Przejdź do treści
Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich.Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

ABP Józef Życiński. Z prowincji w świat

Spis treści numeru 2/2006

Z prowincji w świat

 

Podczas biskupich wyjazdów na głuchą prowincję moją szczególną radość stanowią spotkania z pokoleniem współczesnych siłaczek. Nie ma powodów, by optymistycznie oczekiwać, że dostrzeże je jakiś współczesny Żeromski, gdyż uwaga twórców kierowana jest obecnie w stronę zgoła odmiennych bohaterów. Siłaczki nie tęsknią zresztą za medialnym zainteresowaniem. Robią to, co do nich należy, nie czekając ani na oklaski, ani na możliwość przyśpieszonego sukcesu w dziedzinie politycznych awansów. Najczęściej spotykam je wśród nauczycielek, które traktują swój zawód jako powołanie. Ich styl wnosi iskrę nadziei w pejzaż prowincji naznaczony zmęczeniem i biedą. Styl ten ma piękną tradycję utrwaloną nie tylko w literaturze, lecz również w biografiach osób, które wpisały się w polską kulturę swym otwarciem na wartości etyczne i intelektualne. Tak mocno kontrastuje on ze stylem współczesnych nowobogackich żądnych natychmiastowego sukcesu za wszelką cenę.

Na szlaku z Lublina do Chełma znajduje się miejscowość Kanie, w której w rodzinnym majątku księcia Mieczysława Woronieckiego uczył się podstawowych prawd o życiu późniejszy rektor KUL. Podczas chrztu w katedrze lubelskiej 31 XII 1878 r., rodzice wybrali dla niego aż pięć imion – Adam, Marian, Tomasz, Pius i Leon. Kiedy młody Adam powędrował z Kaniego w świat, w słonecznej Italii po wstąpieniu do dominikanów w San Domenico da Fiesole otrzymał za patrona św. Jacka. Wyrazem oceny jego życiowych wędrówek i intelektualnych szlaków jest trwający obecnie proces beatyfikacyjny. Świadczy on wymownie, jak w długofalowym oddziaływaniu potrafimy cenić tych rodaków, którzy nie usiłowali robić kariery instant, płacąc cenę braku zasad.

Jakie wartości przekazywali rodzice, Mieczysław i Maria z Drohojowskich, ósemce dzieci, na przełomie XIX i XX wieku, gdy trzeba było jeszcze cierpliwie czekać na realizację marzeń o wolnej Polsce? O tym, jak wielką wagę przywiązywali do wartości religijnych, mówią świadectwa wskazujące, iż w jednym z pałacowych salonów ukryty był ołtarz, przy którym w dni świąteczne sprawowano Mszę świętą dla unitów z pobliskich wiosek. Liturgia ta miała jednoznaczną wymowę, w okresie rusyfikacji idącej w parze z działaniami władz skierowanymi przeciw wiernym z Kościoła greckokatolickiego.

Inny ważny kierunek działania państwa Woronieckich wyznaczała ich troska o intelektualną formację dzieci. Późniejszy rektor KUL po ukończeniu gimnazjum w Warszawie podjął studia na Uniwersytecie Katolickim we Fryburgu w Szwajcarii. Tam uzyskał dwa licencjaty – z nauk przyrodniczych i z teologii. Tam również uczestniczył w wykładach z literatury francuskiej i niemieckiej. Nie obawiał się, że kontakt z kulturą Zachodu zniszczy jego polską tożsamość albo osłabi wiarę. Zaraz po powrocie do Polski przyjął – w 1906 r. – święcenia kapłańskie jako student Diecezjalnego Seminarium Duchownego w Lublinie.

Miał 40 lat, gdy wybuchła wolność i gdy z całą mocą powróciło pytanie, w jaki sposób najlepiej służyć wyzwolonej Ojczyźnie. Można by pytać, co pozostałoby z duchowego dziedzictwa o. Jacka, gdyby włączył się wówczas w partyjne spory między endecją i piłsudczykami lub gdyby próbował doszukiwać się patriotycznych motywów w działaniach środowisk, które usiłowały usprawiedliwiać zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza. Podobne domysły nabierają surrealistycznego charakteru, gdyż o. Woroniecki poszukiwał wielkiej odnowy w Chrystusie nie na poziomie partyjnej retoryki, lecz w formacji katolickich elit intelektualnych.

Doskonale rozumiał poglądy ks. Idziego Radziszewskiego, iż Polsce potrzebny jest uniwersytet katolicki, który będzie przygotowywał elity odpowiedzialne za przyszły kształt instytucji społecznych i polskiej kultury. Zanim sam podjął kolejno obowiązki współorganizatora, rektora i dziekana Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, poświęcał cały swój czas formacji młodzieży, która potrafiłaby łączyć duchowość Ewangelii z otwarciem na nowe wyzwania intelektualne XX stulecia. W swych lubelskich latach czynił to prowadząc wykłady w Diecezjalnym Seminarium Duchownym, katechizując w gimnazjum im. Stefana Batorego, dojeżdżając z wykładami do dominikańskich ośrodków zakonnych w Krakowie, Warszawie i Lwowie.

Szlak akademickiej posługi poprowadził go po latach znowu w stronę szwajcarskiego Fryburga i rzymskiego Angelicum. Jego intelektualna odwaga znajdowała wyraz w przezwyciężaniu uproszczonych schematów, w których przeciwstawiano refleksję modlitwie, intelektualizm – uczuciom. Podważając bezpodstawne opozycje, o. Jacek uczył, jak kształtować sensus Catholicus obejmując modlitwą zarówno naszą racjonalną refleksję, jak i sferę twórczego działania. Z okresu pracy naukowej w środowisku KUL pochodzą jego ważne rozprawy: „Królewskie kapłaństwo” (1919), „Metoda i program nauczania teologii moralnej” (1922), „Katolickość tomizmu” (1924), „Pełnia modlitwy” (1924), „Katolicka etyka wychowawcza” (1925).

Potrafił szukać twórczej i trudnej integracji tam, gdzie inni wolą mówić prostym językiem przeciwstawień. Uczył, jak wznosić się ponad konflikty tam, gdzie inni cenili walkę i wybierali łatwą negację. Wyprzedzał swą epokę i potrafił okazywać intelektualną odwagę wówczas, gdy inni nie umieli wyzwolić się z małostkowych sporów. Pisał całym swym życiem świadectwo samotniczych poszukiwań, które wychodziły daleko poza oczekiwania i ambicje bliskiego mu środowiska. Przez 12 lat jego życia Lublin i w szczególności KUL stanowiły najbliższe środowisko jego działań. Niewielka miejscowość Kanie usytuowana w sercu prowincji okazała się środowiskiem kształtującym postawę dojrzałego otwarcia na świat. Można sobie życzyć, by znamienna zarówno dla tej postawy, jak i dla stylu polskich siłaczek mądrość i rozwaga promieniowały duchowo na obecne środowiska skłócone w absurdalnych licytacjach, w których z patosem powtarza się slogany o miłości do Boga i Ojczyzny.

Wpłać dowolną kwotę na działalność statutową.
"Akcent" jest czasopismem niezależnym. Wschodnia Fundacja Kultury -
współwydawca "Akcentu" utrzymuje się z ograniczonych dotacji
na projekty oraz dobrowolnych wpłat.
Więcej informacji w zakładce WFK Akcent.