Anna Dargiewicz. Obcy w Imperium. Miejsca wspólne w relacjach z podróży po dawnej i współczesnej Rosji

Spis treści numeru 2/2005

Obcy w Imperium

Miejsca wspólne w relacjach z podróży po dawnej i współczesnej Rosji

 

Wiedzę o Rosji tworzą nie tylko opracowania naukowe, lecz także, równie liczne, relacje podróżników, których do Imperium przyciągała chęć poznania i zgłębienia prawdy, bezpośredniego doświadczenia rosyjskiej rzeczywistości. Niewspółmierność europejskiej i azjatyckiej kultury, brak wspólnego kodu kulturowego, skutkowały niejednokrotnie pochopnością i powierzchownością sądów, niedokładnością opisów, stereotypowymi ujęciami i uogólnieniami. Wartością diariuszy, pamiętników i reportaży nie jest jednak naukowa analiza, ale autentyzm doświadczenia, osobiste wrażenie podróżnika, częste uczestniczenie w codziennym życiu. Poszczególne zagadnienia, wokół których skupione były relacje z podróży, składają się na pewną topikę wpisującą wszystkie prace w jeden nurt myślenia o Imperium – potężnym, nieodgadnionym państwie, przerażającym i fascynującym zarazem. Takie też było zazwyczaj pierwsze spotkanie z nim. Ambiwalencja odczuć, jaka towarzyszyła podróżnikowi, obecna była również w jego relacjach z mieszkańcami Imperium. Czy to w relacjach z XIX wieku (Custine, de Staël), czy z wieku XX (Krall, Wańkowicz, Pruszyński, Kapuściński, Wilk) traktowany był on z jednej strony z serdecznością, otwartością, z drugiej zaś jako intruz, wróg. Obcy.

Stereotypowy obraz Rosji dzikiej, barbarzyńskiej, szczelnie zamkniętej mimo ekspansywnej polityki władców Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, usprawiedliwiony jest poniekąd jej chłodnym, pełnym dystansu, jeśli nie wrogim stosunkiem do zachodniej cywilizacji. Podróże do XV i XVI­wiecznego Imperium, choć atrakcyjne i kuszące, były nie lada wyczynem. Straż graniczna bezwzględnie przestrzegała rozkazu, zakazującego wpuszczania kogokolwiek bez odpowiedniego dokumentu uprawniającego do wjazdu. Niepodobieństwem był przyjazd do Moskwy z własnej inicjatywy czy nawet w celach handlowych. Wszyscy obcokrajowcy bez wyjątku, jeśli już znaleźli się na terytorium Moscovii, podlegali ograniczeniom w kwestii miejsca i czasu pobytu. Co ciekawe, również mieszkańców eurazjatyckiego mocarstwa odstraszano od kontaktów z obcymi. Jak podaje Milukin w książce Prijezd inostrancew w Moskowskoje gosudarstwo z 1909 roku:

Rząd bał się, aby Rosjanie nie zarazili się bezbożnymi obyczajami cudzoziemców i starał się wydzielić ich w odrębną grupę, odróżniającą się pod każdym względem od rdzennej ludności. (…) Cudzoziemców zmuszano do życia w wydzielonych częściach miasta lub poza nim. Byli zobowiązani do noszenia swej cudzoziemskiej odzieży, aby w ten sposób, na pierwszy rzut oka, odróżniali się od Rosjan, którzy pod karą nie powinni przybierać wyglądu zewnętrznego przypominającego obcych, choćby pod względem uczesania1.

Odizolowanie kraju od obcych wpływów zdawało się prowadzić do niekończącego się zastoju. Zderzając się, jak pisze Pipes, zwłaszcza na polu walki z bardziej giętkimi, racjonalnie zorganizowanymi instytucjami Zachodu, Rosja jako pierwsza odczuła ułomności swojego skostniałego ustroju2. Jednak dopiero w drugiej połowie XVII wieku carat zaczął przekształcać panujący system, przenosząc zachodnie wzory na patrymonialny grunt. Dążeniem Piotra I (1682-1725), cara – wielkiego reformatora, było uczynienie z Rosji państwa europejskiego. Metamorfoza dokonana na carski rozkaz, choć gwałtowna, okazała się w gruncie rzeczy bardzo pobieżna, rozpoczęła się i skończyła na efektach zewnętrznych.

Ze śmieszącym nas, ale tragicznym nieraz dla ludzi swej epoki uporem zmuszał Piotr swych poddanych do golenia bród, porzucenia tradycyjnych strojów i przyodziania się w kuse fraczki i pludry, do urządzania asamblei – wieczorów towarzyskich, do palenia fajek, widowisk teatralnych3.

Podporę reform Piotra I stanowili liczni cudzoziemcy, głównie Niemcy, Holendrzy, Anglicy, zarówno przebywający dawniej w Rosji, jak i specjalnie sprowadzeni przez cara, jako specjaliści w różnych dziedzinach. Państwowość i społeczeństwo rosyjskie zostały przymusem wtłoczone w całkowicie obce jego tradycjom schematy poprzez niewolniczo kopiowane przykłady niemieckie, szwedzkie, holenderskie, angielskie czy francuskie. Otwarte dla Zachodu Imperium nawet swoje miasta, ze stolicą na czele, nazywało po niemiecku (Petersburg, Szlisselburg, Peterhof, Kronsztad itd.).

Nieustanne niemal sukcesy wojenne nowego członka,,koncertu europejskiego”, wiara w posłannictwo narodu rosyjskiego, potęga i wielkość państwa – wszystko to, jak pisze Zientara, stępiało krytycyzm wobec swego kraju nawet najbardziej oświeconych umysłów. Jak pisze: Czyż można im się dziwić, kiedy czytali pochwały Piotra i Katarzyny głoszone przez czczonych w całej Europie koryfeuszów francuskiego Oświecenia: Woltera i Diderota?4

Połowiczna, bo tylko formalna, a nie myślowa metamorfoza sprawiła, że Rosja, po niemal dwustu latach szczelnej izolacji, stała się państwem otwartym, więcej nawet, zabiegała o uznanie w oczach Zachodu. Owa chęć podobania się była w rzeczywistości „uganianiem się za pozorami z pominięciem treści”5 i tychże pozorów przedstawianiem. Piotr niewykształconą Rosję przytępił jeszcze na duchu, a upstrzył ją tylko dla złudzenia krótkowidzących6 – oto jak Henryk Kamieński ocenia przemiany w XVII-wiecznym mocarstwie.

W ten sposób powstały dwie Rosje: Rosja widocznych pozorów, czyli Imperium, którego kształt został odciśnięty w formach zewnętrznych oraz Święta Ruś, czyli Matuszka, o prawach niepojętych, formach niejasnych, tendencjach nieokreślonych7. Imperium to Moskwa i Petersburg, o Matuszce wiedzą jedynie mieszkańcy wsi i dalekiej Syberii. Jak zauważa Mariusz Wilk, autor poświęconego Rosji prawdziwej, bo doświadczanej latami, od środka, Wilczego notesu, w relacjach podróżników dominował ten pierwszy obraz, oficjalny, przedstawiany na konferencjach, spotkaniach dyplomatów, w doniesieniach prasy i – współcześnie – telewizji. O Rosji prawdziwej, tej z wiejskich hulanek i syberyjskich bezdroży, o Rosji ukrytej w archangielskich błotach i uralskich zonach, u mnichów prawosławnych w refektarzu, na weselach, stypach i tajnych obrzędach pokutnych8 wiedziało niewielu. Świadomość jej istnienia posiedli jedynie obserwatorzy o najbardziej przenikliwych i nie dających się zwieść iluzjom umysłach. Umysłach, które za fasadą imperialnej, na pozór zachodniej budowli dostrzegły odwiecznego ducha patrymonialnych, absolutnych rządów.

Dychotomiczny obraz Rosji nie zmienił się przez wieki, o czym świadczą podobne w wymowie spostrzeżenia XIX-wiecznych, jak i współczesnych podróżników, tak samych Rosjan, jak i cudzoziemców. (…)


1Cyt. za: Richard Pipes: Rosja carów. Warszawa 1990, s.111.
2Ibidem, s. 112.
3Benedykt Zientara: Dawna Rosja. Despotyzm i demokracja. Warszawa 1995, s. 116.
4Ibidem, s. 128.
5Henryk Kamieński: Rosja i Europa. Polska. Warszawa 1999, s. 205.
6Ibidem, s. 168.
7Mariusz Wilk: Wilczy notes. Gdańsk 1998, s. 12-13.
8Ibidem, s. 13.