Spis treści numeru 3/2008
Wstęga Möbiusa
Najnowszy tom Bogusławy Latawiec Odkrytki przynosi wiersze niepoddające się jednoznacznej interpretacji. Niekiedy falują one kontrastowymi znaczeniami, odmieniają się niczym mityczny trickster ukazujący nagle drugą, nieznaną dotąd część swojej twarzy, a tym samym igrają nieustannie z poczuciem pewności recenzenta. W poszukiwaniu esencji tego poetyckiego zbioru warto najpierw zwrócić uwagę na wieloznaczny tytuł.
W przeciwieństwie do słów „widokówka”, „pocztówka”, które kojarzą się z podróżą, ale także metafizyką wykorzenienia i „turystyczną”, powierzchowną lekturą świata, staromodne słowo „odkrytka” sugeruje głębsze odczytanie rzeczywistości. Pojęcie to jest ściśle związane z tajemnicą, tym co zakryte, zasłonięte przed ludzkim wzrokiem, a jednocześnie przywołuje ono dawny, zapomniany dziś sposób pojmowania prawdy, jako odkrywania bytu. Już tytuł wskazuje zatem, że świat poetycki Bogusławy Latawiec sytuuje się na pograniczu skrytości, tajemnicy i otwartości, epifanii.
„Poetów cechuje wielka wiedza niewiedzy” – te słowa Józefa Czechowicza doskonale oddają klimat utworów poznańskiej autorki. Niejednokrotnie pojawiają się w nich sugestie majaczące na granicy snu i jawy, intelektualnych wizji świata i najgłębszych obszarów psychiki, których nie sposób zracjonalizować. W pewnym sensie można powiedzieć, że poezja ta jest „błyskiem intelektu karmionego snem”. Podmiot liryczny wierszy z tomu Odkrytki znajduje się w mglistej, onirycznej przestrzeni, w której to co niewidzialne przybiera określone kształty, a duchowe i materialne aspekty świata scalają się ze sobą tworząc jedność. Czerpie on prawdziwe poznanie ze snu, z „tamtej strony” bytu, sięgając do głębokiego, silnego poczucia własnej, indywidualnej natury. W twórczości Bogusławy Latawiec pojawiają się również liczne fluktuacje jasności i ciemności, melanż światła i mroku, przypominający malarski efekt chiaroscuro. Poznanie w owych utworach nie przypomina oślepiającego światła prawdy. Jest to raczej prawda wyłaniająca się z blasków i odblasków, cieni i półcieni, „jasność wywiedziona z ciemności”, z tych sfer ducha, które można wyrazić jedynie w formie paradoksów i oksymoronów. Autorce obca jest zatem absurdalna – aczkolwiek zdumiewająco powszechna – postawa ludzi gnuśnych i lękliwych, którzy chcą poznać wyłącznie to, co już znane, a jednocześnie starannie omijają obszary przekraczające ich wiedzę i wymykające się spod kontroli świadomości. Wręcz przeciwnie, poetka stara się uchwycić to, czego nie zna i co wywołuje jej lęk, dlatego też swoją twórczość określa bardzo trafnie jako „wyzwalanie mrocznego rytuału”. Podmiot liryczny wierszy z tomu Odkrytki pielgrzymuje zatem do najskrytszych zaułków świadomości, w przekonaniu, że tam jedynie można osiągnąć duchowe poznanie, które jest paradoksalne jak „promień ciemności” i efemeryczne niczym „siwe pióro snu przedrannego”.
Utwory te oscylują zawsze wokół sytuacji granicznych, wykraczających poza skończone, jednoznaczne i precyzyjne określenia. W poetyckim mikrokosmosie Bogusławy Latawiec na dnie rzeczywistości widać zawsze blask negatywnej poświaty, obok „żywego życia” pojawia się kraina tego co nieobecne, już nieistniejące. Stanowi ona granicę wszelkiej materialności. W pewnym sensie liryka ta jest zarysem myśli odmienianej przez wszystkie przypadki bytu i nicości.1
Świat poetycki Bogusławy Latawiec został zbudowany z wielu warstw pamięci i wyobrażeń. Podmiot liryczny – „stróż nicości” i „pasterz bycia” w jednej osobie – nieustannie dostrzega w chwili obecnej cień, powidok przeszłości, zasiedla przestrzenie ciepłe od oddechów tych, którzy żyli w nich wcześniej.2 Miniona rzeczywistość ożywa bardzo wyraźnie m.in. w tytułowym cyklu Odkrytki, w poetyckiej korespondencji rodziców, ich lirycznych listach z czasów powojennej zawieruchy.
Jednak przeszłość odchodzi bezpowrotnie, zamieniając się w retoryczną figurę, konstrukt umysłu, rozwijający się z szelestem „rulon starych rycin”. Utrwalona w pamięci jest jednocześnie wyzuta z autentycznego istnienia niczym pestka pozbawiona soczystego, mięsistego owocu. Dlatego też w wierszu Do matki pojawia się pytanie:
Czy potrafię cię jeszcze zobaczyć
na tym sepiowym zdjęciu
sprzed dziesięcioleci
jak zwykłą dziewczynę
biegnącą przez chabry
a nie giętką łodygę
rosnącą na skwarze
w pożodze
z moim obnażonym nerwem?
(Do matki)
Również podmiot liryczny tych wierszy balansuje na granicy między minionym a teraźniejszym, bytem a niebytem, gubiąc się bezpowrotnie w przeszłości, z biegiem lat stopniowo zapominając samego siebie. Penetruje swoje wnętrze, w którym coraz mniej się odnajduje, a tym samym czuje się poniekąd intruzem, lokatorem we własnym domu. W pewnym sensie utwory te możemy określić jako kenografię, gdyż opisują one powolny proces ogołacania się z samego siebie, którego zwieńczeniem będzie rozpłynięcie się w ostatecznej nicości śmierci.
W tym tumanie z lat
w mrozie który pod powieką
w ustach
już sobie siebie
nie przypomnę
(Stycznie: 1990, 2003)
Człowiek w poezji Bogusławy Latawiec cierpliwie tropi „rytm otwarcia i zamknięcia”, a tym samym jego egzystencja jest nieustannym krążeniem pełnym przeciwstawnych ruchów, przypominającym wahadło, „spiralę istnienia”. Chce uchwycić umykające chwile, sytuacje, doznania oraz wszelkie inne ulotne przejawy życia, a jednocześnie przeczuwa z trwogą „bezlistny niebyt”, lęka się doświadczenia śmierci i tego, co „czyha za progiem”. Z drugiej jednak strony istnieje w tej poezji tęsknota za wewnętrzną, absolutną niezależnością, wyzwoleniem się z wszelkich ziemskich ograniczeń i uwarunkowań. Balansując pomiędzy tymi postawami, podmiot liryczny stara się odpowiedzieć na szereg istotnych pytań: jak zachować tożsamość, budując ją z tego, co umarło? Jak związać wszystkie rozproszone wątki życia? Wreszcie – jak zatrzymać przeszłość i połączyć ją z teraźniejszością, tworząc w ten sposób „tajemniczą gęstwinę”, „magiczny krąg”?
Odwołując się do metaforyki Juliana Przybosia, u którego terminowała Bogusława Latawiec, można powiedzieć, że „równanie świata” staje się tutaj spotkaniem istnienia z nieistnieniem, a poezja poznańskiej autorki to „próba całości”, syntezy tych przeciwieństw. Pojawia się w niej bowiem pragnienie, aby utkać z rozlicznych sprzeczności „bezszwową szatę” i wpleść w nią najważniejszy, ostateczny ścieg –
wiążąc ponownie to
co tu może być jeszcze związane –
żywe z martwym
(Dłonie z powietrza)
Próg cienki jak ostrze brzytwy przekształca się w strefę interferencji, gdyż wszelkie przeciwieństwa są bardzo siebie bliskie, zawsze gotowe się obalić i zamienić miejscami. Przestrzeń poetycka stopniowo przybiera kształt wstęgi Möbiusa, wykazując złudność tradycyjnej, dualistycznej wizji świata. Jest ona pełna obrazów zamierania oraz licznych metamorfoz martwego w żywe, posiadających wyraźnie Przybosiowską proweniencję. W twórczości Bogusławy Latawiec nie istnieją zatem dwa światy, lecz jedna rzeczywistość, która nieustannie przekracza samą siebie.
W onirycznych wierszach poznańskiej autorki (Dłonie z powietrza, Zwierzęta dnia) symbolem tej „nadrzeczywistości” wydaje się jaszczurka, która – wyobrażana niekiedy na grobowcach i urnach – jest przewodnikiem w świecie podziemnym, reprezentuje porządek nocy, ciemności, śmierci, a tym samym przypomina o nieubłaganym rytmie upływającego czasu, przemijalności i destrukcji. Jednak równocześnie posiada zdolność regeneracji, jest uosobieniem zasady cyklicznego odnawiania i odradzania się sił witalnych. W utworach Bogusławy Latawiec może wskazywać na płynność pomiędzy tymi stanami, symbolizując rzeczywistość przekraczającą oba porządki.
W wierszu Zwierzęta dnia obraz ten został rozbudowany i wzbogacony o nowe sensy. Ślepa jaszczurka, która „zamiast oczu ma gałki z porcelany”, posiada jednocześnie zdolność widzenia wewnętrznego, duchowego, umożliwiającego uchwycenie rzeczywistości w jej wszystkich wymiarach.
(…) widzi moją pamięć
słyszy ludzi którzy minęli
Podaje mi ich słowa ponad czasem
Jest wszechwiedząca i czujna
(Zwierzęta dnia)
W twórczości Bogusławy Latawiec doświadczenie snu staje się (…) uzasadnieniem struktury wielowarstwowej, rozmigotanej, która wcale nie dąży do jednoznacznego zakończenia.3 Również oniryczny i wieloznaczny utwór Zwierzęta dnia skutecznie chroni się przed ostateczną i autorytarną interpretacją. Można jednak sądzić, że intrygujący obraz w tym wierszu jest uosobieniem poezji, która wyraża tajemnicę jednoczesności, stanowi próbę uchwycenia nieskończonej ilości bytów w jedności, w błyskawicznym ujrzeniu, przeżyciu, pomyśleniu.4 Być może symbolizuje również intuicję, wewnętrznego, wszechwiedzącego obserwatora, najgłębszą istotę ludzkiej egzystencji, w której splatają się wszelkie sprzeczności. Podmiot liryczny zyskuje zatem kontakt ze świadomością swojego ja, która leży poza nazwami i formami, słowami i myślami, podziałami i granicami, poza wszelkimi wcieleniami minionego, obecnego i przyszłego życia. Dopiero na tym poziomie rzeczywistości duchowej udaje mu się przezwyciężyć alienację, wewnętrzne rozproszenie, brak spójności w widzeniu i przeżywaniu świata na przestrzeni minionych lat.
Według Georgesa Bataille’a człowiek jest tym, czego mu brakuje, gdyż rozpoznaje samego siebie w wyzutej z „ja” trzeciej osobie. Potwierdzeniem tej myśli mogą być wiersze z tomu Odkrytki, w których bardzo ważną rolę odgrywa splot zaimków osobowych „ona” – „ja”. Jest on nie tylko przejawem alienacji, gdyż podmiot liryczny obcując z obcością w sobie poznaje siebie, uzyskuje jednocześnie głębszy wgląd w swoje życie.
Twórczości Bogusławy Latawiec obce są nie tylko wszelkie minione, przekroczone już etapy ludzkiej egzystencji, obca – tzn. zewnętrzna wobec świadomości – jest także najgłębsza istota ludzkiego istnienia. W niektórych wierszach podmiot liryczny doświadcza jednocześnie tajemniczego poczucia jej obecności oraz pewnego oddalenia, przy czym dystans został wyrażony poprzez grę zaimków osobowych (Zwierzęta dnia) bądź też obraz lotu, wznoszenia się w całkowitej wolności ponad wszystkimi stanami, wszystkimi przejawami „ja” i ziemską, kruchą egzystencją (Uciekająca). Zabieg ten wskazuje na ważną prawdę egzystencjalną, tę oto, że pomiędzy człowiekiem a jego duszą istnieje odległość, której w żaden sposób nie można usunąć. Wydaje się zatem, że życie człowieka jest pasażem, mostem wiodącym od minionych już form istnienia ku rejonom psychiki przekraczającym ludzką świadomość i zwykłą, jednostkową egzystencję.
Egzystencjalne pogranicze manifestują również utwory zamieszczone w poetyckim cyklu Blejtramy, które zostały zainspirowane dziełami znanych malarzy. Tytuł cyklu zwraca uwagę na szczególny moment, kiedy artysta stoi przed drewnianą ramą służącą do naciągania płótna, na którym ma dopiero powstać obraz. W poetyckich blejtramach Bogusławy Latawiec świat widzialny jest obramowany tym, co niewidzialne, rzeczywistość tym, co wyobrażone. Ukazują one wąską, tajemniczą granicę między istotą a istnieniem, sztuką a życiem.
Budowanie złożonego napięcia między rzeczywistością a sztuką stanowi oś konstrukcyjną wiersza Dwie Saskie. Bohaterka utworu to realna osoba, osadzona w konkretnym czasie, którą jednocześnie kunszt malarza przenosi w inny wymiar, poza zwykły rytm ludzkiej egzystencji. Pojawia się istotne pytanie, czy sztuka przekracza życie, utrwalając i zatrzymując na wieki kruchy byt człowieka i ulotną chwilę, czy też to życie tłamsi, gdyż oferuje jedynie kolejne tro(ph)ea, przywiezione z „wypraw w pozaludzkie” tropy rzeczywistości. Autorka zwraca uwagę na rozdźwięk między pierwowzorem a jego reprezentacją, na nieprzystawalność sztuki do rzeczywistości – zawsze niedościgłej i nieosiągalnej.
W liryce Bogusławy Latawiec dzieło malarskie, które prowadzi do ujarzmienia życia i wtłoczenia go w martwe, nieruchome formy, ożywa jednak w indywidualnym, twórczym odbiorze. Podmiot mówiący tych utworów podejmuje aktywną współpracę z artystą i poprzez kolejne warstwy obrazu przedziera się do poziomu malarskich krosien, uczestnicząc niejako w ponownym stwarzaniu dzieła. Poetycką galerię Bogusławy Latawiec można określić jako „muzeum wyobraźni”, w którym nie istnieją żadne ograniczenia czasowe a człowiek i oglądane przez niego malowidła dawnych mistrzów stają się sobie współcześni („Spacer kochanków”). Arcydzieła zamieszczone w ekfrastycznej kolekcji żyją w dwóch czasach jednocześnie, jakby węzeł został zadzierzgnięty w tych tłustościach olejnych ponad ich własnym istnieniem i przebiegały przez nie kolejne załomy wstęgi Möbiusa.5 W tej liryce malarski artefakt nie jest zwykłą kompozycją ugru, kobaltu i ultramaryny, lecz podmiotem dialogu, partnerem spotkania. Czytając te wiersze jesteśmy nieustannie świadkami osmozy „żywego życia” i sztuki, gdyż następuje tutaj znamienne odwrócenie relacji poznawczej, szczególna zmiana perspektywy. W niektórych utworach to upersonifikowany obraz „patrzy” na widza i poddaje ocenie, zaś człowiek staje się częścią malowidła, jedną z namalowanych postaci, które z kolei (…) przeprawiają się w ciszy przez nas patrzących/ jak przez rzekę dymu. Podmiot liryczny przyjmuje wobec sztuki postawę kontemplacji, która w istocie oznacza wyjście poza pierwotne, przestrzenne przeciwstawienie wnętrza i strony zewnętrznej, jest „uwewnętrznieniem zewnętrznego poznania”. Kontakt z arcydziełami stanowi zatem ważne doświadczenie egzystencjalne, gdyż pozwala człowiekowi spleść różnorodne pasma czasu i osiągnąć stan pełnej obecności, maksymalnej intensywności istnienia.
Bardzo trudno jest określić – zauważa Maurice Merleau-Ponty – gdzie znajduje się obraz, na który patrzymy, gdyż przekracza on zawsze swoją materialną egzystencję. Z taką właśnie sytuacją stykamy się w tomie Odkrytki Bogusławy Latawiec. Podmiot liryczny wierszy widzi nie tyle arcydzieło, ile raczej według niego lub wraz z nim, a jego spojrzenie błąka się po nim jak po nimbie Bytu.6 W tych utworach życie zastyga, nieruchomieje w malowidle, które z kolei staje się siatką interpretacyjną ułatwiającą zrozumienie ludzkiej egzystencji. Sztuka jest tu bowiem blejtramem, przez który prześwieca otaczający świat, oknem otwartym na pełnię rzeczywistości oraz tytułową „odkrytką”, gdyż odsłania w chwili artystycznej iluminacji skrywającą się rzeczywistość
Autorka zestawia i komponuje płótna dawnych mistrzów z namysłem, według określonego klucza, jakby również w ten sposób chciała pokazać, że ludzka egzystencja jest rozpięta między kontrastowymi przeżyciami i doświadczeniami. W jednym z utworów nawiązuje do – niezwykle popularnych w XVII wieku – wizerunków „człowieka astrologicznego”, którego poszczególne części ciała zostały połączone liniami z odpowiednimi znakami zodiaku. W utworze tym człowiek jest „niewolnikiem ciał niebieskich”, oddanym na ich całkowitą łaskę, istotą uwikłaną w jarzmo swoich namiętności. Ponadto w wielu tekstach poetka odwołuje się do surrealnej wizji świata Hieronima Boscha, który porzuca piękną fasadę zbudowaną z kunsztownych form, ukazując upadły świat pogrążony w chaosie, bezmiarze cierpień i grzechów. W wierszu Strusie jajo Piera della Franceski autorka przypomina równocześnie malarstwo mistrza Quattrocenta, które charakteryzuje matematyczna klarowność, klimat ubóstwienia oraz „dostojna powaga”, wyzbyta wszelkich powierzchownych emocji. Nieprzypadkowo Latawiec przywołuje dzieła artystów tworzących odmienne, krańcowo różne wizje antropologiczne. W swojej poezji wyraża przecież paradoks ludzkiego losu; przedstawia człowieka jako istotę biologiczną, poddaną ziemskim namiętnościom i uwarunkowaniom, a jednocześnie zakorzenioną w rzeczywistości sakralnej, dążącą do uduchowienia egzystencji i uzyskania wewnętrznej wolności.
W liryce tej pojawia się przeczucie, że jedynym rozwiązaniem owego paradoksu istnienia jest trwanie na granicy między sztuką a życiem, koniecznością a wolnością, gdyż sprzeczności – zamiast wykluczać się – oświetlają się wzajemnie, zaś linie graniczne nie tylko dzielą, ale także łączą. Zapewne dlatego autorce Odkrytek niezwykle bliska jest twórczość René Magritte’a. W surrealistycznych obrazach belgijskiego malarza realne przedmioty współistnieją z ich wyobrażeniami, a tym samym artysta ukazuje specyficzną kondycję człowieka, jego trwanie pomiędzy kulturą i naturą. Podobne napięcia charakteryzują również poezję Bogusławy Latawiec, w której próbuje ona uchwycić równoległość między światem rzeczywistym a nieistniejącym zmysłowo, „bliskie spotkania” bytów nieprzystawalnych, obecnych w obcych żywiołach.7 W jej wierszach – podobnie jak u Magritte’a – zanika przepaść między życiem a śmiercią, przeszłością i teraźniejszością, zaś na prawdziwy świat nakłada się – niczym lustrzane odbicie – rzeczywistość funkcjonująca w sferze mentalnej, w wyobraźni. W twórczości belgijskiego surrealisty – zauważa autorka – połączenie tych porządków wyzwala od „terroru ziemi”, prowadzi do „wniebowstąpienia” („woknowzięcia”) rzeczywistości i jej przeobrażenia w nadrealność. Również Bogusława Latawiec, ujawniając niespodziewane napięcia między odległymi miejscami, treściami i obrazami, ofiarowuje czytelnikowi świat wolny od przymusu czasu i ciężaru materii.8
Przed laty Piotr Kuncewicz – dostrzegając walory intelektualne i artystyczne twórczości Bogusławy Latawiec – stwierdził jednak „ze smutkiem”, że poezja ta zachorowała na szarość, na pożeranie własnego ogona, na życie dla pisania i pisanie dla życia.9 Tom Odkrytki pozwala polemizować z tą opinią. Najbardziej interesujące jest w nim właśnie owo trwanie w najgorętszym przecież punkcie ludzkiego istnienia, tzn. w intrygującej sferze granicznej między snem a jawą, światłością i ciemnością, bytem a sztuką i wyobraźnią, wreszcie – czuwanie między życiem a śmiercią niczym na brzegu styksowych wód. Wydaje się, że podstawowym atutem liryki Bogusławy Latawiec jest umiejętność opisania świata z perspektywy wolnego umysłu, który wykracza poza krąg statycznych form, koncentrując się przede wszystkim na płynnym ruchu, energii przepływającej bez przeszkód pomiędzy różnymi wcieleniami istnienia. Na tym właśnie polega subtelny, wyrafinowany, wymykający się wszelkim określeniom urok tej poezji.
1 M. Jastrun: Od Baudelaire’a do Valery’ego (w:) tegoż, Poezja i rzeczywistość. Eseje i szkice. Warszawa 1965, s. 284.
2 B. Latawiec: Kochana Maryniuchna. Warszawa 2003, s. 256.
3 B. Latawiec: „Głośne jest to, co najcichsze” (w:) tejże, Razem tu koncertujemy. Poznań 1999, s. 78.
4 Tamże, s. 77.
5 B. Latawiec: Podwójne Drezno (w:) tejże, Gęstwina. Warszawa 2001, s. 131.
6 M. Merleau-Ponty: Oko i umysł (w:) tegoż, Oko i umysł. Szkice o malarstwie. Wybrał, opracował i wstępem poprzedził S. Cichowicz. Gdańsk 1996, s. 25.
7 B. Latawiec: „Głośne jest to, co najcichsze”, dz. cyt., s. 78.
8 M. Jastrun: Poezja i rzeczywistość (w:) tegoż, Poezja i rzeczywistość. Eseje i szkice, dz. cyt., s. 9.
9 P. Kuncewicz: Leksykon polskich pisarzy współczesnych, T.1. Warszawa 1995, s. 515.
Bogusława Latawiec: Odkrytki. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2007, ss. 68.