Jerzy Tomaszewski. Ocalone w księdze

Spis treści numeru 1/2006

Ocalone w księdze

 

…biegnę
na pomoc nie wołaną
na spóźniony ratunek
chcę zdążyć
choćby poniewczasie.

Jerzy Ficowski

 

Nie ma już takich miasteczek oraz ich społeczności, którym dzisiejszy historyk biegnie poniewczasie na ratunek, spóźniony o przeszło sześć dziesięcioleci. Coraz mniej pozostało na świecie ludzi, którzy mają jeszcze w pamięci nawet nie miasteczka i ich mieszkańców, lecz cień wspomnienia, legendę, którą jednak przechowuje troskliwie literatura jidysz. Rozumieją ten język tylko nieliczni czytelnicy, nie tylko w Polsce, a przekłady, na wiele języków prawie niemożliwe, zazwyczaj dalekie są od oryginałów. Może najbliższe im są dobre przekłady polskie. To prawda, istnieją – daleko od Polski – ulice, a nawet dzielnice w niektórych miastach, gdzie rozbrzmiewa jidysz, choć zmieniony pod wpływem otoczenia, nowoczesności i innych zjawisk, podobnie zresztą jak wszystkie języki, z polskim włącznie. Odmienni są także ich mieszkańcy, ulegający, jak my wszyscy, wpływom współczesności. Dziś historyk, etnolog, językoznawca, konserwator zabytków, poeta biegną na pomoc, na spóźniony ratunek, aby przyczynić się do zachowania pamięci o języku, przestrzeni i ludziach, którzy byli od wielu stuleci nieodłączną częścią społecznego krajobrazu Polski, odegrali niedocenioną do dziś rolę w kształtowaniu polskiej kultury, uczestnicząc w rozwoju gospodarczym i przemianach politycznych naszego wspólnego kraju, choć nieraz ich lekceważono, wyśmiewano w prymitywnych „dowcipach”, atakowano w wypowiedziach mocnych w gębie „patriotów” oraz fanatycznych „obrońców wiary”. Nasi sąsiedzi i ich dorobek, ulice i dzielnice zostali zgładzeni dosłownie na oczach świata, który długo nie mógł uwierzyć w rozmiary zbrodni dokonywanej przez tych, którzy uważali siebie za „naród panów”, uosobienie „wyższej rasy” i obrońców cywilizacji europejskiej. Uwierzono dopiero wówczas, gdy zagłada dobiegała końca, gdy było za późno. Do dziś zresztą podnoszą się głosy niedowiarków. Nawet w naszym kraju, na terytorium którego dokonano zbrodni.

Publikacje poświęcone pamięci miasteczek, które wprawdzie nadal istnieją na mapach i w realnej przestrzeni, lecz bez mieszkańców, zamordowanych w naszej bezradnej obecności, jeszcze nie tak dawno były u nas rzadkością. Jedynie w krajach, dokąd niegdyś kierowali się wychodźcy, powstawały księgi pamięci, izkor bicher, w których ocaleni z zagłady autorzy starali się ratować pamięć o zamordowanych krewnych, przyjaciołach i sąsiadach. Od kilkunastu lat coraz częściej ukazują się książki przywracające pamięć o naszych współobywatelach, których już nie ma, a przypominają o nich nie tylko nieliczne ocalałe mury, kamienie i cmentarze, lecz także coraz częściej nazwy ulic, tablice i pomniki. Niekiedy towarzyszy temu „patriotyczny” sprzeciw.

Województwo lubelskie należy do tych regionów Polski, gdzie pozostało stosunkowo dużo materialnych śladów obecności żydowskiej, zaczynając od stolicy regionu, z budynkiem dawnej Jesziwy Mędrców Lublina, a kończąc na rozmaitych pamiątkach w mniejszych miastach i miasteczkach, nieraz (jak w Biłgoraju) jedynie w postaci kamiennych nagrobków, które z woli okupanta miały służyć jako materiał budowlany, a dziś są stopniowo odnajdywane, wydobywane z ziemi i przywracane cmentarzom; częściej miejscom, które po cmentarzach pozostały.

Są także nie mniej cenne pamiątki niematerialne, dzieła, w których odzwierciedla się życie społeczności żydowskiej. Pozostały również strzępy wiadomości, rozproszone po archiwach. Współczesny badacz zbiera je troskliwie i stara się utworzyć obraz żydowskiej przeszłości, wbrew tym wszystkim, którzy pragnęli, niekiedy nadal pragną, zatrzeć ją w pamięci przyszłych pokoleń.

Marcin Wodziński słusznie porównał Biłgoraj, czyli raj do znanych w żydowskiej literaturze po zagładzie ksiąg pamięci. Jest to zbiór artykułów o rozmaitych dziedzinach życia żydowskich miasteczek Lubelszczyzny, ze szczególnym uwzględnieniem Biłgoraja – rodzinnych stron literackiego rodzeństwa Singerów: najmłodszego i najbardziej znanego w świecie laureata Nagrody Nobla Isaaca Bashevisa, starszego Izraela Jechoszuy (także tłumaczonego na język polski) oraz najstarszej siostry Hindy Estery Kreitman, w Polsce niemal nieznanej. Istotną różnicą, dzielącą tę książkę od ksiąg tradycyjnych jest to, że tamte zawierały przede wszystkim wspomnienia wychodźców, tu natomiast otrzymujemy zbiór studiów, powstałych na podstawie solidnych badań, dotyczących historii osiedli żydowskich, dziejów literatury, języka oraz etnologii. Wprawdzie autorzy zaznaczają nieraz, że pewne kwestie pozostały poza zakresem ich zainteresowań, ale wskazują, gdzie można szukać dalszych źródeł, dotąd niewykorzystanych. Przeważają uczeni polscy, zwłaszcza z Lublina, trzy artykuły są autorstwa gości z USA.

We wstępie redaktorzy informują, że większość tekstów (14) to referaty, przedstawione na konferencji Bracia Singerowie i świat, którego już nie ma, zorganizowanej w maju 2003 r. w czasie Dni Isaaca Bashevisa Singera na ziemi biłgorajskiej, dwa powstały specjalnie na potrzeby książki, trzeci ukazał się wcześniej w języku angielskim. Oprócz tego zamieszczono trzy wypowiedzi wygłoszone podczas konferencji.

Tom otwierają przemówienia Izraela Zamira, syna I. B. Singera oraz Mariana Kurzyny, dyrektora szkoły w Biłgoraju, znawcy przeszłości i współczesności regionu. Kolejne cztery artykuły (autorzy: Henryk Gmiterek, Paweł Sygowski, Adam Kopciowski, Dorota Skakuj) przedstawiają dzieje Żydów w Biłgoraju i okolicy od XVI w. do 1939 r. Autorzy zebrali fragmentarycznie zachowane informacje z archiwów i dotychczasowej literatury, dla ostatnich dwóch stuleci także ze wspomnień i czasopism. Okazuje się, że nadal stosunkowo niewiele wiadomo nie tylko o początkach osadnictwa żydowskiego (pierwsza wzmianka pochodzi z 1579 r. i dotyczy napadu rabunkowego na Żyda), ale także o późniejszych dziejach. Przyczyną są przede wszystkim zniszczenia archiwów i bibliotek, nie tylko podczas drugiej wojny światowej i nie tylko żydowskich. Częściej dysponujemy wiadomościami o napadach i zatargach, gdyż te były odnotowywane w dokumentach, podczas gdy spokojne życie większości mieszkańców miast najczęściej nie wzbudzało zainteresowania władz. Niejednokrotnie zachowały się jedynie fragmenty dokumentacji, a w rezultacie autorzy zostali zmuszeni do stawiania hipotez na podstawie częściowych danych, a także porównań z innymi miasteczkami. Być może w przyszłości uda się odnaleźć dokumenty pozwalające na ich zweryfikowanie. Istotne trudności sprawiają także źródła, trudne nieraz do interpretacji. Przykładem są informacje na stronach 79 i 80, z których zdaje się wynikać, że w 1901 r. w Biłgoraju jeden chrześcijański warsztat sitarski wytworzył 2 miliony sit, natomiast 376 warsztatów żydowskich – zaledwie 600 tysięcy. Jeśli to nie jest omyłka (możliwa także w źródłach), wówczas zapewne tajemnica kryje się w rozmaitym rozumieniu słowa „warsztat” w dokumentach lub w sposobie zbierania danych liczbowych.

Niewiele zachowało się do dziś materialnych pamiątek po zamordowanej podczas zagłady społeczności żydowskiej Biłgoraja. Z artykułu Zuzanny Brzozowskiej i Andrzeja Trzcińskiego dowiadujemy się, gdzie znajdowały się cmentarze żydowskie: najstarszy z XVII w., drugi z XVIII w. i najmłodszy zapewne z początku XIX w. Niegdyś lokowane były poza miastem, dziś ich tereny są w mieście, przeważnie zabudowane. Nieliczne zachowane nagrobki, częściej ich szczątki, stopniowo są odkopywane i umieszczane na obszarze, który niegdyś stanowił fragment takiego cmentarza.

W następnych artykułach autorzy (Robert Kuwałek, Monika Adamczyk-Garbowska, Magdalena Ruta, Ellen Kellman, Magdalena Sitarz, Barbara Baj, Paweł Śpiewak, Katarzyna Więcławska) ukazują postacie trojga pisarzy z rodziny Singerów, otoczenie, w którym wyrośli i tworzyli, lokalną społeczność żydowską, tradycje, wierzenia i obyczaje, a wreszcie wybrane problemy związane z twórczością literacką. Zdarzają się między nimi różnice poglądów (por. s. 132 i 150, opinie o stosunku do chasydyzmu dziadka pisarzy, rabina Zilbermana; kwestia ta nie jest obojętna dla rekonstrukcji atmosfery rodzinnej), co uważam za zaletę, gdyż czytelnik może zorientować się, jakie zagadnienia nadal wymagają studiów, w tym także interpretacji źródeł.

Kolejne trzy artykuły dotyczą wybranych kwestii językowych i kultury ludowej. Henryk Duda omawia kłopoty tłumacza związane z identyfikowaniem polskich nazw niektórych miejscowości wymienianych w utworach I. B. Singera w wersji języka jidysz. Robert A. Rothstein rozważa wzajemne wpływy polsko-żydowskie w języku, muzyce i folklorze; ten sam autor wraz z Haliną Rothstein porównują posługiwanie się terminami dotyczącymi jedzenia w ludowej kulturze Żydów i Słowian. Analogie, wzajemne zapożyczenia oraz różnice wynikające z obyczajów i tradycji są nieraz pretekstem do przytaczania ciekawych anegdot.

Miasteczko żydowskie i żydowska społeczność, stanowiąca nieodłączny składnik olbrzymiej większości miast i miasteczek Polski, Białorusi, Ukrainy i Litwy, odeszły w przeszłość w szczególnie tragicznych okolicznościach. Pozostała po nich pustka, którą możemy jedynie próbować wypełnić obrazem zachowanym w literaturze pięknej, dziełach naukowych, wspomnieniach. Niestety, zdumiewająco trwałe okazują się rozmaite mity, podtrzymywane przez – na szczęście nielicznych – wątpliwej wiedzy lub sumienności historyków i niewydarzonych publicystów, niekiedy też prymitywnych polityków. Najnowsza księga o przeszłości żydowskiego, a raczej żydowsko-polskiego Biłgoraja wspiera tych wszystkich, którzy starają się utrwalić ważny składnik polskiej pamięci, przeciwstawiając się oszczerstwom i nieporozumieniom.


Biłgoraj, czyli raj. Rodzina Singerów i świat, którego już nie ma. Red. Monika Adamczyk-Garbowska, Bogusław Wróblewski. Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2005, ss. 284, ilustracje.