Spis treści numeru 2/2008
Nie bądź zbyt krytyczny
Nie bądź zbyt krytyczny.
Między nie a tak
Nie ma wielkiej różnicy.
Pisanie na białym papierze
To dobra rzecz, także
Spanie i jedzenie kolacji.
Zimna woda na skórze, wiatr
Wygodne ubrania
ABC
Oddanie stolca!
W domu wisielca mówić o sznurze
Jest nieprzyzwoicie.
I w błocie
Rozróżniać wyraźnie
Między gliną a szmerglem
Też nie wypada.
Ach
Kto ma pojęcie
O niebie gwiaździstym
Ten
Mógłby trzymać język za zębami.
Pytania czytającego robotnika
Kto wybudował siedmiobramne Teby?
W książkach stoją imiona królów.
Czy królowie dźwigali pustaki?
A wielokrotnie burzony Babilon –
Kto odbudowywał go za każdym razem? W których domach
świecącej złotem Limy mieszkali budowlańcy?
Dokąd szli wieczorem – gdy Chiński Mur był gotowy –
murarze? Wielki Rzym
pełen jest łuków triumfalnych. Kto je wzniósł? Nad kim
triumfowali cesarze? Czy monumentalne Bizancjum
miało dla swych mieszkańców tylko pałace? Nawet w legendarnej
Atlantydzie,
pochłanianej przez morze, tonący wołali nocą
swoich niewolników.
Młody Aleksander podbił Indie.
On sam?
Cezar pokonał Galów.
Nie miał przy sobie przynajmniej jednego kucharza?
Filip Hiszpański płakał, gdy zatonęła jego
flota. Nikt oprócz niego nie płakał?
Fryderyk Drugi wygrał wojnę siedmioletnią. Kto
jeszcze wygrał?
Na każdej stronie zwycięstwo.
Kto przygotował ucztę?
Co dziesięć lat wielki człowiek.
Kto ponosił koszta?
Tak dużo relacji.
Tak dużo pytań.
przełożyła Joanna Dziwak
Bertolt Brecht. Komuch? Stalinista? W ujęciu Slawoja Żiżka – bardziej stalinowski od samego Stalina. Wielbiący klasę robotniczą dość chyba niepoważny utopista. Proszę zapytać kogokolwiek (i niekoniecznie mam na myśli „statystycznego czytelnika”). Usłyszycie trzy hasła: „Opera za trzy grosze”, szkolna „Matka Courage” i komunizm oczywiście. To nie może funkcjonować. W kraju, gdzie za najważniejszy obok bitwy pod Grunwaldem moment w historii uważa się obalenie komunizmu. W kraju z obsesją pierwszej osoby liczby pojedynczej, w którym główna choroba nazywa się indywidualizm: słynny spadek po epoce romantyzmu. W tym kraju najważniejszym niemieckojęzycznym poetą już zawsze będzie Rilke, o którym Tadeusz Różewicz pisał ponieważ patrzył w sprawy wieczne / porzucił żonę i córkę. Te „sprawy wieczne” są takie polskie – brechtowski robotnik nie dorasta im do pięt. Mało kogo interesuje, dokąd szli wieczorem murarze i kto po zwycięstwie przygotowywał ucztę. Czytelnik przywykły do poruszania w poezji tak zwanych kwestii najwyższej rangi na pewno nie polubi przyziemnie ukorzenionych wierszy Brechta.
„Czytelnik przywykły”… Przeciwko niemu właśnie występuje Brecht w swojej twórczości, a Walter Benjamin odnotowuje na marginesie wspólnych rozmów, że trzeba się sprzymierzać nie z tym, co stare i dobre, lecz z tym, co nowe i złe. Ma przez to na myśli zarówno nowatorskie techniki, jak i nowe formy działania ludu, uznanego za jedynego prawdziwego sojusznika zaangażowanych intelektualistów lewicy. Pojęcie awangardy, dla niektórych sprzeczne z ideologią marksizmu, znajduje u Brechta realne zastosowanie; nie daje się on zamknąć w szufladce socrealizmu, a materializm występujący u klasyków marksizmu w wymiarze czysto filozoficznym (chcieli być raczej ascetami, przekonanymi o słuszności poświęceń dla dobra sprawy, kontestującymi cielesną i zmysłową sferę życia), przybiera u niego postać rzeczywistą. Jest bowiem Brecht piewcą drobnych przyjemności, jak w wierszu Nie bądź zbyt krytyczny: Pisanie na białym papierze / To dobra rzecz, także / Spanie i jedzenie kolacji. Dla wielu ówczesnych ideologów była to już nadmierna frywolność.
Odbiór tej twórczości w Polsce nigdy nie był proporcjonalny do jej znaczenia. Do 1989 ukazały się jednak dwa wydania znakomitych tłumaczeń: Wiersze wybrane z 1954 roku w przekładzie S. J. Leca oraz Postylla domowa i inne wiersze w przekładzie Roberta Stillera (1987 r.) Po przemianie ustrojowej poezja Brechta została zdecydowanie odsunięta na boczne tory, dopiero w roku 2006 na łamach pisma „Literatura na Świecie” ukazał się obszerniejszy jej wybór w tłumaczeniu Andrzeja Kopackiego. Znów zaczyna się o Brechcie mówić i pisać: trudno uniknąć refleksji, że ma to związek z rosnącym rozczarowaniem nowym, „kapitalistycznym” kształtem świata. Wprawdzie, jak czytamy w pierwszej zwrotce Opery za trzy grosze: Na diabła wolność, gdy masz głodny być!, ale nawet, gdy zaspokoi się ten głód, pojawia się niedosyt innego rodzaju. Niedosyt wywołany być może pozornym komfortem, niedosyt – choć zabrzmi to paradoksalnie – powodowany przede wszystkim przesytem. Biorąc pod uwagę wielość kontekstów – trudno przeoczyć aktualność tych wierszy.
U Brechta nie widać zaawansowanych poszukiwań formalnych: oszczędne środki artystyczne nie uwodzą czytelnika. Jego przekaz jest jasny: zgadzasz się albo nie, ale nie przechodź obok. Tym, co interesuje go najmocniej, jest radykalna przemiana – jednak nie w najbardziej oczywistym, jednostkowym znaczeniu. Ideałem byłoby w tym wypadku całkowite przewartościowanie relacji społecznych. Ale to tylko jedna z twarzy Brechta. W znacznej części jego twórczości rysuje się bowiem obraz człowieka wpatrzonego w życie oczami zadziwionego kosmity-odkrywcy, nieustannie zdumionego światem, w którym przyszło mu „wylądować”. Trudno o lepszą perspektywę dla poety.
Po raz pierwszy zetknęłam się z tą poezją jeszcze jako nastolatka, wówczas była to lektura w dużej mierze intuicyjna, już wtedy jednak pomyślałam, że chciałabym te wiersze przeczytać po polsku. Przekonywały mnie jako zapis pewnego rodzaju wrażliwości (wrażliwości na szczegół?, wrażliwości społecznej?…), trafiała do mnie ich bezpośredniość, wywoływanie czytelnika do tablicy, „zmuszanie” do opowiedzenia się za lub przeciw. Po kilku latach zaczęłam czytać je na nowo, jako teksty na wskroś aktualne, z aktualnym podziałem na zwycięzców i ich „kucharzy”. Może nawet z aktualnym podziałem świata i projektem rzeczywistości. Prezentowane tu utwory to najprawdopodobniej polskie pierwodruki – w dostępnych u nas wydaniach Brechta nie znalazłam tych wierszy.
Joanna Dziwak