Gra na aktywach wyższego ryzyka
Jeśli spojrzymy na literaturoznawstwo jak na giełdę papierów wartościowych, samych zaś literaturoznawców porównamy do graczy inwestujących w giełdowe aktywa, zauważymy, że niektórzy swój czas i walory wyobraźni inwestują bezpiecznie, wybierając tradycyjnie „mocne firmy” (Gombrowicza, Miłosza – by wymienić tylko te nazwiska, które zapewniają dziś literaturoznawcom branżową poczytność ich prac, przybliżają stypendia, nagrody), inni zaś preferują operacje obarczone większym ryzykiem. Są tacy, którzy dyskontują bieżącą koniunkturę, uzgadniając zainteresowania badawcze z kalendarzem uroczystości, rocznic, urodzin i śmierci pisarzy. Na szczęście (dla dyscypliny) nie brakuje również badaczy cierpliwych, pokładających nadzieje na zysk w inwestycjach długoterminowych. Ryzyko takich inwestycji wzrasta, ponieważ inwestorzy zainteresowani wspomnianymi aktywami trafiają się nieczęsto, zwykle raz na kilka lub nawet kilkanaście lat. Tymczasem wiadomo, że bieżącą dywidendą literaturoznawczych papierów jest liczba odwołań do nich w literaturze przedmiotu, uczestnictwo badacza w dyskusji literaturoznawczej, czyli – obecność na parkiecie. Czy można mówić o tejże obecności, gdy ewentualni polemiści (ich dzieła) pojawiają się raz na, dajmy na to, piętnaście wiosen?
Najlepiej – najłatwiej i zapewne w zgodzie z własnym sumieniem – byłoby wyrazić oburzenie: praca badacza literatury winna wszak podlegać ocenie według innych kryteriów aniżeli rynkowość, opłacalność, zgodność z koniunkturą. Rzeczywistość bywa jednak inna. W tej rzeczywistości na parkiet powrócił wreszcie temat prozatorskiej twórczości pisarzy z kręgu Pierwszej Awangardy – tym razem w ujęciu zaproponowanym przez Aleksandra Wójtowicza, ambitnie wykraczającym poza przeważające dotychczas, jak pisze badacz we wstępnym zdaniu swojej książki, „studia poświęcone dokonaniom poszczególnych autorów”. Trudno nie dostrzec, że twórca Cogito i „sejsmografu podświadomości” (z podtytułem: Proza Pierwszej Awangardy) wybrał spokojną inwestycję w papiery długoterminowe. Jeżeli sięgnąć pamięcią ku poprzednim opracowaniom tego tematu, okaże się, że najmłodsze z nich pochodzi z połowy lat dziewięćdziesiątych (chodzi o Polską awangardę prozatorską Mieczysława Dąbrowskiego z 1995 roku). Już ten fakt wskazuje na niewątpliwą zaletę rozprawy Wójtowicza. Bynajmniej nie jedyną.
Badacze literatury dwudziestolecia zwracają najczęściej uwagę na poezję Pierwszej Awangardy, a dzieje się to zwykle kosztem dorobku prozatorskiego poetów krakowskiego i warszawskiego futuryzmu oraz Awangardy Krakowskiej. Wójtowicz nie próbuje rekompensować ani odwracać tego stereotypu poprzez izolację prozy awangardowej lub przyznanie jej pierwszeństwa nad poezją; przyjmuje za to, wytrwale i udanie, inną strategię – wpisuje ów dorobek w bogaty kontekst europejskiej literatury (nie tylko prozy) oraz filozofii. Na jego książkę można spojrzeć jako na zbiór szkiców dotyczących prozy poszczególnych pisarzy awangardowych, a ściślej – wyodrębnionych problemowo fragmentów ich prozatorskiej twórczości. Po pierwszym rozdziale, wprowadzającym w problematykę publikacji, a zarazem bogato nasyconym tezami, zapowiedziami i wstępnymi rozpoznaniami, pojawiają się najważniejsze rozdziały analityczne: trzy kolejne z pięciu, na które podzielona została rozprawa). Części te Aleksander Wójtowicz poświęcił Psychoanalitykowi w podróży Jana Brzękowskiego, powieści S.O.S. (Zbaw nasze dusze!) Jalu Kurka i Bezrobotnemu Lucyferowi Aleksandra Wata (następujące po sobie podrozdziały rozdziału drugiego); Potestas clavium, Nogom Izoldy Morgan, Palę Paryż Brunona Jasieńskiego, powieściom Mount Everest 1924, Woda wyżej i Młodości, śpiewaj! Jalu Kurka oraz Namiętnemu pielgrzymowi Anatola Sterna (rozdział trzeci); wreszcie Triumwiratowi (z Człowieka w burem ubraniu) i Mitom rodzinnym Adama Ważyka, 24 kochankom Perdity Loost Brzękowskiego oraz Ma lat 22 Tadeusza Peipera (rozdział czwarty).
Żadnego z dziewięciu podrozdziałów nie dałoby się usunąć z publikacji bez szkody dla całości, ale też każdy z nich bez przeszkód mógłby funkcjonować jako samodzielny szkic literacki (i funkcjonował – choćby w zeszytach „Ruchu Literackiego” czy „Przeglądu Humanistycznego”). Jak się wydaje, lubelski badacz, wybierając takie rozwiązanie kompozycyjne, skorzystał w pewnej mierze z apriorycznie przyjętego ustalenia, zgodnego z rozpoznaniem twórcy Epizodu: Charakter oraz kierunek ewolucji prozy awangardzistów potwierdza słuszność (…) tezy Ważyka o awangardzie jako grupie wewnętrznie niespójnej. Powieści artystów w wyrazisty sposób eksponują ich indywidualne preferencje, uzmysławiając nie tylko istniejący między nimi rozdźwięk, lecz również prowadząc do stwierdzenia, że spójność awangardy jest do pewnego stopnia mitem stworzonym ex post przez jej poszczególnych członków (s. 30).
„Wewnętrzna niespójność” Pierwszej Awangardy, dająca się dostrzec już w dwudziestoleciu, ostatecznie umożliwiła separację (nie tylko literackich) dążeń awangardzistów, poczynając od lat trzydziestych ubiegłego wieku. To zresztą najciekawszy wątek historycznoliteracki, dobrze opracowany przez Wójtowicza, który ujawnia poniekąd nieoczekiwane, a na pewno nieoczywiste, wszelako zupełnie bezpośrednie związki między dwiema bliskimi historycznie filozofiami i pragmatykami twórczości, opartymi na skrajnie odmiennych fundamentach poznawczo-estetycznych: Ewolucja prozy w tym okresie uświadamia także, iż droga od awangardyzmu do socrealizmu i literatury tendencyjnej była krótsza, niż mogłoby się wydawać, ponieważ pierwiastki umożliwiające taki rozwój tkwiły in potentia w dyskursie awangardowym i wystarczyła tylko pewna zmiana rozłożenia akcentów w obrębie reprezentowanej postawy, aby artysta z awangardowego nowatora przeistoczył się w twórcę wiodącego ludzkość do „nowego, lepszego świata”. Powstałe w tym okresie powieści ilustrują więc poniekąd rozpad awangardowego dyskursu o sztuce, który wskutek różnorodnych okoliczności uległ erozji, zanim jego podstawowe elementy zostały ukonstytuowane (s. 26). Zasadę czy funkcję zawiadującą owymi związkami awangardyzmu i socrealizmu Wójtowicz precyzyjnie wyodrębnia: (…) w tekstach tych można dostrzec pewną cechę, której obecność zadecydowała o kształcie formalnym oraz problematyce utworów, a mianowicie szeroko pojętą funkcję interwencyjną [zazn. – PM] organizującą całą kompozycję aksjologiczną utworu – od konstrukcji fabularnej, przez postacie poszczególnych bohaterów, aż po odautorskie metateksty, jak np. rozbudowane wstępy, tytuły, motta oraz prologi i epilogi (s. 27).
Wójtowicz raz po raz dowodzi opanowana literatury przedmiotu, ze swobodą korzystając z dorobku (licznych) znanych sobie badaczy problematyki awangardowej. By jednak zadośćuczynić własnym ambicjom poznawczym i porządkującym, stara się nie tracić impetu polemicznego. Pod tym względem modelowy wydaje się podrozdział pt. Bakcyle nowoczesności, komunizmu i dżumy, gdzie autor analizuje „paraboliczny nurt w prozie Brunona Jasieńskiego”. Dyskusje z Edwardem Balcerzanem, Stanisławem Beresiem czy Anną Nasiłowską nie mogą ujść uwagi czytelników. Autor spiera się na przykład z tezą Balcerzana o wzajemnym unicestwianiu się ekspresjonizmu i futuryzmu w prozie Jasieńskiego1. Poznański literaturoznawca pisał: Futuryzm zostaje (…) skompromitowany wcale nie dlatego, iżby racja była po stronie ekspresjonizmu, lecz dlatego że w świadomości futurystycznej grasują utajone „mistycyzmy” i ekspresjonistyczne uniesienia. Osobliwy bilans: futuryzm przegrywa i nie wygrywa ekspresjonizm. Obydwa systemy wykrwawiają się w tym starciu. Istnieje gdzieś, być może, trzecia racja. Ale Jasieński jej nie zna (cyt. za Cogito…, s. 96). Aleksander Wójtowicz wyraża (uzasadnione skądinąd) powątpiewanie w domniemaną „próżnię światopoglądową”, powstałą w wyniku zderzenia ekspresjonizmu i futuryzmu: W momencie pisania „Nóg Izoldy Morgan” Jasieński znał już ową „trzecią rację” – była nią ideologia lewicowa (s. 96). Obce są jednak Wójtowiczowi dalekie wycieczki w stronę kontekstów czysto politycznych, zdecydowanie preferuje on badania oparte na analizie tekstu. Być może dlatego rozdział trzeci – chyba jako jedyny w książce – swoim tytułem (W orbicie zaangażowania) zdaje się obiecywać nieco więcej, niż jego autor zechciał spełnić.
Obok rozlicznych zalet Cogito i „sejsmograf podświadomości” ma kilka wad, które chyba nie obciążają konta autora. Najpoważniejszą z nich wydaje się niezbyt wnikliwie (oględnie mówiąc) przeprowadzona korekta tekstu. Nie chodzi tu o literówki (których zresztą w książce nie brakuje), lecz raczej o defekty stylistyczne, jak choćby niezamierzone zapewne powtórzenia w rodzaju: Formacja awangardy, na której spójności w okresie „wielkiej zadyszki” pojawiły się pierwsze rysy, w latach 30. przestaje w zasadzie istnieć, przeistaczając się w nieformalną grupę poetów realizujących imperatyw nowatorstwa i próbujących łączyć go z pierwiastkami o zupełnie innej proweniencji. W ten sposób w prozie awangardzistów z lat 30. znów uwidoczniła się specyficzna cecha polegająca na łączeniu elementów nowatorskich z pierwiastkami o zupełnie innej proweniencji (s. 29). Uczciwie trzeba jednak dodać, że podobne mankamenty nie przeszkadzają w lekturze tej bardzo sprawnie napisanej książki. Aleksander Wójtowicz ma znakomite pióro, umiejętność jasnego argumentowania, stawiania ciekawych, nierzadko „mocnych” tez i rozległą erudycję. Jako pewien mankament książki może być postrzegany brak – przydatnego w pracach naukowych – indeksu osób. Wypada też zauważyć, że wykaz bibliografii przedmiotowej nie zawiera niektórych ważnych i różnorodnych publikacji, na które powołuje się Wójtowicz. Przykłady? Peter Sloterdijk: Krytyka cynicznego rozumu (Wrocław 2008), Anthony Giddens: Konsekwencje nowoczesności (Kraków 2008), Walter Benjamin: Paryż, stolica XIX wieku. Exposé (1939) (Kraków 2005). Lista ani uporządkowana, ani pełna. Skądinąd dobrze świadczy ona o autorze, który nie korzysta z wszelkiej okazji, by podkreślić swoje oczytanie i rozległą znajomość przedmiotu.
Nawiązując do metafory giełdowej: nigdy nie wiadomo, czym zakończy się gra na aktywach wyższego ryzyka. Rynek jest nieobliczalny, giełdy – podatne na czynniki trudne do przewidzenia, często irracjonalne. Te same bodźce mogą przełożyć się na zyski albo straty. Czy z procesem historycznoliterackim, z historią recepcji literatury rzecz ma się inaczej? Pomimo (…) rozległej skali nowatorskich rozwiązań, proza awangardzistów nie odegrała równie znaczącej roli, co ich poezja, która w istotny sposób wpłynęła na rozwój dwudziestowiecznej liryki. Późniejsze rewolucje powieściowe nie odwołały się do tych doświadczeń, szukając dla siebie innych patronów i powołując się na odmienne kręgi inspiracji (s. 226). Historii literatury nie sposób przedstawić jako wykresu oznaczającego logiczny, nieprzerwany i konsekwentny wzrost. Ma ona swoje mielizny, miejsca, które łatwiej ominąć, niż w nie zainwestować. Rasowy historyk literatury jednak właśnie tam szuka swojej szansy – w nadziei, że kiedyś indeksy zaczną piąć się w górę. Aleksander Wójtowicz wydobył prozę Pierwszej Awangardy z takiej właśnie mielizny, w przekonujący i odkrywczy sposób opisał związane z nią idee, ideologie oraz wpływy polityczne, ale także zwrócił uwagę na fascynację twórców awangardowych nową sztuką – filmem (warto odnotować inspirujący ostatni rozdział książki: Wśród „nowych możliwości”. Powieść awangardowa a film).
1Zob. E. Balcerzan: Nogi Izoldy Morgan i ręce Orlaka (w:) tenże: Kręgi wtajemniczenia. Czytelnik. Badacz. Tłumacz. Pisarz. Kraków 1982.
_____________
Aleksander Wójtowicz: Cogito i „sejsmograf podświadomości”. Proza Pierwszej Awangardy. Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2010, ss. 237.