Bogusław Wróblewski. Niezwyczajna samotność

Spis treści numeru 1/2011

Niezwyczajna samotność

Arcybiskup Józef Życiński (1948-2011)

 

Żył krótko i intensywnie. Ale było to życie spełnione. Należał do ludzi, którzy wywarli istotny wpływ na duchowość swej epoki. Dany mu został czas transformacji, zwątpienia, rozchwiania wartości. Ale potrafił wzmacniać Kościół otwarty, nieuchylający się od niepokojów i wyzwań „ponowoczesnego” rozumu. Arcybiskup intelektualista. Objęcie przez niego w 1997 roku lubelskiej stolicy biskupiej przyniosło ludziom kultury nadzieję na duchowe wsparcie ich starań, było też jak wezwanie do samodoskonalenia, a rozmowy z nim i publiczne wystąpienia stanowiły ważne źródło inspiracji. Doświadczyło tego środowisko akademickie Lublina, lubelskie media i instytucje kultury – od Ośrodka Brama Grodzka po Filharmonię Lubelską. Próbował tchnąć w Kościół (nie tylko lubelski) nową energię – obecność w Internecie, przejrzystość finansów, otwarcie na młodych (z Przystankiem Woodstock włącznie).

Abp Józef Życiński w foyer Teatru Osterwy przed uroczystością 25-lecia „Akcentu”, 15.04.2005 r. Fot. J. Kutnik

Abp Józef Życiński w foyer Teatru Osterwy przed uroczystością 25-lecia „Akcentu”, 15.04.2005 r. Fot. J. Kutnik

Opublikował w „Akcencie” sporo tekstów, od numeru 3 z roku 1998 po numer 3 z roku 2008. Później stan zdrowia zmusił go do ograniczenia pisarskich zobowiązań, chociaż jeszcze przed kilkoma tygodniami obiecywał nam nowy szkic. Jest faktem w jakiś sposób symbolicznym, że tomy zawierające tę pierwszą i tę ostatnią jego publikację w „Akcencie” poświęcone były sylwetce intelektualnej Karola Wojtyły. „Akcent”, jako czasopismo świeckie, mniej interesował się przebiegiem samego pontyfikatu, co Arcybiskup był skłonny redakcji wybaczyć. Zależało nam przede wszystkim na ukazaniu duchowej formacji Karola Wojtyły, bowiem niezależnie od wszelkich ocen jego twórczości, musimy się zgodzić, że właśnie w utworach literackich oraz w działalności naukowej i dydaktycznej kształtowały się osobowość i poglądy przyszłego papieża. Arcybiskup Życiński podzielał to przekonanie. W artykule Ekologia wartości ludzkich i współczesny pragmatyzm („Akcent” nr 3/1998), nawiązując do myśli Jana Pawła II, energicznie sprzeciwiał się współczesnemu nihilizmowi, dominacji postawy ironicznej, absolutyzacji pragmatycznych przesłanek ludzkiego działania. Pisał m.in.: (…) problem pojawia się wówczas, gdy połączenie rozczarowań z doświadczeniem absurdu uczyni z ironii podstawową cnotę postmoderny. Ironizowanie jako podstawowa forma dialogu ze światem może przynieść nową syntezę, w której homo sapiens i homo ludens wydadzą potomstwo w postaci bezmyślnej istoty, która chroni się przed rozpaczą uciekając w happening, absurd i autoironię.
Abp Józef Życiński w foyer Teatru Osterwy przed uroczystością 25-lecia „Akcentu”, 15.04.2005 r. Fot. J. Kutnik

Abp Józef Życiński w foyer Teatru Osterwy przed uroczystością 25-lecia „Akcentu”, 15.04.2005 r. Fot. J. Kutnik

Dziesięć lat później, w trzydziestolecie wyboru Jana Pawła II, klarownie i z genialną lapidarnością potrafił zdefiniować kilka podstawowych składników papieskiego nauczania, stawiając jednocześnie pytanie o ich dzisiejszą obecność w polskiej kulturze. Pytał dramatycznie, czy „wprowadzanie substytutów papieskiej obecności” w miejsce przemyślanych działań inspirowanych myślą papieża „nie ubliża naszemu pokoleniu”? („Akcent” nr 3/2008). Numer „Akcentu”, w którym padły te słowa, znaleźli uczestnicy III Kongresu Kultury Chrześcijańskiej (25-28 września 2008 r.) wśród materiałów konferencyjnych przygotowanych przez organizatorów. Notabene – spotkania uczonych i ludzi kultury z Polski i ze świata, jakimi były odbywające się co cztery lata w Lublinie kongresy kultury chrześcijańskiej, to jedna z ważnych „autorskich” inicjatyw Józefa Życińskiego jako Arcybiskupa Lubelskiego i Wielkiego Kanclerza KUL.
W artykule Ludzkie drogi Kościoła próbuje określić miejsce Kościoła wobec systemów politycznych i ideologii, w szczególności wobec konceptu uniezależnienia idei uniwersalizmu od chrześcijaństwa. Przy okazji padają tu słowa czytelnie wyrażające jego pogląd na temat relacji między Kościołem a polityką: Bardzo ryzykownym stanowiskiem byłoby kultywowanie złudzeń, że Kościół musi całkowicie związać swoją misję bądź to z lewicą, bądź z prawicą. Kościół stara się odkrywać składniki dobra w różnych systemach społecznych, nieporozumieniem byłoby jednak podnoszenie któregokolwiek z nich do rangi oficjalnej doktryny Kościoła („Akcent” nr 3/2007).
Szczególnie intensywna była nasza współpraca w latach 2005-2007. W tekstach, które wówczas ogłaszaliśmy, pojawiają się sylwetki Jana Nowaka-Jeziorańskiego, ks. Jana Twardowskiego, o. Jacka Woronieckiego (współzałożyciela i jednego z pierwszych rektorów KUL), ks. Andrzeja Madeja (poety i zwierzchnika misji katolickiej w Turkmenistanie). Można do nich wszystkich odnieść określenie „samotność długodystansowca”, które stało się tytułem śródrozdziału w szkicu poświęconym Nowakowi-Jeziorańskiemu. Arcybiskup wspomina w nim o krzywdzących pomówieniach, jakie pod koniec życia dotknęły „kuriera z Warszawy”, o głębokim bólu, którego stały się przyczyną, i pisze: Kiedy zastanawiałem się nieraz, dlaczego Bóg dopuszcza cierpienie na tak szlachetne osoby, jako podstawowa odpowiedź powracał u mnie motyw, że dzięki temu cierpieniu jeszcze bardziej przejrzyste i czytelne stawało się ich świadectwo życia („Akcent” nr 1/2005). Rok później, w zapisie homilii wygłoszonej na pogrzebie ks. Jana Twardowskiego czytamy: W całym jego życiu mogliśmy podziwiać duchowe piękno ewangelicznych błogosławionych, którzy nie chcieli być ludźmi sukcesu za wszelką cenę, nie stwarzali reklamowego szumu, nie skupiali uwagi na sobie. A w końcowej apostrofie do ks. Jana padają piękne słowa: Niech w niebieskiej ojczyźnie docenią poetów proporcjonalnie do tego, jak my cenimy Twoje wiersze („Akcent” nr 1/2006).
Spotkanie w Radiu Lublin po publikacji tomu „Akcentu” poświęconego sylwetce intelektualnej Karola Wojtyły, 14.10.2008 r. Fot. J. Wach

Spotkanie w Radiu Lublin po publikacji tomu „Akcentu” poświęconego sylwetce intelektualnej Karola Wojtyły, 14.10.2008 r. Fot. J. Wach

Jeśli wczytamy się uważnie w charakterystykę postaci o. Jacka Woronieckiego w „Akcencie” nr 2/2006, zauważymy, że – niejako mimochodem – wskazał Ksiądz Arcybiskup najważniejsze cechy, które cenił u osób funkcjonujących publicznie: Potrafił szukać twórczej i trudnej integracji tam, gdzie inni wolą mówić prostym językiem przeciwstawień. Uczył, jak wznosić się ponad konflikty tam, gdzie inni cenili walkę i wybierali łatwą negację. Wyprzedzał swą epokę i potrafił okazywać intelektualną odwagę wówczas, gdy inni nie umieli wyzwolić się z małostkowych sporów. Ponieważ nie jest to, jak wiadomo, wzorzec postawy obecnie dominujący, Arcybiskup tak uzupełniał wizerunek bohatera swego szkicu: Pisał całym życiem świadectwo samotniczych poszukiwań, które wychodziły daleko poza oczekiwania i ambicje bliskiego mu środowiska.
Jak widać przedmiotem szczególnej uwagi Arcybiskupa byli samotnicy broniący wartości wywiedzionych z dekalogu, a zagrożonych marginalizacją. Pisał: Czy osoby wierne stylowi Jana Pawła II będą musiały nadal czuć się osamotnione w środowisku, w którym wyrastają kolejne papieskie pomniki zaś kolejni politycy patetycznie deklarują swój entuzjazm do realizowania papieskich ideałów? (Samotność kryształu, „Akcent” nr 3/2006).
Ale czy wszystkich zacytowanych tu opinii nie można odnieść do Niego samego? Czy nie był samotny w swych działaniach, w konsekwencji, z jaką głosił niepopularne opinie, narażając się inaczej myślącym raz z jednej, raz z drugiej strony – gdy okazywało się, że nie mają go w swoim obozie, choć zdążyli już nabrać takiego przekonania? Czy nie raził, nie kłuł w oczy wymaganiami, jakie sam sobie stawiał, a jakim trudno było sprostać przeciętnym ludziom z jego środowiska? Czy wreszcie nie był samotny zwyczajnie, po ludzku, nawet wśród osób teoretycznie bliskich (jak się okazało, niektórzy nie mieli pojęcia o jego zagrażającej życiu chorobie)? Jak sam odpowiedziałby na pytanie o istotę samotności? On przecież już udzielił tej odpowiedzi w ostatnim zdaniu swego tekstu o Janie Nowaku-Jeziorańskim: „Samotność kształtem jest miłości”. Żeby tak napisać, trzeba było nie tylko przeczytać Norwida, ale głęboko go przeżyć.
Spotkanie w Radiu Lublin, 14.10.2008 r. Fot. J. Wach

Spotkanie w Radiu Lublin, 14.10.2008 r. Fot. J. Wach

Był przy tym człowiekiem wielkiej skromności i pokory. Wyraziste świadectwa tej pokory znajdujemy w stylu jego publicznych wystąpień i publikacji, od których nie uchylał się dopóki zdrowie pozwalało (a nawet gdy już zaczęło szwankować) i których nadmiar zawistni mieli mu za złe. Nigdy nie pouczał z pozycji besserwisserskich. Nawet gdy formułował gorzką prawdę, gdy ostro krytykował, mówił: „jakże często nie umiemy”, „zaniedbujemy”, „nie potrafimy” – zawsze w pierwszej osobie liczby mnogiej, bo samego siebie stawiał w rzędzie tych, którzy powinni się doskonalić.
Nigdy nie zapomnimy krzepiących słów, które wypowiedział na spotkaniu z okazji 25-lecia „Akcentu” w dyskusji zatytułowanej Czy współczesnemu światu potrzebna jest jeszcze tzw. kultura wysoka? („Akcent” nr 4/2005): Nasza odpowiedzialność za sztukę wyższą, z którą idzie w parze pewna samotność, jest czymś koniecznym. (…) Naszym wspólnym wysiłkiem należy wspierać to, co trudne i co nie idzie po linii najmniejszego oporu. Dlatego jestem dumny z redakcji „Akcentu”, że potrafiła wędrować tą drogą, wiedząc, jakie ryzyko podejmuje. Wiedząc, jaka jest cena podobnych samotniczych wypraw. Gratuluję i życzę, żebyście w przyszłości nie zmieniali tego stylu. (…)
Żegnając Cię, Księże Arcybiskupie, obiecujemy, że nie zmienimy.
 
Lublin, 20 lutego 2011 r.