Małgorzata Rygielska. Pochwała życia

Spis treści numeru 4/2015

Pochwała życia

Po czterech latach od publikacji Boga miodu. Notatnika jukatańskiego1 (Toronto-Rzeszów 2011) ukazała się nowa książka Grażyny Zambrzyckiej. Autorka pozostaje w niej wierna wypracowanemu przez siebie stylowi poetyckiemu, podobnie też jak w poprzednich tomach nie stroni od wątków mitologicznych i reinterpretacji znanych opowieści. W tym sensie z pewnością jest to poezja „klasycyzująca”, a jednocześnie – o czym przekonująco pisał Leszek Szaruga – wsparta na przemyślanej konstrukcji, rytmie i rymie2.
W Niewidzialnym zapaśniku znajdziemy wiersze pełne iskrzącego się humoru i gier z literacką tradycją. Niekiedy poetka sięga daleko w przeszłość, przywołując motywy znane z homeryckich opowieści. Tak dzieje się np. w otworze Polifem, w którym tytułowy bohater, zupełnie nie przeczuwając grożącego niebezpieczeństwa, zwraca się do Odysa tymi słowy:

A ciebie zjem na ostatku –
(…)
bo bardzo cię polubiłem

Zjem cię u siebie –
gość w dom –
na przekór staromodnym obyczajom

Zambrzycka podejmuje też próby własnego odczytania mitów3 – np. opowieści o Narcyzie, który w jednym z liryków wcale nie przypomina młodzieńca zakochanego we własnym odbiciu, lecz patrzy w wodę właściwie / nie w siebie / którą zmierzch barwi / jak kilka kropli krwi / czyżyka (Narcyz i echo). Narcyz zdaje się nie widzieć ani nie słyszeć zakochanej w nim nimfy, która w najcichszym nawet odbiciu jego głosu rozpaczliwie próbuje odnaleźć choć cień nadziei na odwzajemnioną miłość:

Wiadomo:
On nie kocham
a ona kocham

On odejdź na zawsze
a ona zawsze

On precz
a ona cz cz jak czyżyk
który się zadławił zieloną pistacją

Poetka z równą swadą i swobodą porusza się wśród wątków szczególnie popularnych w literaturze staropolskiej. Jeden z jej liryków poprzedzony został mottem zaczerpniętym z utworu Wespazjana Kochowskiego Do lutniej. I Zambrzycka także – jak autor Niepróżnującego próżnowania – rozpoczyna swój wiersz od apostrofy:

Lutni moja ulubiona drgaj
głaskaj
brzoskwiniowy policzek słońca
o świcie w maju
(Do lutni)

Synestezyjny, pełen dźwięków, zapachów i kolorów opis poprzedza otwarcie wyrażoną polemikę z utworem Kochowskiego. Jest to jednak polemika tylko pozorna. Przypomnijmy, że barokowy twórca – zanim przywołał mityczne opowieści o harfie Orfeusza, biblijne psalmy Dawidowe, a nawet legendę o Pitagorasie, który przechadzając się obok warsztatu kowalskiego, odkrył oparte na proporcjach zależności między harmonijnie współbrzmiącymi dźwiękami – zwracał się wprost do lutni:

Tyś na frasunki i troski
Dar z nieba zesłany Boski,
Tyś w smutkach ludzkich jedyną
Ochłodą i medycyną.

Tymczasem mieszkająca w Kanadzie poetka – z rozmysłem odwołująca się właśnie do wiersza Kochowskiego, który składał liryki i epigramaty „ojczystym rymem”4 – pisze:

smutków nie odpędzaj ale
niech będą jak biedne wota niech tak będą
jak kolczyki z gliny

O ile Kochowski podaje niezawodną (i dość humorystycznie wyrażoną) receptę na pozbycie się nachodzących człowieka znienacka szaleństw i trudnych do zwalczenia melancholijnych nastrojów (A słyszyszże, lutni, i ty, / Że mania gość niezbyty, / Zaś przy tobie wziąwszy czaszę, / Melancholiją wystraszę), o tyle Zambrzycka, świadoma nieuchronności przemijania, obecności w ludzkim życiu cierpienia i śmierci, stwierdza: nas nie nauczy stary gwardzista Saturna / czego nie wiemy, a potem dodaje – Moja ulubiona lutni / czas zawracaj kijkiem strunnika / czas zawracaj / ze łzami i z bólem piękne twarze / wielu pięknych ludzi.
Choć więc poezja nie obiecuje ukojenia, będzie pomocą w odpominaniu: ludzi dobrych i pięknych, także tych, którzy na zawsze odeszli. Pomoże zachować ich w czułej pamięci, a jednocześnie uchroni nas przed niebezpieczeństwem niepohamowanego przerostu melancholii. Warto też zwrócić uwagę, że liryka – niegdyś zaklęta w oralnych formułach i śpiewana w obecności audytorium – choć do dziś zachowała swą dawną nazwę, powstaje teraz w odosobnieniu, oddaleniu, oddana jest we władzę pisma, druku, wystukiwanych na maszynie lub komputerowej klawiaturze znaków. Ty moja ulubiona lutni ze strunami / czcionek – pisze Zambrzycka. I stwierdza zarazem, że poezja wciąż ma moc odmieniania – nie losu, ale osób, które zmagają się z trudami codziennego dnia i często nie potrafią inaczej spojrzeć ani na samych siebie, ani na własne życie. Poetka przekonuje, że sposób postrzegania świata i ludzi, a także naszej osobistej drogi życiowej jest kwestią wyboru. Być może wybór ten wymaga nawet większej odwagi niż poddanie się dyktatowi gotowych wzorów. W związku z tym Zambrzycka inaczej niż Albert Camus interpretuje mit o Syzyfie. Podczas gdy francuski filozof, pisząc o królu Koryntu, że Los jest jego własnością, kamień jego kamieniem, w rozpoznaniu własnego losu doszukiwał się „milczącej radości”, Zambrzycka – choć w wielu miejscach podkreśla, iż warto być świadomym każdego momentu swego życia, zarówno chwil radosnych, jak i tych dojmująco smutnych i bolesnych – przede wszystkim zadaje pytanie, czy mit o Syzyfie można uznać za uniwersalną opowieść o ludzkim życiu. I odpowiada przecząco:

Nie użalam się nad Syzyfem
jego biogram
nie aż tak uniwersalny

Każdy Syzyfem?
A skądże

Kwestie podejmowane przez Zambrzycką mają jednak wymiar nie tylko filozoficzny: pytanie o uniwersalność losu Syzyfa okazuje się w kontekście poprzednich tomów poetki (zwłaszcza Boga miodu) pytaniem skłaniającym do refleksji nad kulturową różnorodnością postaw oraz ich uwarunkowaniami. Wszak inni bogowie i bohaterowie „zamieszkują” Notatnik jukatański, inni spotykają się na kartach Niewidzialnego zapaśnika (oprócz postaci znanych z mitologii greckiej znajdziemy tam np. hinduskiego Hanumana, a także snującą swą niekończącą się opowieść Szeherezadę). Ale Zambrzycką interesuje nie tylko to, jakie wzory zachowań i typy osobowości są gloryfikowane bądź piętnowane w konkretnych kulturach, nie tylko to, czy któreś z tych postaw czy sposobów istnienia w świecie mogą zostać uznane za uniwersalne (a jeśli tak, to pod jakimi warunkami)5. Zadaje także pytanie, jakie związki zachodzą między kulturą a jednostką, między kulturą a osobowością i co (a także w jakim stopniu) determinuje nasze indywidualne wybory. Poetka dość przekornie zwraca uwagę, że na opowieść o Syzyfie można spojrzeć inaczej:

Ten kamień to nie los to odpłata
a jego kark coraz bardziej
nabrzmiały od mięśni

Uwierzył
w swój heroizm
że tak właśnie trzeba:

Pchać

Jak żuk kulę gnojnika pod słońce
jak makler buty po parkiecie

Spadając
wymachując odnóżami

Motyl
przysiada nad nim zrzuca
leciutkie brzemię pyłu
oddycha z ulgą

Przekonania, które określają nasz sposób życia, i towarzyszące każdemu powinności mogą bowiem w równym stopniu przynosić radość, co przygnębienie. Dlatego też warto mieć świadomość, że wiele „przydarzających” się nam rzeczy stanowi po prostu konsekwencję podejmowanych przez nas wyborów. Los Syzyfa – choć można się w nim odnaleźć – nie jest drogą ani jedyną, ani jedynie obowiązującą. Wystarczy to dostrzec – zdaje się mówić czytelnikom Zambrzycka – podobnie jak wystarczy dostrzec, że życie oprócz trosk przynosi nam mnóstwo cudownych chwil, małych i większych radości. Poetka nie neguje istnienia bólu, cierpienia, smutku. Są one dla niej po prostu częścią ludzkiego bytowania. „Nic nie jest z życia wykluczone” – napisała w jednym z wierszy Notatnika jukatańskiego6.
Także w Niewidzialnym zapaśniku ukryta jest pochwała życia – w jego pełni, z ciemnymi i jasnymi stronami. Poddawanie się gwardzistom Saturna, przyjmowanie ciężarów ponad siły, bezskuteczna walka z sobą i światem wbrew rządzącym nim regułom prowadzić może jedynie do zniechęcenia, przedwczesnej rezygnacji z samego siebie, bezrefleksyjnego odrzucania tego, co mogłoby się okazać ważne i istotne – nie tylko dla nas, ale i dla innych osób.

Najważniejsze tak
najważniejsze tak

by nic cennego nie wpadło
w saturnowe szczęki

przed czasem odrzucone
(Pod znakiem Saturna)

Wybory nie dotyczą jedynie naszej „życiowej drogi”, ale też postrzegania przez nas rzeczywistości, naszego stosunku do ludzi, sposobu, w jaki dbamy o relacje. Jednym z najbardziej wzruszających wierszy w Niewidzialnym zapaśniku jest dla mnie Słoik moreli – piękna opowieść o relacjach matki i córki, oczekiwaniu na spotkanie i współbyciu wśród najprostszych, domowych czynności. Jest tu i czułość, i troska, i spokojna zmysłowość. Wyrażają się one nie tylko w matczynym geście, lecz także w tym, jak widzi (i opisuje) świat córka:

Każdy może być aniołem
twierdzi moja matka
i kiedy obraca się do mnie
w kuchni
z lśniącym słoikiem
suszonych moreli który czekał
na mnie cały rok
w jej oczach księżyc
rozpuszcza się ponownie w słońcu

Bo przecież można, jak stary nauczyciel, który miał kilka opowieści / a wszystkie klarowne / bez śladu żalu / ani melancholii, zaświadczać swoim zachowaniem o pięknie życia i w jego akceptacji odnajdywać nie przygnębienie, a radość i spokój. Można też – jak w zamykającym zbiorze wierszu – oddać się zmysłowemu doznawaniu świata, a potem to opisać – z uśmiechem, a zarazem pełną świadomością trudów, jakie rodzą się przy próbach oddania w języku zawiłych meandrów uczuć, odczuć, emocji i otaczającej nas rzeczywistości7):

Stanąć pod krzewem jaśminu
po deszczu w niemilknącej woni
bez odurzeń które w sercach
skraplają się w truciznę a potem
śnić sny niedostępne zabawne
o talerzu zupy jaśminowej –

modlitwę czaru zachwytu
najpieszczotliwsze z imion
boga – istnienia

Zachwyt. Wdzięczność i pochwała życia. To tak rzadko dzisiaj spotykane, zwłaszcza w poezji. Tym bardziej się cieszę, że dane mi było przeczytać te wiersze.


 

1 O tej książce poetyckiej interesująco pisze Bożena Szałasta-Rogowska w artykule „nic nie jest z życia wykluczone” – o tomie „Bóg miodu” Grażyny Zambrzyckiej (w książce Literatura polska obu Ameryk. Studia i szkice. Red. B. Nowacka, B. Szałasta-Rogowska. Katowice 2014, ss. 183-199). Ponadto badaczka wylicza w porządku chronologicznym dzieła Zambrzyckiej oraz cytuje fragmenty najważniejszych poświęconych jej twórczości recenzji i omówień krytycznych. Zob. też zamieszczony w tej samej książce szkic Alicji Jakubowskiej-Ożóg Poetyckie podróże Grażyny Zambrzyckiej (Literatura polska…, dz. cyt, ss. 161-182).

2 Por. L. Szaruga: Świat poetycki (XIX). „Zeszyty Literackie” 2003, nr 2, s. 155.

3 Por. D. Muszer: Syrena w koszuli Dejaniry. „Topos” 1996, nr 3, s. 93-94.

4 O tym, jak ważna jest dla Grażyny Zambrzyckiej troska o zachowanie czystości i piękna ojczystego języka, pisze Alicja Jakubowska-Ożóg, cytując fragmenty wiersza List do Nazona z tomu Litery dla Safony (2002): Drżałeś nie z zimna, ale / o frazę łaciny, nagle / samotnej jak pinia wśród / sosen, które wydały ci / się prawie borealne, / lecz odgadłeś: nie zapomina / swojej mowy makak w klatce, / ani sumatryjski tygrys / na śniegu, wśród sterczyn / topoli, mogą zaniemówić, / ale nie na zawsze (zob. A. Jakubowska-Ożóg: Poetyckie podróże Grażyny Zambrzyckiej, dz. cyt., ss. 174-175).

5 Można też – jak Małgorzata Potent – doszukiwać się w poezji Zambrzyckiej nawiązań do Jungowskiej koncepcji archetypów i symboli (por. M. Potent: Rozbite lustra świadomości. „Akcent” 2008, nr 1, s. 111).

6 Por. B. Szałasta-Rogowska: „nic nie jest z życia wykluczone”..., dz. cyt.

7 O tym m.in. traktuje wiersz Zambrzyckiej o incipicie Chciałabym do ciebie z tomu Niewidzialny zapaśnik.


 

Grażyna Zambrzycka: Niewidzialny zapaśnik. Polski Fundusz Wydawniczy w Kanadzie, Stowarzyszenie Literacko-Artystyczne „Fraza”, Toronto-Rzeszów 2015, ss. 59.

 

Utwór „Pochwała życia” jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0). Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Małgorzaty Rygielskiej oraz Wschodniej Fundacji Kultury „Akcent”. Utwór powstał w ramach programu współpracy z Polonia i Polakami za granicą w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o programie współpracy z Polonią i Polakami za granicą. Treść licencji jest dostępna na stronie http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl/.