Poetyckie okna Rafała Rutkowskiego
24 lutego 2023 roku w księgarni „Dosłowna” w lubelskim Centrum Kultury miała miejsce promocja nowego, czwartego już tomu wierszy Rafała Rutkowskiego. Przy licznie zgromadzonej publiczności interesujący dialog z poetą prowadził literaturoznawca Aleksander Wójtowicz (UMCS). Kim jest Rafał Rutkowski? Urodził się w 1988 roku w Warszawie. Studia polonistyczne i kulturoznawcze ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Wiersze publikował na łamach wielu czasopism, przede wszystkim jest jednak autorem zbiorów: Chodzę spać do rzeki (2015), Wywołuję siebie z ruin (2018), Moje oczy to ptaki (2020) oraz najnowszego – Na drzewach kwitną wielkie okna (2022). Jest także laureatem licznych nagród poetyckich, w tym lubelskiej nagrody kulturalnej „Żurawie”, oraz stypendystą Prezydenta Miasta Lublin. Przed kilku laty otworzył autorską księgarnię „Dosłowna”, która z powodzeniem pełni funkcję salonu literackiego. Mieszka w Lublinie.
„Akcent” towarzyszy twórczości Rutkowskiego od wielu lat. Jego wiersze drukowane były w numerach 1 z 2010 roku, 2 z 2015, 1 z 2017, 2 z 2018 i 4 z 2021 (łącznie 26 utworów), a opowiadania w 3 numerze z roku 2019 (Łaknienie, Filatelistyka, Słoneczniki i Kamienie). Na stronach „Akcentu” na temat poezji Rutkowskiego wypowiadały się też krytyczki Ewa Dunaj i Urszula M. Benka. Pierwsza z nich, omawiając tom Chodzę spać do rzeki, zauważyła, że bohatera utworów lubelskiego poety trapią „niepokój i konsternacja”, których źródłem jest „nad-widzenie” – postrzeganie świata jako płynnej, stale ewoluującej formy, nieustannie rozdzielającej się i będącej zarazem jednością1, druga zaś, komentując tom Moje oczy to ptaki, dostrzegła, że są to niezwykłe wiersze, unerwione aż po stan, jaki kusił surrealistów2.
Bogusław Wróblewski, opracowując wydaną przez „Akcent” antologię pt. Lublin – miasto poetów (2016), opatrzył wiersze Rutkowskiego interesującym komentarzem. Przypominając fragment wiersza Edwarda Stachury: „Cały jestem zbudowany z ran”, zacytował paralelnie fragment utworu Rutkowskiego: „Jestem cały zbudowany z pestek” (*** [ciężar]), a następnie tak owo zestawienie podsumował: Rutkowski parafrazuje tę metaforę, odzierając ją z abstrakcji aż do twardego konkretu. Kto w tym duecie gra, a kto ma duszę na ramieniu?3 Niewątpliwie konkret i „unerwienie” są w twórczości Rutkowskiego fundamentem poetyckiej ekspresji i osnową każdego obrazu.
W rozmowie z Aleksandrem Wójtowiczem swoją biografię Rutkowski pointuje słowami: „Język i literatura zdominowały moje życie”, podczas gdy autorski program streszcza następująco: „Pokazać rzeczywistość, a nie marzenia”. W wierszu Małe gniazda dodaje: „Mieszkam wszędzie”, natomiast w utworze Wzrok dopowiada: „Wiem co się we mnie czai”. Twórczość Rutkowskiego nie zna ograniczeń tematycznych ani formalnych. Już same tytuły kolejnych tomów potwierdzają, że ekspresjonizm we współczesnej poezji ciągle jest żywy i ma się dobrze. To właśnie w obrębie tego nurtu, jeśli potraktujemy go odpowiednio szeroko, mieszczą się często pojawiające się w utworach Rutkowskiego oniryczne wizje. Dla przykładu, wiersz Wnętrze:
Słyszę jak krew zapisuje mnie
od wewnątrz stroi język jak instrument
jutro staje się dzisiaj czas nie ma znaczenia
kształt wszystkich rzeczy obrósł mną
nie mam za bardzo gdzie pójść
(Gwoli ścisłości odnotujmy, że w dorobku Rutkowskiego mamy dwa wiersze zatytułowane Wnętrze: ten przed momentem cytowany pochodzi z tomu Na drzewach kwitną wielkie okna, a drugi opublikowany został w „Akcencie” w numerze 4 z 2021 roku.)
Liryki Rafała Rutkowskiego to przykład patrzenia na świat w jego skrajnych aspektach: czerń istnieje w opozycji do bieli, hałas do głuchego milczenia, deszcz do słonecznej aury. Wszystko to ma sprzyjać odkrywaniu tajemnic człowieka, który jest nieustanną zagadką. W wymiarze codziennym natura ludzka stanowi w mniemaniu poety obszar działania zła. Dowodzą tego choćby nieustannie toczące się wojny, także ta neokolonialna prowadzona obecnie przez Rosję wobec naszego wschodniego sąsiada. Wiersz Stan zapalny to tekst poświęcony Ukrainie. Rutkowski nie epatuje wojennymi realiami, ale przede wszystkim skupia się na „wewnętrznej czerni” człowieka:
mamy w sobie treść którą ktoś siłą wlał do źrenic
nie zwracając uwagi na powieki dlatego niektóre są
rozdarte a wewnętrzna czerń jest przepełniona
aż wystaje z niej nierówne żelazo i inne pozostałości
świata które przez najbliższe lata będą się jątrzyły
rdzewiały i powodowały stan zapalny czyli
po prostu niełatwy do wyleczenia ból do którego
niektórzy się przyzwyczają i zapragną komuś wlać
to samo do oczu albo jeszcze więcej.
Czytając wiersze Rutkowskiego, można nabrać przekonania, że podwójność cechuje także jego patrzenie na świat. W pierwszym wypadku chodzi o Kosmos, wyznaczony przez „samotne gwiazdy”, w drugim o świat wewnętrzny, w którym słyszę (…) melodię nadawaną przez światło, a ktoś przez nasze tętnice obserwuje ruchy planet (Krążenie). Ta poezja nie zamyka się w jednym wymiarze, ale współuczestniczy w dwóch, które komplementarnie się przenikają:
(…) zaczynam nie dostrzegać żadnego podziału
który tak śmiesznie ukształtował nam świat
w moich oczach
nie jestem odróżniony i przestaję dzielić
tylko kolory zmieniają dzień i noc oraz pory roku
tylko kształty odróżniają nasze niby obce światy
wszystko złączone w krajobraz
(fragment poematu 29.03.1942).
Krajobraz poezji Rutkowskiego budowany jest na jedności semantycznej rzeczy i ludzkich spraw. Często skrajnie od siebie odległych. To „kołowrót wcieleń”, „nieustanne tutaj i teraz” (Toczy się kamień), w którym siłą sprawczą jest język, adekwatny do okoliczności i sytuacji, przekraczający granice codziennej komunikacji. Dla ilustracji fragment „autoprezentacji” Przejście dla zwierząt:
Sam siebie proszę o jakąś treść
dlatego poplątałem całe niebo w kablach zdjąłem z nich osłonkę
przypominam sobie jak wyglądają pioruny
przez błyskawice płynie moja krew kiedy jej się przyjrzę
widzę jak płyną w niej smutne ryby ich oczy mają więcej
wspólnego z oczami saren niż nasze
Poeta zapytany o bliskich sobie autorów wymienia Brunona Schulza, a z nowszych – Rafała Wojaczka. Podpowiedziany z sali Czesław Miłosz spotyka się ze zdecydowanym sprzeciwem autora. Nietrudno dopatrzyć się tu wspólnoty z twórcami obdarzonymi podobną wyobraźnią i preferującymi zbliżony język – wolny i spontaniczny, szczególnie skuteczny, gdy idzie o odkrywanie tajemnic natury ludzkiej. Warto baczniej przyjrzeć się chociażby tytułom dwu najnowszych tomów Rutkowskiego: Moje oczy to ptaki i Na drzewach kwitną wielkie okna – mogą one być dobrym podsumowaniem, syntetycznie oddającym poetycką naturę jego wierszy.
Wyzwolona wyobraźnia i spontaniczna mowa to niejedyne znamiona tej poezji. Warto zwrócić uwagę na źródła metafor, porównań, zestawień. Są one przede wszystkim czerpane z obszaru anatomii człowieka. Mamy więc m.in. „usta i wargi usypane z ziemi”, „skórę opuszczoną przez wodę”, „gołębie odlatujące jak oczy”, „szklane brzuchy”, „drzewa wpływające do ust”, „krew która zapisuje od wewnątrz”, „język jako instrument”, „lata [które] będą się jątrzyły i powodowały stan zapalny”, „tętnice przez które ktoś obserwuje ruchy planet”. To właśnie ów istny „kołowrót wcieleń” (określenie z poematu 29.03.1942). Świat tej poezji rysowany jest jako Kosmos wyznaczony na skalę człowieka. Niczym anatomiczny atlas sprowadza się ostatecznie do wymiarów ludzkich, a to znaczy, że często jest z realnością poetycko „na bakier”, tylko z trudem daje się wytyczać i tłumaczyć tradycyjnymi miarami i sposobami.
Zacytujmy w tym miejscu jeszcze fragment poematu 29.03.1942 – jako próbkę języka tej poezji, niepozbawionej odcienia autoironii, żartu czy osobistej nostalgii:
nie musimy się martwić świat i tak nas w sobie zawinie
wyniesie ale póki co patrzymy płyniemy
lew wodnik strzelec i inne bajery na niebie
łączą nas z padem i idziemy sterowani przez przodków
geny nasze kształty i woda wewnątrz nas
zapewnia że policzyliśmy wszystkich w rodzie
i nie musimy się bać.
Poemat Rutkowskiego 29.03.1942 wydaje się syntezą dotychczasowych jego poetyckich dokonań. Czas przeszły istnieje tutaj jako współczesny, wydarzenia historyczne dzieją się „tu i teraz”, monolog przechodzi swobodnie w opowieść, bohater staje się osobą przemawiającą w imieniu ogółu i nieobce są tu akcenty dydaktyczne, język przekracza bariery dosłowności, eksploruje swobodnie emocje, często w skrajnych wymiarach. Ciekawe wydaje się zestawienie tego wiersza z utworem o podobnej, martyrologicznej tematyce i randze artystycznej, a mianowicie z poematem Wacława Oszajcy Źwiartów,którego pierwodruk ukazał się przed ponad trzydziestu laty w „Akcencie” (w numerze 1-2 z 1990 roku). Dla przypomnienia fragment tekstu Oszajcy:
trzeba było żyć
nosić w sobie zmarłych
twarze i słowa
przywoływać je w zaduszki
nie z zaświatów
ale z owego Bożego wszędzie
nie dziw się tedy Izraelu
że dół w którym zakopano twoje dzieci
porosła trawa
Obydwa poematy zostały napisane przez autorów niepamiętających wojny, a jednak siła ekspresji poetyckiego słowa i wymowa faktów przemawiają tu niejednokrotnie mocniej niż relacje świadków historii. I jeszcze cytat z utworu Rutkowskiego:
tyle ludzi we mnie ja jednym z nich oni wszyscy z innych
lęk wciąż ten sam o nic nie chodzi my tylko idziemy
i czas chociaż nasz to może jest i piękniejszy
Lektura wierszy Rafała Rutkowskiego wymaga szczególnego skupienia, a to także ze względu na ich esencjonalność i ciągle ponawiane próby odczytywania znaczenia znanych motywów i obrazów. Przy tym swobodnie wyrażane tu różne opinie bywają zaprawione ironią lub przedstawiane w postaci zgrabnych anegdot (np. w wierszu Autonomia czytamy: dziś plemiona walczą o autonomię nawet w przedszkolach). Pewny swojej autorskiej pozycji poeta swobodnie sięga po autoironię (zob. wiersze Przejście dla zwierząt lub Patrzenie). Wszystko to razem wzięte czyni z twórczości Rutkowskiego propozycję ważną, ciekawą i społecznie aktualną (wystarczy wymienić wspomniane Stan zapalny lub 29.03.1942). Rutkowski uwodzi czytelnika także strukturą wiersza, nawiązującą do form tradycyjnych, klasycyzujących. Mamy tu układy stroficzne (choć nieregularne), czasem pojawia się sonet, wyraziście zarysowana jest obecność podmiotu, monolog ostatecznie swobodnie przechodzi w opowieść. Konkluzja może być tylko jedna: wiersze warte lektury.
Po przeczytaniu tego tomu w pełni zrozumiałem sens grafiki zamieszczonej na okładce. Przedstawia ona trzy anatomicznie rozrysowane postaci. Trzy wcielenia osoby ludzkiej, stanowiącej trzon zainteresowań poety. Znakomita grafika jest dziełem Mirona Tee, który, jak widać, bardzo dokładnie przeczytał utwory i za pomocą kreski wyraził ich przesłanie.
1 E. Dunaj: Kto chodzi spać do rzeki? „Akcent” nr 2015, nr 4, s. 124.
2 U.M. Benka: Plama i brama. „Akcent” 2021, nr 4, s. 100.
3 Lublin – miasto poetów. Antologia. Wstęp, wybór, komentarze interpretacyjne B. Wróblewski. Lublin 2016, s. 196.
Rafał Rutkowski: Na drzewach kwitną wielkie okna. Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka, Mikołów 2022, ss. 38 + 2 nlb. („Biblioteka Arkadii – Pisma katastroficznego”, tom 205). Projekt zrealizowany dzięki wsparciu Miasta Lublin.