Corpus delicti
dzisiaj znowu
próbowałem
zmyć szaro-zieloną
krew z twego
trupa
uporczywie tkwiącą
na mych dłoniach
lady tą prawdziwą
wracającą wciąż na miejsce
zbrodni
wiedziony kradzionym światłem
żeńskiej twarzy lunatyka
zbrodni obrzucenia cię
20 lat temu
błotem
gdy byłeś w twym jedynym
jasnym płaszczu w ogrodzie
babci Emilii której
tak szczerze nienawidziłeś
za to że
ja tak bardzo ją kochałem
twej otłuszczonej
burej i gnijącej
z przeznaczeniem na relikwię
wątroby
i wyrwania twych
zawsze pełnych
kiszek
na zapas
na czas wojny
i zbrodni wyrzucenia cię
z twego domu
gdzie przyszedłeś już po śmierci
mówiąc że właśnie wróciłeś
z wakacji na Balearach
życie
nie ma w nim miejsca dla żywego ciebie
przecież byłem na twoim pogrzebie
więc kazałem ci odejść
Tato
matka szczypała mnie że to jawa
ty płakałeś mówiąc tak nie można
nie pierwszy raz przeze mnie
może ostatni na pocieszenie
wieczne odpoczywanie
racz ci dać Panie