List przepisany na czysto
Szanowny Panie, Dyrektorze Przedszkola
Pozwalam sobie napisać po latach
Choć Bóg mi świadkiem – zupełnie już nie wiem
Czy jeszcze żyjesz, czy w ogóle istniałeś
Przez całe dzieciństwo, kiedy tyle razy
chciałem chociaż chwilę z Tobą porozmawiać
byłeś wycofany wewnątrz gabinetu
Sekretarka mówiła: Na klamkę należy
patrzeć z lękiem, a do drzwi się nie zbliżać
Słyszałem ze środka rozmowy
o bardzo ważnych sprawach
A może tylko chciałem słyszeć, a to szumiał wiatr
Co roku robiliśmy laurki i rysunki
słysząc mocne zapewnienie, że się podobały
i na pewno jesteś dumny z wszystkich wychowanków
Ciągle zmieniały się nam przedszkolanki,
czasem nawet główna sekretarka
Ale kto to wtedy zauważył, gdy wszystko
wyglądało i brzmiało tak samo, jak zawsze
Robiły z nami ludziki z kasztanów
Pewnie same z tego nie wyrosły
Mówiły: jesień najpiękniejszą porą roku
A gdybyśmy spotkali zwolennika zimy
nie trzeba się go bać: jest inny
ale też kocha przyrodę
I gdybym dziś przyjechał, też by się pytały
czy w tym roku robiłem ludziki, czy lubię jesień
A jeśli nie, to którąś inną porę roku
Bez tego bym nie był w ich mniemaniu kompletny
Ćwiczyliśmy przedszkolne zestawy skojarzeń
Pierwsze dni wiosny z topieniem marzanny
Jesień z kasztanami, Wielkanoc z farbkami
Tłusty czwartek co roku z pączkami
W całym mieście było jedno przedszkole
Więc miałeś monopol
I latami byłeś nieobecnym dyrektorem
Nie widziałeś, że czas leci: ludzie wyrastają
z przedszkolnych skojarzeń, może nawet i z życia
A więc jeśli żyjesz i w ogóle istniałeś
Chciałbym wejść do gabinetu i zobaczyć
że tam rządzi facet z powołania, nie z nadania
i za wszystko ktoś gdzieś odpowiada