Pamięci uczonego i przyjaciela
(…)
Nie był typem uczonego gabinetowego, niewychylającego nosa ze swej pracowni, zgoła przeciwnie: chętnie angażował się w każdą godną uznania akcję, chętnie odpowiadał na zaproszenia do udziału w różnych imprezach – zawsze z zainteresowaniem go słuchano. Stał się osobą wręcz legendarną w czasach pierwszej Solidarności, jedną z czołowych postaci w regionie, piastował różne funkcje i stanowiska, ale prawdziwym i bardzo rzadkim fenomenem było to, że przedziwnie łączył społeczną aktywność z intensywną pracą naukową. Daje o tym dobre wyobrażenie jego ostatnia książka, ukazująca sylwetki ludzi, których na swej drodze spotykał. Przewodnicząc jury kazimierskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych realizował przecież równocześnie swoje zadania naukowe, tak jak je rozumiał. Biorąc żywy udział w debacie publicznej, umieszczając wśród językowych obrazów świata sprawy, które bezpośrednio z tej debaty wypływały, stawiał często na poczesnym miejscu w swych słownikach hasła narodu i ojczyzny, ludu i solidarności, wroga i pracy. Tak było do końca.
Byłem zawsze zainteresowany sprawą tekstu, nie tylko literackiego, lecz tekstu w ogóle, a to od dawna stanowiło przedmiot badań Bartmińskiego. Ostatecznym rezultatem i niejako podsumowaniem prac na ten temat okazał się podręcznik Tekstologii (2009). Wspólne dzieło Bartmińskich – Jerzego i Stanisławy. Nie rozstawałem się odtąd przez pewien czas z ofiarowanym mi egzemplarzem tego dzieła, gdyż utrafiało ono w moje zainteresowania, zwłaszcza gdy dotyczyły właściwości tekstu ze względu na jego udział w procesach komunikacyjnych, wewnętrznego zróżnicowania tekstu ze względu na strategie społeczne czy przekształceń, jakim tekst ulega w praktyce, także literackiej. Punkt widzenia językoznawcy takiego jak Bartmiński, zawsze zainteresowanego literaturą, zbiega się tu z odwiecznymi sprawami analizy i interpretacji – na czym naprawdę polegają praca i działania nie obok tekstu, ale razem z nim. Przed badaczem literatury otwierały się tutaj zupełnie nowe horyzonty, spory i problemy; rzeczy pozornie znane nabierają zupełnie innego znaczenia, sprawy, nad którymi pospiesznie przebiegamy, odsłaniają ogromne pole wewnętrznych komplikacji itd. Po raz kolejny zobaczyłem to, co od dawna budziło moją ciekawość: że mówiąc o tekście i działaniach na nim, dotykamy wrażliwej sfery społecznych interakcji, a pojęcie autonomii tekstu, za czym chętnie opowiadają się ciągle badacze literatury i krytycy, ma granice, gdyż każdy tekst w praktyce posługiwania się nim realizuje swoje cele – stoi za nim kontekst społeczny.
Zamieszczając garść moich wspomnień o przyjacielu właśnie na tych łamach, sądzę, że taki wybór ma swoje uzasadnienie. Bartmiński znał i cenił „Akcent”, czasem do niego pisywał, zawsze w sprawach ważnych, które go samego interesowały, o czym świadczy cytowany przeze mnie pionierski artykuł o etnolingwistyce, ale też i wszelkie inne szkice tam zamieszczone, chociażby esej przedrukowany w antologii tekstów o pograniczu kulturowym wydanej z okazji czterdziestolecia pisma zatytułowany „Z ruska po polsku łagodniejsza mowa”, czyli o języku folkloru na pograniczu polsko-ukraińskim, co w obliczu dzisiejszych wydarzeń nabiera szczególnego znaczenia. Nie jest to wszystko, co pismo Jerzemu Bartmińskiemu zawdzięcza – w roku 1995, co warto przypomnieć, został pierwszym laureatem Nagrody Wschodniej Fundacji Kultury „Akcent”.
Doprawdy, ciężko jest o Nim mówić teraz, gdy Go nie ma, żal i smutek towarzyszą każdemu wspomnieniu o Nim. Miałem szczęście, że kiedyś stanął na mojej drodze.
Całość w wydaniu tradycyjnym „Akcentu”.