Bogusław Wróblewski. Emigracyjna odyseja w listach

Spis treści numeru 3/2013

Emigracyjna odyseja w listach

Wstęp

 

Wydawnictwo Walter de Gruyter (Berlin – Nowy Jork) opublikowało niedawno obszerną, przygotowaną przez międzynarodowy zespół, monografię jednego z ważniejszych zjawisk społeczno-kulturowych dwudziestego wieku: emigracji pisarzy z terenów Europy Środkowowschodniej1. Opracowano szereg tematów istotnych dla obrazu literatury węgierskiej, czeskiej, rumuńskiej czy narodów byłej Jugosławii. Wśród zadań postawionych polskim współautorom tej książki (Włodzimierzowi Boleckiemu, Jerzemu Jarzębskiemu, Katarzynie Jerzak i niżej podpisanemu) znalazły się oczywiście takie zagadnienia jak fenomen paryskiej „Kultury”, twórczość Witolda Gombrowicza czy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, kariera dziennika, eseju, prozy autobiograficznej.
Ale osobno zwrócono też uwagę na kulturowe znaczenie pewnej części wojennego wychodźstwa polskiego, którą określić można jako „emigrację żołnierską”2 – obejmującą twórców, którzy uczestniczyli w walkach frontowych lub w ruchu oporu na terenie okupowanej Polski, a po wojnie zdecydowali się nie wracać do kraju lub ten kraj opuścili (często już przez tzw. zieloną granicę). Spora część z nich to pisarze młodzi, rówieśnicy „Kolumbów”, którzy decydując się na emigrację, nie mieli poważniejszego dorobku literackiego – ich debiuty książkowe, a w większości nawet debiuty prasowe, miały miejsce dopiero w warunkach emigracyjnych, co naturalnie wpłynęło na charakter ich twórczości3.
Nie są to twórcy o takim samym znaczeniu jak Czesław Miłosz, Witold Gombrowicz czy wielcy poeci Skamandra należący do szeroko pojętej „emigracji wojennej” czy „pojałtańskiej” – spowodowanej drugą wojną światową i związanymi z nią przemianami ładu geopolitycznego. Jednak znajdujemy wśród młodych „żołnierzy emigrantów”, debiutujących na obczyźnie, również takie nazwiska, których znaczenie dla historii literatury polskiej XX wieku zostało na przełomie stuleci zauważone, choć nie zawsze wystarczająco energicznie podkreślone, na przykład spośród prozaików osiadłych w USA – Zygmunt Haupt i Danuta Mostwin. Warto także pamiętać, że do młodszego pokolenia emigracji żołnierskiej, do tej samej formacji biograficznej i duchowej co wspomniani twórcy, która miała w Europie tak wybitnego przedstawiciela jak Gustaw Herling-Grudziński (ur. 1919), a np. w Australii interesującego prozaika i poetę Andrzeja Chciuka (ur. 1920), należały również późniejsze znakomite postaci międzynarodowego (a szczególnie polskiego i amerykańskiego) życia politycznego, na przykład Jan Nowak-Jeziorański (ur. 1913) – doradca państwowej Rady Bezpieczeństwa USA, Jan Karski (ur. 1914) – legendarny kurier, który przewiózł na Zachód raport o zbrodniach niemieckich wobec Żydów w Polsce, czy historyk Jerzy Lerski („Emisariusz Jur”, ur. w 1917 r., osiadły w San Francisco).
Właśnie losom tej części pokolenia emigracji żołnierskiej, która jako miejsce zamieszkania wybrała Stany Zjednoczone, możemy się przyjrzeć czytając dziesięć listów Jana Leszczy do Jana Kowalika prezentowanych na następnych stronach tego numeru „Akcentu”. Wyłania się z tej korespondencji wielka dokumentalna opowieść o czasach niezmiernie interesujących, a ciągle nieopisanych – dlatego objętość przypisów powstałych w rezultacie żmudnych źródłowych poszukiwań musiała przekroczyć rozmiary samych listów4. Przywołanie kontekstu, tak aby dzisiejszemu czytelnikowi uświadomić sytuację, w której znajdowali się nadawca i adresat, jest konieczne i niesłychanie trudne – stąd waga komentarza. Nie powinniśmy „podawać do druku” listów bez objaśnienia kontekstu, w jakim powstawały – tę elementarną zasadę przypomina autor opublikowanego niedawno kompendium wiedzy o współczesnym edytorstwie5.
Rozpoczynając lekturę przenosimy się w realia powojennych Niemiec okupowanych przez zachodnich aliantów (wojska amerykańskie, brytyjskie i francuskie), gdzie znalazło się po wojnie około miliona polskich „dipisów” (DP – displaced persons) – jeńców wojennych z kampanii wrześniowej i powstania warszawskiego oraz robotników przymusowych, więźniów obozów koncentracyjnych, a także uciekinierów z Polski w ostatniej fazie wojny6. Są oni w sytuacji swoistego „zawieszenia” przed ostateczną decyzją o emigracji lub powrocie do kraju (chociaż większość decyzji o powrocie została podjęta, zanim rozpoczyna się prezentowana korespondencja7), ale mimo owego zawieszenia próbują organizować sobie życie i tworzyć wspólnotowe instytucje. Rzuca się w oczy bogactwo życia intelektualnego i organizacyjnego tego środowiska – czasopisma, dodatki literackie, stowarzyszenia, zjazdy, zebrania, publikacje. Jest w tym coś z intensywnego odreagowania po wojennym wytłumieniu.
Autora i adresata listów, Jana Leszczę i Jana Kowalika, którzy przed wojną się nie znali, łączy zatem przede wszystkim to, że obaj są dipisami i obaj próbują swoich sił w literaturze, która w ich życiu odgrywa istotną rolę. Ale bardzo ważne jest także to, że obaj są Ślązakami – pochodzą ze Śląska Cieszyńskiego, a miejsca ich urodzenia dzieli zaledwie dwadzieścia parę kilometrów.
Listy te odsłaniają najpierw proces odnajdowania pokoleniowej wspólnoty młodych ludzi, ciężko doświadczonych i rzuconych w obce otoczenie – po kilku miesiącach są już po imieniu, toczą zażarte dyskusje o charakterze czysto literackim, piszą o sprawach organizacyjnych związanych z działalnością Polskiego Klubu Literackiego, który tam, w Niemczech, powołali do istnienia. Jest rzeczą zdumiewającą, że w takich warunkach, ciągle zagrożeni i niepewni przyszłości dipisi toczą spór o znaczenie konkretnych sekwencji czy metafor w wierszach albo o stosunek do tradycji literackiej. Już pierwszy list jest pod tym względem charakterystyczny, gdy Jan Leszcza narzeka na selekcję utworów do „Kroniki” preferującą tych, którzy piszą jak zwykli pisać wychowankowie szkoły neoklasycznej z Hemarem na czele. A więc z łezką a la Iłłakowiczówna, Lechoń, Wierzyński, chociaż Wierzyński jest za śmiały, raczej Wittlin, Baliński, Kiersnowski, gdy chodzi o młodszych. Poszukiwaczy „Kronika” nie lubi. Nie znosi autentystów, awangardy, żagarystów, jednym słowem poezji młodszych szkół poetyckich Polski przedwojennej. Musi być strofka, rym, cezura et c.
Wierzyński, „za śmiały” dla konserwatywnych redaktorów, odegrał potem dużą rolę w biografii literackiej Leszczy i jego rówieśników osiadłych w USA, chociaż twórczość samego Leszczy od końca lat pięćdziesiątych poszła raczej w kierunku owych „młodszych szkół poetyckich”, szczególnie żagarystów – o jego związkach z Czesławem Miłoszem będzie jeszcze w tym wstępie mowa.
Jesienią 1948 r. dojrzewa decyzja o emigracji za ocean. W długim i bardzo emocjonalnym liście, zawierającym podwójne postscriptum, pisanym w dniu Święta Zmarłych pojawiają się gorzkie opinie o porządkach panujących w okupowanych Niemczech, hipokryzji zachodnich aliantów, materialnym niedostatku, stosunku miejscowej ludności do dipisów, nacisku „repatriacyjnym” (do tej kwestii jeszcze wrócimy) oraz kategoryczne uwagi o Niemcach i ich zbiorowej odpowiedzialności. Jestem – wiem o tym, nieodrodnym dzieckiem zasranej epoki. Resztki idealizmu, którymi człowiek żyje nie uratują bryły staczającej się do przepaści. Czas by zaśpiewać requiem dla Europy, bo czasy są obłąkane­. Leszcza wierzy w rychły wybuch trzeciej wojny światowej (zresztą dzielił tę wiarę nie tylko z innymi dipisami, ale ze znaczną częścią korpusu oficerskiego byłych Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie8).
Listy z 1949 r. ukazują postępujący rozpad środowiska, osłabienie działalności literackiej, przygotowania do opuszczenia Niemiec: Leszcza myśli m.in. o wyuczeniu się praktycznego zawodu, odbiegającego od profilu jego dotychczasowych studiów, i o zawarciu małżeństwa przed wyjazdem do USA.
W 1951 r. Leszcza jest już w Chicago, ciężko pracuje fizycznie, skarży się na brak motywacji twórczych i trudności ze znalezieniem formy wyrazu poetyckiego odpowiedniej dla nowych doświadczeń, narzeka na kłopoty przy próbach ponownego zbudowania więzi w środowisku rówieśników parających się literaturą i dziennikarstwem: (…) nie było jeszcze ani raz posiedzenia gdzie rozmawiałoby się na tematy literackie w sensie samokształceniowym (np. wieczór autorski i krytyka, dyskusje itp.) lub ażeby zorganizować sekretariat, nawiązać kontakty z Wierzyńskim, Lechoniem, Jantą, Gombrowiczem, Iwaniukiem itd., pomyśleć o ożywieniu org. (list 10; jednak jak wiemy dużą część zamiarów Leszczy udało się później zrealizować, doszło np. do spotkań z Kazimierzem Wierzyńskim i Marianem Hemarem). Wreszcie zostaje zaproszony do Kalifornii, gdzie spotkał się z Janem Kowalikiem i gdzie w 1959 r. osiadł w końcu na stałe, uzyskując wreszcie względną stabilizację.
Oto „modelowa” biografia sporej części tego pokolenia.
Wybrałem te listy przed dwunastoma laty z większego zbioru papierów po Janie Kowaliku przechowywanych w archiwum Hoover Institution przy Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii (sygnatura 93047-71.04/1)9. Warto dodać, że w Bibliotece Uniwersytetu Stanford (Dept. of Special Collections and University Archives, sygn. MO672) znajdują się dwa pudła dokumentów Jana Leszczy – być może tam należałoby szukać odpowiedzi, jakich Kowalik udzielał swemu przyjacielowi (przynajmniej tych z okresu amerykańskiego).
Przyjrzyjmy się teraz bliżej bohaterom tej opowieści, oprócz rekonstrukcji danych biograficznych odczytując także – przynajmniej po części – przekaz zawarty w ich twórczości literackiej, literaturze bowiem podporządkowali wiele swych życiowych decyzji. (…)

____________________________________________________________

1Exile and Return of Writers from East-Central Europe. A Compendium. Edited by John Neubauer and Borbála Zsuzsanna Török. Verlag de Gruyter, Berlin – New York 2009.
2Takiego terminu używa m.in. Danuta Mostwin w swych pracach socjologicznych. Zob. Danuta Mostwin, Emigranci polscy w USA, Lublin 1991 (tu m.in. wyniki badań statystycznych publikowane w USA w studium Transplanted Family, New York 1980) i Trzecia wartość. Wykorzenienie i tożsamość, wyd. 2, KUL Lublin 1995. Natomiast historyk dokumentujący życie kulturalne i polityczne emigracji polskiej w USA Wojciech Białasiewicz posługuje się jeszcze dokładniejszym określeniem „emigracja żołniersko-dipisowska”.
3Por. Bogusław Wróblewski, Polish WW II Veteran Émigré Writers in the United States (w:) Exile and Return of Writers…, wyd. cyt., ss. 189-203. W języku polskim zagadnienie to omówiłem w artykule Emigranci rocznik 20 w USA. O pisarzach z pokolenia tzw. emigracji żołnierskiej debiutujących na obczyźnie. (w:) Słowa i metody. Księga jubileuszowa dedykowana Profesorowi Jerzemu Święchowi. Red. A. Kochańczyk, A. Niewiadomski i B. Wróblewski, Wyd. UMCS, Lublin 2009, ss. 115-129. Uhonorowany tą księgą jubilat jest m.in. autorem tomu szkiców i rozpraw ukazujących znaczenie toposu wygnańca we współczesnej literaturze: Nowoczesność. Szkice o literaturze polskiej XX wieku, PWN, Warszawa 2006.
4W artykule na temat Jana Leszczy, analizując niewydolność krajowej krytyki wobec niektórych dzieł pisarzy emigracyjnych, Wacław Iwaniuk napisał: Ale czym jest prawda poety w naszych zdruzgotanych czasach, gdy ją ktoś inny musi interpretować, nie mając dojścia ani do psychiki autora, ani do jego słowa. Jak ono kiełkuje i jakimi sokami żyje? Bo Leszcza, jak Robinson Kruzoe, żyje w otoczeniu prawie że krytykom nieznanym. Pisze czasem na znane nam tematy, czasem zupełnie nam obce. (Wacław Iwaniuk: Wykluczony z klik. „Fraza”, 1994 nr 5, s. 110). Wierzę, że wiedza wyniesiona z lektury listów Leszczy do Kowalika opatrzonych obszernymi objaśnieniami poprawi naszą możliwość wglądu w dorobek emigrantów.
5Łukasz Garbal: Edytorstwo. Jak wydawać współczesne teksty literackie. PWN, Warszawa 2011, s. 297.
6Zob. Rafał Habielski: Życie społeczne i kulturalne emigracji, Warszawa 1999 (szczególnie rozdział zatytułowany Wracać czy nie wracać, ss. 5-21); Andrzej Friszke: Życie polityczne emigracji polskiej 1945-1990, Warszawa 1999; Czesław Łuczak: Polacy w okupowanych Niemczech 1945-1949, Poznań 1993. O sytuacji i aktywności kulturalnej dipisów w pierwszym okresie istnienia obozów przejściowych pisze także Jerzy Święch w fundamentalnym opracowaniu Literatura polska w latach II wojny światowej, Warszawa 1997, ss. 339-342 (więcej o poezji na str. 384387).
7Do końca 1947 r. do Polski powróciło ok. 67-75% Polaków, którzy znajdowali się na terenie Niemiec w strefach okupacyjnych zachodnich aliantów i grubo ponad 90% spośród blisko 750 tys. ze strefy radzieckiej. Dane liczbowe według źródeł wskazanych w poprzednim przypisie.
8W rozmowie Piotra Zychowicza z Janem Ciechanowskim, polskim historykiem z Londynu, przeprowadzonej dla „Plusa-Minusa” z 2-3.10.2010 r., czytamy: Po zdemobilizowaniu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, o czym mało kto wie, nasze wojsko wcale nie przestało istnieć. Przeszło raczej w stan uśpienia. Zachowano struktury poszczególnych jednostek, tzw. koła oddziałowe, w oparciu o które w każdej chwili – na wypadek wybuchu III wojny światowej – można było błyskawicznie odtworzyć armię. W Londynie działał nawet zakamuflowany sztab generalny gen. Andersa. (…) Oficjalnie nazywało się to Biuro Historyczne. W tym zakonspirowanym sztabie działał między innymi komandor Bogdan Wroński czy pułkownik Zygmunt Jarski, przyjaciel mojego ojca sprzed wojny. Ludzie ci przygotowywali w tajemnicy plany udziału Polaków w III wojnie światowej. Dostałem je później, przestudiowałem, a potem złożyłem w Studium Polski Podziemnej. Wroński jeszcze w latach 70. przyszedł do mnie i prosił, żebym na razie o nich nie mówił i nie pisał. Słowa dotrzymałem. Ale dziś już chyba mogę o tym mówić.
9Dziś czytamy w internecie, że cały zbiór dokumentów po Janie Kowaliku zajmuje na półkach prawie 38 stóp (www.oac.cdlib.org/findaid/ark:/13030/kt6p3038sc/entire_txt/).