Klucz rzucony w morze
Trzy opowiadania zawarte w zbiorze „Czemu, Cieniu, odjeżdżasz…” Joanny Clark prowokują pytania o prawdę w literaturze. Łagodny, spokojny ton pierwszoosobowej narracji zabarwiony jest sprawozdawczym realizmem, który gdzieniegdzie ustępuje miejsca dłuższym, lirycznym opisom. W pobieżnej lekturze autobiografizm opowiadań wręcz się narzuca. Ale „życie nie jest snem, prawdopodobieństwo nie jest prawdą” – czytamy w kończącym książkę dopisku Od Autorki. Tym samym wyznaczona zostaje granica, poza którą zapuszczać się nie należy. Joanna Clark zapewnia czytelników, że wydarzenia i postaci są fikcyjne, a produkty wyobraźni – wśród nich utwory literackie mogą, podobnie jak sny, czerpać fragmentaryczne obrazy z rzeczywistości, ale nie są jej wiarygodnym świadectwem.1 Autorka, z tremą reżysera, oddaje głos aktorom.
W rozpoczynającym książkę opowiadaniu Rosamunda narratorka i jednocześnie główna bohaterka – Lusia, przedstawia historię rozprawy sądowej. Emerytowana nauczycielka matematyki, niezamężna, bezdzietna, religijnie niepraktykująca, niespokrewniona z nikim z urzędu wymiaru sprawiedliwości, nieczytająca kronik kryminalnych w lokalnych gazetach (s. 14) z zadowoleniem decyduje się zasiąść w ławie przysięgłych. I, jako ławnik idealny, bierze udział w sprawie Rosamundy, molestowanej seksualnie przez Angela R., partnera babci wychowującej ośmioletnią wówczas dziewczynkę. Dla Polki, która od wielu lat przebywa za oceanem, wina przybranego opiekuna nieletniej jest ewidentna. Jednak dla większości ławników nie. Dyskusje nad uzgodnieniem werdyktu przypominają sceny z filmu Dwunastu gniewnych ludzi, w którym jeden sprawiedliwy, Henry Fonda, przekonał jedenastu zmęczonych upałem, znudzonych, twardogłowych oponentów (s. 58). Bohaterka nikogo nie przekona, nawet nie podejmie próby, choć nie tylko ona pewna jest winy oskarżonego. W decydującym momencie ulegnie presji i odda głos „dla świętego spokoju”. Mimo świadomości, że większość nie musi mieć racji, mimo wewnętrznego oporu i wbrew własnemu przeświadczeniu podejmie decyzję: – Zgadzam się – usłyszałam swój głos z suchego gardła (s. 63). Angel R. zostanie uniewinniony. A Lusia, trzy tygodnie po zakończeniu procesu, zacznie spisywać tę historię razem z myślami, jakie jej w tym czasie towarzyszyły. Pisze pamiętnik, bowiem od trzech tygodni męczą ją koszmary z udziałem Rosamundy, która powtarza wciąż te same słowa: Bałam się, że nikt mi nie uwierzy (s. 7).
Na szczególną uwagę zasługują liczne dygresje, wspomnienia, myśli rzucone jakby mimochodem, które poszerzają problematykę opowiadania, rozbudowują charakterystykę postaci. Właśnie te fragmenty wydają się szczególnie istotne, ponieważ sytuują prozę Joanny Clark w problematyce emigracyjnej. Bohaterka-narratorka to, jak było już wspomniane, Polka, która od trzydziestu siedmiu lat mieszka w USA i choć nie utożsamiamy jej z autorką, która wyjechała do Stanów w 1971 roku, to paralelizm ich losów zaciera dystans między czytelnikiem i autorką. Innymi słowy, im bardziej poznajemy bohaterkę, tym bliższa wydaje nam się autorka. Podstawowym problemem opowiadania staje się emigracja i zawiązany z nią problem tożsamości. Wyobcowanie bohaterki rodzi potrzebę kształtowania siebie na nowo w przestrzeni innego świata. Głównym powodem alienacji jest odmienność doświadczenia, które w Polsce było dzielone z całym pokoleniem, a w Stanach staje się jednostkowym, indywidualnym wspomnieniem, jakby koszmarem, czymś niemal nierealnym. Kobieta czuje się nierozumiana i nawet nie oczekuje zrozumienia. Dostrzega różnice w obyczajowości, w patrzeniu na świat. Czas spędzony na innym kontynencie służył adaptacji, ale sukces akomodacyjny może być tylko pozorny. Lusia, jako Polka, zawsze zobaczy więcej, ponieważ widzi świat w podwójnej perspektywie. Podczas wstępnego wywiadu, gdy adwokat zadał pytanie, czy ktoś w rodzinie Lucy był karany, kobieta odpowiedziała stanowczo: nie. Ale później zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna przypadkiem uwzględnić bardzo dawnych i z zupełnie innego świata wyroków sądowych. Wymagałoby to jednak wstępu historycznego, wyjaśnień o prawie bezprawia w systemach totalitarnych, wszystko bez żadnego związku z tym, co tu (s. 14).
Pamięć o przeszłości w Polsce nie ginie i bardzo często dopinguje Lusię do uwag na temat rzeczywistości, w której nigdy nie będzie do końca sobą. Gdy ławniczka wsłuchuje się w głos przesłuchiwanej dziewczynki, przychodzi jej na myśl refleksja, rodzaj porównania: Kto inny, pomyślałam, Polka w jej wieku, powiedziałaby to z ironią, sarkazmem. Ale głos Rosamundy, choć donośny, był jednostajny, bez kolorytu (…) w szkołach amerykańskich dzieci nie deklamują wierszy, nie mówiąc już o sztuce retoryki (…) Bill Clinton ma ten dar. Ale Hillary już nie, wybitnie inteligentna, a niestety gdacze jak kwoka (s. 39). Nie mamy jasności czy „kto inny” znaczy „ktokolwiek”, czy – co wydaje się bardziej prawdopodobne – ktoś konkretny, kogo narratorka sugeruje, ale nie zamierza dopowiadać, wyjaśniać (może kilkakrotnie wspominane w opowiadaniu Polki – Ola lub Małgosia?). W każdym razie w nowej, amerykańskiej przestrzeni wszystko jest jasne, konkretne osoby jednoznacznie określają „tu i teraz” narratorki. Przestrzeń jest zatem waloryzowana na sposób romantyczny (gdyby szukać podobieństw, można by przywołać Rozłączenie Słowackiego). Także romantyczny topos tęsknoty za krajem jest aktualny w XX-wiecznej rzeczywistości. Wydaje się, że bohaterowie Joanny Clark żyją w przestrzeni, w której nie ma miejsca na sentyment, pamiątki przeszłości. A jednak co chwilę ktoś lub coś z tamtej rzeczywistości, jak z innego świata, zajmuje ich umysł, angażuje uczucia. Lusia zmaga się nie tyle z pamięcią, co ze świadomością niezrozumienia. Możemy wręcz mówić o pewnym rozrachunku, jakiego dokonuje bohaterka. W tok sprawozdawczego opowiadania o procesie Rosamundy wplata uwagi o przyjaciołach oraz znajomych z okresu dzieciństwa i wczesnej młodości. Próbuje z perspektywy czasu ocenić wartość przyjaźni. Podejmuje temat wiary, religijności, gdy przywołuje postać dawnego spowiednika, chudziutkiego staruszka księdza Franciszka, a także ojca Rydzyka. Jej uwagi brzmią szczerze, miejscami są gorzkie i cyniczne, pozbawione sentymentu, innym razem niezwykle refleksyjne i liryczne.
Narratorem drugiego opowiadania („Czemu, Cieniu, odjeżdżasz…”) jest Jacek Maleski, Polak mieszkający w Stanach, który po ukończeniu studiów podyplomowych przez krótki czas był zatrudniony w Instytucie Biologii Morskiej w Woodshole. Ze względów finansowych musiał nie tylko przedłużyć swój pobyt zagranicą, ale także zmienić zajęcie. Podjął pracę w willi znanego pisarza, Harry’ego Burnsa, którym opiekował się pod nieobecność gospodyni. Pobyt w rezydencji na wyspie oraz kontakt z chorym, żegnającym się z życiem powieściopisarzem staną się dla Jacka życiową przygodą. Zakończy ją tajemnicze zniknięcie podopiecznego i powrót do domu, podczas którego pozna dziewczynę ze Szczecina. Krótka rozmowa na lotnisku zapadnie Jackowi w pamięć. O pięknej Polce dodatkowo przypominać będzie mu książka, która wypadła z plecaka Ewy – Poezje Norwida. Dla bohatera jest to znak. Na wyspie bowiem – już po tajemniczym zniknięciu chorego Burnsa – znalazł Listy do Delfiny Potockiej – pamiątkę po wielkiej miłości powieściopisarza i Polki. Dodajmy, że mottem opowiadania jest fragment listu Zygmunta Krasińskiego do Delfiny Potockiej: Wyspo niegościnna, odpowiedz, byłabyś mi przytułkiem? (s. 69). Te dwie książki stają się zatem symbolem miłości osób, które połączyła wyspa. Dwie książki romantycznych poetów, przez pomyłkę pozostawione przez dwie Polki, siedzą złączone u mnie w plecaku. Klucz rzucony w morze. Wiem, że ciebie odnajdę, już jestem na tropie. Ale zanim to nastąpi, odpowiem ci na twoje pierwsze pytanie (s. 72).
Tytułowe opowiadanie potwierdza, że Clark potrafi operować aluzjami i niedopowiedzeniami, które uatrakcyjniają fabułę, nadają jej sensacyjne zacięcie, wewnętrzny nerw. Na uwagę zasługuje kompozycja tekstu. Opowiadanie rozpoczyna scena spotkania opuszczającego wyspę Jacka i Ewy, która robiła zdjęcia m.in. pustym gigantycznym willom w Edgartown, a teraz udaje się do Meksyku. Główny segment tekstu to retrospekcja poświęcona pracy Jacka w rezydencji. Poznaje on realia życia na wyspie, mentalność ludzi literackiego półświatka, ich historie miłosne, rodzinne dramaty. Tematyka opowiadanych anegdot przypomina kobiecą literaturę obyczajową, a jednak sposób prowadzenia narracji sprawia, że nie męczą nadmierną tkliwością czy ekspresyjnością sformułowań. Także w tym opowiadaniu nie brak dygresji zrozumiałych dla współczesnego czytelnika. W niektórych momentach mamy wręcz wrażenie, że dialogi między postaciami są tylko pretekstem do podjęcia tematu antysemityzmu czy na przykład wydania opinii na temat księdza Jankowskiego, do którego bohater stracił szacunek, bo w latach szkolnych był naszym świętym pogromcą smoka komuny, a później stał się kaznodzieją skrajnej prawicy, w wyrażeniu taty – „tubą ciemnogrodu”, nie wiadomo na czyich usługach (s. 106). Kiedy indziej chodzi o czytelne aluzje polityczne: Ojciec kwękał, że z bagna postkomuny wleźliśmy w stęchłe okopy „wszechpolskiej” trójcy: Lepper, Giertych i Rydzyk. Trądzik, grzybek i jakaś germańska naleciałość. Lamentował i jednocześnie kazał mi obiecywać, że nie zostanę w Ameryce, wrócę do ojczyzny miłej (s. 107). W opowiadaniu pojawiają się postaci znanych i cenionych pisarzy, także tych, z którymi współpracowała Joanna Clark, m.in. Philipa Rotha. (Autorka „Czemu, Cieniu, odjeżdżasz….” była jego konsultantką, w czasie gdy redagował serię Pisarze Innej Europy).
W trzecim opowiadaniu zatytułowanym Promocja najtrudniej bodajże wyznaczyć wyraźną granicę między tożsamością Joanny Clark a pierwszoosobowej narratorki – Zofii. Główna bohaterka przylatuje do Polski, aby promować swoją książkę pt. Emigrantki. Zatrzymuje się u dawnej przyjaciółki – Wandy. Ta, zainteresowana treścią trzech opowiadań, dopytuje o szczegóły. Podejmuje problem autobiografizmu. Autorka Emigrantek przyznaje, że jedno z opowiadań pt. Lekcja języka francuskiego „jest trochę o niej” (s. 131), ale pominęła zupełnie problem alkoholizmu. Wanda jest tym zdziwiona, wie, że „dla polskich czytelników taki wątek może być bardzo interesujący” (s. 131). Zofia przyznaje ponadto, że w nowelce Takich rzeczy się nie zapomina przedstawia losy koleżanki – Róży, która przed samą maturą zakochała się w studencie Szkoły Morskiej. Historia krótkiego romansu, rozstania i spotkania po latach, „dwa serca złączone, klucz rzucony w morze” (s. 136), to rodzaj nawiązania, a może wręcz wariantu epizodu z opowiadania „Czemu, Cieniu odjeżdżasz…”
W Promocji pojawia się jeszcze jedna kobieca postać. Zuzanna, która wydaje książkę Zofii, po śmierci męża alkoholika zupełnie zatraciła się w nałogu. Autorka Emigrantek w losach kobiety widzi własne odbicie z przeszłości – wracają nocne koszmary i płacz syna bezradnego wobec tragedii matki. Nie kryjąc swojego uzależnienia od alkoholu, pomaga Zuzannie podjąć terapię.
Trzy opowiadania są połączone ze sobą wersem utworu Norwida – Czemu, Cieniu, odjeżdżasz…, pytaniem rzuconym w próżnię, które stawiają sobie kolejni bohaterowie Joanny Clark, i które musi postawić sobie czytelnik. Można potraktować książkę jako tryptyk (wyszukując analogie pozwalające na zestawienie wątków – szczególnie Promocja uzupełnia, a może duplikuje i odbija w lustrze, motywy znane nam już z wcześniejszych tekstów), a kolejne opowiadania jako rodzaj wariacji na temat frazy Norwidowskiego rapsodu.
Liczne postaci kobiece z opowiadań Clark mają wiele punktów wspólnych. Czytelnik zaczyna podejrzewać, że każda z nich nosi cechy samej autorki. Jest to jakby jedna postać w różnych odsłonach. Jakby jeden kontur wypełniany różnymi odcieniami tej samej barwy. Każda z kobiet, opowiadając o swoich doświadczeniach, zdradza tęsknotę i poczucie wyobcowania, wewnętrznej pustki, a może wysubtelnionej goryczy. Każda odczuwa rodzaj strachu przed samotną starością i brakiem zrozumienia. Jest jak cień, o którym pamięć znika bez śladu.
1 Podobnie sugerował wydawca pierwszej książki Joanny Clark, zatytułowanej Romantyczka: Mimo że treść „Romantyczki” zawiera zarówno polskie i amerykańskie realia z życia, doświadczeń autorki, nie jest to powieść autobiograficzna i żadna z fikcyjnych postaci nie stanowi nawet próby portretu jej krewnych czy znajomych. (…) Wiele motywów i realiów ma charakter autobiograficzny, choć wszystkie jej postaci są fikcyjne. J. Clark: Romantyczka. Kropka, Kalisz 2004, s. 5.
Joanna Clark: „Czemu, Cieniu odjeżdżasz…” Trzy opowiadania. Norbertinum, Lublin 2007, ss. 163+5 nlb.