Aleksander Wójtowicz. Smak Big Maca

Spis treści numeru 2/2006

Smak Big Maca

 

Big Mac to historia młodego artysty, który, wędrując po miastach Europy, poznaje różnych ludzi, pali z nimi haszysz, pije piwo, chodzi na imprezy, koncerty i festiwale, gdzie czyta swoje wiersze oraz wygłasza kontrowersyjne poglądy. Tematyka – mówiąc oględnie – dość banalna, a na domiar złego zideologizowana; książka wpisuje się w nurt myśli antykonsumpcjonistycznej i antyglobalistycznej, co zresztą wzbudziło skrajne reakcje krytyków. Jednak mimo to, jak również pomimo irytującej maniery stylistycznej, jaka dochodzi do głosu w pięciu składających się na Big Maca afabularnych opowiadaniach, prozatorski debiut ukraińskiego poety i reżysera wypada w sumie interesująco. Bynajmniej nie z powodu sformułowanych w książce poglądów, bo te ocierają się wielokrotnie o frazes, lecz ze względu na dynamiczną, ciekawą językowo narrację (warto podkreślić wysoki poziom przekładu Michała Petryka).

Poglądy społeczno-polityczne Żadana koncentrują się wokół „odmowy współudziału”.

Na przykład w opowiadaniu Balanescu Quartet bohater uczestniczący w artystycznym festiwalu poświęconym spotkaniu Wschodu z Zachodem podkreśla, że zamiast o podobieństwach tych kultur, powinno się mówić o nieredukowalnych różnicach i sprzecznościach, bo to właśnie one są mechanizmem napędzającym formowanie się tożsamości Europejczyków. Tego rodzaju krytyka zawdzięcza wiele wschodnioeuropejskiej perspektywie; młody obywatel młodego kraju, przyglądając się zachodniej mentalności, konkluduje, że nie dość, że jest ona obciążona wielowiekowymi uprzedzeniami, to w dodatku niezdolna do zrozumienia innych kultur. Dla pojawiających się w książce Żadana ludzi z Zachodu Europa Wschodnia to najczęściej zupełnie anonimowa przestrzeń, rządzona przez bliżej nieokreśloną Partię, albo ponowoczesny Disneyland, gdzie krążą, na zasadzie podobnej do Baudrillardowskich symulakrów, zdysfunkcjonalizowane i wchłonięte przez kulturę masową symbole dawnego imperium (np. Sierp i młot jako nazwa zespołu rockowego).

Konkluzja taka wpisuje się z pewnością w horyzont doświadczeń polskiego czytelnika, lecz jest to dla niego raczej problematyka przebrzmiała (ileż razy w naszej literaturze pojawiały się podobne spostrzeżenia, spod których przezierał, widoczny sporadycznie i w Big Macu, gorzki resentyment w stosunku do Zachodu). Jednak Żadan wykracza poza ten krąg zagadnień, zmierzając w kierunku na tyle oryginalnym, by nie narazić się na zarzut podążania szlakiem przetartym przez swego przyjaciela Jurija Andruchowicza, który wspólnie z Andrzejem Stasiukiem wydał książkę-deklarację Moja Europa. Dwa eseje o Europie zwanej środkową. Nie interesuje go mianowicie odkrywanie przestrzeni peryferyjnych, zamieszkanych przez „mniejsze i gorsze narody”, obca jest mu fascynacja materią i rozkładem (Stasiuk), nie pociąga go również, kreowany w niektórych książkach Andruchowicza, mit Europy Środkowej, dotyczący obszaru bardziej kulturowego niż geograficznego. W Big Macu przestrzeń jest tylko tłem, zaś z wypowiedzi bohatera przebija przeświadczenie, że mitograficzne konstrukty literackie są narzędziem kompensacyjnym, zasłaniającym świat autentycznych doznań jednostki, a więc to, co jest głównym tematem powieści.

Nie nadaje jej to bynajmniej wyjątkowego charakteru; ramy dyskursu o kulturze wyznacza w Big Macu dość banalna opozycja „autentyzm – sztuczność”, która wchłania szereg pokrewnych przeciwstawień w rodzaju: życie instytucjonalne – jednostka, centrum – margines, być – mieć, tworzyć – konsumować, zaś wyrazistość tak zarysowanej „mapy kultury” wzmacnia narracja, prowadzona z punktu widzenia outsidera. Za jej sprawą opis przestrzeni społecznej zostaje spolaryzowany pomiędzy bieguny kultury i kontrkultury, czemu towarzyszy wartościowanie – w książce pobrzmiewa niechęć do klasy średniej oraz europejskich bourgeois. Retoryka oraz styl tych wystąpień przypomina niekiedy powieści Ireneusza Iredyńskiego, w których autentyczny bunt przeradzał się w groteskę, pozostawiając czytelnika w niepewności, czy jest to świadoma autorska strategia, czy też efekt mimowolny.

Atutem strategii obcego i outsidera jest natomiast dystans, który przekłada się na żartobliwie ironiczną tonację, stanowiącą najbardziej charakterystyczną cechę narracji Big Maca. Absurdy rzeczywistości, na które Żadan jest wyczulony, stanowią punkt wyjścia do błyskotliwych żartów, niekiedy jednak autor przejawia nadmierną skłonność do opisywania wydarzeń w poetyce anegdoty. Jego dowcipy nie zawsze są zabawne, choć może zaimponować inwencją w budowaniu i rozwijaniu konceptów, ocierających się o surrealistyczny humor (np. opis profesji informatyka w opowiadaniu Terytorialne wody jej wanny). Ten styl pisania stanowi największy atut opowiadań. Tam, gdzie wkraczają inne rejestry emocjonalne, narracja traci na dynamice, co dotyczy przede wszystkim zbyt rozbudowanych i utrzymanych w przesadnie publicystycznym tonie polemicznych „wycieczek” w stronę kultury masowej, przeradzających się w pełne żółci filipiki, w których krytyka zjawiska jest równie powierzchowna, jak ono samo.

Podobną uwagę można skierować pod adresem fragmentów przybierających charakter rozbudowanego monologu, zbliżonego do lirycznego wyznania; ich konfesyjny ton nie współgra najlepiej z kreacją outsidera, prowadząc do dysonansu dwóch różnych, choć nie wykluczających się rejestrów, w efekcie czego tekst ześlizguje się w groteskę (zwłaszcza w opowiadaniach Porno oraz Dziesięć sposobów na zabicie Johna Lennona). W jednej z takich partii Żadan podsuwa czytelnikowi klucz do interpretacji tytułu; Big Mac to nawiązanie do znanego jazzowego standardu Buddy Richa pod takim właśnie tytułem. Wysłuchanie go stanowi dla bohatera impuls do refleksji egzystencjalnej: zaczynają grać „Big Mac” i wszystko wraca na swoje miejsce, i wszyscy rozumieją, że życie to rzecz cudowna, i nawet zbliżając się do jego lamówki, już prawie dotykając jego szczelnej zimnej powierzchni, nawet na krok nie zbliżasz się do zrozumienia, czym ono jest, dlatego że to zrozumienie istnieje nie po to, aby objawiać się takim palantom jak ty, ono istnieje, żeby było ci dobrze (s. 46).

Świadom niebezpieczeństw tego rodzaju poetyki, Żadan bierze takie wyznania w podwójny nawias: stylistyczny i sytuacyjny (jest to wyznanie bohatera palącego haszysz w toalecie nocnego lokalu, a więc będącego w stanie nieco tylko mniej ulotnym niż uczucie, w trakcie którego jazzowy standard przeistacza się w słyszalną harmonię sfer). Doznanie takie trwa jednak tylko chwilę, zaś spod burleskowo-pikarejskiej konwencji wyziera nieredukowalne poczucie samotności. Mimo zewnętrznych pozorów bohater nie potrafi nawiązać głębszej relacji z innymi, czego potwierdzeniem jest wygłoszona przez niego apologia przypadkowych i przelotnych znajomości. W świecie Big Maca człowiek jest monadą, rozpoznawalną i poznawalną dla innych jedynie na podstawie zewnętrznych odruchów (założenie takie stanowi punkt wyjścia w opowiadaniu Wody terytorialne jej wanny). Konkluzje wynikające z takiego ujęcia są łatwe do przewidzenia: za parawanem pozorów każdy jest samotny, co potwierdzają opisane w Big Macu stany emocjonalne bohatera, doświadczającego nieustannie uczucia nieprzystawalności.

Formułowanie tego rodzaju wniosków prowadzi nieuchronnie w stronę frazesu. Ociera się o niego wielu pisarzy, którzy, podejmując podobną problematykę, nie potrafią rozsupłać węzła konwencji – autentyczne przeżycie wyziera zza klisz i stereotypów, co sprawia, że trudno oddzielić je od schematu, jak ma to miejsce choćby w przypadku następującej deklaracji: (…) kiedyś będę dziękował niebiosom za to, że przyszło mi zadawać się z taką ilością potworów i nieudaczników, jestem pewien, że nikt inny nie zadawał się z tyloma outsiderami, którzy, jeśli się dobrze zastanowić, stanowią sól naszego pokawałkowanego przez dotacje i deficyt społeczeństwa, bo co za przyjemność zadawać się, powiedzmy, z dyrektorami banków czy jakichś firm, oni gadają cytatami z własnych biznesplanów, o czym można gadać z młodymi naukowcami, sportowcami czy dilerami, no dobra, może o lunchu, pierwsze pięć minut, ale oni potem dalej gadają o tym swoim lunchu, zresztą nie ma w tym nic złego, oni mówią o nim nie dlatego, że nie mogą mówić o niczym innym, po prostu nie wiedzą, jak rozmawiać o czymś innym (s. 40­41). I tak dalej, jeszcze przez pół strony. Zresztą oparta na monologu głównego bohatera narracja oraz długie (czasem przegadane) frazy stanowią najbardziej charakterystyczną i najciekawszą cechę Big Maca. Warto dodać, że podobny, choć nieco mniej dynamiczny sposób pisania charakteryzuje niektóre wiersze Żadana z tomu Historia kultury początku stulecia (polski przekład Bohdana Zadury ukazał się w zeszłym roku). Powieść i poezja, utrzymane w podobnych rejestrach emocjonalnych, ciążą momentami w stronę kiczowatych frazesów, o wiele zresztą łatwiejszych do zniesienia w prozie.

Druga powieść Żadana pt. Depeche Mode, zapowiadana na koniec kwietnia, ma podobną stylistykę, co sugerują fragmenty drukowane w krakowskim „Ha!arcie” (kwiecień 2005, nr 20). W materiałach promocyjnych wydawnictwo Czarne anonsuje ją jako utwór dorównujący poziomem Ulissesowi Jamesa Joyce’a, Podróży do kresu nocy L. F. Céline’a oraz książce W. Jerofiejewa Moskwa-Pietuszki. Od takich porównań może zakręcić się w głowie, nie tylko zresztą autorowi, ale i czytelnikowi, któremu pozostaje mieć nadzieję, że choć niewielka część tych marketingowych zapowiedzi okaże się prawdziwa.


Serhij Żadan: Big Mac. Przeł. M. Petryk. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2005, ss. 154.