Dusza w klatce
Małgorzacie Nowak
Dusza jest niezniszczalnym elementem przyrody,
łatwo ją wymieszać z ostrygami, oliwkami
i pająkami; łatwo ująć w figury geometryczne
przypominające gitarę, czworobok głowy lub jabłko.
Nie dostrzegamy jej gołym okiem,
bowiem wytryska razem z krwinkami wydzielanymi
przez wątrobę.
Dionizy Kartuz twierdził: „jest niepodobna do niczego”,
nie jest idealnie sucha ani żółta, ani pomarańczowa,
może mieć kształty wypukłe lub wklęsłe,
można ją jak przędzę okręcać dookoła palca
egzystencji, przeplatać cytatami z greki lub łaciny,
nasączać bez końca karmazynowymi barwami.
Ucieleśnia wszystko to co mamy w sobie,
nadprodukcje marzeń, wadliwie nawijane szpule
pamięci, jak śnieg chłodną rozwagę.
Można jej wmówić Spinozę, życie pozagrobowe,
można ją przestraszyć, zepchnąć w kąt,
bowiem z klatki kosmosu już nie ucieknie.
Polskie diabły
Najbardziej sfrustrowane w Wielkim Poście
są diabły polskie;
zamiast wędzonych kiełbas i boczków
podają im na stoły prażoną kaszę,
niespokojne i ruchliwe szprotki
i półpuste puszki po piwie.
Nikt już nie liczy się z bezmiarem
czarcich pożądań;
a przecież jak psy o płomiennych oczach
zjadłyby tłusty udziec dzika
i popiły okowitą, żeby poczuć
elektryczny prąd przebiegający przez kręgosłup.
Nie reklamują ich już sprzedawcy Biblii,
ani szarżujący mieczami słów księża z ambony,
dlatego w Wielkim Poście łuszczy im się
skóra, świerzbi podniebienie,
i przylepia suchy piasek do języka;
w ogrodach kaktusów miałyby już lepiej.
Czasami warto wystawiać za okno
resztki jedzenia, pomiot czarci chytrzy się
na plewę i otręby, a raz złapany
szumi wszetecznie jak woda wylana na patelnię,
jak igła wbita w rozjarzone oko.
Kot w worku
Za pięć dwunasta wyciągnąłem kota z worka,
miał ogromne zielone oczy,
rudą puszystą sierść i gigantyczny ogon.
Podniosłem go za zmiętą na grzbiecie sierść
i postawiłem przed lustrem. Rozglądał się dookoła
jak prorok, był ponury.
Pomyślałem, upił się truskawkowym winem,
które dojrzewa w piwnicy. Nie będę musiał
brać jego przepowiedni na serio.
Ale jemu przyszły do głowy idee, których by
nie wymyślono na harwardzkim uniwersytecie:
świadomość myszy marszczy się jak gąsienica,
strzyżone białe włosy chmury to właśnie śnieg,
krzywo przyszyty guzik do płaszcza wieczności to księżyc,
kropla potu na wąsach Boga to Pacyfik.
Nie zrozumiałem w pierwszej chwili całej alegorii,
zacząłem więc chrupać sałatę, która mogła być
surowym dopiskiem do tego, co działo się w rzeczywistości.