Bezczasowa rzeczywistość Tory
Midrasze Pawła Śpiewaka to zbiór niezwykłych rozważań dotyczących pierwszej księgi Biblii, a zarazem pierwszej księgi żydowskiej Tory – Bereszit, czyli Księgi Rodzaju, Genesis. Niezwykłych, gdyż napisanych przez znanego socjologa, a zarazem syna pary poetów – Jana Śpiewaka i Anny Kamieńskiej, autorki znakomitej Książki nad książkami, będącej zbiorem opowieści dla młodzieży, powstałych na kanwie Starego Testamentu i stanowiących znakomite wprowadzenie do lektury tej, często źle czytanej, a niekiedy wręcz pomijanej części Biblii. Książka Śpiewaka stanowi kolejny krok na drodze, którą kiedyś wytyczyła jego matka – wprowadza bowiem w świat wydarzeń i bohaterów Księgi Rodzaju, tym razem za pośrednictwem midraszy, czyli opowieści, komentarzy, homilii osnutych wokół Tory i Tanach – Biblii żydowskiej. Midrasze Śpiewaka to swego rodzaju wędrówka po świecie Księgi Bereszit, zaglądanie pod podszewkę opisywanych tam wydarzeń, penetracja bocznych ścieżek, z rzadka uczęszczanych przez interpretatorów, próba dopowiedzenia i wyjaśnienia poszczególnych wątków pierwszej z biblijnych ksiąg. Jak pisze Śpiewak: bez midraszy suchy tekst Tory przypomina jesienne drzewo, nabiera zaś gęstości i głębi, gdy nimi obrasta. Warto jednak zauważyć, że spogląda on na stworzenie świata i człowieka, historię grzechu pierworodnego, potop czy wreszcie na dzieje Abrahama, Izaaka i Jakuba z perspektywy judaizmu, wykluczając tym samym chrystologiczny punkt widzenia, jaki zwykle towarzyszy chrześcijanom przy lekturze Starego Testamentu.
Taka optyka może w pewien paradoksalny sposób wzbogacić nasze rozumienie pierwszej Księgi Biblii, wszak sam Jezus powiedział: Przetoż każdy nauczony w Piśmie, wyćwiczony w królestwie niebieskiem, podobny jest człowiekowi, który wynosi z skarbu swego nowe i stare rzeczy (Mt 13, 52). Midraszowe poszukiwania Śpiewaka pozwalają wydobyć ze wspólnego, judeochrześcijańskiego skarbca owe „stare” myśli i prawdy, które sprawiły, że naród żydowski przetrwał i zachował swoją tożsamość przez tysiące lat. Słowa Chrystusa celowo przytoczyłem w brzmieniu z tzw. Biblii gdańskiej, stanowiącej XVII-wieczne protestanckie tłumaczenie Pisma Świętego, gdyż, zdaniem Śpiewaka, jest ono wyjątkowo wierne oryginałowi. Jednocześnie autor zauważa, że każdy przekład Biblii jest w pewnym sensie midraszem – rodzajem szukania, które wnika w całość tekstu i spaja go w zwartą, językową całość. Nasze przekłady są zatem jednocześnie świadectwami naszych poszukiwań, naszych odczytań Pisma Świętego, być może warto je skonfrontować z poszukiwaniami i odczytaniami tych, którzy obcują ze świętymi tekstami najdłużej. Księga nad księgami, nie wchodząc w polemikę z teologią chrześcijańską, ujawnia jednocześnie przebogate źródło interpretacji, którego istnienie przez lata kryło się pod niewiele mówiącymi przeciętnemu chrześcijaninowi hebrajskimi nazwami.
Ireneusz Krzemiński, omawiając na łamach „Znaku” książkę Śpiewaka, zauważył, że midraszowe rozważania są swego rodzaju manifestem duchowej i umysłowej odwagi i niepodległości. Wolność ta przejawia się w poszukiwaniu coraz to nowych sensów Tory, w uzupełnianiu oraz dyskusji nad Słowem danym przez Stwórcę. Spory nad Torą nie są bowiem niczym złym i gorszącym – wszak z każdej strony można dojść do drzewa życia stojącego w środku raju – zauważa autor Księgi nad księgami. Poza tym umożliwiają zajęcie własnego stanowiska wobec zawartych w Piśmie prawd. Dana jest Tora – pisze Śpiewak – ale to, jak można ją rozumieć, jak odczytywać, jak interpretować w swoim i bliskich życiu zależy już od każdego, kto oddaje się studiom. Ten specyficzny indywidualizm pozwala kolejnym pokoleniom Żydów udźwignąć „ciężar przymierza”, tym większy, że rabiniczny judaizm godzi się na milczenie Boga, który nie mówi już przez proroków, nie dokonuje cudów na miarę przejścia przez Morze Czerwone: Żydzi godzą się z tym, że Bóg żywy i Bóg żywych ukrywa się lub, dokładniej, skryta jest Jego widoczna moc. (…) Ciężar przymierza przenosi się na ludzi medytujących nad Torą. Raz jeszcze dowodzą oni wagi intelektu i wiedzy, która stoi ponad wszystkim.
Midrasze, będące świadectwem ludzkiej zadumy nad Słowem Boga, nie mogą jednak przynieść odpowiedzi na wszystkie pytania. Penetrując i oświetlając kolejne warstwy tekstu, docierają do granic Nieskończonego, by tam zamilknąć. Śpiewak przypomina jednak, że człowiek wyposażony jest w dociekliwość, inteligencję i wiedzę po to, by udoskonalać dany mu świat i udoskonalać sens Słowa, a tym samym rozpoznać siebie na nowo. Tora nie jest w niebie – jej prawo obowiązuje na ziemi, ludzie powinni je odczytać i wypełnić. Poszukiwanie ładu w świecie owocowało u starożytnych Greków i ich europejskich spadkobierców kolejnymi systemami i pojęciami, które miały uporządkować rzeczywistość, lecz okazywały się nieadekwatne, niedoskonałe. Pogrążeni w gąszczu różnych koncepcji łatwo ulegamy rozproszeniu i gubimy prawdę. Żydzi tymczasem, stale wracając do Tory, Słowa-arki, ufają, że najgłębszy sens świata kryje się właśnie w niej. To przekonanie pozwoliło im przetrwać i zachować tożsamość. Założenie, że istnieją treści, których nie da się objąć jedną koncepcją, że należy stale zbliżać się do Słowa, oglądać je z różnych perspektyw, by chociaż częściowo odsłonić sens i dzięki temu stać się lepszym człowiekiem, stanowi wielki wkład badaczy Tory w rozwój ludzkiej myśli. Przeciwstawiając się, dominującemu w kulturze europejskiej, zgubnemu przekonaniu o istnieniu opozycji między wiarą a rozumem, etyką a teorią poznania, godzi ludzką wolność z transcendencją.
Otwierająca Księgę Bereszit hebrajska litera bet, której wartość cyfrowa wynosi dwa, bywa odczytywana jako znak takiej postawy – z jednej strony jest ona otwarta, a z drugiej wyraźnie zwarta i obrysowana. Zatem otwarciu na coraz to nowe pytania towarzyszy silne poczucie zakorzenienia w Słowie danym przez Boga. Tora jest punktem wyjścia, a mądry człowiek to nie ten, który zna wszystkie odpowiedzi, a ten, który ich stale poszukuje. Odys wędruje tak samo jak Abraham, ale Odys idzie ku swej rodzinnej, znanej od dzieciństwa Itace. Tymczasem jedynym „punktem zaczepienia” Abrahama jest Boża obietnica – wie, skąd idzie, ale w przeciwieństwie do Greka punkt dojścia pozostawia Bogu.
Midrasze Śpiewaka nie są jednak wyłącznie hołdem dla niezwykle bogatej tradycji interpretowania Tory, nie są też wyłącznie próbą rekonstrukcji świata żydowskich wierzeń. Wybitny socjolog nie zamyka tej tradycji w muzeum. Pokazuje, jak biblijne historie ożywały w bliższej i dalszej historii narodu wybranego. Tak było na przykład z Akedą, czyli ofiarowaniem Izaaka, która dla Żydów, mordowanych w czasach krucjat i w Auschwitz, stała się prefiguracją ich cierpienia. Pozornie bezsensowne rozważania dotyczące tego, czy Izaak ocalał, czy rzeczywiście umarł, czy też być może później zmartwychwstał, umożliwiły pokoleniom prześladowanych Żydów przetrwanie i zrozumienie najgorszego. Gest Abrahama, wyciągającego nóż nad skrępowanym synem, powtórzył się na dziedzińcu pałacu arcybiskupa Moguncji, gdzie 1100 Żydów w 1096 roku daremnie szukało schronienia i popełniło zbiorowe samobójstwo w celu uniknięcia śmierci z rąk fanatycznego oszalałego tłumu lub ochrzczenia siłą. Uczynił go też, w tym samym czasie, pewien Żyd z Wormacji, który wolał sam zabić syna niż narazić go na śmierć w czasie pogromu. Tora była również ucieczką w czasie holocaustu – jej studiowanie zalecał cytowany przez Śpiewaka rabin Klonimus Kelmis Szapira z warszawskiego getta, gdyż kiedy człowiek wylewa łzy z samym Bogiem – wtedy ten płacz go wzmacnia, załamany znajduje odwagę, aby studiować i nauczać. Być może w postawie Izaaka kryje się odpowiedź na pytanie, jak żyć po shoah. Śpiewak przypomina, że w kabalistycznej symbolice Izaak reprezentuje siłę. A siła związana jest w tym wypadku z samoograniczeniem, panowaniem nad samym sobą. Poszedł bez protestu na ofiarę, świadom tego, co ma się stać. Sam siebie ofiarował. Razem z ojcem niósł drewno, znosił kamienie na ołtarz. Bez oporu pozwolił się związać. Bez krzyku czekał na uderzenie noża. (…) Izaak – zabity czy wskrzeszony z martwych – był z pewnością innym człowiekiem. Ale w sile, którą symbolizuje, nie ma waleczności, odwagi. Jest za to gotowość znoszenia i przyjmowania wszelkich nakazów.
W Księdze nad księgami autor stara się zmierzyć z pytaniami dotyczącymi zagłady, przypomina losy swojej najbliższej rodziny i znajomych. Czyni to w dyskretny sposób, unikając przy tym martyrologicznego patosu. Przywołuje na przykład opowieści Leca, który, chcąc uniknąć aresztowania, chodził po okupowanej Warszawie w mundurze oficera SS, budząc śmiertelne przerażenie u ludzi mających mu nieść pomoc, wspomina też swojego ojca chowającego do końca życia cukier i mąkę w biurku. Śpiewak, zgodnie z duchem badaczy Pięcioksięgu, zadaje pytania – kto teraz będzie miał błogosławieństwo?, kto będzie miał dom? Na łamach „Rzeczpospolitej”, w artykule poświęconym 60 rocznicy wyzwolenia Auschwitz, autor Midraszy zadał jeszcze inne, bardziej dramatyczne pytanie – jak można zmierzyć trzęsienie świata, gdy wszystkie instrumenty pomiaru zostały zniszczone? – jedyną odpowiedzią pozostaje pamięć i modlitwa. Rację miał Elie Wiesel pisząc, że człowiek wznosi się ku Bogu dzięki pytaniom, które zadaje.
Pomimo iż Śpiewak unika bezpośrednich odniesień do najbliższej nam rzeczywistości, to niektóre z jego midraszy wydają się być niezwykle trafnymi komentarzami do tego, co nas otacza. Warto zatem w ramach właściwej tym opowieściom swobody przyłożyć „miarę Tory” do naszych czasów i swojego własnego życia. Tym bardziej, że sam autor w jednym z wywiadów, których udzielił jako socjolog, swoje spostrzeżenia dotyczące współczesnego społeczeństwa właśnie ilustruje przykładem z Księgi Rodzaju: Mamy dwa światy i dwa biblijne modele życia: model Ezawa i Jakuba. Jakub całe życie siedział w namiocie, studiował i pogłębiał swoje człowieczeństwo. A Ezaw wciąż był w drodze; zmieniał żony, przyjaciół i w niczym nie znajdował zaspokojenia, ukojenia. Współcześnie jesteśmy naśladowcami Ezawa. Można więc po lekturze Midraszy zadać pytanie, czy nasz świat nie jest spadkobiercą pokolenia wieży Babel, które – jak pisze Śpiewak – używa słów pustych, mówi dla mówienia, by nie być samotnym, ukryć swoje myśli. Czy współczesny konsumpcjonizm nie przypomina postawy Sodomitów, którzy są zawsze karani za zaślepienie i samozadowolenie, którym błogosławieństwo dostatku przesłania (…) ich własne błędy i nie stać ich na skruchę i żal. To tylko część pytań, jakie nasuwają się uważnemu czytelnikowi Tory i komentujących ją midraszy.
Śpiewakowe poszukiwania, zgodnie z duchem Pięcioksięgu, łączą w sobie to, co indywidualne z tym, co uniwersalne, generują bezczasową rzeczywistość, w której może spotkać się wczoraj i dziś, tradycja i współczesność, skończoność z tym, co nieskończone. Mam wrażenie, że w tej midraszowej przestrzeni ocalał ślad Szechiny, czyli Bożej obecności, aniołów, patriarchów, ale także wybitnych badaczy Tory czy artystów, takich jak Marc Chagall, Tomasz Mann czy Anna Kamieńska. Książka Śpiewaka stanowi świadectwo żywej refleksji nad Torą, i to w kraju, gdzie spalono synagogi, zniszczono żydowskie dzielnice i kirkuty. Warto przy tej okazji przypomnieć, że niemal równocześnie z Midraszami ukazały się 54 komentarze do Tory dla nawet najmniej religijnych… Stanisława Krajewskiego i 54 komentarze do Tory Konstantego Geberta. Są to wyraźne znaki tego, że po latach żydowska tradycja odradza się w naszym języku i naszej kulturze, a kraj nad Wisłą nie jest tylko cmentarzem i miejscem kaźni narodu, który, jak mówi Talmud, jako jedyny spośród wielu, zgodził się przed tysiącami lat przyjąć z rąk Boga Torę.
Paweł Śpiewak: Księga nad księgami. Midrasze. Wydawnictwo Znak, Kraków 2004, ss. 288.