Beata Przymuszała. Słowo skierowane do Ciebie…

Spis treści numeru 4/2005

Słowo skierowane do Ciebie…

 

Najnowsza książka Anny Świderkówny Biblia a człowiek współczesny zbiera artykuły autorki, które ukazywały się w „Znaku”, „Tygodniku Powszechnym” i „Życiu Duchowym” przez okres kilku lat. Tworzy całość, obejmującą interpretacje Starego i Nowego Testamentu, której kolejne fragmenty dopełniają się, w myśl zasady, iż „Biblia tłumaczy samą siebie (…)”1.

Można ją potraktować jako komentarz do biblijnej historii Stworzenia, Zbawienia i przeznaczenia. Autorka rozpoczyna lekturę od Księgi Rodzaju, analizuje wyjście z Egiptu, wspomina dzieje Eliasza, Ozeasza i Jonasza, pisze o Zwiastowaniu, o kroczeniu Piotra po morzu, o Ukrzyżowaniu, Zmartwychwstaniu i o Apokalipsie. Interpretuje także biblijne wyrażenia „Boga bogatego w miłosierdzie”, imienia Emmanuel czy „Radości Pana”. Książka Świderkówny pozwala się czytać jako niezwykle erudycyjna wersja katechizmu – i z pewnością taką rolę może pełnić. W żadnym jednak wypadku w niej się nie wyczerpuje.

Świderkówna przedstawiła niemal klasyczną, hermeneutyczną interpretację Pisma – zgodnie z tym, o czym mówiła wcześniej, iż: Bóg ciągle do nas mówi, również poprzez Biblię, tylko trzeba ją stale czytać, stale zgłębiać. Tego musimy uczyć się od Żydów, dla których Słowo Boże jest ciągle żywe, ciągle adekwatne, skierowane właśnie do mnie i to ja mam je odczytać i zrealizować w swoim życiu. Wierząc, że Biblia jest księgą natchnioną, wierzymy równocześnie, że zawiera przesłanie dla każdego z nas, zawiera sens, który czeka, abyśmy go odkryli wtedy, gdy do niego dojrzejemy2. Autorka odczytuje poszczególne księgi w kontekście problemów współczesnych. Znajduje w nich odpowiedzi na pytania, które w ciszy niejeden z nas sobie stawia: gdzie jest Bóg, gdy nie czujemy Jego obecności; dlaczego wciąż cierpimy, jeśli On się nami opiekuje; czy można powrócić do Boga, gdy sami sobie zgotowaliśmy klęskę; czy rzeczywiście wierzymy w Boga, czy jedynie w stworzony przez siebie Jego obraz? Ta bardzo „prywatna” lektura Biblii wynika z osobistego zaangażowania autorki, która pragnie możliwie najgłębiej zanalizować, ale zarazem jak najbardziej przybliżyć czytelnikom Słowa, skierowane wszak także do współczesnych.

Nie sposób tu nawet zasygnalizować wszystkich poruszonych przez Świderkównę kwestii, chcę jedynie zwrócić uwagę na te, które – moim zdaniem – kreślą najbardziej istotne perspektywy współczesnych duchowych rozterek.

BÓG „DLA”…

Przed dwoma laty ksiądz Andrzej Luter, zastanawiając się nad problemami duszpasterstwa początku XXI wieku, podkreślał, iż trzeba ludziom przypominać o tym, że Bóg jest Osobą, „że ma uczucia, że kocha, że tęskni”. Doświadczenie relacji z drugim człowiekiem jest bowiem na tyle znane i ważne, że będzie pozwalało mówić – poprzez analogię – o relacji ze Stwórcą3. I tę właśnie perspektywę eksponuje autorka, która kilkakrotnie wraca do myśli o tym, iż: …wbrew filozoficznej koncepcji Absolutu – Bóg ten jest od samego początku B o g i e m   d l a, przede wszystkim B o g i e m   d l a   c z ł o w i e k a (s. 21).

Świderkówna przypomina, iż człowiek został stworzony jako obraz Boga „mężczyzną i niewiastą”: „każde z nich jest stworzone jedno dla drugiego” (s. 23). Ten „początek” pojawia się w interpretacji „końca” – pisząc o Apokalipsie jako czasie „wypełnienia (…) wszystkich Bożych obietnic”, autorka książki podkreśla, że nowy świat będzie „światem komunii”, wzajemnej radości. Nasze życie jest życiem wspólnotowym. Bóg jest Bogiem „dla” – „czynnej, dynamicznej i otwartej na człowieka Obecności” (s. 34).

Kwestia ta powraca w rozdziale, w którym autorka próbuje przetłumaczyć imię Boga, które pada w Księdze Wyjścia: „Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność” (Wj 34,6). Wskazując na hebrajskie określenie hesed (pol. łaska), uświadamia nam, iż jest ono do końca nieprzetłumaczalne. Próbując je dookreślić, mówi o „miłości czynnej” (s. 53), będącej aktem woli, a nie chwilowej emocji. Tak rozumiane, słowo to wskazuje na więź, jaką Bóg zadzierzga z każdym człowiekiem, oczekując odpowiedzi – „czynnej miłości” skierowanej do Niego i do innych ludzi: …u podstaw nie tylko naszego życia z Bogiem, lecz także całego życia społecznego leży nie kaprys czy dążenie do własnej korzyści, ale wierna postawa otwarcia na drugiego (Boga i człowieka), jak również świadoma siebie odpowiedzialność (s. 61).

Relacyjność jest zarazem sposobem, w jaki należy rozumieć nas samych oraz nasze życie duchowe. Wychodząc poza perspektywę indywidualistyczną, zyskujemy szansę rozwoju, której brak w zamkniętym świecie własnych przeżyć. Dostrzegając zaś sens relacji, zaczynamy odkrywać Boga, który jest „blisko”.

DLACZEGO TAK MA BYĆ!?…

Kiedy mowa o Bożej obecności, zazwyczaj pojawia się Hiobowe pytanie o przyczynę cierpienia. Świderkówna, przypominając tę księgę Starego Testamentu, podkreśla dwie rzeczy – fakt, iż Hiob jest pewny tego, że nigdy nie odszedł od Boga, i wiążące się z tym przekonanie o Jego istnieniu. Tym samym autorka podważa, tak często pojawiający się i w naszych czasach, argument, że skoro cierpimy, to Boga nie ma. Doświadczenie Hioba odczytuje przede wszystkim jako „dramat wiary” i „próbę wiary” (s. 82).

Hiob, zmagając się z cierpieniem i zwątpieniem, dochodzi do wniosku, że Bóg jest odpowiedzialny za zło, że w Nim tkwi „skaza”, która to zło dopuszcza. Świderkówna wyjaśnia, że Hiob błądzi z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że tworzy własny obraz Stwórcy, po drugie zaś – że uznaje, iż cierpienie jest karą za grzechy (a jest to interpretacja przyjaciół Hioba). Odpowiedź, jaką otrzymuje, prowadzi go do zmiany myślenia – chcąc „usprawiedliwić” Boga, uznawał cały czas, że człowiek musi być wynagrodzony za „dobre życie”, że każde zło, które nas dotyka, jest zawsze konsekwencją tego, co zrobiliśmy (s. 85). Spotkanie z Bogiem ukazało mu własną nieświadomość i niemoc. Doprowadziło do zdemaskowania fałszywości przekonań, obrazu świata. Hiob, któremu Bóg zadał pytania, na które ten nie potrafił odpowiedzieć, uświadomił sobie własny grzech: Dla niego samego jest to zresztą grzech całkiem nowy, bo dojrzał go dopiero w rozpraszającym wszelkie mroki świetle spotkania z Panem. Nowy, lecz zarazem bardziej radykalny od wszystkich, jakie mógł popełnić poprzednio. Polega on bowiem na przywłaszczeniu sobie miejsca Boga w kierowaniu wszechświatem i losami człowieka. To tak, jakby ktoś chciał powiedzieć: „Gdybym ja był Bogiem, urządziłbym wszystko i lepiej, i sprawiedliwiej!” (s. 86).

Świderkówna unaocznia, na czym polega odwieczny, ponadczasowy „grzech sprawiedliwego”, który feruje wyroki, pewny własnej nieomylności, przekonany o swej wyższości i „czystości” moralnej. Problem ten, oglądany z innej perspektywy, poruszył niedawno o. Paweł Kozacki: Do dziś nie zmieniłem zdania na temat odpowiedzialności za składane wyznanie wiary. Nadal troszczę się o zgodność słów i czynów. Inaczej natomiast rozkładam akcenty. Wtedy uważałem, że trzeba zmienić swoje życie, by dorosnąć do wyznania, że Jezus jest Mesjaszem. Na pierwszym miejscu stawiałem moralność, która dawała prawo do wypowiadania wielkich słów bez fałszu. Dziś sądzę, że by przemienić swoje życie, trzeba uwierzyć i wyznać, że Jezus jest Panem4.

Postawa zawierzenia pozwala kształtować moralność, z wiary wynika też zrozumienie własnego życia. Świderkówna pisze: Wyrzekając się ograniczonych oczywistości mądrości ludzkiej, Hiob przeżył rzeczywiste nawrócenie. Od agresywnego boga, jakiego stworzył sobie na własny obraz, nawrócił się do Boga, który jest, który był jego przyjacielem i który przyszedł do niego w „wichrowej burzy” (s. 87). A więc nie zrozumie się (i nie przeżyje) cierpienia bez Obecności i bez drugiej osoby. Bez otwarcia się na to, co nas przewyższa.

ZAWIERZYĆ

Świderkówna przypomina o tym, iż im bardziej wydaje się nam, że jesteśmy sami, tym bardziej oznacza to, że zamknęliśmy się we własnym świecie. To nie Bóg jest nieobecny, ale my dla Niego, zaś On „potrzebuje naszej obecności”, bo – bez udziału nas samych – nie może pomóc (s. 71). Wiara Piotra chodzącego po morzu słabnie, gdy przestaje on patrzeć poza siebie, a skupia się na sobie: Mocy Bożej doświadczamy tylko wtedy, gdy zawierzymy Mu całkowicie, gdy oddamy Mu się bez reszty. I doświadczymy jej w takim stopniu, w jakim zdołamy Mu naprawdę zaufać (s. 193).

Rozważając tajemnicę Zwiastowania, autorka podkreśla, że tylko od wiary „zależy spełnianie obietnic Boga” (s. 177). Postawa Maryi jest dla autorki przykładem bezgranicznego zawierzenia, nawet w najtrudniejszych momentach (przecież posiadanie dziecka bez ojca w tamtych czasach było równoznaczne z wyrzuceniem poza nawias społeczeństwa). A zatem to, co wydaje się niemożliwe, co przekracza nasze perspektywy, może stać się początkiem nowego.

Przedstawiłam tu tylko jeden wymiar rozważań Świderkówny, który da się streścić w postaci triady cierpienie – zamknięcie się we własnym świecie – zawierzenie. Można je, oczywiście, interpretować z użyciem innego klucza, np. „serca słuchającego” i „osobowej relacji”, jaką jest modlitwa (s. 237). Mój wybór jest osobisty i wynika z charakteru własnych poszukiwań. Natomiast ogromną zaletą książki jest właśnie stworzenie możliwości dokonania takiego subiektywnego wyboru i prowokowanie do szukania własnych tropów lekturowych, bo przecież: Słowo Boże jest bowiem ciągle żywe i skierowane do każdego z nas. Dlatego powinniśmy je stale odczytywać, zgłębiać i realizować… (s. 6).


1 Chodzić po wodzie. Z Anną Świderkówną rozmawia Elżbieta Przybył. Kraków 2003, s. 248.
2 Tamże, s. 246.
3 Ks. A. Luter: Myślenie według miłości. „Tygodnik Powszechny” 2003/ 37, s. 10.
4 P. Kozacki OP: Wiara zaczynem moralności. „Tygodnik Powszechny” 2005/ 34, s. 2.


Anna Świderkówna: Biblia a człowiek współczesny. Wydawnictwo Znak, Kraków 2005, ss. 334.