Akcent na kulturalną spuściznę Lubelszczyzny

30-lecie Akcentu

Akcent na kulturalną spuściznę Lubelszczyzny

Rozmowa z Bogusławem Wróblewskim

Kwartalnik literacki „Akcent” dziś uroczyście będzie świętował swoje trzydziestolecie.

Rozmawiamy z Bogusławem Wróblewskim, założycielem i redaktorem naczelnym pisma.

Pamiętasz, gdzie redagowane były pierwsze numery „Akcentu”?

Najpierw spotykaliśmy się u mnie w domu przy ul. Orlej, bo redakcja nie miała jeszcze siedziby. Ale mieliśmy dużo optymizmu i wolę działania. Później, po Sierpniu 1980, gdy pierwszy tom almanachu „Akcent” już się ukazał, dostaliśmy od Wydawnictwa Lubelskiego mały pokoik, jakieś cztery metry kwadratowe, na pierwszym piętrze przy Okopowej. W tym samym czasie po drugiej stronie korytarza, otrzymał pomieszczenia (notabene – chyba po dawnej Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej) Międzyzakładowy Komitet Założycielski „Solidarności” regionu lubelskiego. Sąsiedzkie relacje były bardzo sympatyczne. Szczególnie miło wspominam Jana Bartczaka, późniejszego przewodniczącego Zarządu Regionu. Oni nie mieli na początku absolutnie nic, żadnego wyposażenia oprócz stołów i regałów, my też, ale ja przyniosłem z domu swoją maszynę do pisania, którą na początku sąsiadom pożyczaliśmy. Na niej były pisane niektóre z pierwszych komunikatów Emkazetu. Można zatem powiedzieć, że w Lublinie to co nowe w życiu społecznym i w życiu literackim rodziło się jednocześnie.

Jubileuszowe wydarzenia to z jednej strony panel dyskusyjny o czasopismach literackich, z drugiej – rozmowy z poetami Europy Środkowej. Rozumiem, że w ten sposób „Akcent” podkreśla, że w dobie internetu słowo pisane i drukowane bynajmniej nie traci na wartości, a krąg współpracowników „Akcentu” ma nie bez powodu określone korzenie geograficzne?

Temat dyskusji, którą zorganizowaliśmy przed pięcioma laty, z okazji ćwierćwiecza, brzmiał „Czy współczesnemu światu potrzebna jest jeszcze tzw. kultura wysoka”. To pytanie tylko z pozoru retoryczne. Odpowiedzi, jakich wówczas udzielili arcybiskup Józef Życiński, dyrektor Biblioteki Narodowej Michał Jagiełło, wojewoda Andrzej Kurowski, redaktorzy zaprzyjaźnionych czasopism oraz lubelscy pisarze i profesorowie – pozostają w pełni aktualne. Tamte refleksje spróbujemy dziś rozszerzyć i doprecyzować. Ktoś, kto nie chce się tylko ślizgać po powierzchni zjawisk współczesnego świata, musi ciągle sporo czytać, Internet może pomóc, ale nie zastąpi tego rodzaju intelektualnej aktywności, jaką wyzwala lektura.

A co „korzeni geograficznych”: żyjemy w tej części Europy, którą – w zależności od optyki – określimy jako jej centrum, serce, jeśli to Europa o dwóch płucach, wschodnim i zachodnim, albo jako jej peryferia, jeśli myślimy tylko o obecnym kształcie Unii Europejskiej. Ale pamiętajmy, że to właśnie tu, na peryferiach, Europa zbierała doświadczenia – pozytywne i negatywne – które mogą jej pomóc sprostać dzisiejszym i przyszłym wyzwaniom: konfrontacji z islamem, aspiracjom narodów pozostających dziś poza Unią, w szczególności Ukraińców (nieuwzględnienie takich aspiracji było przyczyną klęski znakomitego projektu politycznego, jakim była Unia Lubelska). Proszę posłuchać poetów z Węgier, Ukrainy i Polski czytających wspólnie swe wiersze publikowane niegdyś w „Akcencie” – to może być ważne doświadczenie dla naszej europejskiej świadomości.

W wypowiedziach dla Gazety na 20 i 25 – lecie pisma podkreślałeś dawne pionierskie działania „Akcentu” polegające na podejmowaniu tematów mniej znanych, nieoczywistych, przemilczanych, jak zjawisko pogranicza kulturowego, Powstanie Warszawskie, czy najnowsza literatura ukraińska. Jaki kwestie i problemy dzisiaj wyróżniają „Akcent” i stanowią o jego tożsamości, są analogiczne to tamtych?

Ciągle interesują nas relacje między świadomością europejską, o której wspominałem, a świadomością narodową, odczytywane oczywiście poprzez literaturę, refleksję filozoficzną, dzieła plastyczne. W kolejnych tekstach przyglądamy się intelektualnej spuściźnie jednego z naszych przyjaciół i mistrzów – Ryszarda Kapuścińskiego. Z innych, konkretnych spraw podejmowanych ostatnio: sytuacja współczesnej dramaturgii polskiej (tekst na ten temat, pióra Magdy Jankowskiej, „wyeksportowaliśmy” ostatnio na Węgry), stan polskiej „chopinologii” wobec znacznej liczby publikacji, jaką przyniósł mijający rok, nieodkryte aspekty kulturowej tradycji Lublina – Czechowicza, Łobodowskiego, zapomnianych muzyków i kompozytorów, niewystarczająco rozpoznanych artystów plastyków. Wydaje mi się, że właściwie każdy tom „Akcentu” przynosi jakieś odkrycie, mniejsze czy większe.

Mówiliśmy także kilka razy o ciężkich chwilach. Teraz chyba „Akcent” ma pewność bytu, skoro znalazł się w gronie czasopism ministerialnych dotowanych przez Instytut Książki. Czy czujesz ten komfort?

Trudno mówić o komforcie. Ciągle spora część środków niezbędnych na wydawanie „Akcentu” musi pochodzić z darowizn i budżetowych dotacji samorządowych. Ale na pewno nie jest tak, jak się zdarzało, że redaktorzy i autorzy „Akcentu” nie otrzymywali nawet minimalnego wynagrodzenia i trzeba było wydawać podwójne numery, żeby ograniczyć koszty druku. Warto było przetrwać te trudne chwile, bo dziś, po 30 latach można mówić nie o przetrwaniu, ale o ciągłym rozwoju czasopisma. Poza tym fakt, że jesteśmy w gronie kilku pism rekomendowanych przez Ministerstwo Kultury – a z periodyków pozawarszawskich dotyczy to jeszcze tylko wrocławskiej „Odry” – jest z pewnością sporym wyróżnieniem i wyrazem uznania dla potencjału kulturowego Lublina i Lubelszczyzny.

Gdybyś miał złożyć komuś wyrazy wdzięczności za te 30 lat pracy nad i z „Akcentem”… Komu i za co?

Najpierw żonie i synom, za cierpliwość. Potem wieloletnim najbliższym współpracownikom: Bohdanowi Zadurze, Waldkowi Michalskiemu, Monice Adamczyk-Garbowskiej i wreszcie – zaskoczę cię trochę – gronu trzydziestolatków, którzy od kilku lat dotleniają „Akcent” swoją aktywnością i zdolnościami: Jarkowi Wachowi, Emilii Ryczkowskiej, Anecie Wysockiej, Ani Ruman, Łukaszom Janickiemu i Marcińczakowi… Dla każdego człowieka, i dla takiej instytucji jak „Akcent”, fakt, że utalentowane młode pokolenie w kontynuacji naszej pracy widzi szansę na samorealizację, jest źródłem poczucia stabilizacji, pozwala odważniej patrzeć w przyszłość i cieszyć się dorobkiem przeszłości.

Rozmawiał Grzegorz Józefczuk

Gazeta Wyborcza Lublin, 19 listopada 2010 r.