Moje kompromisy
Przez dwa lata nie kosiłem
działki przy Głębokiej
nie mówiąc o przycinaniu
drzew i krzewów
Kiedy Rada Miasta
nadała mi godność honorowego
obywatela
pomyślałem
że to ostrzeżenie
poważniejsze niż
podwyższony cholesterol
a nawet mocz we krwi
Poszedłem na rekonesans
Po ogrodzeniu z siatki
nie mogłem się spodziewać
niczego dobrego
kiedy kilkanaście lat temu
budowano drogę
spychacz naruszył żelazne słupki
zamiast wystąpić
o naprawienie szkód
zapłaciłem
opłatę adiacencką
dzięki czemu wiem
co to jest
opłata adiacencka
i nie kojarzy
mi się już
z wodą oligoceńską
W trawie
którą trudno nazwać trawą
bo więcej w niej chwastów
niż trawy
a zdarzają się też
paprocie i dziewanny
zobaczyłem
wydeptane ścieżki
w szopie na narzędzia
bo nazwać tę budkę altanką
byłoby grubą przesadą
wyłamane deski
zajrzałem do środka
zobaczyłem barłóg
w tym zaczarowanym ogrodzie
gdzie winogrona jak powój
oplatają jabłonie
usychające od ich miłosnego uścisku
i pną się wyżej
po kilkudziesięcioletnim orzechu
zalęgli się menele
Przypomniałem sobie jak to kiedyś
gdy pokazałem Piotrowi swój Wypadek
w linijce o willi „Cienista” w której tuż po wojnie
„mieszkał malarz a teraz gnieżdżą się Cyganie”
słowa „gnieżdżą się” wzbudziły jego sprzeciw
Bodziu czy wiesz co napisałeś
malarz mieszkał a Cyganie się gnieżdżą
jak robactwo
chciałem mu odpowiedzieć
że ptaki też się gnieżdżą
ale wiedziałem że to nie będzie
na temat
i zawstydzony ale nie przekonany
nie chcąc narażać na szwank przyjaźni
zastąpiłem ten wers gorszym
„mieszkał malarz a teraz mieszkają Cyganie”
szedłem przez chaszcze
bojąc się że natknę się
na
ale tylko wdepnąłem w ludzkie gówno
sześć dużych czarnych
foliowych worków
ze zbutwiałymi szmatami butelkami po wódce
i denaturacie
cały czyjś dobytek
trafił na śmietnik
skąd pewnie
został wzięty
Nie wiem czemu
przypomniała mi się
historia z innym wierszem
zatytułowanym
Ostatnia szklaneczka
Zmieszany wydawca
powołując się na swoją
wrażliwość moralną
zakwestionował
jego zakończenie:
„Mamy wszystko czego potrzeba do whisky
szklaneczki kandyzowane śledzie
marynowane mandarynki suszone dzieci”
Bohdanie byłbym ci bardzo wdzięczny
gdybyś zrezygnował z tych suszonych dzieci
zastanawiałem się
czy te suszone dzieci
raniły jego wrażliwość etyczną
czy raczej estetyczną
przecież były tak samo absurdalne
jak marynowane mandarynki
i kandyzowane śledzie
nie wiedziałem wtedy że Ryszard
jest wegeterianinem
ale wyrzuciłem ten epitet
by nie stawiać go
w konflikcie sumienia
A parę dni temu
siedziałem przy piwie
na kazimierskim rynku
z Andrijem Lubką
dwudziestodwuletnim
poetą z Ukrainy
i podeszła Cyganka
która usiłowała powróżyć
jemu i mnie
i nie dawała się spławić
nawet gdy powiedziałem
że to my
możemy jej
powróżyć
próbowała mówić
o naszej przeszłości
to znaczy mojej
bo jaką przeszłość
może mieć dwudziestodwuletni
rzekomo miałem
mieć własną firmę
i splajtować
i stracić duże pieniądze
nic się nie zgadza
powiedziałem
chyba że firma
byłaby metaforą życia
ale skąd ta druga
firma którą rzekomo założę?
kiedy zniechęcona
poprosiła o dwa złote
dałem jej
widząc w tym szansę
że sobie pójdzie
zresztą reszta z piwa
leżała na stoliku
więc „przykro mi
nie mam drobnych”
nie wchodziło w rachubę
już jakby odchodząc
spytała czy mogę
dać jej papierosa
no co tak się pan boi
o tę paczkę
wyjęła mi ją z rąk
wyciągnęła cztery papierosy
spojrzała na mnie
nie wolno panu palić
powiedziała
i odeszła
z całą paczką
Piotrze pieprzę
polityczną poprawność
to stara wredna Cyganka
zrobiła mnie w konia
a nie żadna Romka