Drżę i nie dbam
Boję się i nie boję, że kiedyś umrę, albo że jestem nieśmiertelny,
Na zawsze przykuty do życia, dobrego i do podłego,
Na tym najlepszym i najgorszym ze światów.
Szkoda i nie szkoda, że nie ma Boga,
Albo że właśnie jest i nie spuszcza mnie z oka.
Drżę i nie dbam o sławę, lub jej brak:
Istnieje zysk w stracie. Zostać pomnikiem za życia:
Bardzo to utrudnia ruchy.
Bez trzymania
Czego się trzymać na tym świecie:
Może niczego, jedźmy bez trzymania,
Na kole ziemskim i słonecznym,
Środkiem tymczasoprzestrzeni,
Łapmy równowagę w ruchu,
Życie to ruch; ten świat,
Żle czy dobrze, ale zawsze działa.
Działanie tworzy dzieła, dzieje i nadzieję.
Wiara i wiedza
Wierzę w elektron, chociaż go nigdy nie widziałem.
Nie widziałem żywego ptaka kiwi,
Pierwiastka o nazwie „radiolaryt”;
Nie byłem w Genewie, ale i w nią wierzę.
Chętnie ufam świadectwu o rzeczach, od których nie zależę.
Lecz bogowie są chlebem żywym;
Kto głodny, temu nie wystarcza wiara w chleb.
O bogach muszę wiedzieć:
O bożym zbożu, o ziarnie nicowanym w śnie śmierci,
Obracanym podszewką na tysięczną lewą stronę;
O bogactwie tego i Tamtego świata.
A jeśli prawdziwa wiedza jest niemożliwa,
To chciałbym przynajmniej dobrze poznać swą niewiedzę,
I dlaczego doznajemy, nie poznając.
Mówię „bogowie”, myśląc o nich „liczne jedno”,
Tak jak „listowie i „sitowie”.
I że oni-ono jest-są w każdej rzeczy może tym,
Co tę rzecz przerasta:
W ludziach są lepszymi ludźmi,
W zwierzętach – przyszłymi ludźmi,
A w kamieniach i polach sił – iskrą:
Najmniejszym zalążkiem ducha.
Wiara w to, że ojciec żyje,
I że kiedys powróci z dalekich mórz,
Wystarczała synowi Odyseusza, dopóki ten był dzieckiem.
Lecz oto Telemach dorasta
I wtedy zjawia się przed nim sowiooka Atena
Z wezwaniem: Uzbrój łódź, weź ze sobą dwudziestu wioślarzy
I ruszaj; trzeba ci już dziecinne porzucić zabawy.*
* wersy z Odysei w tłumaczeniu Lucjana Siemieńskiego