Ewa Dunaj. Pewne schronienie dla godności

Spis treści numeru 3/2016

Pewne schronienie dla godności

Recenzję książki Pawła Mackiewicza Sequel. O poezji Marcina Sendeckiego zacznę od – przyznaję, mało oryginalnego – westchnienia nad upływem czasu. Na moich oczach poeci „młodzi” i „barbarzyńscy” złagodnieli, sklasycznieli, doczekali się twardookładkowych wydań dzieł zebranych – takich jak Błam Marcina Sendeckiego z 2012 roku – i teraz stają się bohaterami uczonych rozpraw, sesji naukowych, monografii. Odnoszę wrażenie, że technologiczny postęp powoduje przyspieszenie również w świecie idei, poetyk, estetyk i szkół filozoficznych.

Bohaterem napisanej przez Mackiewicza monografii jest jeden z najwybitniejszych poetów pokolenia „bruLionu” – autor pozostający niejako na uboczu, nie tak mocno obecny w świadomości czytelniczej jak Marcin Świetlicki, Marcin Baran czy Jacek Podsiadło, niewątpliwie jednak o wyrazistym stylu i ogromnej samoświadomości. Sendecki (przypomnijmy – rocznik 1967), kojarzony powszechnie z transformacją ustrojową (wiersz Tym razem obejdzie się bez ofiar trafił nawet do podręczników szkolnych), zdaje się zadowalać etykietką poety trudnego czy też hermetycznego, uznając oszczędność środków wyrazu za najwłaściwszy ekwiwalent pustki ideowej i dewaluacji słowa. Taka postawa sprawiła, że w tekście zapowiadającym tom poety Pół posłużono się zdaniem: Kolejna niezrozumiała książka najbardziej niezrozumiałego ze współczesnych autorów1. Owa „niezrozumiałość” i „hermetyczność” podkreślana jest zresztą często: Jego wiersze są naznaczone daleko posuniętą lakonicznością. Dużo w nich ironii wobec świata i chłodnej powściągliwości w stosunku do własnych poetyckich poczynań, nieomal nieobecne są wszelkie gesty adresowane do czytelnika, mające udostępnić mu wnętrze wiersza, uczynić je bardziej zachęcającym i przytulnym. Utwory rozsadza od środka sardoniczna niechęć do wszelkiego utożsamienia oraz poczucie wyobcowania (biogram Sendeckiego na stronie Instytutu Książki2); Będąc jednym z najzagorzalszych zwolenników wolności poezji od bezpośrednich obowiązków i uwikłań polityczno-społecznych, jest jednocześnie jednym z najczulszych, najuważniejszych i najsroższych obserwatorów degeneracji, jakie grożą mentalno-językowej tkance kulturowej (opinia Marcina Barana3).

Paweł Mackiewicz, literaturoznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego i krytyk literacki, wielokrotnie już (w recenzjach poszczególnych tomów poetyckich i w szkicach krytycznoliterackich) analizował twórczość Sendeckiego, łącząc dociekliwość interpretacyjną z innowacyjnością terminologiczną. Przykładem tej ostatniej może być tekst umieszczony na czwartej stronie okładki Sequela: poezję Marcina Sendeckiego ukazano w nim żartobliwie jako mapę lub raczej fantasmagoryczny plan miasta, sygnując poszczególne ulice, zaułki, budowle i mosty nazwiskami artystów patronujących owej twórczości, znakami kolejnych „zapożyczeń” czy „dopływów zewnętrznych”, „nawiązań i odwołań”, „przeinaczeń”. Tak pisać o poecie może tylko ktoś bliski mu wrażliwością, poczuciem humoru, sposobem widzenia świata. Widoczne to było już we wcześniejszych publikacjach, w których Mackiewicz prowokacyjnie określał Sendeckiego mianem „mordercy słów”, trafnie rozpoznając i nazywając jego strategię poetycką, opierającą się na niedomiarze słów przy nadmiarze zasad porządkujących je4.

Za najbardziej adekwatny termin do opisu poetyki Sendeckiego uznał Mackiewicz słowo umieszczone w tytule książki – „sequel”. We wprowadzeniu autor wyjaśnia, że na użytek swojej rozprawy znaczenie tego pojęcia traktuje szerzej niż twórcy przytoczonej wcześniej słownikowej definicji. Przede wszystkim sequelem jest przecież sam wiersz jako narzędzie organizujące wypowiedź językową; sequel to ponadto powracanie do idei, tematów, autorów i wierszy stanowiących inspiracje w początkach twórczości; sequelem można też nazwać nawiązywanie do tradycji i technik awangardowych oraz neoawangardowych („foremek”); wreszcie – sequelem zostają określone wszelkie „przeinaczania”, będące podstawą strategii poetyckiej wobec literatury klasycznej, stanowiącej trzon kultury współczesnej. Każdemu z owych czterech sposobów rozumienia kategorii „sequela” autor przyporządkował osobny rozdział książki. Czytelnicy otrzymali tym samym klarowną i fascynującą, niezwykle oryginalną, a miejscami wręcz brawurową propozycję interpretacyjną, zwieńczoną bonusem w postaci Zakończenia, traktującego o metaforze.

Na szczęście nie ma tutaj banalnych tez, gotowych rozwiązań, uproszczeń. Nieufność i pokora krytyka zbiega się z dystansem i powściągliwością poety, który stwierdza: Bo gdy sam czytam, nie chciałbym wiedzieć, o co chodzi w wierszu, kto zabił albo kto nie żyje. Jeśli ta powierzchnia jest na tyle atrakcyjna, że po pierwsze może mi wystarczyć na jakiś czas, a po drugie mogę dalej sobie szukać różnych kluczy. Mogę sam budować na podstawie tego własne historie5. Mackiewicz pokazuje, że dla niego w poezji Sendeckiego ważne jest nie tylko słowo – a nawet lepiej powiedzieć: nie tyle słowo (znak przestankowy, figura retoryczna, warstwa brzmieniowa), wobec którego autor jest tak podejrzliwy, ile przestrzeń pomiędzy słowami.

Każdy z rozdziałów monografii można czytać osobno, gdyż są one całkowicie autonomicznymi kompozycyjnie i merytorycznie esejami. Mnie osobiście najbardziej przypadła do gustu część druga, Władza nazywania realności (wobec Nowej Fali), oraz czwarta – Połowy ciemne i jasne (wokół Iwaszkiewicza), pewnie dlatego że wspólnie tworzą mocny i ważny głos w dyskusji o relacjach pomiędzy awangardą a tradycją (czy raczej między awangardami a tradycjami). Analizy, których punktem wyjścia są zestawienia konkretnych tekstów (wierszy Sendeckiego i ich „pierwowzorów”) i w których wywód logiczny prowadzony jest przy użyciu narzędzi najwyższej próby i z precyzją nasuwającą mi skojarzenia z salą chirurgiczną czy laboratorium, łączą się z wnioskami oraz wskazówkami interpretacyjnymi pozwalającymi poczynić daleko idące uogólnienia. Imponujące jest to przechodzenie od szczegółu do całości, ukazujące, jak poezja Sendeckiego ewoluowała, a co w niej pozostaje niezmienne.

I tutaj nieuchronnie musi paść pytanie o adresatów tej książki. Nie są nimi z pewnością po prostu czytelnicy poezji Marcina Sendeckiego – nie każdy z nich. Warunkiem wstępnym byłoby coś więcej niż zainteresowanie twórczością Sendeckiego i poezją w ogóle, i nawet coś więcej niż tylko znajomość podstawowych pojęć i terminów z zakresu literaturoznawstwa. Tym czymś jest postawa wobec świata i wobec słowa. Mackiewicz nie wierzy w „posłanie krytyka” i jak Sendecki nieustannie podważa wiarę w słowo. I właśnie taka nieufna, pełna dystansu, wątpliwości oraz mnożących się pytań postawa ułatwia „czytanie” Sendeckiego (i poświęconej mu monografii), inspirując do własnych poszukiwań czy przemyśleń. Mimo trudnego języka i hermetyczności wywodu z całą pewnością książka Mackiewicza nie jest najbardziej niezrozumiałą monografią „najbardziej niezrozumiałego ze współczesnych autorów”. Ta inteligentna i dowcipna rozprawa wpisuje się mocnym głosem w trwający już od lat dyskurs o polskiej awangardzie – jaka jest, w jakim kierunku (jeśli w ogóle) zmierza, czy i jak nawiązuje dialog z tradycją i z jaką tradycją.

Walorem publikacji Mackiewicza jest też język – piękny, bogaty, precyzyjny, w najwyższym stopniu profesjonalny, niełatwy, bo (jak pisałam wcześniej) obciążony terminami i pojęciami naukowymi, jednak na tyle tylko, na ile jest to konieczne, by wyjść poza banalne konstatacje o postmodernizmie, dekonstrukcji i popkulturze, poza proste wyliczanki rozpoznanych konotacji i nawiązań. „Gęstość” narracji równoważy autor brawurowymi paradoksami, dowcipem, wreszcie – autoironią, zwłaszcza tam, gdzie odsłania własną niepewność i pozostawia niedopowiedzenia.

Zwięzłość, logika i precyzja rozumowania Mackiewicza zbiegają się z lapidarnością stylu poety, który podejmuje próbę nawiązania dialogu z czytelnikami poprzez formę, strukturę, konstrukcję, szczególną organizację słowa. Nawroty, powtórzenia, powtarzalności, wielokrotności są konsekwencją wymogów stawianych wierszowi, rezultatem dążenia do precyzji wypowiedzi przy jednoczesnej świadomości niewyrażalności świata przedstawionego. „Postpoezja” Sendeckiego, odsłaniając „ciemną materię” sztuki wyobraźni, też tworzy nowe światy, nowe, kreatywne obrazy, powiązania (wychodzi poza własne „dekoracje”).

Anna Kałuża w szkicu poświęconym Mapie pogody Jarosława Iwaszkiewicza napisała, że wiersz jest „pewnym schronieniem dla pogodności”6. Sendecki, który z Iwaszkiewicza czerpie i Iwaszkiewicza „przeinacza”, wcale pogodności nie szuka. Jest lakoniczny, chłodny, odpychający, oschły, powściągliwy, ironiczny, czasem niezrozumiały i prowokujący. Nieustannie odczuwa dyskomfort pewnego uwikłania, do którego najtrafniej może odnoszą się słowa: producent kultury, który jest jednocześnie tej kultury komentatorem, konsumentem, klientem i ofiarą7. Parafrazując słowa Anny Kałuży, powiedziałabym więc, że dla Marcina Sendeckiego wiersz jest „pewnym schronieniem dla godności”. Próbą zachowania autonomii, ocalenia i uporządkowania własnego świata, złożonego z ech, odbić, „przeinaczeń”.


1 Zob. P. Mackiewicz: Marcin Sendecki: „Pół”. Opinie o książce. http://biuroliterackie.pl/ksiazki/pol-3/opinie/ (07.04.2016).

2 Cytat z rozmowy, jaką z Marcinem Sendeckim przeprowadziła Beata Adamek (zob. Pewnego rodzaju historyjki. http://portliteracki.pl/przystan/teksty/pewnego-rodzaju-historyjki/; 07.04.2016).

3 A. Kałuża: Wyjść z pola piorunów. O „Mapie pogody” Jarosława Iwaszkiewicza (w:) Interpretować dalej. Najważniejsze polskie książki poetyckie 1945-1989. Red. A. Kałuża i A. Świeściak. Kraków 2011, s. 400.

4 K. C. Kęder: Martwa perspektywa. O wyprojektowanym tomie „Kat bez maski” Andrzeja Bursy (w:) Interpretować dalej…, dz. cyt., s. 503.

5 Zob. http://biuroliterackie.pl/biuletyn/newsy/marcin-sendecki-pol-2/ (07.04.2016).

6 Zob. http://www.instytutksiazki.pl/autorzy-detal,literatura-polska,57,sendecki-marcin.html (07.04.2016).

7 M. Baran: Marcin Sendecki: „Przedmiar robót”. Opinie o książce. http://biuroliterackie.pl/ksiazki/przedmiar-robot-4/opinie/ (07.04.2016).


Paweł Mackiewicz: Sequel. O poezji Marcina Sendeckiego. Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2015, ss. 178.