Andrzej Trzciński. O miasteczku, gdzie stolarz był poetą

Spis treści numeru 1/2013

O miasteczku, gdzie stolarz był poetą

Sięgając wspomnieniami do „sztetla”, w którym się urodziłem i dorastałem, widzę wyraźnie każdą ulicę, każdy dom i każde ukryte podwórko. Obrazy i wspomnienia z dzieciństwa zostają w naszej pamięci na zawsze (s. 59). Tak rozpoczyna się jedno z trzydziestu dwu opowiadań Philipa Bibela opublikowanych w przekładzie Tomasza Pańczyka w tomie Szebreszin, wydanym nakładem własnym tłumacza1. Zarówno autor, jak i tłumacz pochodzą ze Szczebrzeszyna. Dwa teksty wstępne Pańczyka (O autorze oraz Od tłumacza) – zawierające informacje o Bibelu i etapach powstawania książki, o historii spotkania tłumacza z autorem i o polskiej edycji – stanowią same w sobie interesujące opowiadania, stapiające się z całością publikacji. Dla literatury wspomnieniowej, mimo że beletryzowanej, osadzenie w konkretnym czasie i miejscu jest niezbędne, dlatego też rozproszone w tekstach nie zawsze jasne dla czytelnika fragmenty autobiograficzne Pańczyk wspiera notą O autorze. Pisarz urodził się w 1909 roku w Szczebrzeszynie jako Pinchas Bibel. Jego matka pochodziła z osiadłej od wieków w tym miasteczku familii Beglajbterów, zajmującej się stolarstwem, natomiast ojciec wywodził się z rodziny rabinackiej z Chełma. Takie alianse powodowały, że w sztetlu stolarz był poetą (parafrazując słowa Antoniego Słonimskiego), i istotnie – tyle dowiadujemy się z opowieści Philipa Bibela o jego zajęciach w Szczebrzeszynie. Rodzina Pinchasa Bibela stopniowo emigrowała do Ameryki – najpierw ojciec pisarza na początku drugiej dekady XX wieku, w kolejnej turze, w 1926 roku, on sam (jako siedemnastolatek) z matką i rodzeństwem. Osiedli na stałe w Los Angeles. Tam Pinchas-Philip Bibel prowadził firmę stolarską produkującą meble, ponadto zajmował się dziennikarstwem, dramatopisarstwem, poezją, sztukami plastycznymi, grał w teatrze.
Interesujące nas opowiadania z czasów młodzieńczych w Szczebrzeszynie Philip Bibel zaczął spisywać w języku angielskim od lat 90. XX wieku, gdy przekroczył już osiemdziesiątkę. Nie używał rodzimego języka, bowiem – jak sam stwierdził – Na świecie zostało już niewiele osób znających jidysz. Maleńka grupka pisarzy nie ma czytelników (s. 205). Nie bez związku z jego decyzją powrotu poprzez literaturę do okresu życia w sztetlu była lektura Księgi pamięci Szczebrzeszyna, wydanej w 1984 roku w językach jidysz i hebrajskim, w której miał swój udział2. Angielskojęzyczne opowieści o sztetlu Bibel zaczął publikować – przy pomocy syna – w internecie3, a w 2004 roku ukazały się one w wydaniu książkowym4, które stało się podstawą do omawianej tu publikacji.
Tytuł polskiej edycji – Szebreszin – to nazwa Szczebrzeszyna w języku jidysz, używana przez żydowskich mieszkańców tego miasteczka. Tales of the Shtetl są niczym innym jak autorskim aneksem do Księgi pamięci Szczebrzeszyna. Każda typowa księga pamięci zawiera dział poświęcony czasom przed zagładą – jawiącym się w idealizowanych wspomnieniach jako prawie niczym niezmącona egzystencja, epoka szczęśliwości. W ten kanon wpisują się opowieści Bibela. Na początku otrzymujemy garść faktów przemieszanych z legendami z odległej, niemal mitycznej przeszłości miasteczka. Następnie przed naszymi oczami wyłania się galeria barwnie ukazanych postaci, zapamiętanych przez młodego Pinchasa: listonosz oraz zegarmistrz, Fajga – pierwsza miłość, lunatyk, prostytutka, złodziej, głupek. Każdy z tych bohaterów sportretowany został w kontekście jakiegoś intrygującego wydarzenia. Wszyscy, jak w greckiej tragedii, skazani są przez los czy Boga na granie swoich ról na scenie sztetla. Nieco poważniej, choć równie barwnie, potraktował autor miejscowych bogaczy: Szperów, Kuperów i Flajszerów. Pełne ciepła i sympatii portrety bliższej rodziny, dalszych kuzynów oraz żydowskich i chrześcijańskich sąsiadów przewijają się i w kolejnych opowiadaniach. Cały czas odczuć można dychotomię – my (Żydzi) i oni (chrześcijanie).
Oprócz sylwetek postaci autor prezentuje wydarzenia, a raczej mikrowydarzenia, opowiedziane jednak niezwykle umiejętnie: goszczenie podróżnych, bójka między Polakami w rynku, zagrożenie tumultem, śmierć chrześcijańskiego młodzieńca po nieszczęśliwym wypadku, zaginięcie żydowskiego chłopca w lesie. Ta ostatnia historia (pt. Na ratunek), świetnie skonstruowana i zaprezentowana, z przemyślaną dramaturgią, to perełka konceptu, narracji i pointy. Zupełnie odmienne, oparte na wrażeniach akustycznych, jest opowiadanie o ciszy i dźwiękach w miasteczku (Hałas i muzyka klezmerska). To także jedna z tych historii, w których autor zestawia na zasadzie kontrastu mityczne czasy sztetla z obecną sytuacją narratora żyjącego na początku XXI wieku w amerykańskiej metropolii. Takie przenikanie się odległych miejsc i czasów narracji – Szczebrzeszyna i Los Angeles – a niekiedy kontynuowanie dawnych wątków, nawet wdzierających się w aktualną rzeczywistość, w czas, gdy pisany jest ten właśnie zbiór opowieści (jak np. w tekście Tałanda), powoduje, że konwencjonalny świat sztetla staje się bardziej rzeczywisty, bardziej wiarygodny. Trzecia grupa opowieści dotyczy żydowskich zwyczajów religijnych, ubiorów, obrzędów, obchodzonych świąt. Modelowym przykładem jest tu tekst Szabas w Szczebrzeszynie. To relacja z przygotowań do święta i z jego przebiegu – z bardzo sugestywnymi opisami tradycyjnych potraw oraz z charakterystyką specyficznych obrzędów i wykorzystywanych w nich przedmiotów – a zarazem przywołanie niepowtarzalnej atmosfery miasteczka (trzeba dodać, że egzotycznej, także dla autora wspominającego ową rzeczywistość w amerykańskiej metropolii po upływie ponad osiemdziesięciu lat).
Wątki dotyczące religii i tradycji przewijają się w wielu opowieściach. Wśród nich znajdujemy wzmianki o żywych do początkowych dekad XX wieku ludowych zabobonach, takich jak golenie głowy pannie młodej po ślubie, zaślubiny na cmentarzu w celu odpędzenia epidemii czy prośby do cadyka o uczynienie cudu. Autor zwyczaje te opatruje komentarzami tłumaczącymi ich genezę, sens oraz zawierającymi terminologię w języku jidysz. Czyni to z dystansu, jakby z pozycji etnografa, który nie przestaje jednak ciekawie opowiadać. Powody tego oświeconego zdystansowania autor wyjawia w kilku wypowiedziach. To skutek postawy dziadka i ojca – ludzi religijnych, ale jednocześnie racjonalnych, w czasach epidemii tyfusu przedkładających znaczenie higieny nad efekty modlitwy; w sytuacjach konfliktowych, nawet wśród wrogo nastawionych obcych, woleli oni okazać cierpliwość i wyrozumiałość, a nie złość, gwałtowność i zemstę. Przyjęcie takiej postawy i zamiar nieszokowania potencjalnych czytelników w Polsce, w tym przede wszystkim w Szczebrzeszynie, sprawiły, że obraz chrześcijańskich sąsiadów jest w opowiadaniach Bibela znacznie łagodniejszy niż u innych autorów.
Z małych puzzli w miarę czytania powstaje wielowymiarowy obraz typowego sztetla, który zawiera jednak pewne konkretne rysy Szczebrzeszyna – oprócz mieszkających tam kiedyś ludzi można rozpoznać znajomą topografię, tamtejsze pejzaże, budynki. Opisy owych miejsc, a raczej ich fantomów z przeszłości, będą zajmujące zwłaszcza dla mieszkańców tych rejonów, ale mogą okazać się interesujące także dla innych osób znających te okolice – wzruszające jest podążanie za autorem wychodzącym ze swego domu w północnej pierzei rynku i zmierzającym drogą koło cerkwi w kierunku cmentarzy.
Z konwencją wspomnieniowych opowieści w księgach pamięci łączy opowiadania Bibela jeszcze jedna cecha – skontrastowanie szczęśliwego życia w sztetlu z zagładą. To celowe zestawienie zastosował autor w kilku opowiadaniach, np. w Gartel: W 1942 roku hitlerowcy najechali na moje miasto. Cała rodzina, z długowłosą ciotką włącznie, została zamordowana. Według świadka do końca pozostała dzielna. Trzymała w rękach swoją nowo narodzoną córeczkę, kiedy Niemcy je zastrzelili podczas masowej egzekucji (s. 55). Czas holokaustu jest wprawdzie poza bezpośrednim doświadczeniem autora, jednak wątki dotyczące zagłady nie mogły się nie pojawić. Ich mocniejszy wydźwięk słyszymy w końcowych opowiadaniach i w Epilogu.
Książkę Bibela czyta się z prawdziwą przyjemnością, niemal taką jak opowiadania Isaaca Bashevisa Singera. To zasługa nie tylko autora, lecz także doskonałego przekładu – tak pod względem literackim, jak i merytorycznym. Tłumacz znakomicie przebrnął przez żydowskie zwyczaje, przekładając ich opisy ze zrozumieniem i konsekwentnie stosując poprawną terminologię, co w wypadku takich przedsięwzięć translatorskich nie zawsze się zdarza. Mam jednak pewne uwagi dotyczące przekładu kilku określeń. Tomasz Pańczyk wielokrotnie używa terminu „świątynia” tam, gdzie autor – pisząc o synagodze – stosuje angielskie określenia „house of worship” lub „synagogue” czy jidyszowe „shul”. Ale i sam Bibel przynajmniej raz nie uniknął automatyki „chrześcijańskiego” języka potocznego, pisząc o głównej synagodze „big Temple”. Po wnikliwym przyjrzeniu się wersji angielskiej widzimy też, że w niektórych nazwach polskich miejscowości litery bywają dziwnie poprzestawiane, co nie jest w podobnych sytuacjach rzadkością. Nazbyt chrześcijańskie wydają się też dwa inne terminy zastosowane w przekładzie: w miejsce zwrotu „po mszy” bardziej odpowiednie byłoby wyrażenie „po liturgii synagogalnej”, a w przypadku frazy „posiadał bowiem własną kaplicę w domu” dla angielskiego wyrażenia „prayer room” lepszy odpowiednik stanowiłaby „izba modlitewna” lub jidyszowy „sztibel”. Jeśli mowa o jidyszowych terminach (autor posługuje się nimi w niektórych opowieściach nierzadko, co przydaje owym historiom specyficznego kolorytu), trzeba także zauważyć, że Tomasz Pańczyk zebrał je w słowniczek – bardzo pożyteczny dla czytelników. Definicje opracowano poprawnie, choć specjalista z zakresu judaistyki mógłby mieć do niektórych pewne zastrzeżenia („arka”, „Talmud”, „Chanuka”).
Znakomitym pomysłem było zamieszczenie w tekście dość licznych materiałów ilustracyjnych, na które składają się głównie archiwalne fotografie Szczebrzeszyna, zdjęcia rodzinne i dokumenty z domowego archiwum Philipa Bibela, a także reprodukcje pieczęci różnych instytucji ze Szczebrzeszyna i okolic.

______________________
1Cytaty za omawianym wydaniem.
2 Sefer zikaron li-kehilat Szebreszin [Księga pamięci gminy Szczebrzeszyn]. Red. Dow Szuwal. Haifa 1984. Wypada dodać, że w księdze tej zamieszczone zostały trzy utwory literackie Pinchasa Bibela napisane w języku jidysz: wiersz pt. Polska (ss. 71-73) i dwa opowiadania – Szatan pozostaje bez pracy (ss. 96-99) oraz Ach, miasteczko ty moje (ss. 322-325). Wspomniany wiersz w przekładzie Andrzeja Samborskiego dołączony został do antologii Tam był kiedyś mój dom… Księgi pamięci gmin żydowskich. Wybór, opracowanie i przedmowa Monika Adamczyk-Garbowska, Adam Kopciowski, Andrzej Trzciński. Wydawnictwo UMCS, Lublin 2009, ss. 481-483.
3 Tales from the Shtetel. Short Stories by Philip Bibel. http://www.satoriassociates.com/pb/index3pbtales.htm (10.01.2013).
4 Philip Bibel: Tales of the Shtetl. Elie Metchnikoff Memorial Library, 2004.
________________________

Philip Bibel: Szebreszin. Z angielskiego przełożył Tomasz Pańczyk. Wydane nakładem własnym tłumacza, Warszawa 2012, ss. 215.