Waldemar Michalski. Wołyń – dwa oblicza jednej zbrodni

Spis treści numeru 4/2013

Wołyń – dwa oblicza jednej zbrodni

 

Latem 2012 r. dwudziestoosobowa grupa młodych Polaków i Ukraińców (głównie studentów z Lublina i Łucka) postanowiła odwiedzić ponad 50 miejscowości na Wołyniu i zebrać relacje od żyjących jeszcze świadków „wołyńskich rzezi” lat 1943-1944. Pomysł wydawał się arcytrudny i odważny. Inicjatorką i realizatorką przedsięwzięcia była równie młoda osoba – Aleksandra Zińczuk (ur. 1981 r.) ze Stowarzyszenia „Panorama Kultur” w Lublinie. Niezwykłym świadectwem ich wyprawy i przeprowadzonych wywiadów jest obszerna książka pt. Pojednanie przez trudną pamięć. Wołyń 1943 – zrealizowana w jednym tomie, w wersji polskiej i ukraińskiej. To, co stanowi żywą wartość publikacji, zawiera się w spontanicznych wypowiedziach Polaków i Ukraińców o wyjątkowych aktach barbarzyństwa, jakie miały miejsce w tym okresie nie tylko na Wołyniu, ale także na Podolu, Polesiu, w Małopolsce Wschodniej i na Lubelszczyźnie. Zebrane relacje (wcześniej nagrywane) tworzą swoisty dialog. Bez zadęcia i „poprawności politycznej” wypowiadają się świadkowie wydarzeń – często dawni sąsiedzi. W ich rozumieniu to zbrodnia, która nie powinna się nigdy wydarzyć. Jak mogło do niej dojść? Odpowiedzi są krótkie: „nie wiem”, „nie rozumiem”, „nie potrafię powiedzieć, a jednak to wszystko było”.
Profesor Józef Chlebowczyk – człowiek pogranicza (urodzony w cieszyńskim Karwinie) – w książce Procesy narodotwórcze we wschodniej Europie Środkowej (Warszawa 1975) zauważa, że ludność pogranicza cechuje niespotykana gdzie indziej amplituda postaw i zachowań społecznych od nierefleksyjnego indyferentyzmu narodowego do programowego, świadomego uniwersalizmu z jednej strony, a z drugiej – od zdeklarowanego patriotyzmu do najdrastyczniejszych przejawów nacjonalistycznego zacietrzewienia, fanatyzmu oraz szowinizmu (s. 24).
XX-wieczna historia ujawnia liczne przypadki łatwego manewrowania ludźmi, wmawiania im zbrodniczych ideologii jako jedynego sposobu osiągnięcia upragnionego celu. Nacjonalistyczny „dekalog” Dmytra Doncowa jest jednym z tego rodzaju przykładów ideologicznej dewiacji. Dokument ten stał się nie tylko fundamentem zbrodniczej orientacji politycznej OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów), ale także podstawą krwawych działań realizowanych w praktyce przez Ukraińską Powstańczą Armię (powołaną do istnienia w 1942 r.). Bezkrwawa, pokojowa pomarańczowa rewolucja na Ukrainie (trwająca od listopada 2004 r. do 23 stycznia 2005 r., a więc do momentu zaprzysiężenia Wiktora Juszczenki na prezydenta) przyniosła krajowi wolność, stając się finałem wielopokoleniowych starań i ofiar ponoszonych przez prawdziwych ukraińskich patriotów pokroju Tarasa Szewczenki, autorów i inicjatorów almanachu „Rusałki Dniestrowej”, Łesi Ukrainki, Iwana Franki czy Wasyla Stusa, zamordowanego w sowieckim więzieniu 1985 r. (w tym samym roku poważnego kandydata do Nagrody Nobla). Ukraiński historyk Iwan Łysiak-Rudnycki w książce Między historią a polityką (Wrocław 2012) pisze o wielonarodowym bogactwie dawnej Ukrainy. O „oświatowcach” i budowniczych dzisiejszego wolnego państwa. Sięga w przeszłość i przypomina, że np. działalność dziewiętnastowiecznej Ruskiej Trójcy (Markijan Szaszkiewicz, Jakub Hołowacki, Iwan Wahylewicz) i „Rusałki” dała początek nie tylko nowoczesnej literaturze ukraińskiej, ale też stała się kamieniem milowym w kształtowaniu świadomości narodowej (s. 305). Łysiak-Rudnycki – świadomy, że wolność budowana na zbrodni jest wolnością przeklętą – nie akceptuje zwyrodniałego nacjonalizmu Bandery i kolaboracji OUN UPA z hitlerowskimi Niemcami. Wielu „starych” Ukraińców w rozmowach z osobami uczestniczącymi w przedsięwzięciu Aleksandry Zińczuk wydaje się potwierdzać tę opinię, choć wciąż wypowiadana jest ona z lękiem i najchętniej anonimowo.
Ukrainka Ołena Pilipiwna ze wsi Ostrówki koło Lubomla 2 września 2012 r. opowiadała: Mieszkańcy wsi, Polacy, Ukraińcy, jedni drugich zawsze gościli. A później w czasie wojny stało się coś takiego, sama nie wiem, jak to powiedzieć, taka nienawiść – zaczęli się mordować, mordowali dzieci. To było straszne, zabijali maleńkie dzieci, topili je w studniach, zagarniali do stodoły, tam palili (…). U nas ukrywała się jedna Polka, w stodole. Była taka kupa słomy, ona w tej słomie się schowała i przeczekała. (…) Mam nadzieję, że nic już takiego się nie powtórzy, że już zawsze będziemy tylko przyjaciółmi – Ukraińcy i Polacy. Bo Polacy to taki sam przecież naród jak my, oni nie są winni niczego, nikomu, tak samo jak Ukraińcy. A dlaczego tak się stało – nie wiem (s. 95).
Warto dodać, że chodzi tu o wieś Ostrówki i Wolę Ostrowiecką, gdzie 30 sierpnia 1943 r. oddziały UPA wymordowały co najmniej 1051 osób (według danych IPN). Podobnie tragiczny los spotkał tego samego dnia ludność polską w sąsiedniej kolonii Gaj. Tu mordu na polskich rodzinach (ok. 600 osób) dokonały kureń „Łysego” (Iwan Kłymczak) oraz sotnia „Worony” (Iwan Zareczniuk).
W październiku 1943 r. oddziały AK dowodzone przez Kazimierza Filipowicza „Korda” i Władysława Czermińskiego „Jastrzębia” w odwecie dokonały napadu na wieś Połapy, paląc ją i zabijając jej mieszkańców. Wcześniej podejmowane przez Polaków próby porozumienia i zaniechania zbrodni przynosiły tylko kolejne dramaty, takie jak mord polskiej delegacji BCh-AK, która udała się na rozjemcze rozmowy 10 lipca 1943 r. do dowództwa wołyńskiej UPA. Przywódcą delegacji był żołnierz-poeta Zygmunt Jan Rumel (1915-1943), absolwent Liceum Krzemienieckiego, w nocy z dnia 10 na 11 lipca bestialsko zamordowany (żywcem rozerwany końmi). Warto dodać, że po latach został on przypomniany przez Annę Kamieńską, która jego ocalałe utwory zgromadziła w tomie Poezji wybranych (Warszawa 1977). Leopold Staff i Jarosław Iwaszkiewicz widzieli w Rumelu poetę o wyjątkowym talencie. Bożena Górska zwróciła uwagę na ujawniające się w jego wierszach wpływy twórczości Słowackiego i Norwida (Bożena Górska: Krzemieńczanin. Muzeum Niepodległości, Warszawa 2008). W artykułach publicystycznych Rumel opowiadał się za ideą Polski jako państwa wielonarodowego i pod tym względem pozostał wierny myśli politycznej Józefa Piłsudskiego. Publikował także w dwujęzycznym piśmie „Młoda Wieś – Mołode Seło”, wydawanym w Krzemieńcu. Postawę twórczą i społeczną tego wyjątkowego poety dobrze ilustruje wiersz Dwie matki napisany przez niego w lipcu 1941 r.:

Dwie mi Matki-Ojczyzny hołubiły głowę –
Jedna grzebień bursztynu czesała we włos
Druga rafy porohów piorąc koralowe
Zawodziła na lirach dolę ślepą – los…

Dwie mnie Matki-Ojczyzny wyuczyły mowy –
W warkocz krwisty plecionej jagodami ros –
Bym się sercem przełamał bólem w dwie połowy –
By serce rozdwojone płakało jak głos…

Rozmiarem zbrodni dokonywanych przez UPA na Polakach byli zaskoczeni nawet Niemcy. Profesor Grzegorz Motyka opublikował w „Karcie” (1997, nr 23) raport funkcjonariusza SS („Tajne, wagi państwowej”), w którym czytamy m.in.:
Zgodnie z umową 7 kwietnia 1944 w mieszkaniu starosty powiatowego Nehringa w Kamionce Strumiłowej odbyło się spotkanie dowódcy bandy UPA „Orła” i niżej podpisanego. Przedstawiłem „Orłowi” żądanie jak w innych rozmowach ze stroną nacjonalistyczną, kładąc nacisk na aktualną sytuację wojenną (…). Przedstawiłem „Orłowi” żądania, od których ani na krok nie wolno odstąpić:
1. Pełna lojalność wobec interesów niemieckich.
2. Zaprzestanie działań terrorystycznych wobec ludności polskiej.
3. Rezygnacja z jakichkolwiek nacisków na policję ukraińską. [UPA apelowała do ukraińskich policjantów, aby z bronią w ręku przechodzili do jej oddziałów. Tylko w marcu i kwietniu 1943 r. zdezerterowało ok. 5 tys. policjantów, którzy zasilili następnie zbrojne formacje UPA, przyp. – W. M.].
4. Rezygnacja z wywierania wpływu na galicyjską dywizję SS [ta złożona z Ukraińców dywizja „po bratersku” wspierała mordy dokonywane przez UPA, przyp. – W. M.].
Zaznaczyłem przy tym, że zabrania się „Orłowi” i jego oddziałowi UPA z własnej inicjatywy walczyć z polską bandą w lasach [chodzi o AK, przyp. – W. M.]. Walka ta jednak nie może w żadnym razie rozprzestrzeniać się na polskie osiedla i wsie, czy też na tych polskich mężczyzn, kobiety i dzieci, którzy do band nie należą (…).
„Orzeł” bez zbędnych słów oświadczył, że gotów jest przyjąć te cztery żądania, z wyjątkiem warunku zawartego w punkcie drugim, pozbawiającego władzy wykonawczej w stosunku do podejrzanych lub winnych miejscowych Polaków i Polek oraz ich osiedli. W tej sprawie chce on najpierw uzyskać zgodę swoich zwierzchników i przedyskutować ją ponownie na kolejnym spotkaniu (…).
Przy pożegnaniu „Orzeł” zaprosił mnie i Streichera na ukraińskie święto Paschy, proponując, byśmy spędzili je z jego oddziałem. (…) Podpisano Obersturmführer SS i komisarz kryminalny (-), Lwów, 8 kwietnia 1944 r.
Zaproszenie zostało przyjęte i – jak należy się domyślać – współpraca UPA z SS układała się nadal pomyślnie za błogosławieństwem niektórych hierarchów Kościoła greckokatolickiego.
Ideę i metody działania OUN UPA dokumentują liczne instrukcje, rozkazy i raporty wydawane przez szefów tych organizacji. W 70. rocznicę „rzezi wołyńskiej” przygotowana została przez lubelski oddział IPN wystawa świadcząca o zbrodniczej działalności OUN UPA. Ekspozycja miała miejsce w Muzeum Lubelskim na zamku. Trwałym jej śladem pozostał katalog Polacy – Ukraińcy 1943-1945. „Antypolska akcja” OUN i UPA Bandery. Rzeź wołyńsko-galicyjska w dokumentach ukraińskich (Lublin 2013). Zamieszczono w nim m.in. Fragmenty instrukcji kierownictwa wołyńskiej OUN-B w sprawie „likwidowania śladów polskości”, jesień 1943 r.:
a) Zniszczyć wszystkie ściany kościołów i innych domów modlitewnych.
b) Zniszczyć drzewa rosnące przy domach tak, żeby nie pozostały znaki, że kiedyś mógł tam ktoś żyć (nie niszczyć drzew owocowych przy drogach).
c) (…) zniszczyć wszystkie polskie domy, w których wcześniej żyli Polacy (jeśli w tych budynkach mieszkają Ukraińcy – należy je koniecznie rozebrać i zrobić z nich ziemianki); jeśli to nie będzie zrobione, to domy będą spalone i ludzie, którzy w nich żyją, nie będą mieć gdzie przezimować. Zwrócić uwagę jeszcze raz na to, iż jeśli ostanie się cokolwiek polskiego, to Polacy będą zgłaszali pretensje do naszych ziem (s. 44).
Na innej stronie wydrukowano fragment protokołu przesłuchania dowódcy Grupy UPA „Turiw” Jurija Stelmaszczuka „Rudego” (z dnia 28 lutego 1945 r.), w którym „bohater” wyznaje: (…) w sierpniu 1943 r. wraz z (…) UPA wyrżnąłem ponad 15 tysięcy Polaków w rejonach kowelskim, siedliszczańskim, maciejowskim i lubomelskim obwodu wołyńskiego. Była to, jak mówił Stelmaszczuk, realizacja przekazanej mu w czerwcu 1943 r. dyrektywy Centralnego Prowidu OUN o powszechnej fizycznej likwidacji całej ludności polskiej zamieszkującej na terytorium zachodnich obwodów Ukrainy (s. 38).
Strona polska zmuszona była organizować w wielu miejscowościach samoobronę, m.in. w Bielinie, Kupiczowie (wspólnie z czeskimi mieszkańcami tej wsi), Przebrażu, Podkamieniu (tu wszyscy Polacy wymordowani zostali przy udziale także ukraińskiej SS „Galizien”). W 1944 r. coraz częściej stosowano akcje odwetowe. Jak zwykle w takich wypadkach ginęły dzieci, kobiety, ludność cywilna polska i ukraińska. Szczególnie krwawe „wet za wet” miały miejsce po przesunięciu akcji UPA z Wołynia na prawą stronę Bugu, m.in. w powiatach hrubieszowskim, tomaszowskim, lubaczowskim, a nawet chełmskim. Do rangi symbolu urosła zagłada ukraińskich wsi Sahryn, Pasieki, Mircze, Liski i polskich – Ostrów, Honiatyn, Telatyn, Masłomęcz, Dołhobyczów…
Polscy historycy są zgodni, że nie można stawiać znaku równości między mordami UPA a polskim odwetem. Opinia ta znalazła swój wyraz m.in. podczas odbytej 27 czerwca 2013 r. w Pałacu Prezydenckim w Warszawie międzynarodowej konferencji Zbrodnia wołyńska. Historia – Pamięć – Edukacja. Również Kościół katolicki ustami swoich przedstawicieli wyraził podobne zdanie:
(…) w kontekście zbliżającej się rocznicy tzw. rzezi wołyńskiej, zainicjowanej Krwawą Niedzielą 11 lipca 1943 roku, kiedy to zbrojne oddziały ukraińskich nacjonalistów napadły na dziesiątki osad i wsi polskich na Wołyniu, atakując zarówno wiernych zgromadzonych w kościołach i kaplicach rzymskokatolickich, jak również ludność przebywającą w domach. Później krwawe wydarzenia ogarnęły całą Ziemię Wołyńską, a także tereny dzisiejszych województw lwowskiego, tarnopolskiego, iwanofrankowskiego [stanisławowskiego, przyp. – W. M.]. Zamordowano dziesiątki tysięcy niewinnych osób, w tym kobiet, dzieci i starców. Zginęło także wielu rzymskokatolickich kapłanów i sióstr zakonnych, a kilkunastu kapłanów greckokatolickich i prawosławnych doświadczyło represji za dezaprobatę względem popełnionych zbrodni. Ginęli nie tylko Polacy, ale także obywatele polscy narodowości żydowskiej, ormiańskiej, czeskiej oraz wielu Ukraińców, zwłaszcza tych, którzy ratowali atakowanych wówczas sąsiadów i krewnych.
Reakcją na te zjawiska ze strony polskiej były podejmowane akcje obronne i sporadyczne akcje odwetowe, w których także zginęli niewinni Ukraińcy. Nie były to wszakże działania proporcjonalne ani pod względem liczby ofiar, ani barbarzyńskich metod… (z Listu pasterskiego Rzymskokatolickiego Episkopatu Ukrainy w 70. rocznicę tragedii wołyńskiej. „Wołanie z Wołynia” 2013, nr 4).
Warto dodać, że 12 lipca 2013 r. Instytut Pamięci Narodowej w Lublinie przy współpracy Centrum UKRAINICUM KUL oraz Konsulatu Generalnego w Łucku zorganizował w Lublinie i Łucku polsko-ukraińską konferencję Niedokończone msze wołyńskie. Martyrologium duchowieństwa wołyńskiego. Sympozjum wzbogaciły wystawa pod tym samym tytułem oraz publikacja katalogu zawierającego m.in. fotografie i biografie zamordowanych księży (często z podaniem bestialskich sposobów ich zamordowania).
Wobec ogromu zbrodni i prób wzajemnego oskarżania niezwykle odważną i cenną inicjatywą jest przedsięwzięcie koordynowane przez Aleksandrę Zińczuk Pojednanie przez trudną pamięć. Wołyń 1943. Lubelska pomysłodawczyni, wprowadzając swój zamysł w życie, a później redagując blisko 400-stronicową księgę zawierającą zebraną podczas realizacji projektu dokumentację, zrobiła więcej dla sprawy pojednania niż niejedna oficjalna deklaracja i delegacja. Opinię tę potwierdzają głosy z obydwu stron granicy. Warto zacytować fragment wypowiedzi ks. proboszcza Witolda Józefa Kowaliwa – redaktora naczelnego wydawanego w Ostrogu polsko-ukraińskiego dwumiesięcznika „Wołanie z Wołynia”: Ostatnio w kilku miastach na Wołyniu – w Łucku, Ostrogu i Równem – miała miejsce prezentacja projektu i książki „Pojednanie przez trudną pamięć”. Jest to owoc wspólnej pracy studentów z Lublina i Łucka. Warto byłoby ten projekt poszerzyć z obwodu wołyńskiego na obwód rówieński. Studenci, uczestnicy wspomnianego projektu, ratują pamięć odnajdując ostatnich żyjących świadków. Starają się znajdować sprawiedliwych ludzi, którzy ratowali innych przed niechybną zagładą. Wielu świadków dopiero teraz zdecydowało się opowiedzieć o tym, co przeżyło (Magdalena Dobrzyniak: Wywiad z ks. W. J. Kowaliwem. „Wołanie z Wołynia” 2013, nr 4).
Niech ilustracją tej opinii będzie również fragment zanotowanej w książce wypowiedzi Ukrainki ze wsi Koszówka (kobieta nie chciała podać swojego nazwiska – relacja spisana została 20 lipca 2012 r., s. 103) i jej sąsiadki, Marii Bałabajichy. Opowiedziały one, jak po wymordowaniu Polaków w Gaju znaleziono w stodole wśród trupów żywą dwuletnią dziewczynkę. Dziecko to przygarnęła bezdzietna Ukrainka, a gdy Hania dorosła wydano ją za mąż. Sąsiedzi wcześniej poinformowali dziewczynę o jej polskim pochodzeniu. A ono – biedactwo – zapłakało i mówi: Nie znam swoich rodziców, ale ci, których mam, są dobrzy. Dziś ma 70 lat – 20 maja pojechaliśmy do niej na urodziny – kończy swoją relację anonimowa informatorka (s. 104).
Najważniejszym przesłaniem książki pod redakcją Aleksandry Zińczuk jest apel o szukanie tego, co pozytywnie łączy Polaków i Ukraińców. Prezentowanie świadectw wzajemnej pomocy i ratowania. Dobrze, że sprawy te znajdują dziś zrozumienie u młodego pokolenia osób urodzonych po obydwu stronach granicy. Prezentowane w książce rozmowy i wypowiedzi ostatnich żyjących świadków wołyńskiego ludobójstwa „obudowane” są opiniami historyków i publicystów, zarówno polskich, jak i ukraińskich. Szczególnie ważny jest tu dialog Grzegorza Motyki i Leonida Zaszkilniaka (Dwugłos historyków. Rozliczenie własnej przeszłości jako element drogi do Europy). Leonid Zaszkilniak mówi: My, historycy ukraińscy, nie możemy zaprzeczyć istnieniu antypolskiej akcji, to jest udowodnione w dokumentach i poprzez tysiące ofiar. Możemy tę akcję przyjąć krytycznie, uznać i określić jako antyhumanitarną, niezależnie od tego, jak będziemy ją nazywać – czy czystkami, czy ludobójstwem. Chodzi natomiast o coś innego. Dla nas historyków i obywateli Ukrainy, którzy właśnie kształtują swoją tożsamość narodowo-państwową, ważne jest to, że ta akcja nie może wyczerpywać całego splotu wydarzeń, z którymi mieliśmy do czynienia podczas II wojny światowej. Ukraińcy mieli za sobą sporo takich akcji – przeciwko Niemcom i przeciwko Armii Czerwonej – które ciągnęły się do lat 60. i w żadnym kraju Europy Środkowowschodniej nie było takich walk. To była desperacka walka o uznanie Ukrainy i Ukraińców. To wszystko kształtuje obraz „Ukrainy walczącej” – tak jak istniała „Polska walcząca” (…). Nie możemy pozwolić na to, żeby ta czarna antypolska plama przeniosła się na cały ruch narodowy albo nacjonalistyczny (s. 15).
Zamieszczona również w książce debata pt. (Nie)pamięć o ratowaniu dotyczy dialogu polsko-ukraińskiego. Wypowiadali się: ks. Stefan Batruch, Wanda Kościa, Grzegorz Motyka, Leon Popek, Krzysztof Sawicki, Rafał Wnuk, Anna Wylęgała, Leonid Zaszkilniak i Bogumiła Berdychowska. Uczestnicy dyskusji zdecydowanie podkreślali wagę wszelkich kontaktów ułatwiających zbliżenie Polaków i Ukraińców, przede wszystkim zamieszkałych na terenach dawniej objętych bratobójczymi walkami. Ks. Stefan Batruch przywołał organizowane przez siebie spotkania ludności polskiej i ukraińskiej w Korczminie nad Bugiem. Apelował o potrzebę zrozumienia tego rodzaju kontaktów. Budują one fundament autentycznego porozumienia i przebaczenia.
Księga Pojednanie przez trudną pamięć. Wołyń 1943 jest świadectwem, że „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” jest możliwe, ale wymaga dużej cierpliwości i licznych wzajemnych kontaktów. Póki co, kontakty owe są przede wszystkim pojednaniem nad grobami niewinnie mordowanych – nie tylko na Wołyniu – Polaków i Ukraińców.

Pojednanie przez trudną pamięć. Wołyń 1943. Pomysł, wybór, redakcja Aleksandra Zińczuk. Stowarzyszenie „Panorama Kultur”, Lublin 2012, ss. 393 + 2 nlb.

Wpłać dowolną kwotę na działalność statutową.
"Akcent" jest czasopismem niezależnym. Wschodnia Fundacja Kultury -
współwydawca "Akcentu" utrzymuje się z ograniczonych dotacji
na projekty oraz dobrowolnych wpłat.
Więcej informacji w zakładce WFK Akcent.