Adam Raczyński. Wiersze

Spis treści numeru 1/2007

Port z odpływem

Zapachowy szkwał jak narzuta z marynistycznymi rybami,
halsują przez ulicę ci, co dotąd nie mogą wydostać się z portu,
zatoka już dawno się wycofała,
jej jedyny ślad to sól w kilogramowych torbach,
dwupoziomowe mosty są objazdem dla tirów
we wgłębieniu między wypukłymi dolinami
na wyczerpanym papierze z drzew,
żeby się uspokoić, patrzysz w akwarium
z krystalicznie czystym naczyniem włosowatym,
kanapa z żywej wełny jeszcze ciepła od podlotka,
pierś i noga, czyli znowu drób, chociaż na wsi nazywa się to brojler,
kolacja ze smakową świecą kończy się pod stołem,
a może dostrzegasz, że mieszkania buduje się coraz niższe i dłuższe,
klipsy turlają się jak kręgle, ale miękkie z puszki dla kotka
z chrząstkami i galaretą jak opalenizna ze sklejki,
nie wiesz, czy ona ciągle słucha muzyki, czy jest głucha,
zapytać raczej o jej imię czy ulubionego gitarzysty,
(człowiek nie jest nagi, póki nie zdejmie słuchawek),
ma na głowie koronki, pianę z wanny z firmowego sklepu.

 

Zima

Gwoździe deszczu przybija elektroniczna perkusja,
babcia z wnukiem opuszcza autobus,
sprawdza, czy założył czapkę z czerwoną marihuanką,
która nie ma żadnego znaczenia,
jedynym znakiem jest tu wełna
otulająca uszy jak opieka społeczna
albo styropian telewizor w karcianym opakowaniu,
otaczają nas ciepłe ubrania,
składamy w kieszeniach ręce,
posadzka podwórek jest wypastowana przymrozkiem,
piekarze adoptują ptaki, które opanowały podstawy dachów
i polskich rozmówek dla obcokrajowców,
jak dolecieć stąd do stacji benzynowej,
ile kosztuje dwuosobowy pokój z kominem,
okna jak wnętrze ogrzewanej lodówki
patrzą w ciemne jak zamknięta w piwnicy książka
oczy bloków, niebieskie alejki przepuszczają
powracającego do domu mężczyznę
poszukiwanego listem nastolatki.

Więcej wierszy w tradycyjnym wydaniu „Akcentu”.