociażby w wyrażeniach: „dolomity różowe o świcie”, „wiatrozłota jesień”, „morelowe niebo”, „we mgle kolorowej od świateł”.

Ksiądz Alfred Wierzbicki żyje Biblią. Biblia jest dla niego Księgą Życia, niezmiennie żywą, wciąż aktualną i nieustannie aktualizowaną. Świat wpisuje się w nią, nawet gdy trwają igrzyska i wybuchają bomby, bowiem Każde zdarzenie chce być przypowieścią, / odzyskaniem sensu, nabraniem powietrza (Przypowieści, 76 W, s. 50). Jeszcze dobitniej tę prawdę wyraża wiersz Zgorszenie, który można opatrzyć komentarzem, że każde zdarzenie zasługuje na swoje miejsce w Biblii, choćby było zapisane na jej marginesie, co budzi zgorszenie „porządnego katolika”, widzącego w tym jej profanację (Zgorszenie, 76 W, s. 26). Zbiór poetycki 76 wierszy zamyka i dopełnia cykl wierszy o Panu Credo. Pan Credo jest inaczej patrzącym na świat towarzyszem Pana Cogito. Wierzbicki, odmiennie od Zbigniewa Herberta, proponuje czytelnikowi percepcję świata przez pryzmat wiary:
Pan Credo tęskni za Bogiem
jak jeleń Starego i Nowego Testamentu,
pragnie usłyszeć Jego głos
i zobaczyć oblicze.

(Pan Credo nie zgadza się z Kierkegaardem, 76 W, s. 88)

Księga Święta wyznacza kierunek i nadaje sens ziemskiemu pielgrzymowaniu człowieka, dlatego też nie tylko w Jeruzalem, ale i w życiu, podążając – wedle słów arcybiskupa Józefa Życińskiego – „niewidzialnym szlakiem wiary”, nie czujemy się obco, ponieważ „zamiast mapy prowadzi nas Biblia”8.

Dla autora tomu Głosy i glosy wiara jest widzeniem. Widzeniem jasno. Dlatego Pan Credo modli się o światło / które spłynie z wysoka / i położy się jak dywan blasku / na poszczerbionym bruku (Pan Credo nie zgadza się z Kierkegaardem, 76 W, s. 88). Jasność bowiem spływała „ze zwojów Księgi” na ludzi z Qumran, dając im odwagę do życia na pustyni (Ludzie z Qumran, 76 W, s. 23). Źródłem oślepiającego blasku stała się również gwiazda, „ta sama, co nad Betlejem” (*** Ulicami Mediolanu…, 76 W, s. 68). Widzenie jest możliwe dzięki światłu, które rozprasza mrok, a także człowiecze wątpliwości i dylematy, bo jego źródłem jest Stwórca. Bohater liryczny Wierzbickiego chce więc zobaczyć Boskie oblicze, co umożliwia mu, ale i – paradoksalnie – uniemożliwia sztuka:

Tyle Twoich wizerunków,
ale nie wiem, jak wyglądałeś.
Dreszcz mnie przenika,
gdy patrzę na chustę z Manopello,
czy to ty?

Boso chodzisz na obrazie Mantegni,
boso wracasz w strugach miłosierdzia.

Kiedy Cię już prawie widzę,
znikasz w Emaus.
Blask na stole w fałdach obrusu,
słowa trafiające w rany.

(Obrazy Pana, UB, s. 22)

Bóg jest nieuchwytny i ukryty. Ukryty w ranach Pańskich. Najpełniej odsłania go ta jedyna twarz z całunu turyńskiego, w której światło nie gaśnie / i świeci w miejscach, gdzie były ciernie (W Turynie, 76 W, s. 70). Tylko takie obrazy – będąc silniejsze niż słowa – „mówią (…) więcej niż człowiek potrafi zrozumieć” (Wielkanocny dyptyk Pana Credo, 76 W, s. 90). Miłość Stwórcy do człowieka ociera się o Niewyrażalne. Jest Tajemnicą. Już samo „pragnienie znalezienia Boga”, które uratowało Raϊssę i Jacquesa przed samobójstwem (Raϊssa i Jacques, 76 W, s. 56), ma moc ocalającą i okazuje się antidotum na pytanie współczesnych o sens życia.

1 J. S. Pasierb: Gałęzie i liście. Poznań 1985, s. 155.

2 A. M. Wierzbicki: Ulica Bernardyńska. Lublin 2018, s. 32. Kolejne cytaty z tego tomu oznaczam skrótem UB i umieszczam go po tytule przywołanego wiersza.

3 S. J. Żurek: Z lirycznego kalendarza (recenzja tomu poetyckiego ks. M. A. Wierzbickiego Miejsca i twarze, „Norbertinum”, Lublin 2003). „Akcent” 2003, nr 4, ss. 159-161.

4 S. Czarnowski: Kultura. Warszawa 2005, s. 158.

5 S. J. Żurek: Z lirycznego…, dz. cyt.

6 Ł. Marcińczak: Świat trzeba dokończyć. Rozmowy o imponderabiliach. Lublin 2018, s. 80.

7 A. M. Wierzbicki: Etiudy (w:) tegoż: 76 wierszy. Lublin 2017, s. 14. Kolejne cytaty z tego tomu oznaczam skrótem 76 W i umieszczam go po tytule przywołanego wiersza.

8 A. M. Wierzbicki: Jeruzalem (w:) tegoż: Znaki szczególne. Lublin 2000, s. 15.


Alfred Marek Wierzbicki: Ulica Bernardyńska. Fundacja Chrońmy Dziedzictwo, Lublin 2018, ss. 32 + il.
Alfred Marek Wierzbicki: 76 wierszy. Wydawnictwo Test & Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Lublin 2017, ss. 98.