Małgorzata Szlachetka. Gdańsk w kolorze sepii

Spis treści numeru 2/2005

Gdańsk w kolorze sepii

 

Nazwisko Pawła Huelle kojarzone jest przede wszystkim z fenomenalnym Weiserem Dawidkiem – opowieścią o tajemnicy obcości. Dojrzały debiut krytycy okrzyknęli książką dziesięciolecia, objawieniem polskiej literatury. Kolejnym utworom nie udało się odnieść równie spektakularnego sukcesu. Także Castor w zasadzie przeszedł bez echa. Tymczasem jest to książka, która zasługuje na uwagę.

Znakiem rozpoznawczym prozy Huellego jest tworzenie quasi-rodzinnych historii, dziejących się w przestrzeni Gdańska i jego okolic. Jest tak również w Castorpie, ale powieść to przede wszystkim hołd złożony Tomaszowi Mannowi. Autor podjął się trudnego zadania, ponieważ każda polemika z arcydziełem światowej literatury jest ryzykowna. Niewielu jest w stanie wstać z klęczek i zdobyć się na krytyczny dystans. Oczywiście Paweł Huelle nie jest pierwszym polskim pisarzem, którego tak dalece zafascynowała Czarodziejska góra. Trafnie mówi o tym zjawisku Adam Ważyk: Należałem do tych wrażliwych czytelników, którzy pod wpływem „Czarodziejskiej góry” wpadali w stan podgorączkowy.1 Czesław Miłosz w Zdobyciu władzy i Rodzinnej Europie odwołał się do sporu Settembriniego i Naphty. Nawiązania do tej powieści odnajdziemy m.in. w Brzezinie Jarosława Iwaszkiewicza i Kołysance jodłowej – cyklu wierszy Jerzego Lieberta. Z twórczości Manna czerpali Maria Dąbrowska, Jerzy Andrzejewski, a nawet Bruno Schulz. Tak więc pomysł literackiej parafrazy Czarodziejskiej góry nie jest nowatorski. Na szczęście pisarzowi udaje się zachować umiar, dzięki czemu Castorp nie przypomina gorszej kopii arcydzieła. Huelle to dobry prozaik, jego warsztatowi nie można nic zarzucić. Autor umiejętnie bawi się literackimi konwencjami, a jednocześnie nie zatraca własnego, indywidualnego stylu.

Nawiązania do sztandarowej powieści niemieckiego klasyka są bardzo czytelne. Utwór jest wariacją na temat przeszłości kuracjusza z Davos. Huelle cofa Hansa Castorpa do lat studenckich, spędzonych na gdańskiej politechnice. Ten sam mechanizm, polegający na przesunięciu czasu akcji o kilkanaście lat, wykorzystali Stanisław Lem w Szpitalu przemienienia oraz Bogdan Rutha na kartach Opowieści z Davos.

Miłośnikom Czarodziejskiej góry dużo radości sprawi szukanie mannowskich odwołań, np. w czasie swojego pobytu w Sopocie Wanda Pilecka mieszka w pokoju numer… siedem. Także podobieństwa między polskim Castorpem a jego literackim pierwowzorem są znaczące. Począwszy od upodobania do okrętów, leżakowania i cygar marki Maria Mancini, a skończywszy na zbieżnościach charakterologicznych. Niewątpliwie łączy ich sposób percepcji świata. Obaj nie tylko zauważają najdrobniejsze zmiany w swoim otoczeniu, ale także każdorazowo poddają je drobiazgowej analizie. Huelle pisze, że jego bohatera cechowało „zimne, niemal analityczne spojrzenie”. Młodzieniec kieruje się racjonalnymi przesłankami, ale jednocześnie nie ma sprecyzowanych poglądów. Można powiedzieć, że pobyt w Gdańsku jest dla niego „pierwszym przebudzeniem”. Impulsem, który być może pozwoli mu się wyzwolić z mieszczańskiego pancerza. To intermedium przed tym, co wydarzy się na Czarodziejskiej Górze. Punktem kulminacyjnym wewnętrznej przemiany Castorpa jest moment spotkania z piękną nieznajomą. Ale proces ten rozpoczyna się dużo wcześniej, od chwili znalezienia się w Gdańsku. Przestrzeń tego miasta ma w tym przypadku również inną konotację. Dla wielu bohaterów jest obszarem zamkniętym i miejscem wygnania. Doktor Peter Ankewitz chroni się tutaj przed zesłaniem na Syberię, które spotkałoby go, gdyby pozostał w Rosji. Wuj Tiennapel ostrzega Hansa przed groźnym chaosem prowincji cesarstwa niemieckiego: Zważ, proszę, jak łatwo zboczyć z raz obranej drogi. Nic nieznaczące słowo, chwila słabości, moment zapomnienia mogą obrócić wniwecz starania wielu lat. Na Wschodzie takie rzeczy zdarzają się po prostu częściej, choć racjonalnie nie da się tego uzasadnić (s. 10).

Dla czytelnika niewątpliwą gratką będzie poznawanie uroków dawnego Gdańska i Sopotu wraz z Castorpem. Huelle pisze o rodzinnym mieście z prawdziwą czułością. Umiejętnie wygrywa na strunie nostalgii. W tym przypadku jest godnym następcą Güntera Grassa. Towarzyszymy przyszłemu inżynierowi w jego rowerowych wycieczkach, m.in. do parku na Kuźniczkach i Śródmieścia. Miasto nad Motławą wygląda jak na przedwojennych pocztówkach w kolorze sepii. Konnym tramwajem dojeżdżamy w okolice Królewskiego Wzgórza, aby spojrzeć na panoramę Zatoki Gdańskiej. W Sopocie delektujemy się miejscowym przysmakiem – jagnięcymi kotletami w ziołach.

Fabuła powieści toczy się w spokojnym, a nawet leniwym rytmie. Pisarz koncentruje się na wątku miłości młodego studenta do nieznajomej spotkanej na ulicy. Uczucie to stanie się motorem jego wszystkich działań, ale nie doczeka się spełnienia. Motyw ten wielokrotnie wykorzystywano w literaturze. Nie zapominajmy, że również Claudia Chauchat była cudzoziemką, o której zakochany Castorp Manna początkowo nic nie wiedział.

W powieści Huellego nie ma rozważań filozoficznych, które w Czarodziejskiej górze miały kolosalne znaczenie. Dzieło Manna było obrazem starcia ideologii tamtego czasu. Czasami czytelnik odnosił wrażenie, że Hans Castorp został wykreowany wyłącznie po to, aby stać się widzem filozoficznych dyskusji Settembriniego i Naphty. Autor Mercedesa-Benza, w scenie rozgrywającej się w sopockim Zakładzie Kąpieli Gorących, umiejętnie parodiuje intelektualny spór humanisty i jezuity z Czarodziejskiej góry. Castorp jest świadkiem kłótni Chudzielca i Morsa. Pierwszy jest kosmopolitą i miłośnikiem Schuberta, a drugi nacjonalistą zakochanym w Wagnerze. Nadzy przeciwnicy siedzą w wannach wypełnionych roztworem borowiny. Wynikający z tego komizm sytuacyjny całkowicie deprecjonuje przedmiot dyskusji.

Szczególnie interesującym fragmentem powieści jest jej końcowa część, w której Huelle puścił wodze fantazji i najdalej odszedł od Czarodziejskiej góry. Wątek miłosny wzbogacił o elementy sensacyjno-kryminalne, jakby czerpane wprost z bulwarowej prasy. Nie brakuje nawet prywatnego detektywa. Akcja przyśpiesza tempo. Pojawia się kilka trupów. Tylko wyczuciu pisarskiemu autora zawdzięczamy, że całość nie zamienia się w kiczowate romansidło. Ekspresjonistyczne powiązanie miłości i śmierci, fundamentalne dla powieści Manna, u Huellego zyskuje wymiar absurdu.

Klasyczna, trzecioosobowa narracja powieści zostaje przepuszczona przez filtr postmodernizmu. Narrator dystansuje się od konwencji literackich. Z przymrużeniem oka patrzy na swojego bohatera. Z ironią podchodzi również do roli, jaką powinien pełnić w świecie przedstawionym, co potwierdzają cytaty: Innymi słowy jest naszym dobrym prawem skierować uwagę czytelnika na… (s. 25) oraz Aby zaspokoić naturalną w tym miejscu ciekawość czytelnika, wyznajemy jednak, co ominęło naszego bohatera w dalszej części wieczoru (s. 70).

W utworze nie brakuje elementów humorystycznych. W pamięć zapadają dowcipne epizody, takie jak utarczki słowne Castorpa z kontrolerem w tramwaju czy rozmowy z panią Wybe i jej służącą. Paweł Huelle traktuje swoich bohaterów z hrabalowską wyrozumiałością. Komizm dodaje jeszcze smaku wybornej całości.


1Cytat za: Adam Ważyk: Kwestia gustu. Warszawa 1977, s. 101-107.
_____________________________________________________________

Paweł Huelle: Castorp. Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2004, ss. 203.