Hanna Krall – bielszy odcień bieli
Kompozycja Białej Marii jest starannie przemyślana: autorka już na początku odsłania proces wyboru pespektywy narracyjnej. Kto znajdzie się w centrum opowieści? Albo lepiej: czyj punkt widzenia można zrekonstruować? Kobiety i mężczyzny, „którzy stali u szczytu stołu” i nie zdecydowali się udzielić „fałszywego świadectwa” chrztu żydowskiej dziewczynce, co oznajmiają jej matce stojącej po drugiej stronie? A może właśnie tej matki? Czy może owej dziewczynki? Bo chociaż od wyboru perspektywy nie zależy bieg zdarzeń, dziś już nieodwracalny, to przecież zależy od niego obraz przedstawionego świata i to, co my, czytelnicy, będziemy mogli z tego świata, po wielu latach, zrozumieć.
(…)
Sprzyjają temu częste zmiany tempa i nastroju oraz swoista technika montażu scen, w literaturze faktu spotykana rzadko, charakterystyczna raczej dla narracji filmowej. Oto np. wątek lat stalinowskich, doskonale zogniskowanych w historii generała Marka, zostaje nagle przerwany przez bardzo prywatną (dotyczącą Marka Edelmana) opowieść o tym, jak odchodzą bliscy, którym nie zdążyliśmy – i już nie zdążymy – zakomunikować czegoś istotnego (ss. 30-32). Podobnie watek śmierci J. S. w związku z procesem wytoczonym mu za nadużycia (bardziej „wymuszone” przez peerelowski system niż zawinione przez podsądnego) zostaje zawieszony na czas prezentacji wyników kwerendy w podziemiach szczecińskiego sądu.
Zmianom podlega nawet czas narracji. W opowieść o dawnych latach, dla której naturalne byłoby zastosowanie czasu przeszłego, włączone zostają sekwencje prowadzone w czasie przyszłym, co sytuuje czytelnika w samym środku tego, co minione, sugeruje mu, by postawił siebie tuż obok bohaterów, by spróbował podzielić ich punkt widzenia, ich wątpliwości, niepewność i lęk. Tak jest w przejmującym studium samotności zatytułowanym Córka (ss. 97-98), tak jest również we wprowadzeniu do porażającego swą lakonicznością katalogu eksponatów należących do (…) zamierzchłej cywilizacji. Zaginionej w wieku dwudziestym (pierwsza połowa). Jesteśmy jeszcze w czasach tej cywilizacji, skoro mówi się nam o tym, co dopiero ma nastąpić: Piotr Wiślicki, syn porucznika, będzie budował. Zacznie od ołtarza na Placu Zwycięstwa. (…) Na końcu będzie Muzeum Polskich Żydów. Syn porucznika wytłumaczy Żydom zagranicznym, dlaczego powinni pomóc w tej budowie (…) (s. 115).
Dotykamy tu kolejnej kwestii istotnej dla charakterystyki pisarstwa Hanny Krall – umiejętności posłużenia się ironią w najlepszym sensie tego słowa. Wspomniany Piotr Wiślicki to „człowiek sukcesu”, a człowiek taki budzi w innych ludziach sukcesu zrozumiałe zainteresowanie; poza tym urodzony po wojnie Piotr W. reprezentuje przyszłość, a każdy chyba woli przyszłość od przeszłości (zwłaszcza – tak dalece pozbawionej sukcesu jak przeszłość polskich Żydów). Ironia opowieści tkwi w pozornej zgodzie na ironię historii. Pamiętajmy jednak, że najwybitniejsi pisarze stosujący tę technikę potrafią również do samych siebie odnieść się z autoironicznym dystansem. Nie inaczej jest z autorką Białej Marii. Oto przykład: świadoma, że hołduje swoistemu kultowi szczegółu (wywiedzionemu, jak można sądzić, z nawyków reportera), wyliczając przedmioty pozostałe w sądzie po J. S., wymienia na koniec także zachowany w aktach sprawy kalendarzyk z nieaktualnym numerem telefonu, dodając, że to bez znaczenia, ale chodzi o konkret (s. 56).
(…)
Prezentowane dalej fragmenty wypowiedzi są – jak zwykle w „Pryzmatach”1 – rezultatem intensywnych dyskusji, jakie prowadziłem ze studentami ostatniego roku polonistyki UMCS na konwersatorium pod nazwą „krytyka dzieła literackiego”. Przytaczam je po niezbędnych, zazwyczaj niewielkich, korektach formalnych. Dwie spośród przygotowanych na zajęcia recenzji okazały się na tyle dojrzałe, że po dokonaniu przez ich autorki pewnych „warsztatowych” udoskonaleń, otrzymaliśmy satysfakcjonujące debiuty krytycznoliterackie.
1Wcześniej przedmiotem interpretacji młodych czytelników w tym dziale „Akcentu” były na przykład Heban Ryszarda Kapuścińskiego (nr 1-2 z 2001 r.) i Z głowy Janusza Głowackiego (nr 3 z 2005 r.).