Andrzej Goworski. Czy „można dzielnym być człowiekiem i o paznokcie mieć staranie?”

Spis treści numeru 1/2009

Czy „można dzielnym być człowiekiem i o paznokcie mieć staranie?”

 

Najnowsza książka Jacka Dehnela Balzakiana to, wnioskując po tytule i blurbie, zbiór wariacji na temat Komedii ludzkiej Honoriusza Balzaka. Starałem się, by dialog z wielkim cyklem powieściowym francuskiego pisarza za każdym razem przybrał inną postać – od remake’u, przez samą formę minipowieści, po najróżniejsze aluzje i ukryte cytaty – pisze na ostatniej stronie okładki Dehnel. Treść jest lekka, a forma przyjemnie nowoczesna – przekonuje. Do podobnych przypuszczeń może skłaniać również oprawa graficzna książki. Głowa Balzaka na tle tagu, czyli tekstu stylizowanego na kaligrafie z domofonów, skrzynek pocztowych, murów. Kwintesencja współczesnej stylizacji – dziewiętnastowieczna ikona realizmu, okolona hiphopowym napisem.
Balzakianę czyta się doskonale od pierwszej strony. Autor zastosował zabieg literacki, dzięki któremu udało mu się pogodzić oczekiwania czytelników szukających w literaturze rozrywki i odbiorców koneserów: historia opowiedziana niebanalnie, spektrum tematów od charakterystycznych dla Wiecha po typowe dla Masłowskiej, rozmaite aluzje skłaniające do namysłu. Nawiązania do twórczości Balzaka pozwalają czytać książkę Dehnela na wielu poziomach. Można doszukiwać się źródeł inspiracji bądź zastanawiać nad trafnością paraleli między realiami XIX w. a współczesnością. Ponadto niektóre postaci i konstrukcja narratora sugerują także inną, przewrotną możliwość lektury.
Balzakiana składa się z czterech opowiadań. Pierwsze – Mięso wędliny ubiory tkaniny, to historia mezaliansu córki potentata tekstylnego „starej daty” i młodego artysty, reprezentanta „warszawki”. Zdarzenia układają się w ciąg fabularny, który logicznie – w myśl reguły „to musiało tak się stać” – zmierza do tragicznego zakończenia. Artysta, po okresie chwilowej fascynacji, traci zainteresowanie dziewczyną, która nie może mu zaoferować nic prócz uczucia. Bohaterka, świadoma swoich „ograniczeń”, popełnia samobójstwo. Zdawałoby się – historia, jakich wiele. Dehnel udowadnia jednak, że losy postaci można opowiedzieć w sposób wolny od tendencyjności. Z wrażliwością właściwą kronikarzowi Warszawy – Wiechowi, dostrzega również „homeryckość zwyczajnej ulicy”. W opowiadaniu nie brak licznych, świetnie dostrzeżonych szczegółów miasta (m.in. zwraca uwagę opis szyldów sklepowych). Pozwala to spojrzeć na nieszczęśliwą historię miłosną, uwikłaną w społeczne niuanse, nieco łagodniej i z większym dystansem.
Bohaterem drugiego tekstu – Miłość korepetytora, jest młody człowiek, który odkrywa w sobie arystokratę. Jego zabiegi, by odnaleźć przestrzeń, w której będzie mógł się realizować, zostają przeciwstawione edukacji dziewczyny z bogatego domu i łatwości, z jaką przychodzi jej nabywanie ogłady towarzyskiej. Opowiadanie można odczytać również jako historię rozwoju dwóch osobowości. Laboratorium psychologiczne, w którym poddaje się weryfikacji tezę:
(…) że dzięki pracy nad sobą, dzięki poszerzaniu horyzontów intelektualnych, pogłębianiu wrażliwości na piękno, rozwinięciu znajomości sztuki i literatury, z reguły stajemy się szczęśliwsi. A przynajmniej chętniej akceptujemy fakt, że człowiek ze swej natury ma do szczęścia pod górkę.
Autor pokazuje, że nie wszyscy mogą rozwijać swoją duchowość. Granica między garstką pojętnych uczniów, a całą resztą ludzi – przekonuje – przebiega inaczej, niż wskazywałyby współczesne podziały społeczne. Argumentacja mająca uprawomocnić ów sąd nie brzmi jednak wiarygodnie i to wyróżnia opowiadanie na tle całego zbioru, aczkolwiek przyjemność z lektury jest największa.
Historia Tońci Zarębskiej w momencie opowiadania dopełnia się, a losy głównej bohaterki tekstu Blaski i nędze życia artystki estrady na zasłużonej emeryturze zostały przesądzone i tylko ona sama nie dostrzega zbliżającej się katastrofy. Opowiadania różni jednak konwencja. Tońcia Zarębska to tekst wzorowany na sadze – z główną bohaterką i plejadą sióstr, braci, ciotek, wujów na drugim planie. Łączące owe postacie więzy wraz z upływem czasu dewaluują się. A ich życie w rozproszeniu, poza historyczną siedzibą rodu, poddane próbie w realiach komunizmu, a później – gospodarki wolnorynkowej, zmierza ostatecznie ku patologii. Pozbawioną cienia optymizmu akcję, zdeterminowaną jak w powieściach naturalistycznych, łagodzą doskonałe, tragikomiczne dialogi:

– Weeeeyż…weeejyż…weeeeeź tehou skuu…yyysss…yysssyyyynaaa, weeeź hooo, skuuuhyyysyynaa…!
– Bluźni, Jezus Maria, ksiądz to słyszy, bluźni, ksiądz tego nie słucha…
– Nooo heeeeź goo… weeeź gooo!
– Proszę się nie martwić, to jest choroba, człowiek wychodzi… ze śpiączki wychodzi, z otępienia, z wizji jakichś, niech się pani nie…
– Wooo… woooon! Woooon!
– Rany Boskie – biadała Honorata, cała czerwona jak muchomorek – niech ksiądz tego w ogóle nie słucha. Boże, Boże jedyny, jaki wstyd przed księdzem… jaki wstyd!

Bohaterką ostatniego opowiadania jest była piosenkarka. Czytelnik poznaje ją w momencie gdy, już jako pracownica firmy eksportowej – podjęła tę pracę po zakończeniu kariery estradowej – przechodzi na emeryturę. Przeraża ją wizja przeistoczenia się w „moherowy beret” i uzależnia swoją przyszłość od niedorzecznej perspektywy – zaśpiewa w Moskwie wielki koncert. Taką propozycję składa jej kochanek wnuczki, agent artystyczny Dariusz Sznurkowski. Opowiadanie, jak łatwo przewidzieć, kończy się porażką „artystki estrady”, lecz w odróżnieniu od pozostałych tekstów nikt tu nie umiera, a była piosenkarka siłą charakteru przezwycięża upokorzenie, które ją spotyka.
Wszystkie opowiadania są świetnie napisane. Balzakianę wyróżnia przemyślana i spójna konstrukcja poszczególnych tekstów. Ponadto autor zadbał o charakterystyczną atmosferę całości. Dystans, elegancja, dyskretny humor – takiego stylu można by życzyć wielu polskim pisarzom. Godny pozazdroszczenia jest zwłaszcza sposób prowadzenia narracji. Tak inny niż chociażby w przedostatniej książce Dehnela pt. Rynek w Smyrnie. Autor w Balzakianie nie popisuje się manierą klasycystyczną. Robi aluzje do Balzaka – owszem, ale cały czas posługuje się własną konwencją. Narrator wpływa na atmosferę książki, a nie – jak np. we wcześniejszej Lali – współtworzy fabułę. Wszystko to sprawia, że jest to zdecydowanie najlepsza książka Jacka Dehnela. Jeszcze do niedawna krytycy zarzucali pisarzowi bufonadę. Balzakiana obaliła większość ich argumentów. Powstał tekst półprzezroczysty – zawiera w sobie wszystkie cechy dotychczasowej prozy Dehnela, jednak, napisany subtelnie, nie kłuje programowością.
Niekwestionowana wartość artystyczna książki i biegłość warsztatu autora pozwalają spojrzeć na Balzakiana z nieco szerszej perspektywy – na przykład w kategoriach literackiego marketingu. Szczególnie intrygująco przedstawia się wtedy obraz czytelnika wirtualnego. W tekst wpisana jest postać mądrego i szlachetnego odbiorcy. Już styl i sposób opowiadania sprawiają, iż czytając Balzakianę możemy poczuć się jak ktoś bliski autorowi. Partie narratora są skonstruowane tak, że sugerują istnienie partnerskich relacji między czytelnikiem a osobą mówiącą w tekście. Ciekawie przedstawia się również wpisany w Balzakianę obraz samego autora. Jego dekonspiracja ma miejsce we wstępie do Miłości korepetytora. Narrator przedstawia się jako twórca historii i snuje analogie między ubiorem swoim i bohatera tekstu. Cylinder, surdut, laska, melonik są właściwe zarówno autorowi, jak i protagoniście tekstu. Także znany z zamiłowania do mody początków XX wieku pisarz w świadomości odbiorców już na stałe utożsamiony zostaje z autorem Balzakiany. Znikł, dla wielu sztuczny, podział na narratora, autora i żywego pisarza. To Jacek Dehnel mówi do czytelnika – z szacunkiem, traktując go jak równego sobie. Trudno zatem, żeby tak skonstruowana książka nie znalazła zainteresowania nawet u różnie rozumiejących rozrywkę literacką odbiorców. Tym bardziej że pisarski marketing nie jest nachalny, brak w nim popularnych chwytów: nie powtarza się schematów z bulwarówek, opowiadanie nie jest prowadzone językiem subkultur, a fabuła raczej nie skłania do optymistycznej wizji rzeczywistości.
Najciekawiej jednak – i kontrowersyjnie zarazem – prezentuje się dyskursywna warstwa książki. Poprzez aluzje czytelnik dociera do świata wartości. Liczne i trudne do ogarnięcia odniesienia intertekstualne do twórczości Balzaka wskazują na źródła inspiracji. Sposób ich wykorzystania, dobór tematów i rozłożenie akcentów, wynikają z filozoficznych, socjologicznych i historiozoficznych zapatrywań Dehnela. Każdy z tekstów, jak informuje autor, w twórczy sposób odnosi się do Komedii ludzkiej. Pierwsze opowiadanie jest zapowiedzianym remakiem Eugenii Grandet z licznymi elementami znanymi z Domu pod Kotem z Rakietką. W pozostałych trzech odnaleźć można: wizję związków między dwojgiem osób, wzorowaną na Fizjologii małżeństwa (Miłość korepetytora), podobny francuskiej literaturze XIX wieku stosunek do religii (Tońcia Zarębska) czy wpisaną w twórczość Balzaka krytykę mentalności kapitalistycznej (zwłaszcza Blaski i nędze życia artystki estrady…). Oprócz wątków tematycznych z Komedii ludzkiej Dehnel przetransponował do Balzakiany także cechy narracji i sposoby prezentowania bohaterów. Postacie są zdeterminowane głównie przez swoje środowisko. Odbiorca, poznając bohatera, poznaje jednocześnie jego rodzinę, dowiaduje się, jakie ma on wykształcenie, status materialny. Ponadto rozwój akcji podporządkowany jest prawom naukowym odkrytym w epoce Balzaka. Dehnel postępowanie postaci uzależnił od zasad prawdopodobieństwa.
Nawiązania owe służą Dehnelowi do wyrażenia własnych poglądów. Niektóre z nich pokrywają się z tezami Balzaka. Na przykład krytyka rzeczywistości, zaproponowana w Komedii ludzkiej i będąca niejako jej syntezą, znajduje swoje wyraźne odbicie w Balzakianie. Choć porównanie okresu Pierwszego Cesarstwa, Restauracji i Monarchii Lipcowej z realiami Polski początków XXI wieku można interpretować niejednoznacznie. Bardzo ciekawą wykładnię tego zestawienia, żartobliwą i niezbyt przychylną Dehnelowi, dał w tekście poświęconym Balzakianie Dariusz Nowacki (Dariusz Nowacki: Pożytki z Balzaka, „Tygodnik Powszechny” nr 46, 16 listopada 2008). Sprowadził on analogię między opowiadaniami Dehnela a francuskim cyklem powieściowym do absurdu i pokazał, jak przewrotnie można odczytać intencje autora. Balzak opisywanym czasom zgnilizny moralnej przeciwstawił epokę minioną, heroiczną – okres rewolucji i rządów Napoleona. By konsekwentnie i hiperpoprawnie omówić zestawienie Balzakiana – Komedia ludzka, należałoby założyć, że Dehnel, który krytycznie ocenia w swojej książce współczesność, jednocześnie wychwala epokę minioną, czyli okres PRL-u. Oczywiście niczego takiego nie uczynił – konstatuje Nowacki – ale ten przykład pokazuje, jak zwodnicze bywają analogie. Mimo żartobliwej wykładni krytyka, nie ulega wątpliwości, że Dehnel nie jest entuzjastą teraźniejszości. Siłą napędową świata przedstawionego w Balzakianie jest egoizm bohaterów i środowisko – drapieżne i wyjałowione z humanistycznych wartości. Na tym tle wyróżniają się obdarzone pozytywnymi cechami charakteru postacie. Inna jednak niż u Balzaka jest ich motywacja psychologiczna i socjologiczna. Francuski pisarz postrzegał człowieka jako gatunek przyrodniczy i za zbawienny dla jego charakteru uważał wpływ natury oraz poszanowanie tradycji. Dehnel odkrywa przed czytelnikiem inne źródła dobra. Jego nieliczni pozytywni bohaterowie: korepetytor Adrian Helsztyński, Tońcia Zarębska herbu Wczele i artystka estrady Halina Rotter są arystokratami z ducha. Wartości, które wyznają, nie chronią ich przed brutalnymi realiami, przeciwnie – czynią łatwym łupem dla żądnego zysków społeczeństwa. Mimo to, w ostatecznym rozrachunku, w nich właśnie czytelnik odnajduje pozytywny schemat postępowania. Duże znaczenie ma także narrator/autor. Jego dystans do opowiedzianej historii i szacunek wobec szczegółu, zwłaszcza losów trzecioplanowych postaci, przywodzi na myśl człowieka, który od dzieciństwa uczony był zasady, że każdy, nawet biedny i niewyedukowany przez sztukę człowiek, jest istotą ludzką, którą należy godnie traktować. Wszystko to czyni z Balzakiany swoistą apologię szlachectwa. Autor nie utożsamia go bezpośrednio z konkretną formacją społeczną, choć elementarna wiedza historyczna, znajomość pozostałej twórczości Dehnela, w zestawieniu z aksjologiczną warstwą Balzakiany, jednoznacznie wskazują na starą, dobrą arystokrację.
Warto zadać sobie pytanie: jaki sens ma dziś promowanie takich wartości? Zwłaszcza że autor Balzakiany wykorzystał konwencję literacką z połowy XIX wieku, kiedy to uważano, że powieść jest zdolna przekazywać obiektywną prawdę o świecie. Czy stary mechanizm może unieść nowe treści? Realizm, mimo że ujęty w ramy stylizacji i gry intertekstualnej, trąci dogmatyzmem. Tym bardziej kontrowersyjna wydać się może, sugerowana przez Dehnela jako antidotum na bolączki współczesnego świata, postawa arystokratyczna. Innymi słowy – parafrazując dwuwers z Eugeniusza Oniegina, poematu napisanego w czasach, kiedy podobne wątpliwości jeszcze nie istniały – czy „(…) można dzielnym być człowiekiem / I o paznokcie mieć staranie”?

Jacek Dehnel: Balzakiana. Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2008, ss. 416.