Zanim Loża 44 przeszła do historii, trochę się działo
Teatr jest sztuką ulotną. Nawet najbardziej drobiazgowe opisy premier sprzed lat nie mają już temperatury spektaklu oglądanego na żywo. Również nagranie, o ile takie zostało zrobione, nie oddaje w pełni emocji, jakie czuje widz siedzący na widowni. Kabaret na tym tle jest jeszcze bardziej efemeryczny.
Gubi to, co jest jego największą siłą: aktualność. Żarty kabaretowe zazwyczaj nawiązują do tego, co tu i teraz, szczególnie jeśli mają kontekst polityczny, bo już kontekst obyczajowy jest bardziej uniwersalny. Po latach możemy nie tylko nie wyłapać wielu niuansów, ale też nie śmiać się w miejscach, które założyli sobie autorzy żartu, a nawet (o zgrozo) – nie śmiać się w ogóle, bo to już nie jest nasza bajka.
Śmiesznie o kabarecie
Oczywiście na tym tle są takie wyjątki jak ponadczasowy Kabaret Starszych Panów, ale to mistrzowski poziom, jaki osiągnęli nieliczni.
Jak napisać o popularnym kabarecie, żeby to było lekkie i ciągle zabawne? To karkołomne zadanie postawił przed sobą Maciej T. Wijatkowski, aktor Studenckiego Bractwa Satyrycznego Loża 44. Grupy, która nie tylko zapełniała największe sale w czasie premier swoich programów kabaretowych, ale też kojarzona była z niezwykle popularnymi Spotkaniami z Balladą, emitowanymi w TVP 2.
Autor Czterech par w kroku. Jak szukałem żony z Bractwem Satyrycznym Loża 441 przedstawiony został w następujący sposób: Rocznik 1962. Bardzo dobry rocznik. Wykształcony na anglistę, uprawiał i uprawia setkę zawodów i zajęć: aktora estradowego i ekranowego, redaktora telewizyjnego, projektanta mebli, publicysty, dziennikarza, tłumacza, kierowcy. Upierdliwie bezpartyjny od urodzenia, bo brzydzi się polityką, określany bywa czasami jako: „lewicujący chadek o odchyleniu hedonistycznym”.
A sama publikacja to oparta na anegdotach opowieść zza kulis, co podkreślone jest już na pierwszych stronach.
Dla kogo jest ta książka?
Loża 44 powstała w Lublinie, więc lublinianie z ciekawością sięgną po tę lekturę. Na pewno wiele radości będą też mieli bohaterowie opisanych zdarzeń, ale zakładam, że autor pisał nie tylko z myślą o nich. Można zapytać – a co z innymi? Bo chociaż styl jest lekki i książkę czyta się szybko, to w pewnym momencie można się znużyć powtarzalnością sytuacji. Dużo tu imprez alkoholowych między występami i wyliczania, gdzie artyści pojechali z kolejnym programem. Gdyby całość utrzymana była w tym tonie, nie byłoby dobrze. Na szczęście jest w tych wspomnieniach coś z ducha opisywanego kabaretu, więc warto dać im szansę.
Przejdźmy zatem do szczegółów.
Na uwagę zasługuje sposób pokazania funkcjonowania cenzury w okresie PRL-u. Świetne zostały też przedstawione perypetie kabareciarzy z Loży 44 w czasie trwania stanu wojennego – dowód na to, że dystans do siebie można mieć naprawdę w każdej sytuacji. Ukłony dla autora za to, że nie popadł w kombatanckie tony w koturnowym stylu. Bo to, z pewnością, nie pasowałoby do tonu całej opowieści.
I tutaj wchodzi Kutz
To, co dla mnie jest nie do przyjęcia w Czterech parach w kroku, to seksistowskie traktowanie kobiet. I choć pewnie książka stanowi pod tym względem odbicie obyczajów epoki, o której czytamy, współcześnie nie powinno to być usprawiedliwieniem.
Chwalenie się „podbojami” ma być zabawne, ale jakoś zabawne nie jest. I tak, o studentkach historii sztuki KUL dowiadujemy się: Oj, nie były one świętobliwe, za to śliczne! Spędziłem wiele upojnych (dosłownie i w przenośni) chwil, imprezując z wyżej wspomnianymi. A w innym miejscu czytamy: Zawsze czułem się lesbijką i wolałem z kobietami. Mam to do dziś.
Naprawdę książka nic by nie straciła, gdyby tych fragmentów nie było.
Dlaczego w takim razie warto dać jej szansę?
Choćby dla branżowych anegdot podanych w lekkim tonie. Tę o Kazimierzu Kutzu przeczytajcie koniecznie, bo jest piękna. Niczego więcej nie zdradzę, żeby nie psuć przyjemności lektury. Jest tu także smaczny fragment poświęcony Krajowemu Festiwalowi Piosenki Polskiej w Opolu, a raczej temu, co w 1986 roku działo się za kulisami szacownej imprezy, która niewątpliwie jest częścią historii dziejów polskiej estrady.
Częścią tej historii jest również Loża 44.
1 Maciej T. Wijatkowski: Cztery pary w kroku. Jak szukałem żony z Bractwem Satyrycznym Loża 44. Stapis, Katowice 2022, ss. 156 + 4 nlb.
16 kwietnia 2023 r. dotarła do nas wiadomość o śmierci doktora Irosława Szymańskiego (ur. w 1946 r.). To on założył w 1972 r. Studenckie Bractwo Satyryczne „Loża 44”. Był też współzałożycielem miesięcznika lubelskich lekarzy „Medicus”, na którego łamach stale publikował, uwielbianym przez pacjentów lekarzem i jednocześnie autorem znakomitych scenariuszy kabaretowych oraz tekstów satyrycznych, drukowanych również w „Akcencie”, m.in. w specjalnym tomie „Komizm, humor i groteska w kulturze Europy” (nr 2-3 z 1991 roku). W numerze 3 z 2013 roku Małgorzata Szlachetka poświęciła Jego twórczości kabaretowej monograficzny artykuł. Będzie nam brakowało Jego pogodnej ironii i zwyczajnej ludzkiej dobroci.
Redakcja „Akcentu”