Karol Wojtyła – pisarz i filozof
Wyjdzie z zamętu świat ducha…” Ze słów, które Adam Mickiewicz napisał w czasach bardzo trudnych i bolesnych dla swojej ojczyzny, pragnę zaczerpnąć życzenia dla was. Niech wasza sztuka przyczynia się do upowszechniania prawdziwego piękna, które będzie niejako echem obecności Ducha Bożego i dzięki temu przekształci materię, otwierając umysły na rzeczywistość wieczną.
(Jan Paweł II – List do artystów, kwiecień 1999)
(Jan Paweł II – List do artystów, kwiecień 1999)
Karol Wojtyła – według sformułowania użytego na okładce „Akcentu” przed 20 laty – to „poeta, dramaturg, filozof”, ale przecież jednocześnie i ponadto świadek Ewangelii. Nie znaczy to, że filozofię, poezję czy w ogóle sztukę postrzegał instrumentalnie. Nawet jeśli jego własne, przynajmniej niektóre, dramaty są wyraźne dydaktyczne, to nie tego oczekiwał od sztuki. Wierzył, że po prostu piękno „będące echem obecności Ducha Bożego” otwiera umysł na „rzeczywistość wieczną”. Czytał, akceptował i admirował twórczość poetów niekoniecznie ortodoksyjnych, Miłosza, Szymborskiej, jakby pomijając „ortodoksyjność” ich twórczości. Jeśli w liście po śmierci Miłosza właśnie o ortodoksyjności napisał, to dlatego, że do tego sprowokował go sam Miłosz. W tym liście cytuje swój – odpowiedź na list do poety: Pisze Pan, że przedmiotem Jego troski było „nieodbieganie od katolickiej ortodoksji” w Pańskiej twórczości. Jestem przekonany, że takie nastawienie Poety jest decydujące. W tym sensie cieszę się, że mogę potwierdzić Pańskie słowa o „dążeniu do wspólnego nam celu”. Można sobie wyobrazić miny tych, którzy się sprzeciwiali pochowaniu poety na Skałce, wytaczając m.in. argument jego nieortodoksyjności, gdy usłyszeli, że sam papież pisze o „decydującym nastawieniu” i „wspólnym celu”.
O Karolu Wojtyle poecie, dramaturgu, filozofie piszą – i tak powinno być – specjaliści. Nie będąc specjalistą, ograniczam się do refleksji nad tym, jaką rolę Karol Wojtyła, już jako Jan Paweł II, przypisywał kulturze humanistycznej (a więc także filozofii), artystom, a więc także pisarzom, poetom i dramaturgom.
Zagrożenie ludzkości widział Jan Paweł II w zakłóceniu równowagi między czynnikiem technologicznym i humanistycznym. Ratunek zaś w przywróceniu „prymatu ducha”. Bodaj najwyraźniej i w sposób dramatyczny ukazał tę wizję w przemówieniu do naukowców i przedstawicieli Uniwersytetu Narodów Zjednoczonych wygłoszonym w emblematycznym miejscu – w Hiroszimie (25 lutego 1981 r.). Mówił więc o globalnym zagrożeniu: jeśli w przeszłości można było zniszczyć wioskę, miasto, region, kraj, to dziś zagrożona jest cała planeta. To powinno wszystkich zmusić do rozważenia podstawowego zagadnienia moralnego: odtąd ludzkość może przeżyć tylko w wyniku świadomego wyboru i rozważnej polityki (…) Problem moralny i polityczny, wobec którego stoimy, polega na tym, aby dorobek umysłu ludzkiego, nauki i kultury oddać w służbę pokoju i budowania nowego społeczeństwa, które potrafi wyeliminować wszystkie przyczyny bratobójczych wojen przez wielkoduszne dążenie do integralnego rozwoju każdej jednostki i całej ludzkości. I tu papież widział kluczową rolę kultury. Kultury, którą rozumiał jako „właściwy sposób istnienia i bytowania człowieka”. Dzięki kulturze człowiek staje się bardziej człowiekiem: bardziej „jest” [ma większy dostęp do istnienia]. Wszystko, co człowiek ma, o tyle jest ważne dla kultury, o tyle jest kulturotwórcze, o ile człowiek przez to, co posiada, może równocześnie pełniej „być”, jako człowiek…
Takie rozumienie kultury wynika z całościowego widzenia człowieka jako jedności ciała i duszy, osoby i wspólnoty, osoby rozumnej i uszlachetnionej przez miłość. W Hiroszimie Jan Paweł II powtórzył to, co mówił wcześniej w UNESCO (2 czerwca 1980 r.): Tak, przyszłość człowieka zależy od kultury! Tak! Pokój na świecie zależy od prymatu Ducha! Tak! Pokojowa przyszłość ludzkości zależy od miłości. Doprawdy, przyszłość nasza, samo nasze istnienie zależą od tego, jaki stworzymy sobie obraz człowieka. Ludzkość musi dokonać przemiany moralnej (…) jest zmuszona do zrobienia wielkiego kroku naprzód, ku mądrości i kulturze. Bak kultury i nieświadomość prawdziwych wartości niesie za sobą groźbę zagłady ludzkości. Musimy się stać mądrzejsi. I jakby dla podkreślenia, że jest to stała nauka Kościoła, zacytował encyklikę poprzednika Populorum Progressio: Jeżeli popieranie rozwoju wymaga coraz większej liczby techników, to jeszcze bardziej domaga się ono ludzi mądrych, zdolnych do głębokiej refleksji, do poszukiwania nowego humanizmu, który by pozwolił człowiekowi odnaleźć samego siebie przez przyjęcie wyższych wartości, przyjaźni, modlitwy i kontemplacji.
Wyrażone w pierwszej encyklice przekonanie, że „człowiek jest drogą Kościoła” Jan Paweł II będzie rozwijał w całym nauczaniu. Tak dalece, że niekiedy w jego tekstach nie ma odwoływania się do racji wiary. Papież chciał ratować człowieczeństwo. W tym kontekście dopiero należy rozumieć jego oczekiwania pod adresem artystów i w ogóle twórców.
W cytowanym tu, niezwykle ważnym dla zrozumienia Jana Pawła II, przemówieniu w Hiroszimie mówił o tym: Pragnę się zwrócić do intelektualistów japońskich, a przez nich do intelektualistów całego świata z zachętą do jeszcze bardziej skutecznego zaangażowania w odbudowę społeczną i moralną, której nasz świat tak bardzo potrzebuje. Pracujcie razem dla ochrony i krzewienia wśród wszystkich ludzi tego kraju i całego globu ideału świata sprawiedliwego, który zbudowany jest na miarę człowieka, świata, w którym człowiek będzie mógł w pełni się rozwijać i w którym znajdzie pomoc w zaspokojeniu potrzeb materialnych i duchowych. (…) czy potrafimy się zjednoczyć, by móc spożytkować dorobek kultury i nauki w służbie prawdziwemu postępowi ludzkości, użyć go do budowy świata sprawiedliwości i godności dla wszystkich. Papież zdawał sobie sprawę, że to co mówi może być uznane za utopię. Nawoływał jednak: Człowiekowi naszych czasów musimy mówić: nie poddawaj się zwątpieniu, twoja przyszłość jest w twoich własnych rękach. Budowanie ludzkości bardziej sprawiedliwej czy wspólnoty międzynarodowej bardziej zjednoczonej nie jest tylko marzeniem ani czczym ideałem. Jest moralnym imperatywem, świętym obowiązkiem, którego może się podjąć intelektualny i duchowy geniusz człowieka, od nowa mobilizując talenty i energię wszystkich ludzi, korzystając z całego technicznego i kulturalnego dorobku ludzkości.
Tylko kultura humanistyczna może chronić ludzkość przed groźnymi następstwami zachwiania równowagi między rozwojem technologii i stanem kultury. To zachwianie wyraża się w traktowaniu rozwoju technologicznego jako celu samego w sobie. W tym, że jedyną normą jest jego stały wzrost, jakby stanowił autonomiczną rzeczywistość i jakby zawsze było obowiązkiem zrobić to wszystko, co w danym momencie technologicznie jest możliwe.
W stosowaniu do postępu technologicznego jedynie kryteriów pożytku ekonomicznego, zgodnego z logiką zysku i ekspansji, co w rezultacie przynosi korzyść nielicznym, pozostawiając innych w ubóstwie. I wreszcie w posługiwaniu się rozwojem technicznym dla zdobycia władzy lub jej utrzymania.
Nasze pokolenie stoi przed wielkim zadaniem moralnym, które polega na harmonizowaniu wartości nauki z wartościami sumienia – konkludował papież przemówienie w Hiroszimie – Trzeba zmobilizować sumienia! (…) Trzeba spotęgować wysiłek ludzkich sumień na miarę tego napięcia pomiędzy dobrem a złem, które się stało udziałem ludzkości dwudziestego wieku. Trzeba się przekonać do pierwszeństwa etyki przed techniką, prymatu osoby w stosunku do rzeczy, wyższości ducha nad materią (…) naukom jest potrzebne zachowanie poczucia transcendencji człowieka w stosunku do świata i Boga w stosunku do człowieka.
Od „ludzi kultury” papież spodziewał się przywrócenia równowagi w świecie zdominowanym przez kult technologicznej skuteczności. Mówił o tym, choć w innym kontekście i w innej perspektywie, w słynnym Liście do artystów. List uznany za klasyczny dla tego rozdziału nauczania Jana Pawła II, jest także sui generis wyznaniem osobistym autora. Papież Wojtyła odwołuje się w nim do własnej przeszłości i własnego doświadczenia filozofa, poety, dramaturga.
Tu nawias: Jan Paweł II zachowywał spory dystans wobec swojej twórczości literackiej. Kiedy na prośbę Związku Literatów spytałem go nieoficjalnie, czy przyjmie honorowe członkowstwo ZLP, z niejakim rozbawieniem odpowiedział, że z niego żaden literat i gdyby nie wyniesienie na Stolicę św. Piotra, nikt by się jego twórczością nie interesował. Co nie znaczy, że swojej twórczości nie traktował poważnie. Jako młody ksiądz zabiegał o publikację (pod pseudonimem wprawdzie) swoich utworów w „Tygodniku Powszechnym” i „Znaku”. Zabiegał o konsultację renomowanych poetów (wiele o tym pisze Marek Skwarnicki), jednym słowem przywiązywał do tej twórczości wielką wagę.
Uważał, że każdy człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga (s)twórcy – jest twórcą, kształtując wspaniałą materię własnego człowieczeństwa i sprawując twórczą władzę nad otaczającym go światem. Jednak nie wszyscy są powołani do tego, by być artystami w ścisłym sensie tego słowa. Tworząc dzieło artysta wyraża siebie samego, do tego stopnia, że jego twórczość odzwierciedla to „kim jest” i „jaki jest… dzieła sztuki mówią o twórcach”.
W Liście do artystów wyrażał przekonanie, że talent („Boża iskra”) – jest powinnością. Dany jest człowiekowi nie dla próżnej chwały, taniej popularności czy osobistej korzyści, ale po to, aby mógł służyć innym. Dlatego można mówić o etyce, wręcz o „duchowości służby artystycznej…”
Wspomina długie wieki współdziałania świata sztuki z Kościołem, wielką sztukę wywodzącą się z inspiracji religijnej i konstatuje, że w epoce nowożytnej, obok nurtu humanizmu chrześcijańskiego ukształtowała się też inna forma humanizmu, bez Boga, a często wyrażająca sprzeciw wobec Niego. Stąd rozejście się dróg sztuki i wiary, przynajmniej w tym sensie, że wielu artystów okazywało mniejsze zainteresowanie tematami religijnymi. Jednak…
Sztuka, jeżeli jest autentyczna, choć niekoniecznie się wyraża w formach typowo religijnych, zachowuje więź wewnętrznego pokrewieństwa ze światem wiary (…) nawet w sytuacji głębokiego rozłamu między kulturą a Kościołem, właśnie sztuka pozostaje swego rodzaju pomostem prowadzącym do doświadczenia religijnego. (…) Sztuka jest ze swej natury swoistym wezwaniem do otwarcia się na tajemnicę. Nawet wówczas, gdy artysta zanurza się w najmroczniejsze otchłanie duszy lub opisuje najbardziej wstrząsające przejawy zła, staje się w pewien sposób wyrazicielem powszechnego oczekiwania na odkupienie… Kościół przywiązuje szczególną wagę do dialogu ze sztuką i pragnie w zawrzeć w naszej epoce „nowe przymierze z artystami”.
Papież apeluje o ponowne nawiązanie współpracy z Kościołem, zachęca do odkrycia na nowo głębokich wymiarów duchowych i religijnych sztuki. Jest przekonany, że Piękno jest kluczem tajemnicy i wezwaniem transcendencji.