Łukasz Janicki. Problemy z interpretacją

Spis treści numeru 1/2007

Problemy z interpretacją

 

Miejsce interpretacji Janusza Sławińskiego jest głosem w dyskusji nad palącym zagadnieniem współczesnej nauki o literaturze – kwestią możliwości poznania i zinterpretowania dzieł sztuki. Szkice umieszczone w książce pochodzą z różnych lat – najwcześniejszy z roku 1965, najpóźniejszy z 1995. Myśl autora ewoluuje, otwiera się na nowe konteksty, jednak w zasadniczym kształcie pozostaje niezmienna. Aby choć skrótowo przedstawić poglądy Sławińskiego, należy na wstępie przypomnieć kilka znanych już sądów.
W XX wieku świadomość trudności związanych z obiektywnym poznaniem bytu zarysowuje się nie tylko w filozofii. Oddziałuje ona także na inne nauki humanistyczne, w szczególności te podejmujące refleksję nad językiem i jego naturą. Egzystencjalne poczucie obcości człowieka w stosunku do transcendentnej wobec niego rzeczywistości wyznacza nową sytuację epistemologiczną. Wyalienowanie prowadzi do zniszczenia pozytywnej, „oswojonej”, antropocentrycznej wizji świata. Monadyczna koncepcja ludzkiego istnienia każe wątpić o możliwości prawdziwej komunikacji pomiędzy jednostkami. Równocześnie język przestaje być wystarczającym narzędziem porozumienia, staje się bytem niezależnym, więcej zakrywającym niż wyrażającym. W rezultacie słowo stwarza własne granice i więzi człowieka, spragnionego rzetelnej i intymnej wiedzy o rzeczywistości. Teoria literatury wydaje na siebie wyrok ustami dekonstrukcjonistów, którzy mówią o niepoznawalności dzieła sztuki, uśmiercają generujący znaczenia podmiot twórczy, poddają w wątpliwość mimetyczno-referencjalną koncepcję języka. W świetle tych obiegowych stwierdzeń trud interpretatora nabiera znamion donkiszoterii, tyleż wzniosłej, co nieefektywnej. Czy w takiej sytuacji wiara w interpretację, rozumianą poczciwie jako wyjaśnianie ukrytego poza słowami sensu, jest tylko utopią? A jednak odśrodkowe próby ponownego przemyślenia problemu, by zapobiec anarchii, nie ustają. Taką próbą jest zbiór tekstów Janusza Sławińskiego zatytułowany Miejsce interpretacji.
Należy zaznaczyć, że Sławiński nie chce bynajmniej lekceważyć dorobku ostatnich dziesięcioleci. Świadom jest licznych aporii, o jakie rozbija się myślenie literaturoznawcze w postepoce. Mówiąc, że interpretator wyprawia się po sens nieznany, bynajmniej nie chciałbym twierdzić, że chodzi wyłącznie o taki sens przekazu pisarskiego, który nikomu się dotąd nie uobecnił. Może to być równie dobrze sens ongiś już rozszyfrowany, ale potem zatarty, zapoznany, jak gdyby uśpiony, który po prostu trzeba przywrócić jawie kultury. (…) Dzieło nie poddaje się łatwo podbojowi, przeciwnie: stawia opór akcjom badacza – wymyka się jego kategoryzacjom i rutynowym pociągnięciom analitycznym (…) Wskazany jest umiar i cierpliwe – jak powiadają niektórzy – „wsłuchiwanie się w mowę dzieła” – te słowa mógłby napisać także Gadamer. Sławiński nie ucieka przed problemami, stosunkowo rzadko zdaje się na ironię i negację : hipokryzja (…) najsilniej stała się odczuwalna w radykalnej hermeneutyce dekonstrukcjonistów, gdzie wysofistykowanej samowoli praktyk interpretacyjnych, uzasadnionej przekonaniem o iluzoryczności obiektywnego, suwerennego bytowania tekstu i znaczenia, towarzyszą pełne świętoszkowatości deklaracje o poszanowaniu „inności” tekstu. Najczęściej stara się uwzględniać w swoich wnioskach heterogeniczne pomysły innych literaturoznawców i włączyć je w obręb globalnej wizji. Pluralizm metodologiczny jest dla niego stanem koniecznym, odpowiadającym niejako różnorodności jednostkowej dzieł sztuki. Jednocześnie najbardziej wartościowa teoria nie jest w stanie wyczerpać bogactwa znaczeniowego utworu. Wybiórcze nastawienie literaturoznawcy-ideologa powoduje, że wieloaspektowy tekst zostaje sprowadzony do gotowych schematów, jego wyjątkowość zostaje zastąpiona typowością i powtarzalnością.
W tym miejscu Sławiński dotyka problemu sformułowanego w głośnym artykule Emila Steigera pt. Sztuka interpretacji. Niemiecki literaturoznawca zastanawiał się, w jaki sposób interpretator może odsłonić sens utworu, nie gubiąc jego osobliwości. Sławiński proponuje dwuetapowy schemat czytania objaśniającego, obejmujący analizę dzieła i jego interpretację. Analiza to „rozłożenie niestandardowej całości dzieła na standardowe elementy”. Posiłkuje się ona słownikiem stypizowanych jednostek tekstowych, dostępnym zwykle każdemu humanistycznie wykształconemu czytelnikowi. Elementy słownika nie tworzą struktury, są zwykle „poza dyskusją”, a więc postrzegamy je jako adekwatne. Analiza jest zaprzeczeniem podejścia nieuprzedzonego, ponieważ opiera się na założeniach przyjętych przed pierwszą lekturą. Interpretacja natomiast obejmuje dwie fazy. Po pierwsze polega ona na relatywizacji kontekstowej, czyli wpisaniu dzieła w pewien z góry założony teoretycznie kontekst (np. biograficzny, socjologiczny, historyczny). Jak w kole hermeneutycznym, podejście determinuje wyniki badania, otrzymujemy więc utwór rozłożony na czynniki pierwsze, sprowadzony do schematu i odindywidualizowany. Najtrudniejszym zadaniem komentatora jest przejście do drugiej fazy interpretacji, w której podejmuje się on dowieść swoistości i niepowtarzalności opisywanego utworu. Konstrukty teoretyczne powinny zostać zanegowane, a interpretator musi powrócić do pierwszego, „naiwnego” kontaktu. Tajemnica odkrywana w tej fazie to głęboki sens utworu – „sens istotny, niereprodukowalny i scalający wewnętrznie dzieło”. Interpretacja przestaje w tym momencie być stricte naukową procedurą, a otwiera się na horyzont niepowtarzalności, czyli sztuki.
Zaproponowany schemat oswajania dzieła i wydobywania jego sensu naprowadza Sławińskiego na trzy punkty odniesienia, obecne w metarefleksji interpretacyjnej: mowę samej literatury, język teoretyczny oraz normy czytania potocznego. Hermeneutyka jest zorientowana na pierwszy aspekt tego trójkąta interpretacyjnego i skupia się na badaniach dotyczących zależności między językiem komentatora i idiolektem dzieła. Propagowany przez nią ideał uzgodnienia semantyki utworu z naszymi roszczeniami znaczeniowymi, jakkolwiek ważny, jest dla Sławińskiego tylko częścią problemu. Konflikt między jednostkowością tekstu a normami proceduralnymi zostaje częściowo rozładowany podczas każdego partykularnego zastosowania teorii: „praktyka interpretacji okazuje się istotną formą krytyki doktryn literaturoznawczych”. Autokratyczne rządy „jednego prawa” nie wytrzymują konfrontacji z dziełem, które okazuje się strukturą bogatszą niż abstrakcyjny konstrukt. Jakkolwiek teoria nadaje nauce o literaturze znamię naukowości, prawdziwy sens dyscypliny tkwi w jej wychyleniu w przyszłość, projektowaniu nowych rozwiązań i uzgadnianiu ich z przedmiotem badań – tekstem.
Kolejnym ważnym zagadnieniem jest dla Sławińskiego powiązanie interpretacji z normami czytania potocznego (słownikiem). Pragmatyczno-zdroworozsądkowe podejście pozwala mu konstatować: Wciąż ukazują się w nadmiarze książki literaturoznawcze, odbywają się uniwersyteckie wykłady o sztuce pisarskiej różnych epok, studenci nadal muszą sposobić się do egzaminów z historii i teorii literatury, korzystając przy tym z systematyzujących wiedzę podręczników i skryptów (…) w najlepsze pracują katedry, zakłady, instytucje pomnażające i upowszechniające wiedzę o literaturze – a przecież fakt, że cała ta instytucjonalna maszyneria znajduje się w ruchu, musi wydawać się czymś dziwnym i prawie niezrozumiałym w świetle napływających zewsząd wieści o kryzysie epistemologicznym, który od przeszło ćwierćwiecza nieprzerwanie trawi literaturoznawstwo, prowadząc do zupełnego rozchwiania jego podstaw. Działalność literaturoznawcza to nie wyłącznie „sztuka dla sztuki”, odpowiada ona na żywotne potrzeby społeczne, a związki interpretatora z przeciętnym czytelnikiem książek są złożone. Z jednej strony punkt widzenia badacza jest kształtowany przez historyczne i społeczne otoczenie – jego przekonania, wrażliwość, system wartości. Z drugiej strony musi on uzgadniać problematykę akademicką z oczekiwaniami publiczności, która przecież jest właściwym odbiorcą jego wynurzeń. Odbiorcą posiadającym, jak pisze Sławiński, wyposażenie normatywne, jakiego dostarcza – w dzisiejszej kulturze literackiej – szkolna wiedza o literaturze (określić ją można mianem „maturalnej”), która wyznacza poziom zerowy oczekiwań i umiejętności czytelniczych. Dialog prowadzony między uniwersytetem i społeczeństwem, mimo antagonizmów, decyduje o żywotności literaturoznawstwa, wbrew pesymistycznym prognozom o kryzysie poznawczym.
W ramach nauki o literaturze interpretacja zajmuje więc miejsce uprzywilejowane: teoria splata się tutaj z praktyką, język sztuki z językiem nauki, zwykły czytelnik na jej terytorium spotyka się z badaczem. Jak na zamieszczonych w książce niezwykle ciekawych drzeworytach i litografiach Eshera, gdzie przedmiot przedstawiony wyodrębnia się, by za chwilę utracić znaczenie na rzecz tła, przekształca i zanika w zależności od tego, skąd patrzymy. Sławiński, świadom wagi problemu, stara się objąć refleksją całą złożoną strukturę zjawiska. Dyskurs pozostaje często w rejonach abstrakcji literaturoznawczej, lecz nie nuży, dzięki eseistycznemu charakterowi ma szansę dotarcia do szerszego kręgu odbiorców niż tylko wykwalifikowane grono naukowców. Pozostaje nadzieja, że przeprowadzone przez skrupulatnego autora bardziej drobiazgowe rozróżnienia oraz sam charakter nauki o literaturze, często traktowanej z niechęcią nawet przez polonistów, nie odstręczą potencjalnych czytelników.

Janusz Sławiński: Miejsce interpretacji. Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2006, ss. 132.