Dlaczego właśnie Galicja?
Na pytanie dotyczące genezy swojej najnowszej publikacji Galicja. Historia nie narodowa prof. Norman Davies odpowiedział w wywiadzie udzielonym Tomaszowi Targańskiemu: bo Galicja jak mało co prowokuje do rozbijania mitów i jest odtrutką na czarno-białą wizję dziejów. Chciałem przywrócić ją na mapę mentalną, szczególnie młodego pokolenia, ponieważ bez znajomości jej historii nie sposób zrozumieć najnowszych dziejów Polski i Ukrainy, a nawet pewnych przyczyn wojny Putina przeciw Ukrainie1. Daviesa nie trzeba przedstawiać, jest w Polsce od lat najbardziej znanym historykiem brytyjskim, jeśli nie w ogóle najpopularniejszym historykiem od 1989 roku. Wtedy wreszcie w naszym kraju ukazała się w oficjalnym obiegu książka Boże igrzysko. Historia Polski, a po niej kolejne dotyczące polskiej historii czy też dziejów Europy Środkowo-Wschodniej, na którą Zachód spoglądał często – wskutek własnej ignorancji – z poczuciem wyższości (nawiasem mówiąc, na zjawisko to profesor wielokrotnie zwracał uwagę w swoich publikacjach).
Jednakże przyczyny napisania Galicji mają też charakter osobisty. Norman Davies trafił do Polski trochę przez przypadek, gdy jako student Oksfordu nie otrzymał oczekiwanej wizy do ZSRR. Wtedy zafascynował go Kraków, gdzie zresztą potem, w 1973 roku, obronił doktorat na Uniwersytecie Jagiellońskim. We Wstępie historyk przyznaje: Później Galicją zainteresowałem się jeszcze bardziej w wyniku małżeństwa. Rodzice mojej żony uciekli ze Lwowa latem 1944 roku, aby nie wpaść w szpony stalinowskiego NKWD, więc ich dom rozbrzmiewał niekończącym się lamentem za utraconą ojczyzną (s. 14). Również w wielu wywiadach Davies powtarzał, że temat Królestwa Galicji tkwił w nim od dawna i pojawiał się w różnych jego publikacjach. I choć wydana przez krakowski Znak Horyzont w 2023 roku książka nosi podtytuł Historia nie narodowa, jest to właściwie historia wielonarodowa, a brytyjski profesor, jako człowiek z zewnątrz, pisze z pewnym dystansem. Dzięki temu przedstawia dzieje Galicji z – częstokroć odmiennych – perspektyw trzech narodów: Polaków, Ukraińców i Żydów. Wprawdzie znajdujemy też informacje o zamieszkujących te tereny Niemcach i Ormianach, lecz są to jedynie dość pobieżne wzmianki. Poza tym pojawiają się Austriacy, głównie urzędnicy, jako reprezentanci władzy Habsburgów.
Autor zabiera czytelników w długą i niezwykle interesującą podróż przez całe dzieje Galicji, zaznaczając, iż historia ta nie skończyła się wraz z rozpadem imperium austro-węgierskiego: Galicja umarła dwa razy: najpierw w 1918 roku w sensie politycznym, a następnie w latach 1939-1945, kiedy to – znalazłszy się w samym sercu „skrwawionych ziem” – została całkowicie unicestwiona jako spójny byt społeczny i kulturowy (s. 759). Ten pogląd przekłada się na kompozycję publikacji, która ma układ chronologiczny. Osiem rozdziałów obejmuje okres panowania kolejnych cesarzy z dynastii Habsburgów, przy czym Franciszkowi Józefowi – z uwagi na ponad 60 lat sprawowania przez niego władzy – poświęcono aż trzy rozdziały. Brytyjski historyk, wspominając o abdykacji w 1918 roku Karola I, przytacza słynne słowa, jakie ostatni monarcha usłyszał w pałacu Schönbrunn od Karla Rennera, pierwszego kanclerza republikańskiej Austrii: „Herr Habsburg, taksówka czeka!” (s. 518).
Zdaniem Daviesa, choć po roku 1918 uległa zmianie mapa polityczna Europy, to duch Królestwa Galicji i Lodomerii przetrwał, gdyż Galicjanie pozostali w swoich domach wśród sąsiadów, z którymi znali się od dawna. Warto przypomnieć, że nowa sytuacja była wynikiem zawarcia traktatu ryskiego pomiędzy Polską, Rosją sowiecką i marionetkową USRR w 1921 roku. Zgodnie z jego postanowieniami do II RP przyłączone zostały cała Galicja oraz zachodnia część Wołynia. Jednocześnie ratyfikacja traktatu oznaczała kres koncepcji federacyjnej, a Ukraińców pozbawiła szansy na stworzenie własnej państwowości. Podobno marszałek Piłsudski po podpisaniu dokumentu powiedział do internowanych w Kaliszu żołnierzy ukraińskich: „Ja was przepraszam, panowie. Ja was bardzo przepraszam. Tak nie miało być”. Należy też wspomnieć, iż do obrad nie została dopuszczona delegacja Ukraińskiej Republiki Ludowej – państwa, które powstało po obaleniu caratu w Rosji jako autonomiczna republika i już w styczniu 1918 roku ogłosiło niepodległość.
Davies, pragnąc doprowadzić galicyjską historię do końca, poświęca jej jeszcze dwa niejako dodatkowe rozdziały: Życie po życiu, poświęcony okresowi dwudziestolecia międzywojennego, i Podzwonne (1939-1947), w którym dzieje tej krainy domykają się akcją „Wisła”. Autor podkreśla, że wraz z upadkiem galicyjskiego świata pojawiła się nostalgia za nim i wzrosła popularność krążących już wcześniej – często pozornie sprzecznych – mitów. Zresztą kilkakrotnie pada w książce zdanie, iż „Galicja zrodziła się z mitu”. A zniekształcający fakty historyczne mit stworzyli austriaccy historycy dla cesarzowej Marii Teresy, która w swej hipokryzji mówiła o wyrzutach sumienia, choć podczas pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej zagarnęła największe jej terytorium. Uzasadnieniem miała być kilkuletnia przynależność tych ziem do Węgier za czasów Ludwika I, co podkreślał nadany Królestwu herb, na którym cesarska korona (Kaiserkrone) wieńczyła „pas czerwony w polu błękitnym położony między kawką czarną a trzema starymi koronami”. Widoczna na tarczy kawka – czyli halka w miejscowym dialekcie – stanowiła godło średniowiecznego księstwa halickiego (s. 52).
Oczywiście manipulacje nie były obce także Katarzynie II i Fryderykowi Wielkiemu. Ten proceder trafnie ujął w bajce Jagnię i wilcy Ignacy Krasicki: Zawżdy znajdzie przyczynę, kto zdobyczy pragnie. Warto więc przypomnieć, iż Ludwik Węgierski, dziedzicząc koronę Królestwa Polskiego po Kazimierzu Wielkim, przyłączył Ruś Halicką do Węgier. A Kazimierza Wielkiego spadkobiercą tronu w księstwie halicko-wołyńskim kilkadziesiąt lat wcześniej uczynił pochodzący z Piastów mazowieckich Bolesław Trojdenowicz, czyli Jerzy II. Jak nadmienia Paweł Jasienica: Taka umowa między panującymi była w owych czasach rzeczą najzupełniej normalną i zgodną z pojęciami prawnymi2. Toteż po śmieci Jerzego z rąk ruskich bojarów w 1340 roku polski władca stanął do walki z wojskami księcia litewskiego Lubarta, również roszczącego sobie prawa do władania tym terytorium. W połowie XIV wieku doszło do podziału: Kazimierz zyskał Ruś Halicką i Lwów, Litwinom przypadł zaś Wołyń (choć granica w dalszym ciągu była płynna i walki trwały przez kolejne dziesięciolecia). Natomiast po śmierci Ludwika Węgierskiego Ruś Halicka, czyli Czerwona, wróciła w granice Polski dzięki królowej Jadwidze, która w 1387 roku podjęła wyprawę wojenną i prawie pokojowo usunęła węgierskich starostów.
Lektura pierwszych rozdziałów książki Daviesa, w których ukazany został początkowy okres panowania Habsburgów w Galicji, skłania do wniosku, iż sytuacja na tym obszarze była nieco inna niż na ziemiach zaboru pruskiego czy rosyjskiego, choć nowe władze dążyły do germanizacji. Autor przyznaje, iż tolerancja nie była mocną stroną Marii Teresy (s. 53), i przypomina, co o cesarzowej pisał Paul Bernard: nalegała, aby wszystkie sprawy urzędowe były załatwiane w języku niemieckim lub po łacinie. Polski miał zniknąć jako język administracji. Jeśli chodziło o galicyjskich Żydów, byli oni według niej rasą całkowicie bezproduktywną, pasożytującą bez końca na trudzie ludności chrześcijańskiej (ss. 52-53). Davies zwraca przy tym uwagę na mniej znany fakt, a mianowicie na pozytywny stosunek Marii Teresy do Ruskiego Kościoła Unickiego, który z jej inicjatywy w 1774 roku zmienił nazwę na greckokatolicki i zyskał status równy z rzymskokatolickim. Zmiany te zostały przychylnie przyjęte przez ruskich chłopów. Od chwili zawarcia unii brzeskiej w 1596 roku unitom dawano do zrozumienia, że są katolikami drugiej kategorii (s. 69).
Inną ciekawą kwestią były relacje pomiędzy Habsburgami a magnatami, którzy do trzeciego rozbioru – jak choćby Potoccy – mieli swoje majątki także na terytorium Rzeczypospolitej. Co więcej, arystokracja była spokrewniona z wielkimi europejskimi rodami: Na przykład wywodzący rodowód z XI wieku Lubomirscy herbu Drużyna mogli patrzeć na Habsburgów jak na równych sobie (s. 105). Inaczej wyglądała sytuacja galicyjskiej szlachty. Jako głównie polskiego pochodzenia, musiała ona w celu ochrony swoich przywilejów złożyć deklarację lojalności. Jeśli nie było zastrzeżeń, szlachcic otrzymywał zniemczone nazwisko i tytuł, często z przyimkiem „von”. Jak stwierdza badacz, pomimo dużej nieufności nastąpiło podporządkowanie się nowej władzy. Natomiast chłopi, zarówno polscy, jak i ruscy, z powodu ucisku pańszczyźnianego nie mieli ukształtowanej tożsamości narodowej, toteż dla nich nastanie Galicji oznaczało tyle samo co sprzedaż dworu, w którym pracowali, przez jednego okrutnego pana drugiemu (s. 55).
Davies polemizuje z popularnym wizerunkiem cesarza Józefa II jako wielkiego germanizatora. Wskazuje natomiast te zainicjowane przez niego reformy, które miały przeobrazić sferę religijną, jak np. wydanie edyktu tolerancyjnego i przeprowadzenie kasaty józefińskiej. Ta ostatnia na wiele lat zahamowała życie klasztorne, a mogło do niej dojść, ponieważ – o czym niewielu pamięta – Józef II był antyklerykałem. Kilkakrotnie w publikacji pojawia się konstatacja, że Galicja ewaluowała, zarówno pod względem politycznym, jak i geograficznym, poszerzało się przecież jej terytorium. Dlatego też Davies wiele miejsca poświęca zniknięciu z mapy Rzeczypospolitej, uwzględniając również kontekst wojen austriacko-francuskich. Co ciekawe, analizując wydarzenia prowadzające do trzeciego rozbioru Polski, dość krytycznie odnosi się do uchwalenia Konstytucji 3 maja: Był to niewłaściwy ruch podjęty w niewłaściwym miejscu i czasie: o dwa lata za późno, by popłynąć na fali oświeconych reform, i 11 lat za wcześnie, by przyciągnąć wzrok niepokonanego Napoleona. W tej sytuacji najważniejszym efektem był gniew Katarzyny Wielkiej, która dostrzegła w konstytucji rewolucyjny szwindel, nie zaś postępowy umiar (s. 133).
Zdaniem brytyjskiego historyka od połowy XIX wieku zmieniała się radykalnie sytuacja w Królestwie Galicji i Lodomerii, co zapewne sprzyjało narodzinom mitów w rodzaju tych kryjących się za określeniami: zacofany zaścianek, galicyjska nędza, Galicia felix, niebo na ziemi, raj utracony, kocioł kipiący nienawiścią i przemocą. To ostatnie sformułowanie zwykło się wprawdzie odnosić przede wszystkim do dramatycznych wydarzeń rozgrywających się w XX wieku, ale w książce Daviesa znajdujemy także informacje na temat rzezi galicyjskiej z 1846 roku – choć opatrzone komentarzem, iż rabacja objęła tylko niewielką część Galicji Zachodniej, a krwawe powstania chłopskie nie należały wtedy do rzadkości. Pominięty został natomiast popularny w polskiej historiografii wątek wskazujący na odpowiedzialność Austriaków, którzy podsycać mieli klasowe antagonizmy w społeczeństwie polskim, aby osłabić powstanie krakowskie. Warto zatem przypomnieć, iż po zdławieniu narodowego zrywu w 1846 roku miniaturowa Rzeczpospolita Krakowska została zaanektowana przez Austrię.
Davies podkreśla, że od XIX wieku narastały ruchy niepodległościowe nie tylko wśród Polaków, ale również wśród Rusinów. A czas krwawego stłumienia Wiosny Ludów to także moment abdykacji cesarza Ferdynanda i wstąpienia na tron jego 18-letniego bratanka Franciszka Józefa. Długie panowanie tego ostatniego wiąże się z mitem Galicia felix. Istotną zmianę terytorialną stanowiło wówczas odłączenie w 1849 roku Bukowiny, przez co Czerniowce przestały być drugim po Lwowie najważniejszym miastem Galicji, a ich miejsce zajął Kraków. O roli, jaką Kraków i Lwów odegrały w rozwoju kulturalnym na przełomie XIX i XX wieku, wie każdy polski czytelnik. Tak jak wie, że Davies dąży zazwyczaj do bezstronnego opisu i wyjaśniania faktów, co łączy z wyczuleniem na etyczny aspekt dziejów. Dlatego też brytyjski badacz akcentuje znaczenie zniesienia poddaństwa chłopów w 1849 roku, zaznaczając jednak, że posunięcie to przyniosło tylko częściową ulgę z powodu skrajnej biedy. Konsekwencją była emigracja za chlebem do innych krajów: mieszkańcy Podkarpacia, tatrzańscy górale, szukali lepszego życia w Chicago i rejonie Wielkich Jezior, ludność ukraińska w Kanadzie, natomiast Żydzi w Nowym Jorku.
Według Daviesa to właśnie w XIX wieku ukształtowała się tożsamość narodowa Rusinów. Wywodzący się z tej grupy nieliczni szlachcice byli gruntownie spolonizowani, mieszczaństwo i inteligencja prawie nie istniały, a duchowieństwo było często słabo wykształcone. (…) Jednak (…) działająca od maja 1848 do 1851 roku Główna Rada Ruska ogłosiła, że galicyjscy Rusini stanowią jedność ze swoimi rodakami na rządzonej przez Rosję Ukrainie (s. 285). Historyk przypomina – co wydaje się istotne w kontekście dzisiejszej agresji Putina na naszych sąsiadów – że Rosjanie stworzyli teorię, w myśl której Rusini byli tylko ich odłamem – Małorosjanami. W reakcji na nią wielu ruskich mieszkańców rządzonej przez Rosję Ukrainy zaczęło nazywać siebie Ukraińcami (s. 286). Co więcej, liczni działacze z obawy przed represjami emigrowali do Galicji i z czasem większość galicyjskich Rusinów przyjęła ukraińską tożsamość.
Jak czytamy, rozwój życia narodowego Polaków, Ukraińców i Żydów nie byłby możliwy bez radykalnych reform, jakie na Habsburgach wymusiła klęska w rozgrywce z Prusami o przewodnictwo w Związku Niemieckim. Ostatecznie w 1867 roku unitarne cesarstwo Austrii (…) zostało przekształcone w dualistyczną monarchię austro-węgierską. (…) W nowych strukturach cesarstwa Galicja trafiła do austriackiego sektora zwanego Cisleithanią (Przedlitawią), a Galicjanie mieli teraz do czynienia z cesarstwem, które (…) stało się bardziej skłonne do kompromisu, tolerowania różnic narodowych oraz regionalnej autonomii (s. 299). Autor w tym kontekście wspomina o roli, jaką odegrał, niesłusznie zapomniany przez Polaków, Agenor Gołuchowski. Zaznacza jednak, że nazywanie Galicji polskim Piemontem to w dużej mierze efekt propagandy austriackiej, a celem ustępstw było przyhamowanie, nie zaś ułatwienie marszu w kierunku polskiej niepodległości (s. 709). Tym niemniej przedstawiciele polskiego ziemiaństwa zajmowali wysokie urzędy państwowe i stanowili większość w Sejmie Krajowym. I choć były to osoby nastawione lojalistycznie wobec zaborcy, dzięki temu Galicja dała odrodzonej Polsce kompetentne kadry urzędnicze. Autonomia zaowocowała także wprowadzeniem języka polskiego do urzędów, szkół i uniwersytetów.
Pisząc o rozbudzonej tożsamości narodowej Ukraińców, badacz podkreśla wpływ rozwijającej się prasy i edukacji. Odnotowuje, że w kraju powstawały szkoły dla ukraińskich dzieci, a na Uniwersytecie Lwowskim na kilku fakultetach wykłady prowadzone były po ukraińsku. Nie pomija też roli Cerkwi greckokatolickiej i literatury, zaznaczając, że dopiero po roku 1848 udało się wymóc uznanie ruskiego (ukraińskiego) za pełnoprawny język (ss. 357-358). To z kolei przełożyło się na rozkwit życia artystycznego i literatury. Najsłynniejszym pisarzem tego okresu był – do dziś cieszący się wśród Ukraińców estymą – Iwan Franko. I choć szczęście grekokatolików nieco mącił postępujący rozłam między ukrainofilami i rusofilami, (…) większą wolnością nie cieszyli się dosłownie nigdzie na świecie (s. 709).
Ale mit Galicia felixnajpopularniejszy był w środowisku galicyjskich Żydów, o czym czytamy w finalnym rozdziale Mit i pamięć. Losom narodu wybranego badacz poświęca zresztą wiele uwagi również wcześniej, unaoczniając czytelnikowi zachodzące zmiany: W pierwszej połowie [XIX – przyp. W.T.] wieku Żydów postrzegano jako członków wspólnoty religijnej określanej wyłącznie przez judaizm (oni sami też się za takich uważali). Nie ominęła ich jednak fala narodowych idei (s. 286). Funkcjonujący w obrębie judaizmu ortodoksi i chasydzi zwalczali zyskujący wielu sympatyków i popierany przez władze państwowe ruch haskali. Jego zwolennicy postulowali asymilację z nieżydowskimi sąsiadami, co często wiązało się z laicyzacją i polonizacją. Davies zauważa, że uszlachcenia doczekała się (…) garstka Żydów; zamożni Żydzi, jak Niemirowscy czy Koflerowie, mogli kupować majątek, stając się w ten sposób właścicielami ziemskimi (s. 315), jednak proces asymilacji nie przebiegał bezkonfliktowo, czego przykładem mogą być dzieje Ludwika Bernsteina Niemirowskiego, czyli Lewisa Namiera, który w świecie polityki zasłynął jako jeden z doradców premiera Wielkiej Brytanii Davida Lloyda George’a i działacz syjonistyczny. A prywatnie – był bratem Teodory Modzelewskiej, babki Jacka i Jarosława Kurskich3.
O syjonizmie Davies wspomina, zwracając uwagę na intensyfikację ruchów narodowych pod koniec XIX wieku: Ferment narodowościowy nasilał się, nie omijając też galicyjskich Żydów. Choć z pewnym opóźnieniem, wśród nich również wykształcił się odłam – początkowo marginalny – który przeciwstawiał się przywództwu religijnemu społeczności (…) oraz był nastawiony wojowniczo wobec polskich i ukraińskich sąsiadów. Nie mając w Europie własnego kraju, Żydzi ci za ziemię swoich przodków i „ojczyznę” uznali Palestynę, siebie samych nazwali zaś „syjonistami” (ss. 366-367).
Pojawia się również konstatacja, że dążenie do własnej państwowości zrodziło konflikty polsko-ukraińskie, czemu sprzyjał czas I wojny światowej. Niezwykle szczegółowo przedstawione zostały działania frontowe i erupcja okrucieństwa, o którym pamięć wyparł horror II wojny światowej. Przy okazji autor zaznacza, iż czyny, jakich dopuszczali się Rosjanie, w okresie gdy okupowali galicyjskie ziemie, przypominają zbrodnie popełniane przez nich obecnie we wschodniej Ukrainie, np. w Buczy.
Oczywiście w publikacji jest też mowa o roli, jaką autonomia galicyjska odegrała w odzyskaniu wolnej ojczyzny przez Polaków. Davies podkreśla, że na terenie Galicji działalność niepodległościową można było prowadzić swobodniej niż w zaborach pruskim czy rosyjskim. W 1908 roku we Lwowie z inicjatywy Józefa Piłsudskiego powstał Związek Walki Czynnej, kierujący organizacjami strzeleckimi, które dały początek Legionom Polskim. Historyk nadmienia jednak, że trudno mówić o powszechnym entuzjazmie wśród galicyjskich Polaków. Można dodać, że dobitnie świadczą o tym słowa Marszu I Brygady. Co więcej, Davies stwierdza, iż od maja 1918 roku nie było już ani jednego polskiego legionisty, który otwarcie walczyłby za sprawę polską. „Wybicie się na niepodległość” przez Legiony Polskie jest mitem (s. 484). Ponadto dowiadujemy się, że w tym samym czasie powstał Legion Ukraińskich Strzelców Siczowych, w którym walczyć mogły również kobiety. W odróżnieniu od polskiego nie został rozwiązany i w późniejszym czasie brał udział w walkach polsko-ukraińskich o Lwów.
Dzieje dążeń narodowowyzwoleńczych w Galicji profesor prezentuje w kontekście tego, jak zmieniały się losy zmagań ententy i państw centralnych, z uwzględnieniem przejęcia władzy w Rosji najpierw przez rząd Kiereńskiego, a następnie przez bolszewików. Czytamy, że akt Franciszka Józefa z 5 listopada 1916 roku, zapowiadający odrodzenie Królestwa Polskiego, nie do końca satysfakcjonował Polaków, gdyż miało to być państwo pod auspicjami niemiecko-austriackimi. Z kolei w marcu 1918 roku, po rozwiązaniu legionów – i pomimo poświęconego wprost sytuacji Polski 13. punktu orędzia prezydenta Wilsona – wiele wskazywało, że Polacy nie odzyskają niepodległości. Przyczyną był traktat brzeski, na mocy którego Austro-Węgry i Niemcy odstępowały Ukraińskiej Republice Ludowej Chełmszczyznę i część Podlasia w zamian za dostarczenie miliona ton zboża. Brzeskie porozumienie wywołało masowe protesty środowisk polskich. Wyjście z impasu umożliwiło dopiero niespodziewane uwolnienie przez niemieckich wojskowych z więzienia w Magdeburgu Józefa Piłsudskiego, który po przybyciu do Warszawy 10 listopada szybko przejął władzę od Rady Regencyjnej i lubelskiego rządu Ignacego Daszyńskiego. Davies, rozważając powody zwolnienia przyszłego marszałka przez Niemców, zwraca uwagę na następującą analogię: Podobnie jak Lenina osiemnaście miesięcy wcześniej, wsadzili go wraz z towarzyszami do pociągu, wysłali na wschód i czekali na wybuch (ss. 510-511).
Zgodnie z przyjętą przez autora zasadą wielostronnej perspektywy nie została pominięta reakcja Ukraińców na przyspieszony bieg wydarzeń pod koniec wojny. Pod wpływem orędzia Wilsona, przyznającego każdemu narodowi prawo do samostanowienia, uznali oni, że Galicja Wschodnia powinna należeć do państwa ukraińskiego. Zajęcie Lwowa, potem jego dramatyczna obrona przez Polaków, stanowiących w tym mieście większość, dały początek wojnie polsko-ukraińskiej z lat 1918-1919, w której obie strony wykazały się okrucieństwem.
Pisząc o dwudziestoleciu międzywojennym, Davies krytycznie odnosi się do polityki II RP, dyskryminującej mniejszości narodowe. W optyce brytyjskiego historyka nie ma jednak żadnego usprawiedliwienia dla rzezi ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej – zbrodni dokonanej przez nacjonalistów ukraińskich z UPA i UON na terenach okupowanych przez Niemców. Tym niemniej Davies stara się znaleźć uzasadnienie dla kolaboracji Stepana Bandery z hitlerowcami oraz powstania dywizji SS Galizien i batalionu Nachtigall – formacji, w których walczyli ukraińscy ochotnicy.
Jak już wspomniałam, kres galicyjskiego świata wyznaczają zdaniem badacza lata II wojny światowej oraz wydarzenia związane z akcją „Wisła”. Wojenne deportacje, ludobójstwa, egzekucje i przesiedlenia ludności przeorały do szczętu substancję ludzką tego, co było kiedyś Galicją. (…) Wieloetniczne i wieloreligijne ośrodki dawnej Galicji wyparowały, Żydów, którzy stanowili od jednej czwartej do trzech czwartych mieszkańców wielu galicyjskich miast oraz miasteczek, już nie było. (…) Zniszczona nawałnicami hańby, gniewu oraz nienawiści, niedowierzająca temu, co się stało, i pogrążona w żałobie Galicja pozostała jedynie niesioną wiatrem chmurą rozproszonych wspomnień (s. 697).
Czytając najnowszą książkę Daviesa, możemy też dostrzec, jak różnorodne bywają wspomnienia, gdyż dla wielu Polaków Galicja to utracone w wyniku konferencji w Teheranie, Jałcie i Poczdamie „Kresy Wschodnie”, podczas gdy Ukraińcy, szczególnie z zachodniej części kraju, mówią głównie o Hałyczynie, podkreślając, że przez wieki znajdowała się ona pod okupacją. Dla Żydów z kolei Galicja to bezpieczne, przyjazne schronienie – to oni najdłużej pozostali wierni Franciszkowi Józefowi, a „ich” obraz monarchii Habsburgów znakomicie utrwalił urodzony w Brodach Joseph Roth, austriacki pisarz o żydowskich korzeniach.
Każdy z tych wątków pamięci jest cenny, lecz zarazem wszystkie one są egocentryczne i skupione na własnych stratach, przesłaniając w ten sposób pełny obraz (s. 716). Dlatego Davies, rekonstruując galicyjską panoramę, łączy ogląd syntetyzujący z obszernie cytowanymi fragmentami wspomnień, listów, pamiętników przedstawicieli różnych grup narodowościowych, społecznych i wyznaniowych. Egzemplifikują one przeplatanie się życia pojedynczych ludzi z dziejami narodów. Zobrazowaniu fenomenu Galicji służą też zamieszczone w publikacji mapy, grafiki i zdjęcia. Wychodząc z założenia, iż historia każdej krainy składa się zarówno z elementów pozytywnych, jak i negatywnych, historyk w ostatnim rozdziale dokonuje ciekawej reinterpretacji mitów, uwzględniając wszystkie okresy trwania Królestwa Galicji i Lodomerii. Zaznacza, że Galicja trafiła po 1945 roku na prawie pół wieku do zamrażarki bloku sowieckiego (s. 715), a to sprzyjało wzmocnieniu mitu Galicia felix. Uważa jednakże, że każdy z mitów był zarazem prawdziwy i nieprawdziwy.
Brytyjski badacz przyznaje, iż w Galicji od połowy XIX wieku nastąpił rozkwit kultury, rodziły się nowe prądy w literaturze, muzyce, malarstwie, a Galicjanie czuli się równie dobrze w Krakowie, we Lwowie, jak i w Wiedniu czy w Budapeszcie. Ale przypomina też, iż był to raj przede wszystkim dla bogatych i dobrze urodzonych. Jednocześnie uznaje za niesprawiedliwe określenie „Galicja i Głodomeria”, gdyż wraz z upływem czasu większość Galicjan była wystarczająco dobrze odżywiona, ubrana i wykształcona, aby znaleźć źródło zarobku, odrzucić myśl o emigracji oraz odnosić korzyści ze stopniowych postępów prowincji (s. 706). Ponadto Davies, nie negując wystąpień antysemickich, akcentuje, iż krwawe wydarzenia dotyczą w głównej mierze XX wieku, oraz podkreśla dominującą przez lata tolerancję.
Książka Galicja popularyzuje wiedzę historyczną, a z racji obiektywizmu autora i swoich walorów literackich stanowi zajmującą lekturę zarówno dla starszych, jak i młodszych czytelników. Co więcej, może zmienić postrzeganie przeszłości przez ludzi Zachodu, którzy nazwę Galicja kojarzą często wyłącznie z autonomicznym regionem w Hiszpanii (być może nie bez znaczenia jest fakt, że Habsburgowie panowali w Hiszpanii przez prawie 200 lat, do śmierci bezdzietnego Karola II w 1700 roku). Na ile publikacja Daviesa wpłynie na dostrzeganie Galicji leżącej w Europie Środkowo-Wschodniej? Zobaczymy. Z pewnością jednak książka ta rozbija uproszczoną, manichejską wizję historii, przekładającą się na stereotypy. Natomiast cel autora, by uchronić Galicję przed „trzecią śmiercią”, czyli „niezasłużonym zapomnieniem”, w przypadku polskich czytelników bez wątpienia zostanie osiągnięty.
- T. Targański: Galicja: zaginione królestwo. Rozmowa z Normanem Daviesem. „Polityka” 2023, nr 6, ss. 64-66. ↩︎
- P. Jasienica: Polska Piastów. Warszawa 1990, s. 322. ↩︎
- Por. J. Kurski: Dziady i dybuki. Opowieść dygresyjna. Warszawa 2022 (w szczególności rozdział siódmy ss. 224-255). ↩︎
Norman Davies: Galicja. Przekład Bartłomiej Pietrzyk. Znak Horyzont. Kraków 2023, ss. 846 + 88 tabl. + 2 nlb.