Eliza Leszczyńska-Pieniak. Szekspir w zamojskich plenerach. XXXII Zamojskie Lato Teatralne

Spis treści numeru 3/2007

Szekspir w zamojskich plenerach

XXXII Zamojskie Lato Teatralne

 

Na zamojskim rynku gwar letniego południa. Dzieci karmią gołębie, zakochani jedzą lody, a aktorzy schodzą się na próbę generalną. Dziś wieczór zagrają Ryszarda III. To ostatnie przedstawienie XXXII Zamojskiego Lata Tetralnego. Atmosfera próby daleka jest od teatralnej intymności, otwarta przestrzeń skupia uwagę przechodniów, ludzie zatrzymują się, by choć przez chwilę popatrzeć jak Jerzy Stuhr wciela się w tutułową postać z szekspirowskiego dramatu. Zresztą od lat próby mają tu swoją widownię, a starówkowe dzieciaki podsłuchują co ciekawsze kwestie i bawią się później wykorzystując opowiedzianą przez aktorów historię. Jerzy Sthur przygotował spektakl z zespołem Teartu Ludowego w Krakowie i wystąpił w podwójnej roli – reżysera i głównego bohatera. – To dla mnie ważny tekst – powiedział podczas próby na zamojskim rynku – ukazuje człowieka, który zaprzedał duszę diabłu, poświęcił wszystko: cześć, moralność, honor by osiągnąć władzę, a gdy ją zdobył, okazał się marnym władcą, nie wiedział, co z tą władzą zrobić. Potem odkrywałem także inne warstwy dramatu, na przykład temat wyrzutów sumienia, który w każdej sztuce Szekspira pokazany jest inaczej, tu wyrzuty sumienia dopadają bohatera we śnie.
Wykorzystując walory renesansowej architektury Jerzy Stuhr wpisał przedstawienie w scenerię miasta. Ryszard III stojąc na pierwszym planie głosem konfidencjalnym, czasem z uśmiechem obnażającym obrzydliwość i marność własnej duszy, zdradzał publiczności swoje kroki, wprowadzał w intrygę, wyprzedzał zdarzenia. Dzięki temu widz oglądał historię z perspektywy głównego bohatera i jakby przez niego. Jednak Ryszard III w wykonaniu Stuhra to nie tylko cyniczny okrutnik, to raczej postać groteskowa. Człowiek ukazujący wewnętrzną jałowość, w pełni świadomy zarówno własnych win i grzechów, jak i roli, którą gra w teatrze świata. Może dlatego tak łatwo odbić się w lustrze tej historii i uwierzyć w istnienie Ryszarda III . To przecież sąsiad, a może nawet przyjaciel, który oblizując chciwie wargi bez skrupułów nas okrada.
Kiedy na przełomie lat siedemdziesiątych zrodziła się idea Zamojskiego Lata Teatralnego, sztuki Williama Szekspira miały stanowić kanon tego festiwalu, renesansowe miasto miało być sceną dla renesansowych dramatów. Umowność dekoracji charakterystyczna dla teatru elżbietańskiego, żywy, spontaniczny odbiór spektakli – tak było podczas pierwszych widowisk na zamojskim rynku. Bardzo szybko się jednak okazało, że nie sposób wystawiać w Zamościu jedynie przedstawień oprtych na tekstach wielkiego angielskiego pisarza, nie wszystkie realizacje można bowiem zagrać w plenerze, nie zawsze też w repertuarze teatrów znajdują się dramaty Szekspira. Stanęło na tym, że nie ma „lata” bez Szekspira, ale jego dramaty są tylko jednym z punktów bogatej oferty teatralnej.
Aby zrozumieć ideę, która legła u podstaw ZLT trzeba cofnąć się do połowy lat siedemdziesiątych. Zamość – perła renesansowej architektury, był wówczas bardzo zaniedbany i wymagał szybkiej i gruntownej rewaloryzacji. Zbliżająca się 400 rocznica powstania miasta zmotywowała władze do podjęcia inicjatyw budowlanych i renowacji stojących w obrębie starówki zabytków. W 1975 roku Zarząd Główny PTTK zorganizował zlot Hufców Pracy z całej Polski pod hasłem „Zamość – wczoraj – dziś – jutro”, celem akcji była pomoc w odbudowie miasta. Zaproszenie do udziału w tym przedsięwzięciu otrzymał również Teatr Ochoty z Warszawy; miał dostarczać intelektualnej rozrywki ochotnikom pracującym przy rewaloryzacji. Artyści spędzili w Zamościu miesiąc, grali spektakle, brali udział w dyskusjach i spotkaniach z widzami, a Jan Machulski, oczarowany miejscem, złożył władzom propozycję powołania Zamojskiego Lata Teatralnego.
Nikt chyba wówczas nie przypuszczał, że z występów Teatru Ochoty zrodzi się impreza, która przetrwa 32 lata, pełniąc w tym okresie nie tylko funkcje edukacyjne czy estetyczne, ale także społeczne. ZLT stworzyło bowiem w mieście bez stałego teatru namiastkę tej instytucji, rozbudziło potrzebę obcowania z widowskiem artystycznym, kształtowało gusty odbiorców. Stanisław Rudy, dyrektor Zamojskiego Domu Kultury i wieloletni komisarz ZLT, czuwa nad organizacją i przebiegiem festiwalu od początku: Narodziny festiwalu wynikały z dorobku i historii miasta. Zamość zawsze stał teatrem, bo Zamoyscy dbali przede wszystkim właśnie o teatr.
(…)