Marta Karpińska. Poety emigracyjnego zmagania z biografią (na przykładzie twórczości Anny Frajlich)

Spis treści numeru 3/2005

Poety emigracyjnego zmagania z biografią

(na przykładzie twórczości Anny Frajlich)

 

(…) Nie idzie zatem o chronologię wypadków życiowych, lecz o prawdę życia z nich właśnie wydobytą. Takie pojmowanie autobiografizmu daje szansę lepszego i głębszego zrozumienia literatury, która jawi się w tym porządku jako całościowa dyspozycja człowieka, gotowego włączyć to, co jednostkowe, w porządek kultury. Ten aspekt jest niezwykle ważny dla artystów tworzących w warunkach wychodźstwa – dobrowolnego, a zwłaszcza przymusowego. W systemie komunikacji literatur emigracyjnych kontakt w postawie prawdy i gotowość poświadczania jej esencją własnego doświadczenia ma bowiem znaczenie podstawowe. Stąd też sens kulturowy tzw. literatury emigracyjnej urzeczywistnia się dopiero w możliwie najbardziej wielowymiarowym sposobie jej odbioru. Biografia pisarza emigracyjnego jest bowiem wypadkową zdarzeń incydentalnych, zanurzonych w mały czas historii indywidualnej, jak i zespołu doświadczeń generacyjnych, kształtujących rysy swoistej typowości pokoleniowej.

Wokół wątków autobiograficznych w poezji Anny Frajlich

Tak pojmowany autobiografizm jest tu przyczynkiem do rozważań nad dorobkiem twórczym Anny Frajlich. Poetka od bez mała trzydziestu lat tworzy w Stanach Zjednoczonych. Zmuszona opuścić Polskę wskutek wydarzeń marca’68, mówi o swoim istnieniu – „rozszczepione”. Wyprowadzany ze sfery wewnętrznej dramat daje poetce asumpt do podjęcia próby zbudowania narracji o sobie. Odczytywany na nowo, przekładany z języka przeszłości na mowę teraźniejszości pozwala organizować przeszłość we wspomnieniu, a nie bezwolnie trwać w jej mocy. Jedność biografii nigdy jednak nie jest dana. Osiągnięcie jej stanowi wyzwanie nie tylko indywidualne, psychiczne, lecz także artystyczne. Każde bowiem przeżycie opowiedziane w języku poezji poddaje się natychmiastowej funkcjonalizacji. Przypadki losu z najgłębszego doświadczenia ludzkiego zamienione zostają w temat, domagający się przyjęcia określonych strategii autorskich i wprowadzenia w sferę konwencji literackich.

Anna Frajlich wykorzystuje w swej twórczości dwa (charakterystyczne dla literatury emigracyjnej) paradygmaty literackiego mówienia o własnym życiu. Pierwszy to ewokacja wyraźnie zindywidualizowanego „ja”. Ów nurt wyznaczają wiersze nasycone jawnie autobiograficznymi odniesieniami – począwszy od przywoływania realiów dzieciństwa, skończywszy na operowaniu imiennymi sygnaturami. Drugi kierunek uwidacznia się w dążności do ujmowania losu indywidualnego w kategoriach parabolicznych. Liryczne „ja” świadomie oczyszczane jest wówczas z pierwiastków akcydentalności po to, by zuniwersalizować esencję jego doświadczenia.

Liryczne „ja” w małym czasie historii indywidualnej

Niezależnie od sposobu literackiego organizowania własnych doświadczeń, kryterium ich selekcji czyni poetka prawdę wewnętrzną. Burze dziejów, dramaty zbiorowości stają się elementem życia wewnętrznego. Z wielkiej perspektywy historii trafiają w przestrzeń myśli i uczuć pisarki, gotowej poddać je refleksji i powiązać z życiem osobowym.

W twórczości Anny Frajlich powracają motywy integrujące jej świat poetycki. Do najważniejszych należą:

1. dom rodzinny, dzieciństwo, przedmioty z dzieciństwa;
2. woda (rzeki, morza), porty;
3. rozdarcie, rozszczepienie;
4. ziemia, natura.

Charakterystyczną cechą owych tematów wyobraźni jest ich symboliczna i aksjologiczna pojemność. Są one zatem funkcjonalne w sposób możliwie wielowymiarowy. Odpowiadają ponadto kolejnym etapom oswajania przez poetkę przeszłości. Lektura wierszy autorki Indian Summer skłania do przekonania, że stadiami tego procesu są: retrospekcja, introspekcja, identyfikacja.

Dom rodzinny, dzieciństwo, przedmioty z dzieciństwa – retrospekcja

Okres dzieciństwa i wczesnej młodości jest w porządku myślenia o życiu ludzkim czasem niezwykłej wagi. Stanowi częstokroć centralny punkt odniesień w kontemplacji własnego losu. Mentalne powroty do dzieciństwa mogą stanowić wyraz tęsknoty za utraconą niewinnością, za światem czytelnych, wyraźnie spolaryzowanych wartości. W silnie zaksjologizowanym świecie literackim twórców emigracyjnych owa tendencja ulega nierzadko dodatkowemu uwydatnieniu. Tym większa jest zatem chęć odnowienia poczucia przynależności, chęć dotarcia do źródeł historii swego życia. Ta dążność dochodzi do głosu w jednym z nielicznych urywków prozatorskich Anny Frajlich – Imieniu ojca. Symboliczne konotacje tytułu wyznaczają również i sposób lektury samego tekstu:

 

Mój błogosławionej pamięci, zmarły ubiegłego lata ojciec miał bardzo rzadko spotykane biblijne imię: Psachie. […] Oczywiście takie imię ojca to nie był atut w szkole, gdzie przynajmniej kilka razy do roku przy różnych formalnych okazjach trzeba było wstać i przy całej klasie odpowiedzieć:

– Frajlich, a imię ojca? […]

Nigdy nie pytałam ojca, gdzie właściwie w Biblii jest to dziwne imię.

Imię ojca nie jest jednak tylko opowieścią o poszukiwaniu etymologii osobliwego żydowskiego imienia. Podjęcie „językowych poszukiwań” staje się w istocie próbą odnalezienia siebie. Nęcąca wyobraźnię małej Ani możliwość zmiany nazwiska jest – co znamienne – kojarzona z jakąś tajemniczą przemianą, przedzierzgnięciem się w kogoś innego:

Przychodziło mi czasem przez myśl, jak by to brzmiało, gdyby w klasie wywołano:

– Wesołowska, a imię ojca?

– Paweł.

Dziwność czy nawet dziwaczność imienia ojca, będąca początkowo obciążeniem, nielubianym wyróżnikiem, staje się z czasem wartością, umożliwiającą duchowe uczestnictwo nie tylko w historii własnej rodziny, ale i w całej wielkiej historii narodu wybranego.

Próbą ocalenia zbawczej mocy dzieciństwa jest przetwarzanie ulotnego, niestałego wspomnienia o nim w sensualistyczny konkret. Dzieciństwo to głos ojca czytającego Mickiewiczowski Powrót taty, to chłodny cień piwnic i sieni, zapach jabłek, posłyszana gdzieś melodia, ciepłe kafle starego pieca. Literatura zachowuje dla życia to, co minione. W niej właśnie urzeczywistnia się przeszłość w całej swej konkretności. Nieważkość, nieistotność przedmiotów zapamiętanych z dzieciństwa jest zatem pozorna. Ponętność rzeczy wynika jednak nie tylko z tego, że to co namacalne przezwycięża bezład i nieokreśloność, lecz również i z tego, że wytwarza się pomiędzy nimi a wspominającą symboliczny związek. Mówi o tym Anna Frajlich w wierszu Sień:

W jednej z tych staroświeckich bram
wśród zapomnianych ulic
jest cień
którego hojność znam
który w upale wciąż ten sam
trwa […].

Utracona przestrzeń dzieciństwa trwa zatem w wielkim continuum pamięci. Pamięć jest bowiem spójnią gotową połączyć dwa oddalone od siebie czasowo światy. W fizycznym wymiarze życia pozostaje jednak rozpadlina:

i nie wiem
co mnie powstrzymuje
aby tam pójść
odnaleźć cień
i całym ciałem się zanurzyć
w cienistą sień

Powstrzymuje nieubłagana logika czasu historycznego, niełaskawa dla jednostki zanurzonej w mały czas historii indywidualnej. Ta świadomość przenika lirykę Anny Frajlich. Jej poetyckie powroty do dzieciństwa i wczesnej młodości nie są zatem ani sentymentalną podróżą w przeszłość, ani też wyrazem naiwnej chęci jej idealizowania, a przez to czynienia z niej odrębnej części biografii. Przeciwnie. Przeszłość zespolona jest silnie z teraźniejszością, możliwa tylko w teraźniejszości. Ich splot, sposób przebiegu wzajemnych relacji między nimi określa nas – stwarza dla przyszłości.

Anna Frajlich przyjechała do Polski po raz pierwszy od czasu tragicznego listopada’69 w roku 1993. Poetyckim zapisem tej podróży jest Powrót – cykl pięciu urywków lirycznych. Oto ostatni z nich:

To ta sama furtka ogrodu
przy kompoście rośnie rabarbar
tulipanów rzędy od przodu
w tyle gruszki miodowej barwy

tylko ogród nie raj utracony
jabłka zwykłe
nie z rajskiego drzewa…

Czy mam zrobić zdjęcie?
– zapytałam pana Bondosa
sąsiada sprzed lat
który mi towarzyszył

– Na co ci to, Ania?
Nie trzeba.

Wejście w przestrzeń dzieciństwa pozbawione jest odniesień symbolicznych – zbyt często sztampowych i naiwnych. Nie ma w tym wierszu radości odzyskania. Nie ma też goryczy straty. Jest spokój, wynikający z uświadomienia sobie niemożności powrotu do czasu, nie zaś do miejsca. Posiąść tę mądrość to zrozumieć sens przemijania.

Woda/ porty i rozszczepienie – introspekcja

Czesław Miłosz napisał w swoich Notach o wygnaniu:

Nowe oczy, nowa myśl, nowy dystans: że tego potrzebuje pisarz na wygnaniu jest oczywiste, ale czy pokona swoje dawne ja – zależy od zasobów, o których przedtem sam niewiele wiedział.

Sytuacja emigracji, szczególnie zaś wygnania, a zatem emigracji przymusowej, jest wedle Miłosza momentem formowania się nowego człowieka. Proces ten nie musi (a nawet nie powinien) przebiegać bezkonfliktowo. Cała jego złożoność nie wynika tylko z zanurzenia jednostki w obcej kulturze, lecz również ze sposobu reakcji jednostki. Miłosz operuje w przytoczonej wyżej wypowiedzi opozycyjnymi kategoriami „nowości” i „dawności”. Myślową integrację owych dwóch pierwiastków, będących umownymi znakami krajów osiedlenia i pochodzenia, Janusz Kryszak określa mianem tożsamości dwukierunkowej10. Podkreśla jednocześnie, że stop ten jest wynikiem twórczego procesu zakładającego aktywność, a nie efektem inercyjnego trwania w czasie. Dojście do kresu tej drogi, pogodzenie pierwiastków na pozór różnowartościowych oznacza zintegrowanie własnego „ja”, intelektualne oswojenie tak trudnej egzystencjalnie sytuacji wygnania. Przeciwstawienie się rozpraszającej mocy przymusowego wychodźstwa oraz umiejętność znalezienia ośrodków krystalizacyjnych, wokół których można rozpocząć trud określania siebie na nowo, wymaga oczywiście nieustannego napięcia myślowego i emocjonalnego.

Liryki Anny Frajlich są świadectwem wielkiego wysiłku introspekcyjnego, nieustannego zmagania się z poczuciem antynomiczności życia:

Ogrody moje
za kosmiczną mgłą
czas się już skrapla
w przejrzyste eony
jabłoń
ta sama jabłoń
stoi tam a pień
na dwa istnienia
bólem rozszczepiony.

Indywidualny dramat istnienia wynika z poczucia utraty bezpiecznej niszy intymnego świata. Choć ów dystans jest już nie do przezwyciężenia (podkreśla to wpisana w wiersz perspektywa kosmiczna), to jednak życie porzucone nie jest pustym miejscem ani niepochwytnym złudzeniem – trwa w świadomości. Dramat rozgrywa się zatem w świecie wewnętrznym, wśród duchowych żywiołów. Jego konkretność zastępuje jednak Anna Frajlich poetyckim uogólnieniem – znaną w tradycji literackiej figurą pnia. Łączy konotowane przez drzewo znaczenia symboliczne z materialnym wyobrażeniem o jego łamliwości. To, co miało gromadzić życiodajne soki, odradzać się w wielkim ładzie natury, okazuje się kruche i niestałe. Porządek egzystencji zostaje zaburzony, pozbawiony osi. (…)

Całość w tradycyjnym wydaniu „Akcentu”.