Róża
Reginie i Sergiuszowi
Lato podcinam różę za domem
ucichły nawet nasturcje
podglądają mnie nieufnie tylko zgrzyt schnącej trawy
przypomina o życiu
i kropelka krwi z palca
Wraca pamięć dzieciństwa
braterstwo krwi
Nie mam przyjaciół
opuściłem ich na próżno
róża próbuje mówić do mnie
dudnią skronie niebo wysoko
przesłonięte bezlitosnym
skwarem i wyrokiem
Teresa
Lato na wsi
i ona w lekkiej sukni
jej mroczne oczy bez echa
choć mówię całym ciałem
Niewidoczna strona słońca
umyka niebu i jej bose stopy
pośród diamentów rosy
Słucham ich szelestu gdy
tną tafle mojej skóry
purpurowa kropelka światła
toczy się w księżycowy splot
***
O ileż ciekawszy jest świat
w którym Abel zabił Kaina
zrównano z niebem cmentarze
Rudzik puka do okna
i okno daruje mu łzę
Ciemny strumień światła
Przekupiłem światło
Spopielały deszcz osusza
Moją twarz
Dzień wstaje za oknem
I w tobie
Błogosławiony niech będzie
I krople burzy w moich oczach
Józef Czechowicz
Zza wzgórza nadlatuje krzykliwy mrok
Józef Czechowicz poprawia kołnierz płaszcza
czerwona podszewka chciwie łapie ostatnie krople światła
wozy ciągną się drogą do Jeruzalem konie odlatują do nieba
Szmer powiek zakłóca ciszę