Sonet redivivus
To szczególny gatunek poezji. Nie ma zgody wśród badaczy na genezę. Słowa „sonete”, „sonetto” zna poezja prowansalska, tak określane formy poetyckie nie mają nic wspólnego z naszym rozumieniem tych pojęć. Najczęstszą hipotezą wyjaśniającą pochodzenie sonetu – i jak się wydaje najbardziej przekonującą – jest opinia o jego sycylijskim pochodzeniu. Był tam gatunkiem poezji ludowej, nosił nazwę „strambotto”. Gatunek przejęli poeci tzw. szkoły sycylijskiej (najwybitniejszy Guido Cavalcanti). Do perfekcji doprowadzili Dante (Vita nova – Życie nowe) i Petrarka, autor cyklu Canzoniere poświęconego Laurze. Obaj poeci ustalili kanon gatunku: 14 wersów, ułożonych w dwie kwartyny i dwie tercyny, oraz układ rymów abba, abba, cdc, cdc. Sztuczne ograniczenie liczby wersów zmuszało poetów do układania cykli sonetowych (pojedynczy sonet to raczej rzadkość). Doskonałe realizacje artystyczne Dantego i Petrarki sprawiły, iż w poetykach odrodzeniowych zaliczano sonet do poezji kunsztownej. Uprawiali go więc w Europie poeci najwybitniejsi, próbowali jednak modyfikować jego włoski kształt. Zachowano tylko owe 14 wersów, układ stroficzny i rymowy bywał zmieniany. Szekspir swoim sonetom nadał formę: trzy kwartyny i dystych, układ rymów: abba, cddc, effe, gg; Plejada, szczególnie P. Ronsard: dwie kwartyny, dystych, kwartyna, rymy: abab, abab, cc, deed.
XVI-wieczna poezja polska zaproponowała jeszcze inny układ stroficzny i rymowy. Nie wiemy, kto pierwszy w Polsce pisał sonety. We Fraszkach Jana Kochanowskiego są trzy ich typy: petrarkowski (Fraszki II 105), elżbietański (Fraszki I 97) i… polski, który uprawiać będzie Mikołaj Sęp Szarzyński, twórca cyklu sonetowego (trzy kwartyny i dystych, rymy: abba, abba, cddc, ee). Ten kształt powróci dopiero w poezji Młodej Polski. Rówieśnik Sępa, Sebastian Grabowiecki upowszechnił sonet petrarkowski, który obowiązywał w naszej poezji powszechnie. Sęp zmienił tematykę sonetu, u Petrarki i petrarkistów był to erotyk, cykl Sępa natomiast pokazuje dramat egzystencjalny człowieka myślącego. Grabowiecki przekazał nam z kolei katechizmową hierarchię wartości (poświęcił cykl grzechom głównym).
Sonet był w poezji polskiej gatunkiem popularnym. Pisywali go poeci różnych orientacji estetycznych, brak go tylko w XVIII wieku. Bliski był romantykom, np. Adamowi Mickiewiczowi; jego Sonety krymskie, lektura szkolna, znane są najbardziej, ale Mickiewicz pisał też sonety-erotyki. Kunszt sonetowy pociągał poetów pozytywistycznych, np. Adama Asnyka czy Marię Konopnicką, a szczególnie młodopolskich, którzy – podobnie jak autorzy w XVI wieku – modyfikowali formę gatunku. Najbardziej rewolucyjny okazał się Jan Kasprowicz. Znajdujemy u niego sonety polskie, francuskie, ale i takie, które budzą wątpliwości, czy to jeszcze sonet, np. tercyny rozpisuje Kasprowicz na trzy dystychy (poeta obeznany był z poezją europejską, musiał zatem zetknąć się ze strambottem – tu tercyny zapisywano dystychami!).
Po drugiej wojnie sonet jest rzadkością w polskiej poezji. Nie sprzyjały mu dążenia ideowe (za trudny dla masowego odbiorcy), jak i przemiany polskiego wierszowania. Rygory formalne wersyfikacji sonetowej: ścisły sylabizm (sonet pisano przeważnie jedenastozgłoskowcem), konieczność rymowania (poezja współczesna wróciła do… średniowiecznych wierszy bezrymowych!) nie sprzyjały kontynuowaniu gatunku. Stąd zaskoczenie, jakiego doświadczamy, gdy bierzemy do rąk dwutomowy zbiór sonetów Sławomira Rudnickiego, zawierający ich aż czterysta. Liczba imponująca, zbliżona do Canzoniere (366) Petrarki, dużo więcej niż u Szekspira (156).
Zbiór Rudnickiego imponuje nie tylko liczbą tekstów, ale i ogromną wprawą formalną. Znajdujemy tu wszystkie wspomniane odmiany sonetu: petrarkowski, elżbietański, francuski, polski, nazywany w podręcznikach – francuskim. Rudnicki zdobywa się i na własny eksperyment – sonet CCCLIX, dedykowany Miłoszowi, zaczyna od dystychu. Osobiście mi to nie odpowiada, duszą sonetu polskiego była puenta (nb. dodajmy, iż Władysław Folkierski, autor jedynej – jak dotąd – antologii Sonet polski, Kraków 1925 Biblioteka Narodowa S. 1, nr 82, nie akceptuje innych niż petrarkowska formuł sonetowych).
Rudnicki eksperymentuje nie tyko z formą sonetu. Zarzuca cykliczność, krępującą swobodę tematyczną utworów, zmuszającą poetów do opracowania logicznego układu (najczęściej wyznacznikiem kompozycyjnym cyklu była struktura gatunkowa uważana w epoce za nobilitującą, np. sonety Sępowe odwzorowują układ dramatu, Mickiewiczowskie, krymskie, kompozycję poematu opisowego). Nie zachowuje jednotematyczności. Jego sonety funkcjonują autonomicznie, są zamkniętymi sensownie całościami znaczeniowymi. Stanowią, by użyć tytułu zbioru Daniela Bratkowskiego (1697), „świat po części przejrzany”.
Sonet I, credo artystyczne, ujawnia w sposób nieco przekorny, że Rudnicki chce odnowienia sztuki sonetowej, poddanej rygorom, których brak poezji współczesnej (przypomina, toutes proportions gardées, Eliotowskie nawiązania do poezji metafizycznej jako remedium na zbiurokratyzowany język poezji współczesnej). Wyraziściej ten podziw dla pisarskiej wiedzy, wyobraźni, dyscypliny technicznej i umysłowej jest widoczny w sonecie CCV. Refleksje metaestetyczne pojawiają się często, dotyczą języka poetyckiego, wrażliwości na bodźce zewnętrzne, przyrodę, sztukę. Autor przeciwstawia się chaosowi literackiej rzeczywistości, sonety nie są dlań zabawą, stylizacją czy parodią, lecz przywołanym z przeszłości sposobem poetyckiego mówienia. Autor czasami archaizuje pisownię, najczęściej dyftong ks pisze jako x. Rymuje np. monosylaby (tzw. rym męski) i rymy żeńskie, tworzy czasem konceptyczne zbitki rymowe, np. w sonecie CCLXIV „…kark i” z „…markiz” (nie powstydziłby się ich Jan Andrzej Morsztyn), śmiałe przerzutnie międzywersowe, ale też, jak u Sępa, międzystroficzne. Odnajdujemy też inwersje, czasami dla rymu, co chwalebne nie jest, ale częściej dla wyrazistości semantycznej, podkreślenia słowa, mającego dla twórcy szczególny sens.
Sonet jest formą przeszłą, ale to nie znaczy, iż problemy podejmowane w zbiorze Rudnickiego należą do przeszłości. Autor wie, jak z tradycji korzystać. Swymi sonetami wpisuje się w nurt pisarzy dramaturgów (np. Brandsteatter, Jerzy Zawieyski) przywracających misterium, gatunek literatury średniowiecznej, ale w formie współczesnej techniki dramatycznej. Tradycja oznacza wybór, nie zaś przywracanie przeszłości. W sonetach, jak wspominaliśmy, poeci pokazywali nam dzieje swoich przeżyć miłosnych. Temat ten pojawia się też u Rudnickiego, zwłaszcza w pierwszej dwusetce. Oczywiście w jego erotykach obowiązują konwencje obyczajowe naszej epoki, posuwającej się w wyznaniach daleko. Są tu lęki, niepokoje, zmysłowość, strach przed mijającym czasem i strach przed śmiesznością. Rudnicki nie stroni od tematów obscenicznych, niekiedy wręcz wulgarnych. Dawny sonet był gatunkiem poezji kunsztownej, unikał więc rzeczy rażących. Nawet poeci pisujący obscena, np. Jan Andrzej Morsztyn, wystrzegali się ich w sonetach. To prawda, dziś nasza wrażliwość językowa jest inna, inne są też konwencje języka erotycznego, bo i obyczaje daleko odbiegają od dawnych. Dla sprawiedliwości dodajmy, iż tych erotyków u Rudnickiego nie ma aż tak wiele.
Autor jest dobrze obeznany z polskimi sonecistami, staropolskimi (uznanie dla Sępa, sonet CCCLIV) i późniejszymi, stąd np. sonety o sonecie (szczególnie wiele takich tekstów powstało w Młodej Polsce). Z tradycją koresponduje także poetycki zachwyt przyrodą. Młodopolanie nadawali jej sens symboliczny, dla Rudnickiego przyroda jest inspiracją estetyczną, filozoficzną, okazją do zadumy nad nietrwałością świata czy przemijaniem. Erudycja i oczytanie w poezji współczesnej zdumiewa. Najistotniejsze jej zjawiska i nurty Rudnicki wykorzystuje jako tworzywo, materiał do refleksji, okazję do polemiki. Zaletą zbioru jest jego różnorodność tematyczna i formalna. Obok wspomnianych tematów estetycznych mamy sonety poświęcone codziennym problemom, czasami mało ważnym. Można powiedzieć, iż u Rudnickiego wraca barokowe umiłowanie kontrastów. Nb. podobno, jeśli wierzyć badaczom francuskim, żyjemy znowu w epoce baroku; analogie dadzą się opisać: barok odkrył piękno brzydoty, uwznioślał tematy codzienne, nie bał się zaskakujących paradoksów i silnych kontrastów. Sonety Rudnickiego również pokazują wzniosłość obok prostoty, estetyzm i antyestetyzm, parnasizm i naturalizm (przywołajmy tu holenderskie malarstwo XVII wieku), uwagom o pisaniu i o istocie tworzywa językowego towarzyszy w nich dystans do własnych czynności twórczych. Taka kompozycja pozwala snuć refleksje w sposób zobiektywizowany, Rudnicki nie narzuca nam swojej wizji świata, pozwala wybrać to, co czytelnikowi odpowiada, a czasem proponuje nową formułę gatunku… podobno już nieistniejącego.
Sławomir Rudnicki: Sonety. T. 1, Puławy 2004, s. 210, nlb. 6. T. 2, Puławy 2005, s. 217, nlb. 7.